niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 61

Obudziłam się rano lekko zdezorientowana. Na początku nie wiedziałam gdzie się znajduję, dodatkowo słońce mnie oślepiało. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do jasności zdałam sobie sprawę, że czegoś tu brakuje. Nie było Germana. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Gdzie on zniknął? Na stoliku leżała kartka. No przynajmniej napisał list. Przewróciłam oczami i zaczęłam czytać.

Angie,
mam nadzieję, że nie masz jeszcze za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Mam dla Ciebie pewną niespodziankę. Jak wstaniesz-zadzwoń. 
Całusy,
Twój German. 

Oj Germanku, Germanku co tym razem wymyśliłeś? Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon. Wybrałam jego numer. Długo nie kazał czekać, odebrał prawie natychmiast.
-Cześć kochanie-usłyszałam jego głos w słuchawce. 
-Cześć..Co tym razem wymyśliłeś?-zapytałam. Z niewiadomych powodów zachciało mi się śmiać. 
-To chyba miała być niespodzianka-wyczuwałam, że się uśmiechał.
-Hm... No dobra. To po co miałam zadzwonić?
-Po to, żebym mógł Ci powiedzieć żebyś wyjrzała przez okno.
-Ale po co?-zapytałam odsuwając zasłony. 
-Pierwsza część niespodzianki-spojrzałam na podwórko gdzie z płatków róż leżało ułożone serce. 
-German... Zwariowałeś?-zapytałam zarumieniona. 
-Zwariowałem, a Ty chyba dawno nie patrzyłaś w kalendarz-zaśmiał się.
-Co?
-Nie ważne. Przyjdę po Ciebie za jakąś godzinkę. Kocham Cię.
-Też Cię kocham-westchnęłam i się rozłączyłam. Odłożyłam telefon. Dawno nie patrzyłam w kalendarz? O co mu chodzi? Już miałam otworzyć odpowiednią aplikacje w telefonie kiedy to do mojego pokoju wparował Pablo. 
-Cześć Angie. Chodź na śniadanie-powiedział z uśmiechem. 
-Cześć. Już idę- odwzajemniłam uśmiech, odłożyłam telefon na stolik i poszłam za nim. 
-Co powiesz na to żebyśmy się gdzieś przeszli po śniadaniu?-zapytał stawiając przede mną kubek z parującą herbatą.
-W sumie czemu nie, a gdzie byśmy poszli? I tak w ogóle to gdzie Jackie?-zapytałam upijając łyk gorącego napoju.
-Jackie pojechała na zakupy. Kawałek w stronę jeziora, taki krótki spacer.
-Nie mam nic przeciwko-uśmiechnęłam się. Dokończyliśmy śniadanie i wyszliśmy z domku. 
-Jak się czujesz?- zapytał żeby zacząć rozmowę. Wiedziałam, że chodzi mu tu o dziecko. 
-Nie najgorzej. Tylko mam czasami takie dziwne uczucie w związku z tym, że jestem w ciąży. Dziwne, ale przyjemne. Jak układa Ci się z Jackie ? 
-Jak narazie wszystko jet między nami w najlepszym porządku. 
-To powinieneś się cieszyć- szturchnęłam go ramieniem w bok.
-Cieszę się. Nie widzisz?- uśmiechnął się, ale zaraz na nowo przybrał zamyśloną minę- Tylko trochę obawiam się przyszłości. Wiem, że ją kocham, ale nie jestem pewny czy chcę być z nią do końca życia.
-Jeśli masz jakieś wątpliwości to albo możesz je rozwiać dochodząc do wniosku, że jest ona wspaniałą kobietą i nie możesz bez niej żyć albo zapomnieć o tym wszystkim co między wami było i odejść. 
-Co byś zrobiła na moim miejscu?- zapytał kiedy stanęliśmy w połowie drogi do jeziora. 
-Nie jestem Tobą, Pablo. Sam musisz podjąć decyzje, która Twoim zdaniem będzie najlepsza. 
-Masz rację. Jednak to nie zmienia faktu, że w głowie mam mętlik.
-Daj sobie w końcu szansę żeby być szczęśliwym. Kto jak kto, ale Ty na to zasługujesz- chwyciłam go za dłonie. Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. 
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że przy mnie jesteś.
