niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 58

Minuta za minutą.Godzina za godziną. Dzień za dniem. Tydzień za tygodniem. Powoli wszystko odchodziło w niepamięć. Byłam po swojej pierwszej takiej wizycie u ginekologa. Dziecko rozwijało się prawidłowo co mnie bardzo cieszyło. Zdjęcie USG trafiło do mojego pamiętnika. Siedziałam po turecku na łóżku w swoim pokoju i kończyłam wpis.:
<<.... i mimo wszystko, mimo to, że tak mnie denerwuję, cieszę się, że to właśnie German będzie ojcem mojego dziecka.>>
Ostatnia linijka została wypowiedziana na głos, właśnie przez mojego męża. Zamknęłam szybko pamiętnik i spojrzałam na niego z wyrzutem.
-Ej! Nie ładnie tak podglądać o czym piszę- zaperzyłam się krzyżując ręce na piersiach.
-Ale skoro pisałaś tam o mnie to mogę- usiadł na łóżku i przyciągnął mnie sobie na kolana.
-W takim razie musiałbyś przeczytać większą połowę jego zawartości-powiedziałam cicho i zaczęłam się śmiać.
-Ooo.. Tak dużo o mnie piszesz? Zgaduję, że same dobre rzeczy-mrugnął do mnie i złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.
-Um.... Niekoniecznie- powiedziałam robiąc przepraszającą minę.
-O własnym mężu? Wiesz Ty co?-zapytał odgarniając mi włosy za ucho.
-No, ale sam wiesz, że do najłatwiejszych ludzi nie należysz.
-A Ty to masz charakter jak aniołek- powiedział kpiącym głosem, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Nie mówię, że jestem... że mam... No wiem, że ja też mam ciężki charakter więc nie dziw się, że wypisuję o Tobie jakieś nieciekawe rzeczy jeśli mnie zdenerwujesz, bo chyba wolisz to niż miałabym powiedzieć Ci to wszystko w twarz, nie uważasz?
-No w sumie, ale wiesz... Chciałbym wiedzieć o czym myślisz.
-Uwierz, że chyba jednak nie zawsze- wyszeptałam mu cicho do ucha.
-A co chcesz na mnie teraz ponarzekać?-zapytał muskając ustami delikatnie mój policzek.
-Nie. Teraz nie-spojrzałam w jego oczy.
-To dobrze, bo to by przeszkadzało w tym co chcę zrobić.
-A co chcesz zrobić?-zapytałam mrużąc oczy.
-Pocałować cię-wyszeptał stykając się ze mną czołami.
-Więc czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?
-Bo zastanawiałem się czy mnie nie pobijesz-uniósł kąciki ust do góry w uśmiechu.
-Bardzo śmieszne-przewróciłam oczami. Ten delikatnie dotknął wargami moich ust. Poczułam jakby przechodził mnie prąd. I tak za każdym razem kiedy mnie całował. Idzie zwariować. Zaplotłam ręce wokół jego szyi i przyciągnęłam go bliżej do siebie.
-Ekhem- usłyszałam chrząkanie od strony drzwi tak jakby przez mgłę. Odsunęłam się na parę milimetrów od Germana i spojrzałam w tamtą stronę.- Nie chciałam wam przeszkadzać, ale przyjechał wuja Simon i no chciał się z Tobą widzieć tato. Czeka w salonie-i wyszła tak szybko jak weszła.
-Ech.. Co jak co, ale ona ma niezwykłe wyczucie czasu- mruknął mój mąż. Pocałował mnie w czoło i posadził na łóżku. Podszedł do drzwi i odwrócił się w moją stronę- postaram się to załatwić w miarę szybko i wracam do ciebie.
