-Siostrzyczko...Prawdopodobnie mam coś nie tak z głową, bo mówię do kogoś kogo od dawna nie ma wśród żywych, ale mam takie wrażenie jakbyś tu była. Dzisiaj mój ślub. Może to dziwnie zabrzmi, ale żenię się z Twoim mężem. Nienawidzisz mnie, prawda? Ale już nie cofnę tego wszystkiego co się wydarzyło. Wiesz o wiele trudniej jest mówić to Tobie niż komukolwiek innemu. Może to dlatego, że boję się Twojej reakcji? Dobra powiem Ci prosto z mostu. German jest kimś wyjątkowym. Ja, zakochałam się w nim. Każdego dnia kocham go jeszcze bardziej mimo, że tyle razy mnie już zawiódł. Czy to właśnie jest miłość? Marjo czy myślisz, że mogę z nim być szczęśliwa do końca? Czym myślisz, że nigdy mnie nie zdradzi? Nigdy mu się nie znudzę? A może w jego wypadku to tylko krótkotrwałe zauroczenie, które po jakimś czasie minie? Dopadły mnie chyba właśnie wątpliwości przedmałżeńskie. Słuchając siebie samej chyba bym zwariowała. Jak Ty to wytrzymujesz? Boję się tego ślubu. To nie ma nic wspólnego z kimkolwiek. Boję się, że coś nie wyjdzie, że ktoś zepsuje mi ten dzień, że... sama nie wiem... Boję się wszystkiego. Przecież wszystko może się wydarzyć. Mam mnóstwo czarnych scenariuszy... Dasz mi jakiś znak? Czy mogę już swobodnie pogodzić się z tym, że jestem wariatką, która mówi sama do siebie?-rozejrzałam się po pokoju. Nic się nie stało. Czyli zwariowałam.
-Angie? Czemu nie śpisz?-zapytał zaspany męski głos.
-Nie...Nie mogłam.
-Chodź położysz się jeszcze na chwilę...Może jeszcze zaśniesz...
-Warto spróbować..-wróciłam z Germanem do pokoju. Otuliło mnie błogie ciepło kiedy tylko moja głowa znalazła się na poduszce. Nie wiem nawet kiedy, ale zasnęłam.
Stałam w jakimś pustym, jasnym pomieszczeniu. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że jestem tu kompletnie sama. Przede mną pojawiła się postać.
-Maria?-zapytałam zdziwiona.-Co Ty tutaj robisz?
-Przyszłam Cię odwiedzić siostrzyczko-jej głos brzmiał jak echo.
-A-ale dlaczego? Przez te wiele lat nie dawałaś znać, a teraz się zjawiłaś... Tak nagle.
-Prosiłaś o znak, a więc jestem-powiedziała z nieznikającym uśmiechem na twarzy.
-Cieszę się, że tu jesteś, ale czemu dopiero teraz? Czemu Cię nie było, kiedy tak bardzo Cię potrzebowałam?-zapytałam ze łzami w oczach.
-Moja malutka Angeles.. Ja przecież zawsze przy was byłam. Nigdy nie zostawiłam was samych, Nawet nie wiesz jak ciężko jest patrzeć na swoją rodzinę i nie móc zamienić z nią ani słowa. I wtedy nadchodzi ta smutna prawda, że ja tak naprawdę już nie istnieje...
-Przestań, Mario słyszysz? Masz przestać i to natychmiast. Dla nas wszystkich Ty nadal istniejesz mimo, że nie możemy Cię zobaczyć nadal jesteś w naszych sercach.
-Ty zawsze byłaś taka kochana-powiedziała robiąc gest jakby chciała mnie przytulić, ale w ostatniej chwili się powstrzymała-Co do tego co dzisiaj mówiłaś...Angie ja nie potrafię się na Ciebie gniewać... Szczerze nie mam o co... Chcę, żebyś była szczęśliwa i to jest dla mnie najważniejsze. Jeżeli to właśnie German sprawia, że masz uśmiech na twarzy nie mam nic do powiedzenia.. Życzę wam tylko szczęścia...Czasami Ci się dziwie.. Tyle razy poważnie działa Ci na nerwy, a Ty nadal z nim jesteś. Jak Ty to wytrzymujesz?
-Wiesz to może przez to, że nie chcę go stracić.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym być teraz z wami.. Przy Tobie w tak ważnym dla Ciebie dniu.
