piątek, 24 lutego 2017

Rozdział 62 < koniec >

x kilka lat później x

''Przez te wszystkie lat, przydarzyło mi się wiele przygód. Historie te nie zawsze były szczęśliwe. Jestem już dziesięć lat po ślubie. Mieszkam z rodziną w tym samym domu co na początku naszej historii. Mam męża, trójkę dzieci i jedną przybraną córkę, która też ma już męża i córeczkę. Dodatkowo po ogrodzie biegają dwa pieski. Moja najstarsza córka ma na imię Clara i ma już 9 lat. Drugi był syn, Mike, który ma 7 lat i całymi dniami chce przebywać z Germanem. Najmłodsza jest Maria. Ona ma dopiero 4 lata i to ona jest chyba najbardziej do mnie przywiązana. Życie w małżeństwie nie zawsze jest łatwe. German jest człowiekiem, którego czasami trudno jest zrozumieć. Jednak poznałam Go już na tyle dobrze przez te wszystkie lata, iż wiem, że jeśli mówi o uczuciach jest całkowicie szczery. Nasza miłość... Chyba mogę tak to ująć... Jest niezwykła. Dobra, wiem, że to banalne słowa, jednak to właśnie czuję. Kiedy przy nim jestem, wiem, że mam przy sobie kogoś kto jest dla mnie wszystkim i mogę czuć się przy nim bezpiecznie. Racja nie zawsze jest tak kolorowo. Jeśli dochodzi między nami do kłótni czuję się jakbym uczestniczyła w wojnie. Po jednej stronie jestem ja ze swoimi racjami, po drugiej on ze swoimi. Jednak co to byłby za związek bez sprzeczek? Najważniejsze jest to, że mimo tylu przeszkód, tylu nieporozumień, wciąż jesteśmy razem i nadal czuję do niego to co czułam na początku, tylko z jeszcze większą mocą."
Poczułam pocałunek w szyję. Odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w roziskrzone oczy mojego męża.
-Ty jak zwykle w swoim świecie kochanie, prawda?-zapytał dotykając mojego policzka i delikatnie muskając moje usta swoimi.
-To, aż tak bardzo widać?-uśmiechnęłam się odkładając pamiętnik na szafkę nocną i przytulając się do niego.
-Mówiąc szczerze to tak.-uśmiechnął się- Kiedy myślisz,albo piszesz coś w swoim pamiętniku czasami marszczysz tak słodko nosek i zdarza się, że błyszczą Ci się wtedy oczy.-zaśmiałam się- Wiesz, z czego zdałem sobie sprawę? Z tego, że dawno nie byliśmy na kolacji, wiesz takiej sam na sam.
-Brakuje Ci tego, prawda? Takie są niestety uroki posiadania rodziny.- westchnęłam łapiąc go za dłoń- Może faktycznie masz rację.
-Dzisiaj?
-Dzisiaj. Idę zrobić śniadanie dla dzieci. Odkąd Olgitka wyjechała na wakacje muszę się tym zajmować całkowicie sama.
-Wyobraź sobie, że Ramallo też z nią pojechał, więc w pracy jestem sam- zaśmiał się. Pocałował mnie i ruszyliśmy do swoich obowiązków.

x kilka godzin później x

Stałam przed lustrem w łazience uważnie się sobie przyglądając. Nie wyglądałam już tak jak kiedyś. Wiadomo człowiek się starzeje i odbija się na nim wszystko, co robił kiedy był młodszy. Miałam na sobie ciemnoniebieską, prostą sukienkę do kolan z koronkowymi rękawami 3/4. Byłam bardzo zadowolona z tego, że nie wyglądałam w niej grubo. Jedną z nielicznych rzeczy, które mi się we mnie podobały, była moja figura, która mimo upływu lat się nie zmieniła, za co byłam bardzo wdzięczna. Zrobiłam sobie lekki makijaż, żeby zatuszować sińce pod oczami i inne niedoskonałości mojej twarzy. Włosy zostawiłam rozpuszczone, same się falowały i sięgały mi do ramion. Wyszłam z łazienki i skierowałam swoje kroki do salonu, skąd słyszałam głosy.
-Cześć Violu- powiedziałam z uśmiechem ją przytulając.
-Cześć Angie, wiesz, że dzisiaj robię za niańkę mojego małego rodzeństwa-śmiejąc się poczochrałam włosy Marii, która zrobiła oburzoną minę. German patrzył na to z boku, uśmiechając się.
-Gdzie podziałaś Leona z Mią?-zapytałam całując w policzek najmłodszą z córek, która od razu po tym uciekła do ogrodu.
-Pojechali do dziadków, wiesz Leon stwierdził, że dzisiaj to on zajmie się małą, co mnie troszeczkę martwi, ale muszę mu zaufać- westchnęła i spojrzała na nas- dobra, widzę przecież co sobie myślicie "Jak stąd wyjść, żeby się nie obraziła"-powiedziała piskliwym głosikiem, ale po chwili zaczęła się śmiać- no idźcie już, zanim się rozmyślę- powiedziała wyganiając nas za drzwi. German spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby nie wiedział co się przed chwilą wydarzyło.
-Planowałem, że do tej restauracji pojedziemy samochodem, ale co powiesz na spacer? Może zajmie więcej czasu, ale..
-Pewnie-powiedziałam, nie czekając, aż skończy mówić. Uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
-Angeles. Odpowiedz mi na jedno pytanie- powiedział kiedy przechodziliśmy przez park.
-Tylko na jedno?- zapytała z iskierkami w oczach patrząc się na niego.
-Myślę, że nie, ale w obecnej chwili przychodzi mi tylko to pytanie do głowy, resztę wymyślę później.
-Dobra, pytaj.
-Jak udało Ci się wytrzymać ze mną tyle lat?
-Serio German? Masz możliwość zapytania się mnie o wszystko, a Tobie przychodzi do głowy takie pytanie?-spojrzał na mnie spod byka, westchnęłam- Dobra. Jak udało mi się z Tobą wytrzymać? W sumie powiem Ci szczerze, że nie mam pojęcia. Nie zawsze udawało nam się wieść sielankowe życie, ale myślę, że to dodawało jakiegoś uroku temu naszemu związkowi. No, bo pomyśl, kim bylibyśmy bez tych naszych kłótni. Mamy dwa różne charaktery i zazwyczaj zdarza się, że na jeden temat mamy zupełnie dwa różne zdania- tutaj przewrócił oczami, za co szturchnęłam go łokciem w bok-i to jest właśnie ciekawe, bo nie ma monotonii. No dodatkowo raczej daleko byśmy nie zaszli gdyby nas coś nie łączyło. Teraz są jeszcze dzieci, ale myślę, że gdybym Cię nie kochała, nie byłoby mnie tu teraz-skończyłam gdy odsuwał mi krzesło w restauracji.
-Czyli uważasz, że nasz związek opierał się na kłótniach?- zapytał kiedy złożyliśmy zamówienie.
-Nie ujęłabym tego tak, że się na nich opierał. Myślę, że one jakoś w nim uczestniczyły i uczyniły nas takim jakimi jesteśmy teraz- German nalał nam wina.
-Dobre w tym wszystkim jest to, że chyba już z tego wyrośliśmy, bo nie kłócimy się tak często.
-Teraz Ty się przyznaj. Czy po tylu latach jesteś ze mną tylko z przyzwyczajenia?- zapytałam upijając łyk wina.
-Z przyzwyczajenia mówisz? Słyszałem kiedyś, że na nim opierają się długotrwałe związki, ale Angie... Czy nasz związek jest normalny? Mógłbym Ci wtedy odpowiedzieć, że pewnie tak, to przyzwyczajenie albo pewnego rodzaju sentyment. Jednak patrząc na to co nas łączy... to jest bardziej intensywne i myślę, że mimo upływu tylu lat, nadal Cię kocham, sam nie wiem, czy to nie jest jeszcze silniejsze uczucie. Codziennie udowadniasz mi, że dokonałem odpowiedniego wyboru. Ty byłaś tym odpowiednim wyborem-spojrzał się na mnie z czułością w oczach. Dotknął mojej dłoni. Ja spojrzałam na niego z wilgotnymi oczami. Potrząsnęłam głową.
-Dobra German, przestańmy tyle słodzić, bo albo nas zemdli albo zachorujemy na coś- powiedziałam ze śmiechem zabierając się do sałatki.
-Czy powiedziałem coś nie tak?-zapytał krojąc steka.
-Nie, nie... Po prostu zrobiło się trochę za poważnie. Faktycznie dobrze jest powiedzieć co nam siedzi w głowach. Myślę jednak, że gdybyśmy tego nie wiedzieli albo nie domyślali się tego, nie bylibyśmy już ze sobą- kiedy skończyliśmy jeść zapłacił rachunek i ruszyliśmy w drogę powrotną. Przechodziliśmy własnie koło fontanny kiedy German stanął.
-Coś się stało?- zapytałam zatrzymując się kilka kroków przed nim.
-Nie, wszystko w porządku, tylko mam coś dla Ciebie- powiedział sięgając do kieszeni.
-German przecież doskonale wiesz co myślę o prezentach od Ciebie- powiedziałam puszczając jego rękę.
-Myślę jednak, że ten Ci się spodoba..
-Przecież wszystkie mi się podobają- uniosłam lekko brwi.
-Ten będzie szczególny-wyciągnął pudełeczko i podał mi je. Ja patrzyłam na nie niepewnie.-Otwórz-powiedział, przytulając mnie od tyłu. Uniosłam wieczko. W środku znajdowała się bransoletka z symbolem nieskończoności. Odwróciłam się do Germana przodem. Ten zapiął mi ją na ręce.
-Co to ma znaczyć?- zapytałam przytulając się do niego i słuchając bicia jego serca.
-Ma znaczyć, że byłaś moją przeszłością, jesteś teraźniejszością  i będziesz przyszłością, bo to Ty jesteś nieskończonością, to Ty jesteś moim życiem-wyszeptał, a po moim policzku popłynęły łzy.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Cię kochałam, kocham i będę kochała przez te wszystkie lata- z jego oczu spadła samotna łza. Pocałował mnie tak, że zapomniałam co robię i kim jestem w głowie słyszałam fajerwerki, które jak się potem okazało były jednak prawdziwe. Zaczęłam się śmiać. German spojrzał na mnie z uczuciem.
-Tego było nam trzeba- pocałował mnie w czoło. Wtedy byłam już tego pewna, że nasza historia, będzie trwała jeszcze wiele lat. Może całą nieskończoność?

