czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 53

-Kim pan jest?
-Ja? Mam na imię Simon-powiedział błyskając olśniewającym uśmiechem.
-No dobrze, ale to nie wyjaśnia tego co pan tutaj robi.
-Jestem kuzynem Germana Castillo. Mieszka tutaj prawda?
-Tak, ale teraz pracuje... Zresztą niech pan sam się przekona... Ja muszę już iść. Do widzenia-wyminęłam go i wyszłam przez furtkę.
-A kim Ty jesteś?-usłyszałam jego cichy głos. Ten mężczyzna...Coś w nim był takiego co chyba mi się spodobało. Ale przecież nie powinno. Angie ogarnij się. Dopiero wyszłaś za mąż, a już w Twojej głowie pojawił się ktoś inny. I to na dodatek kuzyn Twojego męża. Po prostu świetnie.
Do willi wróciłam dopiero wieczorem po długim samotnym spacerze. Kiedy tylko otworzyłam drzwi uderzył w moje uszy czyjś głośny śmiech. Zdziwiona odwiesiłam torebkę na haczyk i weszłam do salonu gdzie na kanapie siedział German i ten jego kuzyn.
-O Angie. Gdzie byłaś tyle czasu?-poczułam, że nowo przybyły mężczyzna mierzy mnie wzrokiem.
-Byłam się przejść-powiedziałam cicho patrząc na Germana trochę speszona nasilającym się przenikliwym spojrzeniem jego kuzyna.
-A..O....Właśnie Angie.. To jest mój bliski kuzyn Simon...-mężczyzna wstał i pocałował mnie w wierzch dłoni.
-A to moja żona Angeles, lub jak kto woli w skrócie Angie-teraz spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
-Żona?-mruknął cicho lustrując mnie od dołu do góry.
-Tak. Żona-powiedziałam przytulając się do Germana. Sama nie wiem co chciałam tym udowodnić.
-Cóż. Szkoda, że nie mogłem pojawić się na Twoim ślubie Germanie. Nie wiedziałem, że masz taką śliczną żonę. Mam do Ciebie prośbę. Mógłbym się u was zatrzymać na jakiś czas?-zapytał Germana patrząc się na mnie. Zaczynało mnie to już irytować.
-Pewnie. My i tak dzisiaj wylatujemy więc możesz pomóc Oldze i Ramallo w opiece na Violettą.
-Oczywiście.
-Dobra ja muszę iść się przygotować. Widzimy się na kolacji-cmoknęłam męża w policzek i poszłam do swojego pokoju. Oparłam się o drzwi. Odetchnęłam i podeszłam do łóżka gdzie ułożone były moje ciuchy na podróż. Tak więc z dość niewygodny strój zmieniłam na wygodny. Nałożyłam na siebie luźną białą sukienkę na ramiączkach za kolana i do tego dżinsowa katana. Włosy związałam jedynie w wysoką kitkę. Postanowiłam nie wychodzić z pokoju. Nie chciałam spotkać się z Simonem sam na sam. Usiadłam więc na parapecie i wyglądałam przez okno. Po nieokreślonym czasie do mojego pokoju wpadła Violetta.
-Angie! Ja mam chyba zwidy! Czy mój wuja naprawdę przyjechał?-powiedziała siadając obok mnie.
-Chodzi Ci o Simona?-kiwnęła głową-A coś z nim nie tak? Nie lubisz go?
-Nie to, że go nie lubię... Tylko jak dla mnie sprawie wrażenie... No,nie wiem jak to powiedzieć... Złego człowieka. Tak o takie określenie mi chodziło.
-Czemu według Ciebie jest zły?-zapytałam patrząc na nią przenikliwym wzrokiem.
-Bo...Mi się tak wydaje...Nie potrafię Ci odpowiedzieć na to pytanie dlaczego-powiedziała z lekko zaróżowionymi policzkami.
-No dobrze. Wiesz ja go jeszcze nie znam więc nie mam zielonego pojęcia jaki on jest. Więc na razie wierzę Ci na słowo.
-KOLACJA!!-usłyszałyśmy krzyk Olgi dobiegający z dołu.
-Zawsze mnie zastanawiało to skąd Olga ma tyle siły w płucach. Tyle krzyczy, a jeszcze nie straciła głosu-powiedziałam cicho Violetcie kiedy schodziłyśmy ze schodów na co ona wybuchła śmiechem. Skutkiem tego było to, że wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę.
-Eeee...Czy czasem nie mieliśmy jeść kolacji?-zapytałam wymijając ich i siadając na swoim miejscu. Inni uczynili to samo. Po kolacji odwieźli nas na lotnisko i tam się żegnaliśmy.
-Też mogę Cię przytulić?- usłyszałam głos przy swoim prawym uchu, kiedy wypuściłam z objęć Violettę.
-No...Raczej tak-powiedziałam wzruszając ramionami. Simon przytulił mnie do siebie.
-Wiesz Angie... Ja zawsze stawiam na swoim-wyszeptał mi do ucha odsuwając się kawałek ode mnie.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi.