-Byłam i będę Pablito. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz- wytknęłam mu języki i ruszyliśmy w drogę powrotną. 
-A kto powiedział, że chcę się Ciebie pozbywać? 
-Wieszzz... Doskonale zdaję sobie sprawę, że czasami potrafię być bardzo irytująca, denerwująca i nieznośna- zaczęłam się śmiać.
-Nie masz przecież samych wad. Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
-A Ty jesteś wspaniałym przyjacielem. Co by się nie działo to zawsze mogę na Ciebie liczyć.
-I to się nie zmieni- objął mnie ramieniem i  przytulił do siebie.
-O!Tu jesteście. Nigdzie nie mogłam was znaleźć- powiedziała Jackie wychodząc nam naprzeciw.
-Byliśmy na spacerze- powiedziałam odsuwając się od Pabla- co tam kupiłaś?- zapytałam uśmiechając się do niej.
-Parę drobiazgów- przytuliła się do Pabla.
-To ja wam nie przeszkadzam- posłałam oczko przyjacielowi  i zniknęłam w swoim pokoju. To teraz pozostało mi poukładać wszystko w głowie. Pierwsza sprawa do rozwiązania to ta jaki mamy dzisiaj dzień. Nie zdążyłam sprawdzić, bo do pomieszczenia znowu ktoś wszedł. Tym razem był to German.
-Chyba muszę się z tym pogodzić, że wszyscy będą mi w tym przeszkadzać- mruknęłam odrzucając telefon na łóżko.
-W czym Ci przeszkodziłem?- zapytał z uśmiechem zamykając drzwi.
-W studiowaniu kalendarza. Możesz mi powiedzieć, który dzisiaj jest?
-Nie bardzo- podszedł do mnie. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Uniosłam wysoko brwi.
-Dlaczego?
-Bo byś domyśliła się czego dotyczy moja niespodzianka.
-Jesteś okropny-powiedziała uderzając go lekko w ramię na co on tylko się zaśmiał.
-Doskonale o tym wiem. Gotowa do wyjścia?
-Pewnie- wziął torbę. W kuchni powiedział coś naszym towarzyszą i wyszliśmy. Podeszliśmy do samochodu.
-Teraz zawiążę Ci oczy- powiedział na co jęknęłam. Nie lubiłam ciemności.
-Ale po co?- z grymasem patrzyłam na błękitny materiał.
-Nie marudź już tak- przewrócił oczami. Stanął za mną i zawiązał opaskę. Nic nie widziałam. Musnął delikatnie moje usta i pomógł mi usiąść. Zapiął mi pas i zajął swoje miejsce.
-Dobra. Gdzie jedziemy?- zapytałam po jakimś czasie.
-Już prawie jesteśmy na miejscu-odpowiedział. Był czymś widocznie rozbawiony. Westchnęłam. Po jakiś pięciu minutach poczułam, że samochód stanął.
-Jesteśmy na miejscu- poinformował mnie. Przewróciłam oczami, chociaż doskonale wiedziałam, że on tego nie widział. Wysiadł i otworzył mi drzwi. Chwycił moje dłonie pomagając mi wstać.
-Możesz zdjąć mi już to z oczu?- zapytałam unosząc ręce ku głowie, ale znowu je złapał.
-A gdzie ta cierpliwość?
-Zginęła śmiercią naturalną- uniosłam kąciki ust do góry.
-Już, już- dusił w sobie śmiech. Odwrócił mnie w jakąś stronę i rozwiązał materiał. Kiedy opadł z moich oczu pierwsze co zobaczyłam to oślepiające światło, a zaraz potem mnóstwo ludzi.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ANGIE!- krzyknęli razem. Poczułam się zdezorientowana. Zapomniałam o własnych urodzinach. Uśmiechnęłam się szeroko. Poczułam, że czyjeś ręce oplatają mnie w tali od tyłu. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Germana.
-Wszystkiego najlepszego kochanie-powiedział z iskierkami w oczach. Pocałował go.-Prezent ode mnie dostaniesz w domu- na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech- a teraz idź do nich- wskazał głową na pokaźny tłum gości- to twoja impreza- popchnął mnie lekko do przodu.
-Dziękuję- posłałam mu całuska. Po chwili otoczyli mnie wszyscy, którzy znajdowali się na tej łące. Z jednej strony nie miałam czym oddychać a z drugiej byłam po prostu szczęśliwa.