Witajcie wszyscy Ci, którzy tu jeszcze zaglądają. Dawno nic nie pisałam, szczerze przyznam, że moje życie prywatne i szkoła bardzo mnie pochłonęło. Nie chciałam tak od tak zostawić tego bloga, bo tak naprawdę wiele dla mnie znaczy. Czuję się jakby był częścią mnie. Napisałam ten rozdział, bo chciałam jakoś zakończyć ich historię. Nie wiem czy to mi się udało, liczę na to, że tak. Zastanawiam się czy nie zacząć pisać nowej historii tej dwójki. Jednak to zależy też od was. Jeśli będziecie chcieli jeszcze czytać moje bazgroły dajcie znać, a postaram się coś napisać <chyba, że będzie to bez sensu, to napiszę jeszcze raz, ale nie będzie trzeba czekać na post kolejne dwa lata xD> Bardzo mi was brakowało <3 Przemówiła do was Angeles, którą podejrzewano o to, że zginęła :D


//Angeles

niedziela, 12 lipca 2015

Rozdział 61

Obudziłam się rano lekko zdezorientowana. Na początku nie wiedziałam gdzie się znajduję, dodatkowo słońce mnie oślepiało. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do jasności zdałam sobie sprawę, że czegoś tu brakuje. Nie było Germana. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Gdzie on zniknął? Na stoliku leżała kartka. No przynajmniej napisał list. Przewróciłam oczami i zaczęłam czytać.

Angie,
mam nadzieję, że nie masz jeszcze za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Mam dla Ciebie pewną niespodziankę. Jak wstaniesz-zadzwoń. 
Całusy,
Twój German. 

Oj Germanku, Germanku co tym razem wymyśliłeś? Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon. Wybrałam jego numer. Długo nie kazał czekać, odebrał prawie natychmiast.
-Cześć kochanie-usłyszałam jego głos w słuchawce. 
-Cześć..Co tym razem wymyśliłeś?-zapytałam. Z niewiadomych powodów zachciało mi się śmiać. 
-To chyba miała być niespodzianka-wyczuwałam, że się uśmiechał.
-Hm... No dobra. To po co miałam zadzwonić?
-Po to, żebym mógł Ci powiedzieć żebyś wyjrzała przez okno.
-Ale po co?-zapytałam odsuwając zasłony. 
-Pierwsza część niespodzianki-spojrzałam na podwórko gdzie z płatków róż leżało ułożone serce. 
-German... Zwariowałeś?-zapytałam zarumieniona. 
-Zwariowałem, a Ty chyba dawno nie patrzyłaś w kalendarz-zaśmiał się.
-Co?
-Nie ważne. Przyjdę po Ciebie za jakąś godzinkę. Kocham Cię.
-Też Cię kocham-westchnęłam i się rozłączyłam. Odłożyłam telefon. Dawno nie patrzyłam w kalendarz? O co mu chodzi? Już miałam otworzyć odpowiednią aplikacje w telefonie kiedy to do mojego pokoju wparował Pablo. 
-Cześć Angie. Chodź na śniadanie-powiedział z uśmiechem. 
-Cześć. Już idę- odwzajemniłam uśmiech, odłożyłam telefon na stolik i poszłam za nim. 
-Co powiesz na to żebyśmy się gdzieś przeszli po śniadaniu?-zapytał stawiając przede mną kubek z parującą herbatą.
-W sumie czemu nie, a gdzie byśmy poszli? I tak w ogóle to gdzie Jackie?-zapytałam upijając łyk gorącego napoju.
-Jackie pojechała na zakupy. Kawałek w stronę jeziora, taki krótki spacer.
-Nie mam nic przeciwko-uśmiechnęłam się. Dokończyliśmy śniadanie i wyszliśmy z domku. 
-Jak się czujesz?- zapytał żeby zacząć rozmowę. Wiedziałam, że chodzi mu tu o dziecko. 
-Nie najgorzej. Tylko mam czasami takie dziwne uczucie w związku z tym, że jestem w ciąży. Dziwne, ale przyjemne. Jak układa Ci się z Jackie ? 
-Jak narazie wszystko jet między nami w najlepszym porządku. 
-To powinieneś się cieszyć- szturchnęłam go ramieniem w bok.
-Cieszę się. Nie widzisz?- uśmiechnął się, ale zaraz na nowo przybrał zamyśloną minę- Tylko trochę obawiam się przyszłości. Wiem, że ją kocham, ale nie jestem pewny czy chcę być z nią do końca życia.
-Jeśli masz jakieś wątpliwości to albo możesz je rozwiać dochodząc do wniosku, że jest ona wspaniałą kobietą i nie możesz bez niej żyć albo zapomnieć o tym wszystkim co między wami było i odejść. 
-Co byś zrobiła na moim miejscu?- zapytał kiedy stanęliśmy w połowie drogi do jeziora. 
-Nie jestem Tobą, Pablo. Sam musisz podjąć decyzje, która Twoim zdaniem będzie najlepsza. 
-Masz rację. Jednak to nie zmienia faktu, że w głowie mam mętlik.
-Daj sobie w końcu szansę żeby być szczęśliwym. Kto jak kto, ale Ty na to zasługujesz- chwyciłam go za dłonie. Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. 
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że przy mnie jesteś.
-Byłam i będę Pablito. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz- wytknęłam mu języki i ruszyliśmy w drogę powrotną. 
-A kto powiedział, że chcę się Ciebie pozbywać? 
-Wieszzz... Doskonale zdaję sobie sprawę, że czasami potrafię być bardzo irytująca, denerwująca i nieznośna- zaczęłam się śmiać.
-Nie masz przecież samych wad. Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
-A Ty jesteś wspaniałym przyjacielem. Co by się nie działo to zawsze mogę na Ciebie liczyć.
-I to się nie zmieni- objął mnie ramieniem i  przytulił do siebie.
-O!Tu jesteście. Nigdzie nie mogłam was znaleźć- powiedziała Jackie wychodząc nam naprzeciw.
-Byliśmy na spacerze- powiedziałam odsuwając się od Pabla- co tam kupiłaś?- zapytałam uśmiechając się do niej.
-Parę drobiazgów- przytuliła się do Pabla.
-To ja wam nie przeszkadzam- posłałam oczko przyjacielowi  i zniknęłam w swoim pokoju. To teraz pozostało mi poukładać wszystko w głowie. Pierwsza sprawa do rozwiązania to ta jaki mamy dzisiaj dzień. Nie zdążyłam sprawdzić, bo do pomieszczenia znowu ktoś wszedł. Tym razem był to German.
-Chyba muszę się z tym pogodzić, że wszyscy będą mi w tym przeszkadzać- mruknęłam odrzucając telefon na łóżko.
-W czym Ci przeszkodziłem?- zapytał z uśmiechem zamykając drzwi.
-W studiowaniu kalendarza. Możesz mi powiedzieć, który dzisiaj jest?
-Nie bardzo- podszedł do mnie. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Uniosłam wysoko brwi.
-Dlaczego?
-Bo byś domyśliła się czego dotyczy moja niespodzianka.
-Jesteś okropny-powiedziała uderzając go lekko w ramię na co on tylko się zaśmiał.
-Doskonale o tym wiem. Gotowa do wyjścia?
-Pewnie- wziął torbę. W kuchni powiedział coś naszym towarzyszą i wyszliśmy. Podeszliśmy do samochodu.
-Teraz zawiążę Ci oczy- powiedział na co jęknęłam. Nie lubiłam ciemności.
-Ale po co?- z grymasem patrzyłam na błękitny materiał.
-Nie marudź już tak- przewrócił oczami. Stanął za mną i zawiązał opaskę. Nic nie widziałam. Musnął delikatnie moje usta i pomógł mi usiąść. Zapiął mi pas i zajął swoje miejsce.
-Dobra. Gdzie jedziemy?- zapytałam po jakimś czasie.
-Już prawie jesteśmy na miejscu-odpowiedział. Był czymś widocznie rozbawiony. Westchnęłam. Po jakiś pięciu minutach poczułam, że samochód stanął.
-Jesteśmy na miejscu- poinformował mnie. Przewróciłam oczami, chociaż doskonale wiedziałam, że on tego nie widział. Wysiadł i otworzył mi drzwi. Chwycił moje dłonie pomagając mi wstać.
-Możesz zdjąć mi już to z oczu?- zapytałam unosząc ręce ku głowie, ale znowu je złapał.
-A gdzie ta cierpliwość?
-Zginęła śmiercią naturalną- uniosłam kąciki ust do góry.
-Już, już- dusił w sobie śmiech. Odwrócił mnie w jakąś stronę i rozwiązał materiał. Kiedy opadł z moich oczu pierwsze co zobaczyłam to oślepiające światło, a zaraz potem mnóstwo ludzi.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ANGIE!- krzyknęli razem. Poczułam się zdezorientowana. Zapomniałam o własnych urodzinach. Uśmiechnęłam się szeroko. Poczułam, że czyjeś ręce oplatają mnie w tali od tyłu. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Germana.
-Wszystkiego najlepszego kochanie-powiedział z iskierkami w oczach. Pocałował go.-Prezent ode mnie dostaniesz w domu- na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech- a teraz idź do nich- wskazał głową na pokaźny tłum gości- to twoja impreza- popchnął mnie lekko do przodu.
-Dziękuję- posłałam mu całuska. Po chwili otoczyli mnie wszyscy, którzy znajdowali się na tej łące. Z jednej strony nie miałam czym oddychać a z drugiej byłam po prostu szczęśliwa.