-Będę czekała o ile prędzej nie zasnę- zaśmiałam się. Uśmiechnął się lekko i wyszedł zostawiając mnie samą. Siedziałam tak niecałe pięć minut i doszłam do wniosku, że to i tak za dużo. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju kierując się w stronę schodów. Stanęłam na szczycie schodów i oparłam się o barierkę patrząc z góry na salon. German z Simonem siedział na kanapie. Nic nie słyszałam co mnie już trochę zaczynało irytować. Zrezygnowana usiadłam na schodki i oparłam głowę o ścianę. I tak siedziałam, siedziałam, siedziałam aż w końcu chyba zasnęłam.
-Kochanie co Ty tu robisz ?- usłyszałam głos Germana. Ten nie czekając na moją odpowiedź wziął mnie na ręce.
- Siedziałam- powiedziałam zasypanym głosem przecierając oczy.
- Powinnaś chyba powiedzieć, że spałaś- cmoknął mnie w czoło i położył na łóżku.
-Oj no to nie istotny szczegół- mruknęłam wtulając się w jego klatkę. Objął mnie delikatnie zaplatając dłonie na moich plecach.
-A tak szczerze to po co tam poszłaś. ?
- Bo... czego chciał Simon ? - zapytałam nie podnosząc głowy.
-A więc o to chodzi.  Słuchaj Angie nie musiałaś podsłuchiwać...
- I tak nic nie słyszałam- mruknęłam.
-. .. przecież jakbyś zapytała to bym Ci powiedział.
- A więc czego chciał?
-Hmmm... jakby Ci to powiedzieć. ... będzie przebywał w tym domu przez jakiś czas.
-Czyli będzie tu mieszkał ?- zapytałam, a w mojej głowie pojawiły się pewne wątpliwości czy aby ta decyzja była mądra
- No tak. Przez jakiś miesiąc może więcej. A co coś nie tak ?- zapytał całując mnie w czoło.
-Nie. Wszystko dobrze- delikatnie uśmiechnęłam się chociaż i tak tego nie widział, bo było ciemno.
- Idź już może lepiej spać i nie zaprzątaj sobie niczym tej ślicznej główki- pocałował mnie delikatnie w policzek.
- Dobranoc- jeszcze bardziej się do niego przytuliłam i nie wiadomo kiedy zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia, można powiedzieć, że całkowicie wypoczęta. Przeciągnęłam się ziewając. Spojrzałam na połowę Germana z nadzieją, że go tam zastanę, ale jak to się mówi.  Nadzieja jest matką głupich. Jednak umiera ostatnia. Nie było go. Na zegarku wybiła właśnie 6:05. Rozumiem, że jest zapracowany, ale mógłby czasem pospać trochę dłużej.  Niechętnie zwlekłam się z łóżka i ubrałam miętowe spodnie i białą bluzkę z rękawem 3/4. Wyjątkowo włosy zaplotłam w warkocza.  Zeszłam na dół. Z kuchni dochodziły do mnie śpiewy Olgi. Z gabinetu słychać było przytłumione głosy Ramallo i Germana. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić przez tą godzinę.  Wyszłam więc do ogrodu. Usiadłam na huśtawce.
- Też nie możesz spać. ?- przede mną zjawiła się postać Simona.
- Tak jakoś wyszło.  Przyzwyczaiłam się już do tego - powiedziałam tak jakby od niechcenia.  Usiadł obok mnie.
-Zapowiada się słoneczny dzień- spoglądał to na słońce to na mnie.
- Może masz rację, ale zawsze może się coś zmienić- odsunęłam się jeszcze kawałek od niego.
- Jesteś szczęśliwa z Germanem?- wypalił w końcu.
-Skąd takie pytanie ?
-Tak jakoś. A więc ?
-Tak... Jestem z nim... szczęśliwa.... Nie wiem skąd przyszedł ci do głowy pomysł, że może być inaczej- powiedziałam już lekko zdenerwowana. Wstałam i chciałam odejść, ale Simon mnie zatrzymał.- O coś jeszcze chciałaś się zapytać?- zapytałam zabierając rękę z jego uścisku.
- Co Ty w nim widzisz ?
- Nie rozumiem twoich pytań.  Zdawało mi się, że masz dobre kontakty z Germanem, a teraz mam dziwne wrażenie, że próbujesz na siłę mnie do niego zniechęcić- pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Nie o to chodzi. Chcę się tylko dowiedzieć czy aby na pewno on jest dla ciebie odpowiedni.