-Czyli to wszystko co się teraz dzieje, tak naprawdę nie jest naprawdę?
-To wszystko dzieje się w Twojej głowie, ale skąd wniosek, że nie dzieje się naprawdę?
-Nic z tego nie rozumiem.
-Mam tego świadomość... Powiedzmy to tak... To dzieję się naprawdę, ale takie zjawisko nie ma prawa istnieć. Są jednak pewne wyjątki. Przykładem może być to, że jestem właśnie w Twoim śnie.
-Od razu lepiej-powiedziałam z uśmiechem.
-Na mnie już chyba czas. Mam nadzieję, że jeszcze uda nam się kiedyś spotkać. Nie bój się tego ślubu. Wyobraź sobie, że będę szła przy Tobie. Możliwe, że poczujesz się po tym lepiej.
-Nie odchodź jeszcze.. Tęsknie za Tobą.
-Niestety muszę... Ja za Tobą bardziej siostrzyczko-powiedziała i znikła.
Błyskawicznie otworzyłam oczy. To było dziwne. Zegarek wskazywała 7:40. Szybko wstałam z łóżka i nałożyłam na siebie byle co. Zbiegłam na dół. Zabrałam ze sobą Violettę i poszłyśmy do fryzjera. Całe szczęście przyjmował niedaleko i jakimś cudem zdążyłyśmy. Do domu wróciłyśmy po 9. Nie czułam swoich włosów. Miałam w nich chyba za dużo lakieru. Przytyłam chyba przez niego z pięć kilogramów. Kiedy przekroczyłyśmy próg willi zobaczyłyśmy moją mamę stojącą przy sofie. Z nie wyraźną miną rozmawiała z Germanem.
-BABCIA!-krzyknęła moja siostrzenica i wpadła w ramiona mojej mamy.
-Violu!-powiedziała przytulając swoją wnuczkę. Spojrzała na mnie ponad ramieniem Violetty. W jej oczach z niewiadomych przyczyn pojawiły się łzy.
-Angie...-powiedziała łamiącym głosem ruszając w moją stronę.
-Mamo...-przytuliłam ją do siebie.
-Jak się czujesz? Wszystko w porządku?-pytała przyglądając się mojej twarzy.
-T-tak wszystko w porządku-powiedziałam powoli.
-Nie powinnaś się już ubierać?-zapytała.
-A która godzina?-poczułam się tak jakby coś ściskało mi wnętrzności.
-Chyba coś koło 10 kochanie...
-Chyba zaraz zwymiotuję-powiedziałam zatykając sobie usta dłońmi.
-Może lepiej nie wymiotuj...Chodź pomogę Ci-chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do mojego pokoju-Gdzie masz sukienkę?-zapytała rozglądając się po pomieszczeniu.
-W szafie-powiedziałam siadając na łóżku.
-Piękna jest. Na co czekasz? Wstawaj z tego łóżka i nakładaj ją-powiedziała wciskając mi sukienkę w ręce. Po pięciu minutach jakoś udało mi się z nią uporać. Mama zapięła mi zamek i stanęłam przed lustrem. Podała mi buty i spojrzała na mnie niepewnie.
-Jesteś pewna, że po tym ślubie nadal będziesz żywa?
-Mam nadzieję-powiedziałam wstając chwiejnie z łóżka. Mam wpięła mi we włosy welon i byłam już gotowa.
-Jesteś już taka dorosła...Teraz się żenisz...Niedługo postanowisz założyć rodzinę...Zostanę babcią...Angie, moja malutka Angie... Wychodzi za mąż..-powiedziała moja mama ze łzami w oczach.
-Mamo..Proszę nie płacz...Bo ja też się popłaczę i się rozmarzę-powiedziałam podnosząc głowę do góry hamując napływające mi do oczów łzy.
-Już... Już dobrze...Po prostu jestem z Ciebie taka dumna, z tego, że w końcu ułożyłaś sobie życie... Naturalnie mogłaś z kimś innym....
-Mamooo...
-Ja tylko mówię... ale skoro z nim jesteś szczęśliwa... to i ja jestem...
-Przytulisz mnie?-zapytałam cicho. W ramionach mamy poczułam się tak jakbym nadal była dzieckiem. Sama osoba mamy dawała mi zawsze poczucie bezpieczeństwa. Nie wyobrażam sobie tego, że kiedyś mogłabym ją stracić.