Matko!Ja jednak żyję :O Jednak to nie potrwa długo chyba, że mnie oszczędzicie xd Ostatni post był baaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo dawno temu.... Coś ostatnio WENAAAA mi chyba nie dopisuje xd Życzę wszystkim udanych wakacji :* Postaram się dodać kolejny post jeszcze w tym roku xd 

//Angeles

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 60

Tydzień minął dość szybko i nastał weekend. W piątek po skończeniu zajęć zjawił się u nas w domu Pablo razem z Jackie i pojechaliśmy za miasto do domku letniskowego. Domek znajdował się tuż przy lesie, a przy nim było jeziorko. Podobał mi się w swojej prostocie.
-Więc tak Angie, Ty z Germanem zajmiecie ten pokój- powiedział Pablo otwierając jedne z drzwi- A ja z Jackie pokój obok. Dzisiaj nie ma sensu już chyba czegoś organizować, ale możemy rozpalić ognisko. Pasuje wam gdzieś tak o 20 ?
-Pewnie. Idealnie- powiedział German, a kiedy wyszli zwrócił się w moją stronę- co powiesz na mały spacer ?
- Wiesz Tobie nie potrafię odmawiać- chwycił mnie za dłoń i wyszliśmy z domku.
-Wiesz może to nie był taki zły pomysł, żeby z nimi wyjechać.
- Wiesz nigdy nie mówiłam, że to zły pomysł. Ty tak uważałeś. ?
- Trochę się obawiałem, ale jak widać chyba bezpodstawnie. Wiesz strasznie mi się tu podoba. Może się tu przeprowadzimy?
-Zastanowię się jeszcze nad tym- mruknęłam do niego.- Wiesz ostatecznie taki domek nadaje się do właśnie takich wyjazdów weekendowych. Tylko Ty i ja. Kusząca propozycja prawda ?
-Tylko wiesz teraz jest z nami jeszcze Pablo z Jackie.
- Ja mówię o przyszłość- dźgnęłam go w bok, a on zaczął się śmiać.
- Doskonale wiem o co Ci chodzi, ale lubię się z Tobą droczyć.
- Oj zdążyłam to już zauważyć - objął mnie ręką w talii i szliśmy dalej.
- Wracajmy już.  Zimno się robi- powiedziałam obejmując się rękoma.
-Oczywiście. Nie chcę, żebyś się rozchorowała- nałożył mi na ramiona swoją bluzkę i ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Teraz Ty zmarzniesz....
- Twoja obecność już sama w sobie sprawia, że nie jest mi zimno - wyszeptał do mojego ucha.
-Powiedz to gorączce i katarowi jak przyjdą do Ciebie kiedyś z wizytą.
-Czy Ty zawsze jesteś taka marudna? Twoje zdrowie jest teraz ważniejsze, bo od niego zależy zdrowie dwóch osób.
-Ja nie jestem chora. Jestem tylko w ciąży, a to raczej nie jest śmiertelne. Nie musisz się tak nade mną rozczulać. Naprawdę- powiedziałam łapiąc go za rękę i lekko ściskając.
-Ja jednak i tak będę się o Ciebie troszczył. Nie ważne co będziesz mówiła.
-Kochany jesteś, ale jak mnie czymś zdenerwujesz to z góry przepraszam za to co powiem czy zrobię. Będą mną wtedy kierowały hormony- zaśmiałam się.
-To jak coś zostałem ostrzeżony-podniósł do ust moją dłoń i ją pocałował. Zarumieniłam się. Nigdy czegoś takiego nie robił.
-Wiesz cały czas mnie zadziwiasz-pocałowałam go w policzek kiedy otworzył przede mną drzwi domku. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Złapał mnie w pasie i przełożył przez ramię. Zszokowana dopiero po chwili zaczęłam krzyczeć.
-German postaw mnie na ziemi!-piszczałam śmiejąc się jednocześnie kiedy zaczął się kręcić w kółko.
-A jeśli nie to co mi pani zrobi pani Castillo?-zapytał nie przerywając swojej zabawy.
-Jeszcze nie wiem, ale jak się dowiem to panu powiem, panie Castillo-powiedziałam uderzając go lekko pięściami w plecy, a ten w odpowiedzi na to zachichotał.
-Co Cię tak bawi?-zapytałam kiedy mnie w końcu postawił. Nogi miałam jak z waty.
-Wiesz.... No Ty.
-Ja? Czemu ja?
-Bo słodko się denerwujesz-założył mi włosy za ucho. Z jego twarzy nie schodził uśmiech.
-Czemu ciągle taki nie jesteś?
-Czyli jaki?
-Taki jak teraz. Uśmiechnięty i nie przejmujący się niczym. Żyjący chwilą.
-Bo wiesz muszę mieć w sobie dwie osoby.
-Dwie osoby? Dlaczego?-usiadłam na łóżku, a on zamknął drzwi i przyklęknął przede mną trzymając dłonie na moich kolanach.
-Jedna strona jest oficjalna...
-Dość często ją stosujesz-mruknęłam.
-....a druga...no... taka-wskazał na siebie.
-Wiesz znacznie bardziej podoba mi się ta druga-pochyliłam się i szepnęłam mu to do ucha. W jego oczach zamigotały iskierki i zbliżył się do mnie. Już miał mnie pocałować kiedy do pokoju weszła Jackie.
-Hej gołąbeczki chodźcie na dwór. Pablo jakimś cudem rozpalił ognisko. Jeszcze żyje-mrugnęła do nas i wyszła. Zaśmiałam się i wstałam sięgając po ciepłą bluzkę. Kiedy ją zakładałam poczułam, że się unoszę.
-No German! Tobie się przypadkiem nie nudzi?- zapytałam wiercąc się, próbując zejść na ziemię, ale mocno mnie trzymał. Zirytowana w końcu się poddałam.
-Od razu lepiej nie uważasz?-wyszeptał do mojego ucha.
-Wiesz mimo wszystko na ziemi mi lepiej-warknęłam patrząc na niego spod byka.
-Są jednak tego plusy nie uważasz?
-Niby jakie?
-Takie, że teraz jesteś cała moja.
-Chwilowo,bo ognisko na nas czeka. Postawisz mnie wreszcie?
-Skoro muszę-niechętnie, ale delikatnie postawił mnie na podłodze.
-I mylisz się.
-W związku z czym się mylę?-zapytał patrząc na mnie z góry ze skrzyżowanymi na klatce rękami.
-Jestem cała twoja nie tylko wtedy kiedy trzymasz mnie w ramionach, ale zawsze. Nie wiem czy zapomniałeś, ale jestem Twoją żoną-pocałowałam go w policzek i ruszyłam w stronę drzwi. Chwycił mnie jednak za nadgarstek odwracając do siebie.
-A ja jestem Twoim mężem... Ogłupiałym z miłości do Ciebie-położył dłonie na moich policzkach a następnie złożył na moich ustach pocałunek od którego zakręciło mi się w głowie.
-Miejmy nadzieję, że tak właśnie pozostanie-musnęłam delikatnie jego usta i pociągnęłam za sobą na zewnątrz.
-Już myślałem, że się zgubiliście-powiedział Pablo patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Chyba jeszcze jakiś zmysł orientacji w terenie mam. Jako taki, ale zawsze coś - pstryknęłam go w nos.
- To nie obroniło cię przed zabłądzeniem w lesie - powiedział ze złośliwym uśmiechem.
- Było ciemno - zaperzyłam się. Krzyżując ręce na piersiach.
- Oj nie denerwuj się ja się tylko z tobą droczę- mruknął do mnie i wrócił do przerwanej czynności czyli nabijania pianki na patyk.
-To może ja lepiej będę Cię pilnował. Nie chcemy przecież żebyś się zgubiła- mruknął German zaczynając się śmiać.
-Czy szanowny Pan robi sobie ze mnie żarty. ? - zapytałam pochylając się w jego stronę.
-Z Ciebie? Jakżebym śmiał. Chcę jeszcze trochę pożyć- mrugnął do mnie i złapał mnie za rękę.
-Zakochańce! Świat realny wzywa do żywych-mówiła Jackie śmiejąc się. Klepnęłam ją lekko w ramię.
Po 00:00 wróciliśmy z powrotem do domku, gdzie od razu pozamykaliśmy się w wyznaczonych pokojach. Położyłam się na łóżku i patrzyłam jak German zdejmuje z siebie koszulę. Podniósł na mnie wzrok widocznie rozbawiony.
-Wiem, że strasznie Ci się podobam, ale teraz pożerasz mnie wzrokiem-zaśmiał się, podchodząc do łóżka i pochylając się nade mną.
-Kochanie, a czy to moja wina, że tak na mnie działasz?- pstryknęłam go w nos. Złapał mnie za dłonie unieruchamiając je. Przez jego oczy przebiegł błysk. Jedną ręką nadal mnie trzymał, drugą złapał mnie w talii i podniósł do góry- jeśli nie chcesz żebym zaczęła krzyczeć postaw mnie na ziemi. Co Ty masz z tym noszeniem mnie?-zapytałam chichocząc. Puścił moje dłonie a ja założyłam mu je za szyję. Postawił  mnie na ziemi, ale nadal nie wypuszczał mnie z objęć.
-Bo...Po prostu nie chcę Cię nigdy opuszczać-cmoknął mnie w czoło.
-Wiesz, że mieliśmy iść spać?- przytuliłam się do niego.Uniósł mnie lekko nad powierzchnię ziemi i ułożył na łóżku, a sam znalazł się obok mnie.
-To skoro leżymy to już jest jakiś poważny krok w tym kierunku-zaczął rysować ślaczki na moim brzuchu, co mnie łaskotało.
-Co byś zrobił gdybym zrobiła coś złego.?
-Na przykład co takiego?- zapytał patrząc na mnie z zainteresowaniem.
-No nie wiem... No, na przykład jakbym Cię zdradziła?
-A to zrobiłaś?-uniósł brwi do góry, przyglądając mi się uważnie.
-Nie Germanie. Chcę po prostu wiedzieć- zanurzyłam swoje palce w jego włosach.
-Hm... Co bym zrobił... Chyba po pierwsze jakbym się o tym dowiedział byłbym rozczarowany i strasznie zły... Po drugie odnalazłbym tego...ekhem....kogoś i zrobiłbym najpewniej coś takiego, żeby uświadomił sobie, że ma się trzymać od Ciebie z daleka.
-A skąd pewność, że ten ktoś byłby na tyle rozumny żeby wszystko zrozumieć?
-Kiedy chcę potrafię być bardzo przekonujący-mrugnął do mnie. Zaczęłam się śmiać.
-Wiesz.... Gdyby w Twoim życiu pojawiła się jakaś bliższa koleżanka miałabym ochotę wyrwać jej wszystkie włosy z głowy.
-Hm... To nawet koleżanek nie mogę mieć?-zapytał patrząc na mnie widocznie rozbawiany.
-Możesz, ale wiesz niektóre są bardziej sympatyczne od innych więc uważaj-przytuliłam się do niego.
-Wiesz, że Cię kocham, prawda?-wyszeptał w moje włosy.
-Wiem-westchnęłam-też Cię kocham-uniosłam głowę do góry i musnęłam delikatnie jego usta.
-Proszę, nie opuszczaj mnie-przytulił mnie bardziej do siebie.
-Nie zamierzam-patrzyłam się prosto w jego oczy.
-Nigdy?
-Nigdy. Zawsze przy Tobie będę. Jak nie w taki sposób to w inny-pocałował mnie w czoło. Myślę, że mam szczęście będąc z nim. Jednak ten mężczyzna, potrafi być bardzo zmienny. Zadziwia mnie. Kocham Go. Nie chcę Go stracić, ale życie potrafi pisać różne scenariusze. Jestem bardzo ciekawa co czeka nas w przyszłości. Zamknęłam oczy i zaczęłam opadać w krainę snów i marzeń.