Matko!Ja jednak żyję :O Jednak to nie potrwa długo chyba, że mnie oszczędzicie xd Ostatni post był baaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo dawno temu.... Coś ostatnio WENAAAA mi chyba nie dopisuje xd Życzę wszystkim udanych wakacji :* Postaram się dodać kolejny post jeszcze w tym roku xd 

//Angeles

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 60

Tydzień minął dość szybko i nastał weekend. W piątek po skończeniu zajęć zjawił się u nas w domu Pablo razem z Jackie i pojechaliśmy za miasto do domku letniskowego. Domek znajdował się tuż przy lesie, a przy nim było jeziorko. Podobał mi się w swojej prostocie.
-Więc tak Angie, Ty z Germanem zajmiecie ten pokój- powiedział Pablo otwierając jedne z drzwi- A ja z Jackie pokój obok. Dzisiaj nie ma sensu już chyba czegoś organizować, ale możemy rozpalić ognisko. Pasuje wam gdzieś tak o 20 ?
-Pewnie. Idealnie- powiedział German, a kiedy wyszli zwrócił się w moją stronę- co powiesz na mały spacer ?
- Wiesz Tobie nie potrafię odmawiać- chwycił mnie za dłoń i wyszliśmy z domku.
-Wiesz może to nie był taki zły pomysł, żeby z nimi wyjechać.
- Wiesz nigdy nie mówiłam, że to zły pomysł. Ty tak uważałeś. ?
- Trochę się obawiałem, ale jak widać chyba bezpodstawnie. Wiesz strasznie mi się tu podoba. Może się tu przeprowadzimy?
-Zastanowię się jeszcze nad tym- mruknęłam do niego.- Wiesz ostatecznie taki domek nadaje się do właśnie takich wyjazdów weekendowych. Tylko Ty i ja. Kusząca propozycja prawda ?
-Tylko wiesz teraz jest z nami jeszcze Pablo z Jackie.
- Ja mówię o przyszłość- dźgnęłam go w bok, a on zaczął się śmiać.
- Doskonale wiem o co Ci chodzi, ale lubię się z Tobą droczyć.
- Oj zdążyłam to już zauważyć - objął mnie ręką w talii i szliśmy dalej.
- Wracajmy już.  Zimno się robi- powiedziałam obejmując się rękoma.
-Oczywiście. Nie chcę, żebyś się rozchorowała- nałożył mi na ramiona swoją bluzkę i ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Teraz Ty zmarzniesz....
- Twoja obecność już sama w sobie sprawia, że nie jest mi zimno - wyszeptał do mojego ucha.
-Powiedz to gorączce i katarowi jak przyjdą do Ciebie kiedyś z wizytą.
-Czy Ty zawsze jesteś taka marudna? Twoje zdrowie jest teraz ważniejsze, bo od niego zależy zdrowie dwóch osób.
-Ja nie jestem chora. Jestem tylko w ciąży, a to raczej nie jest śmiertelne. Nie musisz się tak nade mną rozczulać. Naprawdę- powiedziałam łapiąc go za rękę i lekko ściskając.
-Ja jednak i tak będę się o Ciebie troszczył. Nie ważne co będziesz mówiła.
-Kochany jesteś, ale jak mnie czymś zdenerwujesz to z góry przepraszam za to co powiem czy zrobię. Będą mną wtedy kierowały hormony- zaśmiałam się.
-To jak coś zostałem ostrzeżony-podniósł do ust moją dłoń i ją pocałował. Zarumieniłam się. Nigdy czegoś takiego nie robił.
-Wiesz cały czas mnie zadziwiasz-pocałowałam go w policzek kiedy otworzył przede mną drzwi domku. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Złapał mnie w pasie i przełożył przez ramię. Zszokowana dopiero po chwili zaczęłam krzyczeć.
-German postaw mnie na ziemi!-piszczałam śmiejąc się jednocześnie kiedy zaczął się kręcić w kółko.
-A jeśli nie to co mi pani zrobi pani Castillo?-zapytał nie przerywając swojej zabawy.