- A Twoim zdaniem kto jest dla mnie odpowiedni?- patrzyłam na niego spod przymrużonych oczu.
- Tego jeszcze nie wiem- odpowiedział cicho.
-Wybacz Simon, ale mam dość tej rozmowy- spojrzałam na niego jeszcze raz i wróciłam do domu zostawiając go samego.
- Cześć kochanie- kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania zobaczyłam Germana, który się do mnie uśmiechał.
-Cześć- uniosłam kąciki ust do góry.  Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.- Czemu zawsze musisz tak szybko wstawać? Nie mogę się przy tobie budzić- powiedziałam robiąc smutną minę.
- Angie... wiesz przecież, że muszę pracować- delikatnie dotknął moich włosów.
-Rozumiem- spuściłam głowę.
- Kochanie....- nie dokończył, bo do salonu wparował Simon.
-German ma... oj widzę, że przeszkadzam- zrobił zmieszaną minę.
-Przejdź do gabinetu zaraz z tobą porozmawiam- zrezygnowany cmoknął mnie w czoło i poszedł za swoim kuzynem do pokoju obok. Nic nie przychodziło mi do głowy co mogłabym robić przez ten czas przed śniadaniem. Westchnęłam głęboko. Podeszłam do pianina i przesunęłam dłonią po klawiszach. Zaczęłam grać melodię, a po chwili i śpiewać:
Cómo explicar?
No dejo de pensar en ti,
en nosotros dos...
Cómo escapar?
De una canción
Que hable de tí,
Si eres mi canción.
Puedo vivir como en un cuento,

Si estoy contigo,
Que revive a cada página el Amor...
-Nigdy nie słyszałem jak śpiewasz i szczerze tego żałuję, masz cudowny głos- usłyszałam tuż obok siebie i szybko odwróciłam się w stronę skąd dochodził głos.
-Simon! Wystraszyłeś mnie-powiedziałam wstając od instrumentu.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że tak zareagujesz-chciał do mnie podejść, ale w tej samej chwili z kuchni wyłoniła się Olga.
-O kochanie już tu jesteś-uśmiechnęła się do mnie- byłabyś taka miła i zawołała wszystkich na śniadanie? Wiem nie powinnaś się przemęczać...
-Olgitko spokojnie, już idę- mrugnęłam do niej. Po pięciu minutach wszyscy siedzieli już przy stole i pałaszowali smakołyki przygotowane przez gosposię. Po śniadaniu Violetta poszła do Studio, German z Ramallo na spotkanie, Olga na zakupy... a ja o zgrozo zostałam w domu sama z Simonem.
-Angie co powiesz na  mały spacer?- zapytał próbując odwrócić moją uwagę od czytanej przeze mnie książki. Spojrzałam na niego- Proszęęę... Co Ci szkodzi?-uwierz, że wiele~przeleciało mi przez głowę.
-No dobrze inaczej nie dałbyś mi spokoju-mruknęłam. Wzięłam torebkę i wyszliśmy. Kroki skierowaliśmy do parku gdzie przez parę minut chodziliśmy ścieżkami w zupełnej ciszy. Co mi bardzo odpowiadało.
-Wiesz Twoja osoba od czasu kiedy Cię poznałem strasznie mnie intrygowała- powiedział zerkając na mnie.
-Tak? A to niby dlaczego?
-Bo...W sumie sam nie wiem.... Jesteś taka wyjątkowa w porównaniu do innych kobiet. Nigdy nie spotkałem takiej jak Ty-stanęliśmy przy fontannie.
-Nie uważasz, że to co przed chwilą powiedziałeś jest dość niestosowne?
-Dlaczego?
-Jeszcze się pytasz? Jesteś kuzynem mojego męża jakbyś nie zauważył-powiedziałam odsuwając się od niego, bo z niewiadomych przyczyn znalazł się strasznie blisko.