-Chyba musimy się powoli zbierać-powiedziała, a moje serce zaczęło szybciej bić.Nie mogłam ruszyć się z miejsca.
-Będziesz przy mnie?-wypaliłam kiedy mama była już przy drzwiach.
-Ja zawsze przy Tobie jestem Angie-uśmiechnęła się do mnie.
*********************************************************************************
Stałam przed ogromnymi drzwiami kościoła. Cała się trzęsłam. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Tak właściwie czemu się denerwuję? Przecież teoretycznie ślub to tylko zmiana nazwiska, ale przecież nie tylko... ślub to związanie się z kimś na całe życie. Organista zaczął grać na pianinie "Marsz Mendelsona". Wszyscy zwrócili oczy w moją stronę, a ja stałam jak sparaliżowana. Raz, dwa, trzy... Zrobiłam mały krok, potem drugi i trzeci i jakimś sposobem szłam w stronę ołtarza. Parę razy zachwiałam się jednak chyba nikt tego nie zauważył. Czułam się tak jakby moje ciało szło samo, a dusza była gdzieś obok. Ocknęłam się z transu i chwyciłam wyciągniętą w moją stronę dłoń Germana. Wszystko co mówił ksiądz przelatywało przez moją głowę, nic z tego nie rozumiałam.
-Czy ktoś z tu obecnych zna jakiś powód dla którego Ci zakochani nie mogą być razem? Niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki.-głos dotarł do mnie jakby przez mgłę. Machinalnie odwróciłam się i spojrzałam na wszystkich zgromadzonych. Pablo miał minę jakby miał zaraz zwymiotować. Zdawało mi się, że dostrzegłam zarys sylwetki Dallasa, ale chyba mi się to przewidziało. Posłałam Germanowi delikatny uśmiech.
-A więc nie przedłużając, powtarzajcie za mną...-German odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-Ja German Castillo, biorę sobie Ciebie Angeles Carraro za żonę i ślubuję Ci miłość...wierność ...i uczciwość małżeńską i, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci-mrugnął do mnie na co miałam ochotę zacząć się śmiać... Co się ze mną dzieję?
-Ja..Angeles Carrara, biorę sobie Ciebie Germanie Castillo za męża.... i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i, że..... Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci-skończyłam z uśmiechem.
-Dobrze, a teraz obrączki...-powiedział ksiądz.
-Angeles... Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego...-powiedział German wkładając mi na palec obrączkę. Spojrzałam na nią, a potem z powrotem w jego oczy.
-Germanie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego-teraz to ja założyłam mu na palec złoty krążek.Nadal przyglądałam się jego twarzy trzymając go za ręce.
-Co Bóg złączył, człowiek nie rozłączy...-dalsze słowa do mnie nie docierały. Stałam tam zahipnotyzowana patrząc się w Jego oczy.-...Możesz pocałować Pannę Młodą-powiedział ksiądz z uśmiechem patrząc na Germana. Temu nie trzeba było tego wiele razy powtarzać. Przysunął się do mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Rozległy się brawa. Powoli odsunęliśmy się od siebie, patrząc na zgromadzonych ludzi. Chwyciłam wyciągniętą dłoń German i wybiegliśmy z kościoła. Nie zwracałam uwagi na to, że w tych szpilkach mogłam złamać nogę. Liczyła się tylko ta chwila. Od teraz jestem mężatką! Kiedy tylko przekroczyliśmy próg kościoła zostaliśmy obrzuceni ryżem. Wsiedliśmy roześmiani do samochodu, który prowadził Ramallo i pojechaliśmy na salę.
*********************************************************************************
Tańczyłam przytulona do Germana. Odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam na jego twarz. Dochodziła druga, a ja już nie miałam na nic siły. Chciałam się położyć i zasnąć. Byłam wykończona tym dniem. Miałam jednak świadomość tego, że ta noc tak szybko się nie skończy.
-Jak się czujesz?-zapytał obracając mną dookoła.
-Poza tym, że teraz mi nie dobrze, to jestem zmęczona...-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-A jak czujesz się z tym, że teraz jesteś panią Castillo?-zapytał przyciągając mnie do siebie.
-Jak się czuję? Sama nie wiem.... Dziwnie...
-Czemu?
-Bo czuję, że nic tak naprawdę się nie zmieniło w moim życiu. Nadal jest takie same jak było przed ślubem... Zmieniłam tylko nazwisko... Nic innego się nie zmieniło...