-Jeszcze nie wiem, ale jak się dowiem to panu powiem, panie Castillo-powiedziałam uderzając go lekko pięściami w plecy, a ten w odpowiedzi na to zachichotał.
-Co Cię tak bawi?-zapytałam kiedy mnie w końcu postawił. Nogi miałam jak z waty.
-Wiesz.... No Ty.
-Ja? Czemu ja?
-Bo słodko się denerwujesz-założył mi włosy za ucho. Z jego twarzy nie schodził uśmiech.
-Czemu ciągle taki nie jesteś?
-Czyli jaki?
-Taki jak teraz. Uśmiechnięty i nie przejmujący się niczym. Żyjący chwilą.
-Bo wiesz muszę mieć w sobie dwie osoby.
-Dwie osoby? Dlaczego?-usiadłam na łóżku, a on zamknął drzwi i przyklęknął przede mną trzymając dłonie na moich kolanach.
-Jedna strona jest oficjalna...
-Dość często ją stosujesz-mruknęłam.
-....a druga...no... taka-wskazał na siebie.
-Wiesz znacznie bardziej podoba mi się ta druga-pochyliłam się i szepnęłam mu to do ucha. W jego oczach zamigotały iskierki i zbliżył się do mnie. Już miał mnie pocałować kiedy do pokoju weszła Jackie.
-Hej gołąbeczki chodźcie na dwór. Pablo jakimś cudem rozpalił ognisko. Jeszcze żyje-mrugnęła do nas i wyszła. Zaśmiałam się i wstałam sięgając po ciepłą bluzkę. Kiedy ją zakładałam poczułam, że się unoszę.
-No German! Tobie się przypadkiem nie nudzi?- zapytałam wiercąc się, próbując zejść na ziemię, ale mocno mnie trzymał. Zirytowana w końcu się poddałam.
-Od razu lepiej nie uważasz?-wyszeptał do mojego ucha.
-Wiesz mimo wszystko na ziemi mi lepiej-warknęłam patrząc na niego spod byka.
-Są jednak tego plusy nie uważasz?
-Niby jakie?
-Takie, że teraz jesteś cała moja.
-Chwilowo,bo ognisko na nas czeka. Postawisz mnie wreszcie?
-Skoro muszę-niechętnie, ale delikatnie postawił mnie na podłodze.
-I mylisz się.
-W związku z czym się mylę?-zapytał patrząc na mnie z góry ze skrzyżowanymi na klatce rękami.
-Jestem cała twoja nie tylko wtedy kiedy trzymasz mnie w ramionach, ale zawsze. Nie wiem czy zapomniałeś, ale jestem Twoją żoną-pocałowałam go w policzek i ruszyłam w stronę drzwi. Chwycił mnie jednak za nadgarstek odwracając do siebie.
-A ja jestem Twoim mężem... Ogłupiałym z miłości do Ciebie-położył dłonie na moich policzkach a następnie złożył na moich ustach pocałunek od którego zakręciło mi się w głowie.
-Miejmy nadzieję, że tak właśnie pozostanie-musnęłam delikatnie jego usta i pociągnęłam za sobą na zewnątrz.
-Już myślałem, że się zgubiliście-powiedział Pablo patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Chyba jeszcze jakiś zmysł orientacji w terenie mam. Jako taki, ale zawsze coś - pstryknęłam go w nos.
- To nie obroniło cię przed zabłądzeniem w lesie - powiedział ze złośliwym uśmiechem.
- Było ciemno - zaperzyłam się. Krzyżując ręce na piersiach.
- Oj nie denerwuj się ja się tylko z tobą droczę- mruknął do mnie i wrócił do przerwanej czynności czyli nabijania pianki na patyk.
-To może ja lepiej będę Cię pilnował. Nie chcemy przecież żebyś się zgubiła- mruknął German zaczynając się śmiać.
-Czy szanowny Pan robi sobie ze mnie żarty. ? - zapytałam pochylając się w jego stronę.
-Z Ciebie? Jakżebym śmiał. Chcę jeszcze trochę pożyć- mrugnął do mnie i złapał mnie za rękę.
-Zakochańce! Świat realny wzywa do żywych-mówiła Jackie śmiejąc się. Klepnęłam ją lekko w ramię.