O Matko! Ja żyję :o Jest rozdział! :D Nie mam ostatnio chyba coś weny :/ ale coś udało się napisać. ^^ Moja szkoła mnie denerwuje =( Mam nadzieję, że nexta uda mi się szybciej napisać. Przynajmniej się postaram. Niedługo będę miała ferie więc może wtedy, ale pewności nie mam. Zależnie od pory czytania życzę albo słodkich snów albo miłego dnia ;) Pozdrowienia od żyjącej jeszcze Kamili :*

//Angeles

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 59

.....i odsunęłam go od siebie w bok. On zachwiał się i wpadł do fontanny. Na początku zdziwiona patrzyłam się w miejsce gdzie zniknął pod wodą. Jednak kiedy pojawił się z powrotem na powierzchni zaczęłam się śmiać.
-Ale musisz przyznać, że sam to zacząłeś-powiedziałam podając mu rękę kiedy stał już na murku.
-No, ale nigdy nie pomyślałbym o tym, że to skończy się moją kąpielą w fontannie-mruknął przeczesując mokre włosy ręką.
-W to nie wątpię. Wiesz może lepiej wrócimy już do domu żebyś się nie przeziębił i może lepiej dla nas obojga uznajmy, że tej sytuacji nie było-po 20 minutach byliśmy w willi gdzie się rozdzieliliśmy. On poszedł wziąść prysznic. Myślałam, że na dzisiaj ma już dość wody, ale cóż. Ja za to weszłam do pokoju mojego i Germana. Wyszłam na balkon. Wiatr rozwiewał moje włosy, a słońce grzało twarz. Taka pogoda była idealna jak dla mnie. Wróciłam do pomieszczenia. W kieszeni poczułam wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Pablo.
-Cześć-powiedziałam kiedy odebrałam.
-Witaj Angie-usłyszałam rozbawiony głos mojego przyjaciela-Masz może jakieś plany na weekend?
-Zależy o co chodzi.
-Bo wiesz tak sobie pomyślałem... Co byś powiedziała na taki mały wypad za miasto?
-Eee.. Wiesz Pablo, że strasznie Cię lubię, ale, że niby tylko nasza dwójka miałaby jechać?
-Co? Nie, nie Angie. Źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że Ty i German, ja i Jackie... No wiesz taki wypad dorosłych za miasto..
-Aaa.. To już lepiej brzmi- powiedziałam z uśmiechem- porozmawiam na ten temat z Germanem jak wróci do domu i dam Ci znać. Czeeeeść-rozłączyłam się i wyszłam z pokoju. Z łazienki właśnie wychodził Simon. Kiedy wymieniłam się z nim spojrzeniem, wybuchłam śmiechem.
-No dobra nie wiem o co chodzi. Przepraszam za tamtą sytuacje, Możesz już przestać się śmiać?-zapytał a na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
-Wybacz, ale to mnie śmieszy chociaż nie powinno-uspokoiłam się-uznajmy, że to w ogóle nie miało miejsca tak będzie lepiej, a German nie będzie chciał Cię zabić. Ale postawmy sprawę jasno takie coś ma się nigdy więcej nie powtórzyć. Kocham Germana. Nie chcę żebyś zrobił coś co potem może zaszkodzić nam obojgu, bo ostatecznie jakby nie patrzeć jesteśmy rodziną.
-Ja to wszystko rozumiem jednak zawsze mogę mieć jakąś nadzieję nawet najmniejszą.
-Nie. Simon nie komplikuj tego wszystkiego. Nie ma takiej możliwości, że jak i ty kiedyś moglibyśmy być razem.
-Niby czemu? Przecież zawsze może się coś zdarzyć i możesz się rozstać z Germanem i co wtedy.
-Będę z nim związana przez całe życie nawet jeśli by stało się tak jak mówisz.
-Niby czemu? Co Cię by przy nim trzymało?-zapytał robiąc kilka kroków w moją stronę.
-Jestem z nim w ciąży. Będziemy mieli dziecko-odważnie patrzyłam się prosto w jego oczy.
-Że co? Ty w ciąży ? Z nim? Nie sądziłem, że to zdarzy się tak sziybko-uderzył pięścią w ścianę.
-O co Ci chodzi? Nigdy Ci przecież niczego nie obiecywałam.
-Nie chciałem żeby to tak wyszło.. No, bo Ty strasznie mi się spodobałaś. Od naszego pierwszego spotkania. Tak bardzo chciałem żebyś dała mi szanse i kopnęła mojego kuzyna w cztery litery.
-Wiesz, że to nierealne ?
-Mam tego świadomość, ale jak się jest w takim stanie w jakim ja teraz jestem nie myśli się racjonalnie.
-Proszę Cię spróbuj o mnie zapomnieć, bo to nie ma najmniejszego sensu. Będziesz tylko się męczył, bo ja nie zostawię Germana.
-Wiem, wiem. Nie mów mu o tym wszystkim dobrze?
-Niech to zostanie między nami-usłyszałam trzaśnięcie wejściowych drzwi- chyba wrócił. Dobra, do zobaczenia później-pomachałam mu i zeszłam na dół po schodach. Zobaczyłam jak znika w swoim gabinecie więc poszłam tam.
-A Ty co dzisiaj taki zdenerwowany?-zapytałam opierając się o framugę drzwi i skupiając wzrok na jego plecach dopóki nie odwrócił się w moją stronę.
-Powiesz mi co robiłaś w parku z moim kuzynem?-zacisnął dłonie na krańcach biurka.
-Ja... Byłam się z nim przejść.
-Przejść? PRZEJŚĆ? Matko Angie skoro tak mają wyglądać wszystkie Twoje spacery to ja nie wiem czy w ogóle powinnaś wychodzić z domu.
-O co Ci właściwie chodzi?- zapytałam unosząc brwi i gestykulując dłońmi.
-Całowałaś się z Simonem!-krzyknął rzucając jakąś książką w ścianę.
-Nie całowałam się z nim!- odkrzyknęłam.
-Przecież widziałem!
-Czy Ty mnie śledzisz?-zapytałam zszokowana.
-Miałem spotkanie niedaleko parku i akurat jak przejeżdżałem zobaczyłem was.
-Jakbyś widział wszystko to byś wiedział, że do niczego nie doszło-oparłam się o ścianę, bo zaczęło mi się kręcić w głowie.
-Przecież wiem co widziałem. Nie wciskaj mi teraz tych kłamstw.
-Czy Ty naprawdę uważasz, że mogłabym Cię okłamać w takiej sprawie?-przyłożyłam dłonie do ściany i próbowałam się nimi przytrzymać.
-Po prostu nie chcesz mi powiedzieć prawdy-pochylił głowę i spojrzał w stronę okna.
-Kiedy o to chodzi, że mówię Ci prawdę-słyszałam jak w moich żyłach pulsuje krew, a przed oczami obraz zaczął mi się rozmazywać. Zamrugałam szybko oczami żeby wyostrzyć wzrok.
-Mam Ci niby teraz uwierzyć? Kiedy wiem jaki jest Simon. On zawsze chce dopiąć tego co sobie postawił za cel. A wiem, że mu się podobasz. To widać.
-Nie dobrze mi- powiedziałam i osunęłam się po ścianie.
-Angie co się dzieje?- podbiegł do mnie.
-Słabo mi-wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu gdzie położył na kanapie. Przyniósł mi szybko szklankę wody i pomógł mi wypić parę łyków. Oddychałam głęboko. Przymknęłam oczy. Wszystko wróciło do normy po paru minutach.
-Już dobrze? Przepraszam nie chciałem Cię zdenerwować, ale wiem jaki on jest i myślałem, że naprawdę między wami do czegoś doszło.
-Mówię Ci jak było. Do niczego nie doszło, ale Simon chciał się wykąpać w fontannie.
- Dobrowolnie ?
- Ja mu trochę w tym pomogłam - zaśmiał się.
-Nie powinienem tak od razu na ciebie naskakiwać. Zwłaszcza, że jesteś w ciąży i nie powinnaś się denerwować.
- Już spokojnie. Przecież to nie choroba- uniosłam kąciki ust do góry i usiadłam na kanapie. German asekurował mnie żebym nie spadła. Spojrzałam na niego zirytowana.
-Jeszcze raz tak strasznie cię przepraszam. Przeze mnie mogłaś wylądować nawet w szpitalu.
-German nie dramatyzuj. Ja nadal żyję-powiedziałam głaszcząc jego policzek. Uśmiechnął się delikatnie.
-Nigdy do niczego nie dojdzie między tobą a Simonem prawda?-zapytał siadając obok mnie i biorąc w dłonie moją dłoń.
-Przecież dobrze wiesz, że to właśnie ciebie kocham-odpowiedziałam patrząc się w jego oczy.
-Ale zawsze może wyniknąć jakaś sytuacja, w której możesz działać pod wpływem emocji i nawet nieświadomie pozwolić na no nie wiem jakąś formę... no pocałunek.
-German za kogo Ty mnie masz? Jeśli na przykład pokłóciłabym się z tobą to przecież od razu nie pobiegnę do Simona i nie rzucę mu się w ramiona.
-Powiedziałaś, że od razu nie. Więc po jakimś czasie tak?
-Nie łap mnie za słówka kochanie, bo żadne z nas na tym dobrze nie wyjdzie- cmoknęłam go w policzek.-A właśnie mam do Ciebie pewną sprawę.
-Jaką? Chyba nie zmieniłaś zdania?
-Nieee-zaśmiałam się- chodzi o to, że Pablo zaproponował mi wyjazd za miasto....
-ŻE CO? Nie nigdzie z nim sama nie jedziesz-powiedział krzyżując ręce na klatce.
-Nie dałeś mi dokończyć a już się obrażasz. Chodziło mi o to, żebyś Ty pojechał ze mną a on ze swoją dziewczyną. Jak on to ujął, że ma to być tylko taki mały wypad dorosłych za miasto.
-A to już lepiej. To ma być w ten weekend.?
-No tak.
-Nie mam nic w planach więc czemu nie.
-To później do niego zadzwonię- uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy.
-Angie-odwróciłam się w jego stronę.
-Tak?
-Kocham Cię-odpowiedział patrząc na mnie czule. Uśmiechnęłam się do niego.
-Wiem o tym. Ja Ciebie też-podszedł do mnie obejmując mnie. Pocałował moje czoło na co zaczęłam się śmiać. Delikatnie dotknął mojego brzucha. Spojrzałam na jego dłoń a potem uniosłam wzrok na jego twarz. W jego oczach tliły się iskierki.
-Niedługo będziemy już we czwórkę-powiedział opierając swoje czoło o moje.
-Ale muszę coś jeszcze przed tym wiedzieć.
-Co takiego?
-Czy będziesz przy mnie? Boję się, że sama nie dam sobie sama rady.
-A czy ktoś powiedział, że masz się sama z tym wszystkim uporać? Zawsze możesz na mnie liczyć i to się nie zmieni,bo za Tobą szleję i coś czuję, że to się nie zmieni- musnął delikatnie moje wargi. Widziałam jedno. Nie poradziłabym sobie bez niego, bo zdążyłam się już do niego przywiązać. I to strasznie mocno,