-Co powiesz na to, żebyśmy się urwali z reszty zabawy?
-A ładnie to tak zostawić gości samych?-zapytałam marszcząc czoło.
-No wiesz... W ten jeden dzień można-wyszeptał mi do ucha-Chodź...-chwyciłam jego dłoń.....................
No, to wyrażam swoją opinię. Bój się xD
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od tego że baaardzo długi rozdział. Baaardzo :D
Jej, hak napisałaś o tej Angielice, to myślałam że zaraz będzie jakaś afera czy coś.. a tu proszę jaka zgoda :D
Jejku jakie słodkie Germangie <3 Kiedy sobie zakładali te obrączki i się pocałowali..wyobrażałam sobie w moich myślach ten ślub. ♥
Ojj, nieładnie. Nieładnie tak uciekać z przyjęcia xD Niegrzeczna para młoda.
Tak się ciesze że Angie juz nazywa się Castillo.. :)
Super rozdział. No i jeszcze raz powtórzę że bardzo długi ^^ Czekam na nexta ;*
Bardzooo długii bardzoooo, ale jak nie ma rozdziału przez jakiś czas to więcej się napiszę :)
UsuńU mnie nie jest tą złą... Chybaaa....
Oj no widzisz jak się buntują xD
Najdluzszy rozdzial i slub so osób cudny rozdzial czekam na next
OdpowiedzUsuńOoo... Czadowy rozdział.
OdpowiedzUsuńNie będę się rozpisywać, bo nauka czeka.
Ty Leniu! Marsz do przepisywania, bo inaczej to uduszę...
A i czekam na next'a :*
dzięki :D
Usuńto kiedy będziesz? :D :*
Dziś nie mogę, jutro też.
UsuńHm... W czwartek lub w piątek będę xD
Ok będę Cię wyczekiwać :D
UsuńSuper rozdzial. zapraszam do mnie http://tylko-germangie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńz chęcią wpadnę, ale to już jutro :D
Piękna ta sukienka... *.*
OdpowiedzUsuńNoooo, wreszcie ten ślub... ! ;D
Moja wyobraźnia odtworzyła mi dokładny obraz tego rozdziału ;) To jest w pewnym sensie niesamowite, że możemy sobie to chociażby wyobrazić! XD
Bo scenarzyści Violki, tej przyjemności nam nie dadzą w serialu... -,-
Leniuch z ciebie! Żeby nocy poślubnej nam tu nie dać!? Foch...! I to 4ever! XD
A tak na serio, to ja bym z pewnością tylu literek nie wystukała! :D
3maj się! I twoje paluszki też niech się 3mają! ;*
Koleżanka pomogła mi wybrać :D
UsuńWreszcie :D
Oooo... Jak miło coś takiego słyszeć :D
Oj no noc poślubna będzie w następnym rozdziale :P Nie fochaj się już :D
:*
"To wszystko dzieje się w Twojej głowie, ale skąd wniosek, że nie dzieje się naprawdę?" - tekst z Harrego Pottera :D Ja od razu wszystko wyniucham :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: Jeeeeeeju! <3 Cudny, prześliczny! Wreszcie ślub! I ten pocałunek... jak słodko!
A ja jak zobaczyłam to zdjęcie Dielari to zaczęłam piszczeć na cały dom, zdaje się że obudziłam brata i ogłuszyłam złotą rybkę, ale Dielari ważniejsze :D
Ok, muszę napisać na jutro wypracowanie, a tymczasem czytam twój rozdział trzeci raz...
Dobra, teraz biorę się do nauki, więc mam zajęte następne pięć minut.
A, i oczywiście czekam na next ;-)
Trochę przerobione, ale tak :D
UsuńDzięki :D :*
haha :D spoko... to widać masz niezłe płuca :D
Mogłaś łaskawie.napisać że pożyczyłaś cytat z HP. -.-
OdpowiedzUsuńTak masz rację, że mogłam :)
UsuńUżyłam tego zdania, bo bardzo mi się podoba i gdybym wiedziała, że komuś coś, by w tym przeszkadzało to bym napisała :)
Ogólnie rzecz biorąc dziękuję za zwrócenie uwagi. Postaram się nie popełnić tego samego błędu jakbym następnym razem miała zamiar sugerować się jakimś cytatem z książki ;)