Po 00:00 wróciliśmy z powrotem do domku, gdzie od razu pozamykaliśmy się w wyznaczonych pokojach. Położyłam się na łóżku i patrzyłam jak German zdejmuje z siebie koszulę. Podniósł na mnie wzrok widocznie rozbawiony.
-Wiem, że strasznie Ci się podobam, ale teraz pożerasz mnie wzrokiem-zaśmiał się, podchodząc do łóżka i pochylając się nade mną.
-Kochanie, a czy to moja wina, że tak na mnie działasz?- pstryknęłam go w nos. Złapał mnie za dłonie unieruchamiając je. Przez jego oczy przebiegł błysk. Jedną ręką nadal mnie trzymał, drugą złapał mnie w talii i podniósł do góry- jeśli nie chcesz żebym zaczęła krzyczeć postaw mnie na ziemi. Co Ty masz z tym noszeniem mnie?-zapytałam chichocząc. Puścił moje dłonie a ja założyłam mu je za szyję. Postawił  mnie na ziemi, ale nadal nie wypuszczał mnie z objęć.
-Bo...Po prostu nie chcę Cię nigdy opuszczać-cmoknął mnie w czoło.
-Wiesz, że mieliśmy iść spać?- przytuliłam się do niego.Uniósł mnie lekko nad powierzchnię ziemi i ułożył na łóżku, a sam znalazł się obok mnie.
-To skoro leżymy to już jest jakiś poważny krok w tym kierunku-zaczął rysować ślaczki na moim brzuchu, co mnie łaskotało.
-Co byś zrobił gdybym zrobiła coś złego.?
-Na przykład co takiego?- zapytał patrząc na mnie z zainteresowaniem.
-No nie wiem... No, na przykład jakbym Cię zdradziła?
-A to zrobiłaś?-uniósł brwi do góry, przyglądając mi się uważnie.
-Nie Germanie. Chcę po prostu wiedzieć- zanurzyłam swoje palce w jego włosach.
-Hm... Co bym zrobił... Chyba po pierwsze jakbym się o tym dowiedział byłbym rozczarowany i strasznie zły... Po drugie odnalazłbym tego...ekhem....kogoś i zrobiłbym najpewniej coś takiego, żeby uświadomił sobie, że ma się trzymać od Ciebie z daleka.
-A skąd pewność, że ten ktoś byłby na tyle rozumny żeby wszystko zrozumieć?
-Kiedy chcę potrafię być bardzo przekonujący-mrugnął do mnie. Zaczęłam się śmiać.
-Wiesz.... Gdyby w Twoim życiu pojawiła się jakaś bliższa koleżanka miałabym ochotę wyrwać jej wszystkie włosy z głowy.
-Hm... To nawet koleżanek nie mogę mieć?-zapytał patrząc na mnie widocznie rozbawiany.
-Możesz, ale wiesz niektóre są bardziej sympatyczne od innych więc uważaj-przytuliłam się do niego.
-Wiesz, że Cię kocham, prawda?-wyszeptał w moje włosy.
-Wiem-westchnęłam-też Cię kocham-uniosłam głowę do góry i musnęłam delikatnie jego usta.
-Proszę, nie opuszczaj mnie-przytulił mnie bardziej do siebie.
-Nie zamierzam-patrzyłam się prosto w jego oczy.
-Nigdy?
-Nigdy. Zawsze przy Tobie będę. Jak nie w taki sposób to w inny-pocałował mnie w czoło. Myślę, że mam szczęście będąc z nim. Jednak ten mężczyzna, potrafi być bardzo zmienny. Zadziwia mnie. Kocham Go. Nie chcę Go stracić, ale życie potrafi pisać różne scenariusze. Jestem bardzo ciekawa co czeka nas w przyszłości. Zamknęłam oczy i zaczęłam opadać w krainę snów i marzeń.

O Matko! Ja żyję :o Jest rozdział! :D Nie mam ostatnio chyba coś weny :/ ale coś udało się napisać. ^^ Moja szkoła mnie denerwuje =( Mam nadzieję, że nexta uda mi się szybciej napisać. Przynajmniej się postaram. Niedługo będę miała ferie więc może wtedy, ale pewności nie mam. Zależnie od pory czytania życzę albo słodkich snów albo miłego dnia ;) Pozdrowienia od żyjącej jeszcze Kamili :*

//Angeles