Przepraszam, że tak późno, że dopiero teraz dodaje ten rozdział, ale ta nowa szkoła już mnie wykańcza. Tyle zajęć, tyle nauki. Masakra. Postaram się pisać w jakiś mniejszych odstępach czasowych. Kiedy znajdę czas. Dzięki za to, że czytacie te moje posty ;) Powodzenia w school :) I nie zabijajcie mnie jeszcze :D

//Angeles


niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 58

Minuta za minutą.Godzina za godziną. Dzień za dniem. Tydzień za tygodniem. Powoli wszystko odchodziło w niepamięć. Byłam po swojej pierwszej takiej wizycie u ginekologa. Dziecko rozwijało się prawidłowo co mnie bardzo cieszyło. Zdjęcie USG trafiło do mojego pamiętnika. Siedziałam po turecku na łóżku w swoim pokoju i kończyłam wpis.:
<<.... i mimo wszystko, mimo to, że tak mnie denerwuję, cieszę się, że to właśnie German będzie ojcem mojego dziecka.>>
Ostatnia linijka została wypowiedziana na głos, właśnie przez mojego męża. Zamknęłam szybko pamiętnik i spojrzałam na niego z wyrzutem.
-Ej! Nie ładnie tak podglądać o czym piszę- zaperzyłam się krzyżując ręce na piersiach.
-Ale skoro pisałaś tam o mnie to mogę- usiadł na łóżku i przyciągnął mnie sobie na kolana.
-W takim razie musiałbyś przeczytać większą połowę jego zawartości-powiedziałam cicho i zaczęłam się śmiać.
-Ooo.. Tak dużo o mnie piszesz? Zgaduję, że same dobre rzeczy-mrugnął do mnie i złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.
-Um.... Niekoniecznie- powiedziałam robiąc przepraszającą minę.
-O własnym mężu? Wiesz Ty co?-zapytał odgarniając mi włosy za ucho.
-No, ale sam wiesz, że do najłatwiejszych ludzi nie należysz.
-A Ty to masz charakter jak aniołek- powiedział kpiącym głosem, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Nie mówię, że jestem... że mam... No wiem, że ja też mam ciężki charakter więc nie dziw się, że wypisuję o Tobie jakieś nieciekawe rzeczy jeśli mnie zdenerwujesz, bo chyba wolisz to niż miałabym powiedzieć Ci to wszystko w twarz, nie uważasz?
-No w sumie, ale wiesz... Chciałbym wiedzieć o czym myślisz.
-Uwierz, że chyba jednak nie zawsze- wyszeptałam mu cicho do ucha.
-A co chcesz na mnie teraz ponarzekać?-zapytał muskając ustami delikatnie mój policzek.
-Nie. Teraz nie-spojrzałam w jego oczy.
-To dobrze, bo to by przeszkadzało w tym co chcę zrobić.
-A co chcesz zrobić?-zapytałam mrużąc oczy.
-Pocałować cię-wyszeptał stykając się ze mną czołami.
-Więc czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?
-Bo zastanawiałem się czy mnie nie pobijesz-uniósł kąciki ust do góry w uśmiechu.
-Bardzo śmieszne-przewróciłam oczami. Ten delikatnie dotknął wargami moich ust. Poczułam jakby przechodził mnie prąd. I tak za każdym razem kiedy mnie całował. Idzie zwariować. Zaplotłam ręce wokół jego szyi i przyciągnęłam go bliżej do siebie.
-Ekhem- usłyszałam chrząkanie od strony drzwi tak jakby przez mgłę. Odsunęłam się na parę milimetrów od Germana i spojrzałam w tamtą stronę.- Nie chciałam wam przeszkadzać, ale przyjechał wuja Simon i no chciał się z Tobą widzieć tato. Czeka w salonie-i wyszła tak szybko jak weszła.
-Ech.. Co jak co, ale ona ma niezwykłe wyczucie czasu- mruknął mój mąż. Pocałował mnie w czoło i posadził na łóżku. Podszedł do drzwi i odwrócił się w moją stronę- postaram się to załatwić w miarę szybko i wracam do ciebie.
-Będę czekała o ile prędzej nie zasnę- zaśmiałam się. Uśmiechnął się lekko i wyszedł zostawiając mnie samą. Siedziałam tak niecałe pięć minut i doszłam do wniosku, że to i tak za dużo. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju kierując się w stronę schodów. Stanęłam na szczycie schodów i oparłam się o barierkę patrząc z góry na salon. German z Simonem siedział na kanapie. Nic nie słyszałam co mnie już trochę zaczynało irytować. Zrezygnowana usiadłam na schodki i oparłam głowę o ścianę. I tak siedziałam, siedziałam, siedziałam aż w końcu chyba zasnęłam.
-Kochanie co Ty tu robisz ?- usłyszałam głos Germana. Ten nie czekając na moją odpowiedź wziął mnie na ręce.
- Siedziałam- powiedziałam zasypanym głosem przecierając oczy.
- Powinnaś chyba powiedzieć, że spałaś- cmoknął mnie w czoło i położył na łóżku.
-Oj no to nie istotny szczegół- mruknęłam wtulając się w jego klatkę. Objął mnie delikatnie zaplatając dłonie na moich plecach.
-A tak szczerze to po co tam poszłaś. ?
- Bo... czego chciał Simon ? - zapytałam nie podnosząc głowy.
-A więc o to chodzi.  Słuchaj Angie nie musiałaś podsłuchiwać...
- I tak nic nie słyszałam- mruknęłam.
-. .. przecież jakbyś zapytała to bym Ci powiedział.
- A więc czego chciał?
-Hmmm... jakby Ci to powiedzieć. ... będzie przebywał w tym domu przez jakiś czas.
-Czyli będzie tu mieszkał ?- zapytałam, a w mojej głowie pojawiły się pewne wątpliwości czy aby ta decyzja była mądra
- No tak. Przez jakiś miesiąc może więcej. A co coś nie tak ?- zapytał całując mnie w czoło.
-Nie. Wszystko dobrze- delikatnie uśmiechnęłam się chociaż i tak tego nie widział, bo było ciemno.
- Idź już może lepiej spać i nie zaprzątaj sobie niczym tej ślicznej główki- pocałował mnie delikatnie w policzek.
- Dobranoc- jeszcze bardziej się do niego przytuliłam i nie wiadomo kiedy zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia, można powiedzieć, że całkowicie wypoczęta. Przeciągnęłam się ziewając. Spojrzałam na połowę Germana z nadzieją, że go tam zastanę, ale jak to się mówi.  Nadzieja jest matką głupich. Jednak umiera ostatnia. Nie było go. Na zegarku wybiła właśnie 6:05. Rozumiem, że jest zapracowany, ale mógłby czasem pospać trochę dłużej.  Niechętnie zwlekłam się z łóżka i ubrałam miętowe spodnie i białą bluzkę z rękawem 3/4. Wyjątkowo włosy zaplotłam w warkocza.  Zeszłam na dół. Z kuchni dochodziły do mnie śpiewy Olgi. Z gabinetu słychać było przytłumione głosy Ramallo i Germana. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić przez tą godzinę.  Wyszłam więc do ogrodu. Usiadłam na huśtawce.
- Też nie możesz spać. ?- przede mną zjawiła się postać Simona.
- Tak jakoś wyszło.  Przyzwyczaiłam się już do tego - powiedziałam tak jakby od niechcenia.  Usiadł obok mnie.
-Zapowiada się słoneczny dzień- spoglądał to na słońce to na mnie.
- Może masz rację, ale zawsze może się coś zmienić- odsunęłam się jeszcze kawałek od niego.
- Jesteś szczęśliwa z Germanem?- wypalił w końcu.
-Skąd takie pytanie ?
-Tak jakoś. A więc ?
-Tak... Jestem z nim... szczęśliwa.... Nie wiem skąd przyszedł ci do głowy pomysł, że może być inaczej- powiedziałam już lekko zdenerwowana. Wstałam i chciałam odejść, ale Simon mnie zatrzymał.- O coś jeszcze chciałaś się zapytać?- zapytałam zabierając rękę z jego uścisku.
- Co Ty w nim widzisz ?
- Nie rozumiem twoich pytań.  Zdawało mi się, że masz dobre kontakty z Germanem, a teraz mam dziwne wrażenie, że próbujesz na siłę mnie do niego zniechęcić- pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Nie o to chodzi. Chcę się tylko dowiedzieć czy aby na pewno on jest dla ciebie odpowiedni.
- A Twoim zdaniem kto jest dla mnie odpowiedni?- patrzyłam na niego spod przymrużonych oczu.
- Tego jeszcze nie wiem- odpowiedział cicho.
-Wybacz Simon, ale mam dość tej rozmowy- spojrzałam na niego jeszcze raz i wróciłam do domu zostawiając go samego.
- Cześć kochanie- kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania zobaczyłam Germana, który się do mnie uśmiechał.
-Cześć- uniosłam kąciki ust do góry.  Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.- Czemu zawsze musisz tak szybko wstawać? Nie mogę się przy tobie budzić- powiedziałam robiąc smutną minę.
- Angie... wiesz przecież, że muszę pracować- delikatnie dotknął moich włosów.
-Rozumiem- spuściłam głowę.
- Kochanie....- nie dokończył, bo do salonu wparował Simon.
-German ma... oj widzę, że przeszkadzam- zrobił zmieszaną minę.
-Przejdź do gabinetu zaraz z tobą porozmawiam- zrezygnowany cmoknął mnie w czoło i poszedł za swoim kuzynem do pokoju obok. Nic nie przychodziło mi do głowy co mogłabym robić przez ten czas przed śniadaniem. Westchnęłam głęboko. Podeszłam do pianina i przesunęłam dłonią po klawiszach. Zaczęłam grać melodię, a po chwili i śpiewać:
Cómo explicar?
No dejo de pensar en ti,
en nosotros dos...
Cómo escapar?
De una canción
Que hable de tí,
Si eres mi canción.
Puedo vivir como en un cuento,