-A to dlatego nie mogę prawić komplementów kobiecie, która w pełni na nie zasługuje?-pozostawiłam to bez odpowiedzi. On podchodził coraz bliżej. Cofałam się ale w końcu natrafiłam na zimny marmur fontanny. Odgarnął mi włosy za ucho.
-Co Ty chcesz zrobić?-zapytałam cicho próbując go od siebie odsunąć na bezpieczną odległość.
-To co chciałem zrobić już od jakiegoś czasu-powiedział i zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Już wiedziałam co za chwilę nastąpi i nie chciałam do tego dopuścić, ale co ja mogłam teraz zrobić? Zamknęłam oczy iiiiii.......

Kabumbumbumbum xd i co będzie dalej dowiecie się najbliższym czasie w kolejnym rozdziale. :P Tak wiem bardzo cieszycie się z tego powodu xD nie zabijajcie, chce jeszcze żyć xd no przynajmniej JESZCZE XD dochodzę do wniosku, że nie powinnam pisać rozdziałów w nocy, bo wtedy nachodzi mnie taka choroba jak głupawka i właśnie widać w tej notce pod rozdziałem jak na mnie działa, a więc nie owijając w bawełnę... Rozdział powinien się pojawić jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego przy dobrych...eee... wiatrach? xd a jak coś nie pójdzie tak jak chciałam to pojawi się w pierwszym tygodniu września. ;) A więc tak. Życzę wam udanych ostatnich dni wakacji :* 

//Angeles 


piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 57

Dni w domu rodziny Castillo przemijały bez zbędnych rewelacji. Nic się nie działo oprócz prób Germana. Nie narzucał się, nie. Widocznie dobrze to sobie zaplanował, bo z dnia na dzień odczuwałam do niego coraz mniejszą niechęć. Mówiłam sobie, że będę silna i tak szybko mu nie wybaczę, a on powoli łamał mój opór. Ciekawe ile jeszcze wytrzymam w takiej sytuacji.
-A wiesz, że pięknie wyglądasz kiedy tak myślisz o tym jak Cię denerwuję?
-Tego nie wiedziałam- uniosłam kąciki ust do góry. Odepchnęłam się nogami od ziemi i wprawiłam w ruch huśtawkę. German siedział obok mnie.
-To widzisz ujawniłem Ci pewien sekret-objął mnie delikatnie ramieniem.
-Masz jeszcze jakieś rewelacje?-zapytałam próbując zdjąć jego rękę.
-Hm... Od czego by tu zacząć... Jesteś genialna, kochana, uzależniasz od siebie, Twoja osoba potrafi doprowadzić do szaleństwa- przysunął się do mnie, odwracając moją twarz w swoją stronę- Twoja obecność elektryzuje. I uwierz Twój charakter powala na kolana- chciało mi się śmiać. Wykorzystał chwilę mojej słabości i pocałował mnie. Oddawałam pocałunki i strasznie mi się to podobało- I widzisz to jest magia- szepnął cicho. Odgarnął mi włosy za ucho i pocałował w czoło- Kocham Cię złośnico-uśmiechnął się o odszedł.
-Ughr.. Nienawidzę go za to, że tak na mnie działa-zeskoczyłam  huśtawki. Wróciłam do domu gdzie trafiłam na Olgę, przygotowującą stół do obiadu.
-O! Angie! Nigdzie już nie odchodź. Zaraz podam do stołu kochaniutka- uśmiechnęła się.
-Dobrze Olgitko tylko pójdę umyć rączki-pokazałam dłonie i z uśmiechem poszłam do łazienki. Ta kobieta zawsze potrafi poprawić mi humor. Umyłam ręce i poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam gruby zeszyt, który był moim pamiętnikiem. I zabrałam się za dokończenie dzisiejszego wpisu.:
  <<... To już staje się naprawdę uciążliwe. Chyba mu wybaczę, bo życie pod jednym dachem w takiej sytuacji wcale nie jest łatwe. Albo nie. Niech się jeszcze pomęczy. Przynajmniej teraz widać, że mu na mnie zależy.>>
-OBIAD!- posiłek w tempie ekspresowym tylko u Olgity. Mogłabym nawet robić w reklamie. Zaśmiałam się pod nosem i zeszłam na dół.