-Dowiesz się w swoim czasie. Ale możesz mieć pewność co do tego, że na całym świecie nie wiele jest kobiet takich jak Ty co zdecydowanie dodaje Ci jeszcze więcej uroku-powiedział puszczając mi oczko i odszedł pożegnać się z kuzynem. Po pożegnaniach wsiedliśmy z Germanem do samolotu wyruszając w naszą podróż do Grecji. Od dziecka zawsze bałam się latać...Od czasu kiedy wypadek miała moja siostra.. Miałam takie przeczucie, że samolot spadnie o się rozbije, a ja razem z nim. I tak za każdym razem kiedy gdzieś leciałam. Teraz przynajmniej było jedno pocieszenie. Był przy mnie German. Kiedy wystartowaliśmy poczułam, że zapadam się w fotel. Mój mąż chwycił mnie za rękę uśmiechając się. Cała podróż minęła mi nad wyraz spokojnie bez zbędnych, nie przyjemnych wrażeń. I takim oto sposobem o 6:30 wylądowaliśmy na lotnisku w Grecji. Taksówką dojechaliśmy do hotelu. Wyglądał jak pałac. Taki grecki, nietypowy pałac. Kiedy tylko weszłam do pokoju i zobaczyłam łóżko ogarnęła mnie senność. Jak w pół śnie położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się tego samego dnia po południu. Przeciągnęłam się, wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Germana nie było w pokoju ale zauważyłam go w ogrodzie. Oparłam się o barierkę i patrzyłam na niego z uśmiechem.
- Długo już nie śpisz? - usłyszałam jego głos tak jakby z daleka.  ,
- Od niedawna. A Ty co już próbujesz ode mnie uciec?-zapytałam krzyżując ręce na piersiach. 
-Od Ciebie? Kochanie nie żartuj sobie. Przed Tobą i tak nie da się ukryć, a co dopiero uciec nawet jeżeli bardzo by się tego chciało.
- Eeej! German! Ty sobie żartujesz.  Prawda?
- No oczywiście.  Przecież gdybym miał Cię dość to bym się z Tobą nie żenił. - powiedział uśmiechając się.
-UM. ..- mruknęłam robiąc nie wyraźną minę. Wróciłam do pokoju zostawiając go samego.
- Ej Angie... Co się dzieje.?
-Nic. - powiedziałam i nastąpiła chwila ciszy.  Usłyszałam otwierające się drzwi i do pokoju wpadł German. 
- Obraziłaś się na mnie? Powiedziałem coś nie tak ? - zapytał podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona.
- Nie. - powiedziałam cicho wzdychając- Nie rozumiem tylko jednej rzeczy.  Co jest we mnie takiego, że wybrałeś właśnie mnie a nie kogoś innego?
- W Tobie Angie? Ty cała jesteś wyjątkowa kochanie. Jedyna w swoim rodzaju. I to właśnie wyróżnia cię z pośród innych. Po za tym to właśnie ciebie kocham a nie kogoś innego- powiedział ujmując moją twarz w dłonie. Spojrzałam prosto w jego oczy. Wiele razy zastanawiałam się co on tak naprawdę myśli. Nie wiedziałam jednak tego, że wszystko kryje się właśnie w jego oczach. Moje kąciki ust uniosły się do góry.
-Wiesz kocham cię wariacie.  Mimo, że czasami jesteś egoistą, skończonym ignorantem, zapatrzony w siebie...
- Skończyłaś?-zapytał patrząc na mnie krzywo.
- Szczerze to nie a coś nie tak ?- zrobiłam minę niewiniątka.
- Wiesz ja ci tu takie miłe rzeczy mówię a ty mnie obrażasz.
- Ale ja cię nie obrażam tylko mówię szczerą prawdę.
-M. Mogłaś się z tym powstrzymać.
- Oj no wiem, ale lubię dużo mówić jak mnie coś najdzie. - powiedziałam szczerząc zęby.
- Moja Ty kochana gaduło. - pocałował mnie w czoło.-Co powiesz na małą wycieczkę po mieście?-zapytał odgarniając mi włosy za ucho.
-Co powiem? Wiesz miałam tyle planów, ale chyba znajdę dla Ciebie godzinkę-mrugnęłam do niego i podeszłam do szafy wyciągając sukienkę.-Zaraz wracam-zamknęłam za sobą drzwi łazienki. Wyszłam po pięciu minutach gotowa do wyjścia.-A więc gdzie mnie zabierasz mój książę?-zapytałam z uśmiechem łapiąc go pod rękę.
-W planach jest spacer i kolacja, a gdzie to się dowiesz później. A teraz... Teraz zdaj się na mnie.

Rozdział po mojej długiej nie obecności. Nie bijcie! Chcę jeszcze pożyć :P Nie miałam pomysłu co napisać. Niby zbliża się koniec roku szkolnego, a i tak jest wiele do zrobienia. Muszę jeszcze zaliczać jakieś "nabożeństwa majowe" co mnie strasznie BARDZO cieszy. :/ Cóż postaram się napisać kolejny rozdział szybciej.. I to na tyle. Ucałowania od panny Angeles, która ostatnio się coś rozleniwiła :*

//Angeles