Si estoy contigo,
Que revive a cada página el Amor...
-Nigdy nie słyszałem jak śpiewasz i szczerze tego żałuję, masz cudowny głos- usłyszałam tuż obok siebie i szybko odwróciłam się w stronę skąd dochodził głos.
-Simon! Wystraszyłeś mnie-powiedziałam wstając od instrumentu.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że tak zareagujesz-chciał do mnie podejść, ale w tej samej chwili z kuchni wyłoniła się Olga.
-O kochanie już tu jesteś-uśmiechnęła się do mnie- byłabyś taka miła i zawołała wszystkich na śniadanie? Wiem nie powinnaś się przemęczać...
-Olgitko spokojnie, już idę- mrugnęłam do niej. Po pięciu minutach wszyscy siedzieli już przy stole i pałaszowali smakołyki przygotowane przez gosposię. Po śniadaniu Violetta poszła do Studio, German z Ramallo na spotkanie, Olga na zakupy... a ja o zgrozo zostałam w domu sama z Simonem.
-Angie co powiesz na  mały spacer?- zapytał próbując odwrócić moją uwagę od czytanej przeze mnie książki. Spojrzałam na niego- Proszęęę... Co Ci szkodzi?-uwierz, że wiele~przeleciało mi przez głowę.
-No dobrze inaczej nie dałbyś mi spokoju-mruknęłam. Wzięłam torebkę i wyszliśmy. Kroki skierowaliśmy do parku gdzie przez parę minut chodziliśmy ścieżkami w zupełnej ciszy. Co mi bardzo odpowiadało.
-Wiesz Twoja osoba od czasu kiedy Cię poznałem strasznie mnie intrygowała- powiedział zerkając na mnie.
-Tak? A to niby dlaczego?
-Bo...W sumie sam nie wiem.... Jesteś taka wyjątkowa w porównaniu do innych kobiet. Nigdy nie spotkałem takiej jak Ty-stanęliśmy przy fontannie.
-Nie uważasz, że to co przed chwilą powiedziałeś jest dość niestosowne?
-Dlaczego?
-Jeszcze się pytasz? Jesteś kuzynem mojego męża jakbyś nie zauważył-powiedziałam odsuwając się od niego, bo z niewiadomych przyczyn znalazł się strasznie blisko.
-A to dlatego nie mogę prawić komplementów kobiecie, która w pełni na nie zasługuje?-pozostawiłam to bez odpowiedzi. On podchodził coraz bliżej. Cofałam się ale w końcu natrafiłam na zimny marmur fontanny. Odgarnął mi włosy za ucho.
-Co Ty chcesz zrobić?-zapytałam cicho próbując go od siebie odsunąć na bezpieczną odległość.
-To co chciałem zrobić już od jakiegoś czasu-powiedział i zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Już wiedziałam co za chwilę nastąpi i nie chciałam do tego dopuścić, ale co ja mogłam teraz zrobić? Zamknęłam oczy iiiiii.......

Kabumbumbumbum xd i co będzie dalej dowiecie się najbliższym czasie w kolejnym rozdziale. :P Tak wiem bardzo cieszycie się z tego powodu xD nie zabijajcie, chce jeszcze żyć xd no przynajmniej JESZCZE XD dochodzę do wniosku, że nie powinnam pisać rozdziałów w nocy, bo wtedy nachodzi mnie taka choroba jak głupawka i właśnie widać w tej notce pod rozdziałem jak na mnie działa, a więc nie owijając w bawełnę... Rozdział powinien się pojawić jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego przy dobrych...eee... wiatrach? xd a jak coś nie pójdzie tak jak chciałam to pojawi się w pierwszym tygodniu września. ;) A więc tak. Życzę wam udanych ostatnich dni wakacji :* 