*tydzień później*
-Angie, ale Ty się guzdrasz- mówiła zirytowana Violetta, poganiając mnie- No muszę Cię gdzieś zaprowadzić i jeżeli zaraz nie zaczniesz ruszać szybciej tymi nogami to Cię zawiozę tam autobusem. 
-A jak szybko możesz go załatwić?-zażartowałam. 
-Bardzo szybko, a te żarty zatrzymaj dla siebie jeżeli nie chcesz mnie bardziej zdenerwować- popatrzyła na mnie spod przymrużonych oczu. 
-No dobra, dobra, już spokojnie. Tak właściwie to gdziem my idziemy- rozejrzałam się po ogrodzie, ale żadnej wskazówki nie znalazłam. 
-To ma być niespodzianka. Jeślibym Ci powiedziała to prawiłby mi kazania- przewróciła oczami.
-Aha! Czyli to pomysł Twojego wspaniałego taty! 
-Bingo Angie, ale już i tak jesteśmy spóźnione- złapała mnie za rękę i pociągnęła w głąb ogromnego ogrodu. Mniej więcej na środku ułożony był duży koc. Obok stał podobnych rozmiarów kosz. Violetta ulotniła się, a na jej miejscu znalazł się German z ogromnym bukietem różnokolorowych róż. 
-Piękne róże dla pięknej pani- powiedział wręczając mi bukiet. 
-Musiałeś w to wszystko mieszać Violettę?
-Tak jakoś wyszło. Ja musiałem jeszcze tutaj wszystko uszykować.
-I dlatego wysłużyłeś się córką? Wzorowy tatuś- zakpiłam. 
-Mogłabyś mnie nie obrażać?
-Znowu chcesz się kłócić?-zapytałam unosząc lekko brwi.
-Musisz mnie prowokować? Masz z tego jakąś satysfakcję?
-Nie o to mi chodziło- pokręciłam głową- Nie znoszę Cię takiego... zdenerwowanego, ale w sumie nawet słodko wtedy wyglądasz- jego twarz zmieniła wyraz. Teraz już prawie się uśmiechał.
-No dobrze- wyciągnął do mnie dłoń, którą po chwili niepewnie chwyciłam- Możemy zacząć nasz piknik?
-Chyba nie mamy innego wyjścia.
-Mamy, ale chyba z niego nie skorzystamy kochanie- powiedział z szarmanckim uśmiechem. Usiadł i pociągnął mnie sobie na kolana.
-Zamknij oczy i powiedz AAAAA- z uśmiechem patrzył na moją twarz.
-Ale... To nie jakiś podstęp?- spoglądałam na niego niepewnie.
-Przecież Cię nie otruję-posłał mi oczko.
-Obiecujesz?
-Obiecuję-westchnęłam głośno i zamknęłam oczy otwierając usta.- Zamknij-powiedział. Tak też zrobiłam Poczułam w ustach kwaśny, a zarazem słodki smak. Truskawki nadziewane czekoladą w polewie czekoladowej. Otworzyłam oczy.
-Jeżeli mi powiesz, że sam je zrobiłeś to chyba Cię pocałuję.
-Zawsze marzyłem o karierze kucharza, taka dodatkowa praca- zaczął się śmiać.
-MHM. Tego akurat nie wiedziałam- mruknęłam.
-Nie wiedziałaś, bo przed chwilą to wymyśliłem-kontynuował przerwaną czynność. Do mojej głowy wpadł pewien pomysł. Wyjęłam bitą śmietanę i ... wysmarowałam nią twarz Germana. Momentalnie przestał się śmiać i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Jak mogłaś?
-Nie wiedziałeś o tym, że śmietana dodaje uroku?