//Angeles 


piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 57

Dni w domu rodziny Castillo przemijały bez zbędnych rewelacji. Nic się nie działo oprócz prób Germana. Nie narzucał się, nie. Widocznie dobrze to sobie zaplanował, bo z dnia na dzień odczuwałam do niego coraz mniejszą niechęć. Mówiłam sobie, że będę silna i tak szybko mu nie wybaczę, a on powoli łamał mój opór. Ciekawe ile jeszcze wytrzymam w takiej sytuacji.
-A wiesz, że pięknie wyglądasz kiedy tak myślisz o tym jak Cię denerwuję?
-Tego nie wiedziałam- uniosłam kąciki ust do góry. Odepchnęłam się nogami od ziemi i wprawiłam w ruch huśtawkę. German siedział obok mnie.
-To widzisz ujawniłem Ci pewien sekret-objął mnie delikatnie ramieniem.
-Masz jeszcze jakieś rewelacje?-zapytałam próbując zdjąć jego rękę.
-Hm... Od czego by tu zacząć... Jesteś genialna, kochana, uzależniasz od siebie, Twoja osoba potrafi doprowadzić do szaleństwa- przysunął się do mnie, odwracając moją twarz w swoją stronę- Twoja obecność elektryzuje. I uwierz Twój charakter powala na kolana- chciało mi się śmiać. Wykorzystał chwilę mojej słabości i pocałował mnie. Oddawałam pocałunki i strasznie mi się to podobało- I widzisz to jest magia- szepnął cicho. Odgarnął mi włosy za ucho i pocałował w czoło- Kocham Cię złośnico-uśmiechnął się o odszedł.
-Ughr.. Nienawidzę go za to, że tak na mnie działa-zeskoczyłam  huśtawki. Wróciłam do domu gdzie trafiłam na Olgę, przygotowującą stół do obiadu.
-O! Angie! Nigdzie już nie odchodź. Zaraz podam do stołu kochaniutka- uśmiechnęła się.
-Dobrze Olgitko tylko pójdę umyć rączki-pokazałam dłonie i z uśmiechem poszłam do łazienki. Ta kobieta zawsze potrafi poprawić mi humor. Umyłam ręce i poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam gruby zeszyt, który był moim pamiętnikiem. I zabrałam się za dokończenie dzisiejszego wpisu.:
  <<... To już staje się naprawdę uciążliwe. Chyba mu wybaczę, bo życie pod jednym dachem w takiej sytuacji wcale nie jest łatwe. Albo nie. Niech się jeszcze pomęczy. Przynajmniej teraz widać, że mu na mnie zależy.>>
-OBIAD!- posiłek w tempie ekspresowym tylko u Olgity. Mogłabym nawet robić w reklamie. Zaśmiałam się pod nosem i zeszłam na dół.
*tydzień później*
-Angie, ale Ty się guzdrasz- mówiła zirytowana Violetta, poganiając mnie- No muszę Cię gdzieś zaprowadzić i jeżeli zaraz nie zaczniesz ruszać szybciej tymi nogami to Cię zawiozę tam autobusem. 
-A jak szybko możesz go załatwić?-zażartowałam. 
-Bardzo szybko, a te żarty zatrzymaj dla siebie jeżeli nie chcesz mnie bardziej zdenerwować- popatrzyła na mnie spod przymrużonych oczu. 
-No dobra, dobra, już spokojnie. Tak właściwie to gdziem my idziemy- rozejrzałam się po ogrodzie, ale żadnej wskazówki nie znalazłam. 
-To ma być niespodzianka. Jeślibym Ci powiedziała to prawiłby mi kazania- przewróciła oczami.
-Aha! Czyli to pomysł Twojego wspaniałego taty! 
-Bingo Angie, ale już i tak jesteśmy spóźnione- złapała mnie za rękę i pociągnęła w głąb ogromnego ogrodu. Mniej więcej na środku ułożony był duży koc. Obok stał podobnych rozmiarów kosz. Violetta ulotniła się, a na jej miejscu znalazł się German z ogromnym bukietem różnokolorowych róż. 
-Piękne róże dla pięknej pani- powiedział wręczając mi bukiet. 
-Musiałeś w to wszystko mieszać Violettę?
-Tak jakoś wyszło. Ja musiałem jeszcze tutaj wszystko uszykować.
-I dlatego wysłużyłeś się córką? Wzorowy tatuś- zakpiłam. 
-Mogłabyś mnie nie obrażać?
-Znowu chcesz się kłócić?-zapytałam unosząc lekko brwi.
-Musisz mnie prowokować? Masz z tego jakąś satysfakcję?
-Nie o to mi chodziło- pokręciłam głową- Nie znoszę Cię takiego... zdenerwowanego, ale w sumie nawet słodko wtedy wyglądasz- jego twarz zmieniła wyraz. Teraz już prawie się uśmiechał.
-No dobrze- wyciągnął do mnie dłoń, którą po chwili niepewnie chwyciłam- Możemy zacząć nasz piknik?
-Chyba nie mamy innego wyjścia.
-Mamy, ale chyba z niego nie skorzystamy kochanie- powiedział z szarmanckim uśmiechem. Usiadł i pociągnął mnie sobie na kolana.
-Zamknij oczy i powiedz AAAAA- z uśmiechem patrzył na moją twarz.
-Ale... To nie jakiś podstęp?- spoglądałam na niego niepewnie.
-Przecież Cię nie otruję-posłał mi oczko.
-Obiecujesz?
-Obiecuję-westchnęłam głośno i zamknęłam oczy otwierając usta.- Zamknij-powiedział. Tak też zrobiłam Poczułam w ustach kwaśny, a zarazem słodki smak. Truskawki nadziewane czekoladą w polewie czekoladowej. Otworzyłam oczy.
-Jeżeli mi powiesz, że sam je zrobiłeś to chyba Cię pocałuję.
-Zawsze marzyłem o karierze kucharza, taka dodatkowa praca- zaczął się śmiać.
-MHM. Tego akurat nie wiedziałam- mruknęłam.
-Nie wiedziałaś, bo przed chwilą to wymyśliłem-kontynuował przerwaną czynność. Do mojej głowy wpadł pewien pomysł. Wyjęłam bitą śmietanę i ... wysmarowałam nią twarz Germana. Momentalnie przestał się śmiać i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Jak mogłaś?
-Nie wiedziałeś o tym, że śmietana dodaje uroku?
-To może wypróbujemy to też na Tobie?- zapytał z błyskiem w oku i zaczął się do mnie zbliżać. Momentalnie wstałam. On za mną.
-German proszę... Niee.
-O teraz jesteś dla mnie taka miła... Ale trochę na to za późno... Chodź tu do mnie- powiedział wyciągając w moją stronę ręce i głupkowato się szczerząc. Zaczęłam biec. Słyszałam, że on jest za mną. Po paru minutach zdyszana oparłam się o drzewo. Wokół mnie nie słyszałam żadnych kroków. Zrezygnowana wyszłam zza drzewa z impentem wpadając na Germana. Wywróciłam go na ziemię, a on pociągnął mnie za sobą. Takim sposobem dopiął swego i ja też była cała ubrudzona.
- Jesteś nie możliwy!- powiedziałam wstając. Spojrzałam się na niego i zaczęłam się śmiać. Powoli wstał i stanął obok mnie.
- Czyli możemy uznać, że topór wojenny został zakopany?- zapytał przyglądając się mi. Podniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka. Ten źle odczytując mój gest zaczął się przybliżać. Odsunęłam się trochę.
-German... Ja naprawdę dobrze się dzisiaj bawiłam, ale nic się nie zmieniło. Nadal jestem rozczarowana twoim zachowaniem i tym, że mimo tak krótko jesteśmy razem ty mnie zdradziłeś. Chciałabym ci wierzyć, że tego nie chciałeś, ale nie potrafię. Zauważyłeś, że w naszym związku nic nie idzie tak jak powinno ? Może popełniliśmy błąd, za szybko podjęliśmy decyzję o małżeństwie.- po moich policzkach popłynęły łzy.- to co do ciebie czuję.. kocham cię, bardzo, ale tym samym to co robisz może mnie zranić ze zdwojoną siłą. Ja nie chcę tego. Więc jeżeli jedyną opcja żeby ocalić nas oboje od ranienia siebie nawzajem jest rozstanie chyba musimy się z tym pogodzić- wytarłam pośpiesznie łzy z policzków i powoli ruszyłam w stronę domu nadal płacząc.
-Angie- usłyszałam delikatny głos z boku- posłuchaj mnie- złapał mnie za ramiona i odwrócił twarzą do siebie.- Ja tak nie chcę. Rozumiem Cię, ale nie mogę na to pozwolić. Za bardzo mi na Tobie zależy, żebym mógł Cię stracić. Jeszcze teraz kiedy mamy zostać rodzicami. Wiem, że popełniłem wiele błędów, z których naturalnie nie jestem dumny, ale jeżeli będzie to konieczne zmienię się... Zrobię wszystko tylko zostań- powiedział lekko drżącym głosem. Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam do niego.- Słyszysz?- szepnął do mojego ucha.
-Co takiego?- zapytałam nie odrywając się od niego.
-Bicie mojego serca. Ono bije dla Ciebie i nawet jeśli ono ustanie... Nadal będę Cię kochał tak samo jak na początku- z pozoru nie jestem podatna na takie teksty, ale nikt jeszcze tak do mnie nie mówił. Z takim uczuciem i taką szczerością. Uśmiechnęłam się szeroko, zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągnęłam go bliżej do siebie i pocałowałam. Co widocznie mu się spodobało. Po tym jak się od niego oderwałam spojrzałam w jego oczy.
-Wybaczam Ci, ale nie chcę więcej takich numerów-pogroziłam mu palcem.
-Obiecuję-powiedział biorąc mnie na ręce. Zaczął się kręcić, a ja śmiałam się mimo tego, że już po krótkim czasie zrobiło mi się nie dobrze- Kocham Cię- szepnął kiedy zakończył szaleńczą zabawę.
-Ja Ciebie też- chociaż czasami sama się sobie dziwię~pomyślałam.

****************************************************************
Rozdział jest. Zabójstwa chyba nie będzie xd jutro wyjeżdżam na kolonie wiec mnie nie będzie. Przez dziewięć dni. A więc.  Postaram się coś napisać. :)
/ / Angeles :*

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 56

Stanęłyśmy przed drzwiami.
-Gotowa?-zapytała łapiąc mnie za rękę.
-Gotowa-kiwnęłam głową. Otworzyłyśmy drzwi i pierwsze co zauważyłyśmy była ckliwa scenka z udziałem Germana i owej kasztanowowłosej kobiety. Stali przytuleni. German spojrzał na mnie z przerażeniem i odsunął od siebie kobietę.
-A ja miałam nadzieję, że jednak się myliłam-spojrzałam na niego z pogardą.
-Angie uwierz to nie tak-powiedział z bezradności opuszczając dłonie.
-German, a jak? Nie rób z siebie idioty ta sytuacja i tak już jest żałosna. Przyszłam powiedzieć Ci coś ważnego, ale widzę, że przeszkadzam..-wyszłam rozczarowana. Wszystko we mnie buzowało.
-Angie! Czekaj!- usłyszałam głos Germana.
-Niby na co?-warknęłam i szłam dalej.
-Angie proszę!-biegł za mną. Poczułam uścisk jego dłoni na swoim przedramieniu.
-Puść mnie-syknęłam.
-Nie. Muszę Ci to wszystko wyjaśnić-powiedział spokojnie, aczkolwiek z niepokojem w oczach.
-Nie chcę Cię słuchać. Dość już widziałam-zaczęłam się wyrywać, ale nie miałam siły.
-Ona nie jest dla mnie nikim ważnym.
-Nikim ważnym? NIKIM WAŻNYM?- fuknęłam.
-Ona jest moją przyjaciółką.
-Czyli z każdą przyjaciółką się całujesz i obściskujesz?
-Nieee... Ja.. z.. nią.... To nie tak....
-A jak? German nie wciskaj mi żadnych bajek.
-Angie... Między mną a nią nigdy nic nie było.
-Aha... Czyli całowanie uzajesz za nic?
-Nie. To nie tak miało wyglądać-złapał się za głowę.
-German, proszę Cię nie oszukuj mnie. Nie chcę słuchać tych kłamstw. Ja napawdę nie wiem ile jeszcze to wszystko wytrzymam. Muszę Ci coś powiedzieć, ale między nami nic to nie zmieni. Zawiodłam się na Tobie i jak narazie nie chcę Cię widzieć.
-Co takiego chcesz mi powiedzieć?- zapytał patrząc na mnie z lekko uniesionymi brwiami.
-Bo tak jakoś wyszło, że... No... Jestem z Tobą.. W ciąży.Zadowolony ? A teraz daj mi spokój-wyrwałam rękę z jego uścisku. Poszłam do domu zostawiając go samego. Osłupiałego. Zagubionego. Wróciłam do domu gdzie zamknęłam się "na cztery spusty" i rzucając się na sofę zaczęłam płakać w poduszkę. Cały czas czułam wibracje w kieszeni. Zrezygnowana wyciągnęłam w końcu telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- Musisz ciągle do mnie wydzwaniać? - warknęłam do słuchawki.
- Muszę.  Angie to prawda? Jesteś w ciąży?
- Nie powiedziałam ci to tylko dla żartu.  No raczej, że prawda. Po co miałabym kłamać?
- Czemu prędzej mi o tym nie powiedziałaś?
- Byłeś przecież bardzo zajęty- prychnęłam.
- Pozwól mi to wszystko wyjaśnić.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Juz ci nie wierzę.
- Proszę- powiedział cicho.
- Uh. .. Przyjdź do mnie za 30 minut.
- Już jadę- rozłączyłam się. Ech. Wułaściwie po co się zgodziłam na to spotkanie ? Nie ma już odwrotu.  Wstałam z sofy i poszłam do toalety. Jednym powodem było to, że musiałam doprowadzić się do normy, a drugim to, że momentalnie mnie zemdliło. Nie wiem czy kiedyś uda mi się do tego przyczynić. Po tej rutynowej czynności siedziałam sztywno na sofie czekając na jego przyjście. Długo nie kazał na siebie czekać i po około 10 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spieszyć się otworzyłam je. Uniosłam ze zdziwienia brwi. Stał przedemną niby tak zwyczajny, ale jednak jakby coś się w nim zmieniło.  W ręce trzymał duży bukiet róż i niepewnie się na mnie spoglądał.  Odsunęłam się lekko pozwalając mu wejść.  Swoje kroki skierował do salonu. Ja poszłam do kuchnie po wodę do kwiatów.
- Napijesz się czegoś?- zapytałam nie patrząc na niego, ułożyła kwiaty w wazonie.
- Może herbaty, ale to późnej, teraz idiadz- nie do końca spodoba mi się to, że rozkazywał mi w moim własnym domu, ale zrobiłam to co powiedział.
- A więc słucham. .. Jaką bajeczkę tym razem opowiesz ?
- To wszystko przez Samanthe.
- Przez Samanthe? A ty jesteś bez winy?- zapytałam szeroko otwierając oczy.
- No nie, ale gdyby nie ona nie było by tej sytuacji.
- Oj no mniejsza o to, lepiej mu powiedz kim ona jest.
- Samantha jest kuzynka mojego kuzyna,  która można powiedzieć, że napaliła się na moje pieniądze.
- Aha- tylko tyle mogłam powiedzieć
- Z tym pocałunkiem... Naprawdę tego nie chciałem. Wykorzystała chwilę. ..
- Wykorzystała chwilę. ? O co w tym chodzi ?
- To, że mieliśmy trudną sytuację.  Byłem zamyślony. W sumie nie wiedziałem co robię.
- I to ma usprawiedliwić twoje zachowanie ?- zapytałam zakładając nogę na nogę.
- No nie, ale chcę ci powiedzieć jak było.
- No dobra uznajmy, że sprawę pocałunku juz poniekąd wyjaśniliśmy,  a to dzisiaj to co miało być?
- Angie to było tylko przytulenie...
- Przytulenie z dziewczyną, z którą się całowałeś- dokończyłam, precyzując jego wypowiedź.
- No tak, ale.... Angie ty próbujesz obrócić wszystko na moją niekorzyść.
- Inaczej się nie da.
- Nie masz zamiaru mi nigdy wybaczyć ?
- A ty wybaczyłbyś mi gdybyś zobaczył to, że się z kimś całuję?
- No. ..Eeee. .. Nie od razu. Na początku chciałbym zabić tego faceta.
- Więc widzisz. To wcale nie jest takie proste.
-Dobrze, Angie, ale proszę Cię wróć do domu..  Pozwól mi opiekować się sobą i naszym dzieckiem,  Angie proszę. ..-powiedział łapiąc mnie za ręce.
- German....
- Proszę Angie, bardzo mi na tym zależy- spojrzałam na niego przygryzając dolną wargę- Gdzie masz swoje rzeczy ?- zapytał w końcu zniecierpliwiony moim brakiem reakcji.
- W sypialni- mruknęłam. Wyszedł. Co ja najlepszego robie? W sumie to ja bym długo nie wytrzymała w takiej sytuacji.
-Chodź- powiedział stając w drzwiach. Nie ruszyłam się z miejsca- wstań kochanie- podszedł do mnie podając rękę. Spojrzałam na nią i niepewnie ją Chwyciłam.  Wyszliśmy razem. Podczas drogi do domu żadne z nas się nie odzywało.  Po cichu weszłam do willi i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Westchnęłam głośno zamykając drzwi. Opadłam na łóżko. Patrząc się tępo w sufit spędziłam resztę dnia. Zeszłam dopiero na kolację co nie bo byli się od zduszonych okrzyków domowników.  Zostałam wyściskana.  Warto było wrócić dla tego, żeby dowiedzieć się o tym, że dla kogoś jestem ważna.  Kolacja przebiegła w przyjemnej atmosferze,  poza napięciem między mną a Germanem. Niepewnie podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.  I tak wyszło, że nasze spojrzenia się spotkały co musiało świadczyć o tym, że od jakiegoś czasu przyglądał mi się.  Z lekkimi rumieńcami na twarzy spuściłam wzrok na talerz.
- Angie jak skończysz jeść przyjdź do mnie do pokoju musze ci coś opowiedzieć- Violetta mruknęła do mnie i odeszła od stołu. Ramallo i Olga znikli. Zostałam sama z mężem.  Bawiłam się widelcem próbując złapać uciekające groszki. W końcu odłożyłam go i wstałam. Chciałam odejść, ale poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam odwrócona w stronę Germana, prawie wpadając w jego objęcia.  Odsunęłam się lekko.
- Ile zamierzasz trwać w tej ciszy?- zapytał cicho patrząc z góry na moje usta.
- Ile to będzie tylko możliwe- szepnęłam.  Westchnął cicho.
- Mimo wszystko pamiętaj kochanie, że zawsze będę cię kochał i będę się starał o to, żebyś w końcu mi wybaczyła- dotknął dłonią mojego policzka.
- Życzę powodzenia- moje kąciki ust uniosły się do góry.  Wysunęłam się z jego objęć i poszłam na górę do pokoju Violetty. Zapukałam do drzwi.
-Angie to ty ? Wejdź- usłyszałam jej krzyk.  Weszłam i usiadłam obok niej na łóżku- Wiesz jak bardzo się ciesze, że wróciłaś?
- To wszystko przez twojego tatę.
- Ech czasami jednak myśli. .
- To co chciałaś mi powiedzieć?
- W sumie to nic takiego,  ale jutro Idziesz ze mną do Studio.
- Oł. .  Urlop mi się kończy- walnęłam się ręką w głowę.
- Dobra może lepiej się nie bij tylko idź spać- przytuliła mnie.  Zrozumiałam, że w miły sposób mnie wyprasza.  Cmoknęłam ją w czoło u wyszłam.  Chciałam pójść do domu, ale coś ciągnęło mnie na dół.  Że szłam wiec ze schodów. Swoje kroki skierowałam do drzwi tarasowych.  Powoli wyszłam, przytulając się ręcami,  bo mój sweter wcale nie był taki ciepły, a na dworze było chłodno. Poszłam w stronę podświetlanego basenu. Nie wiem czemu.  Moje nogi same mnie prowadziły.  Stanęłam obok jakiegoś drzewa. Oparłam się o nie i spojrzałam w stronę gdzie rozstawione były leżaki. Na jednym z nich leżał German. Podpierając głowę z tyłu ręcami patrzył się na gwiazdy.
- Nie musisz się chować, przecież nic ci nie zrobię- powiedział nie odwracając się w moją stronę.  Ruszyłam w jego stronę i usiadłam obok- Od razu lepiej nie uważasz?- zapytał patrząc na mnie rozbawionymi oczami.
- Może.
-Ale ty dzisiaj rozmow na jesteś- mruknął z uśmiechem.
- A ty za to dzisiaj durnowato się dzisiaj uśmiechasz- powiedziałam zakładając ręce na piersiach.
- Uuuu. .. Cięta jesteś, ale i tak cię kocham- powiedział zaczynając się śmiać .
- M. Nie wiem po co ja tu w ogóle przyszłam. Marnuję tylko czas- zrezygnowana wstałam i miałam zamiar wrócić do domu. Jednak jak można było przewidzieć poczułam jego palce na nadgarstku. Pociągnął mnie w swoją stronę tak, że wylądowałam na jego kolanach.  Objął mnie w pasie i nie chciał puścić mimo, że się wyrywałam.
- GERMAN! Jeśli zaraz mnie nie uwolnisz to cie ugryzę!- zagroziłam, strasznie się wiercąc. W końcu zrezygnowałam z prób ucieczki.
- Tak czasem nie lepiej?- wstał powoli starając mnie przed sobą, nadal trzymając w szczelnym uścisku.  Uderzyłam go pięściami w klatkę.  On tylko zaczął się na to uśmiechać- Moja Ty kochana złośnico- pocałował mnie w czoło, a ja momentalnie zdrętwiałam.  Następnie pocałował mnie w czubek nosa. Na samym końcu z szarmanckim uśmiechem przybliżył się do moich ust, na których złożył delikatny pocałunek.
- Nie uśmiechaj się tak głupkowato.  To wcale nie oznacza, że Ci wybaczyłam- przygryzłam dolną wargę odeszłam zostawiając go samego w doskonałym humorze.

******************

I w końcu przepisałam kolejny rozdział :D Jednak nie jest ze mną tak źle jak myślałam.  Nie wiem co tu więcej napisać... a więc do następnego postu :*
//Angeles