-To może wypróbujemy to też na Tobie?- zapytał z błyskiem w oku i zaczął się do mnie zbliżać. Momentalnie wstałam. On za mną.
-German proszę... Niee.
-O teraz jesteś dla mnie taka miła... Ale trochę na to za późno... Chodź tu do mnie- powiedział wyciągając w moją stronę ręce i głupkowato się szczerząc. Zaczęłam biec. Słyszałam, że on jest za mną. Po paru minutach zdyszana oparłam się o drzewo. Wokół mnie nie słyszałam żadnych kroków. Zrezygnowana wyszłam zza drzewa z impentem wpadając na Germana. Wywróciłam go na ziemię, a on pociągnął mnie za sobą. Takim sposobem dopiął swego i ja też była cała ubrudzona.
- Jesteś nie możliwy!- powiedziałam wstając. Spojrzałam się na niego i zaczęłam się śmiać. Powoli wstał i stanął obok mnie.
- Czyli możemy uznać, że topór wojenny został zakopany?- zapytał przyglądając się mi. Podniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka. Ten źle odczytując mój gest zaczął się przybliżać. Odsunęłam się trochę.
-German... Ja naprawdę dobrze się dzisiaj bawiłam, ale nic się nie zmieniło. Nadal jestem rozczarowana twoim zachowaniem i tym, że mimo tak krótko jesteśmy razem ty mnie zdradziłeś. Chciałabym ci wierzyć, że tego nie chciałeś, ale nie potrafię. Zauważyłeś, że w naszym związku nic nie idzie tak jak powinno ? Może popełniliśmy błąd, za szybko podjęliśmy decyzję o małżeństwie.- po moich policzkach popłynęły łzy.- to co do ciebie czuję.. kocham cię, bardzo, ale tym samym to co robisz może mnie zranić ze zdwojoną siłą. Ja nie chcę tego. Więc jeżeli jedyną opcja żeby ocalić nas oboje od ranienia siebie nawzajem jest rozstanie chyba musimy się z tym pogodzić- wytarłam pośpiesznie łzy z policzków i powoli ruszyłam w stronę domu nadal płacząc.
-Angie- usłyszałam delikatny głos z boku- posłuchaj mnie- złapał mnie za ramiona i odwrócił twarzą do siebie.- Ja tak nie chcę. Rozumiem Cię, ale nie mogę na to pozwolić. Za bardzo mi na Tobie zależy, żebym mógł Cię stracić. Jeszcze teraz kiedy mamy zostać rodzicami. Wiem, że popełniłem wiele błędów, z których naturalnie nie jestem dumny, ale jeżeli będzie to konieczne zmienię się... Zrobię wszystko tylko zostań- powiedział lekko drżącym głosem. Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam do niego.- Słyszysz?- szepnął do mojego ucha.
-Co takiego?- zapytałam nie odrywając się od niego.
-Bicie mojego serca. Ono bije dla Ciebie i nawet jeśli ono ustanie... Nadal będę Cię kochał tak samo jak na początku- z pozoru nie jestem podatna na takie teksty, ale nikt jeszcze tak do mnie nie mówił. Z takim uczuciem i taką szczerością. Uśmiechnęłam się szeroko, zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągnęłam go bliżej do siebie i pocałowałam. Co widocznie mu się spodobało. Po tym jak się od niego oderwałam spojrzałam w jego oczy.
-Wybaczam Ci, ale nie chcę więcej takich numerów-pogroziłam mu palcem.
-Obiecuję-powiedział biorąc mnie na ręce. Zaczął się kręcić, a ja śmiałam się mimo tego, że już po krótkim czasie zrobiło mi się nie dobrze- Kocham Cię- szepnął kiedy zakończył szaleńczą zabawę.
-Ja Ciebie też- chociaż czasami sama się sobie dziwię~pomyślałam.

****************************************************************
Rozdział jest. Zabójstwa chyba nie będzie xd jutro wyjeżdżam na kolonie wiec mnie nie będzie. Przez dziewięć dni. A więc.  Postaram się coś napisać. :)
/ / Angeles :*