Stanęłyśmy przed drzwiami.
-Gotowa?-zapytała łapiąc mnie za rękę.
-Gotowa-kiwnęłam głową. Otworzyłyśmy drzwi i pierwsze co zauważyłyśmy była ckliwa scenka z udziałem Germana i owej kasztanowowłosej kobiety. Stali przytuleni. German spojrzał na mnie z przerażeniem i odsunął od siebie kobietę.
-A ja miałam nadzieję, że jednak się myliłam-spojrzałam na niego z pogardą.
-Angie uwierz to nie tak-powiedział z bezradności opuszczając dłonie.
-German, a jak? Nie rób z siebie idioty ta sytuacja i tak już jest żałosna. Przyszłam powiedzieć Ci coś ważnego, ale widzę, że przeszkadzam..-wyszłam rozczarowana. Wszystko we mnie buzowało.
-Angie! Czekaj!- usłyszałam głos Germana.
-Niby na co?-warknęłam i szłam dalej.
-Angie proszę!-biegł za mną. Poczułam uścisk jego dłoni na swoim przedramieniu.
-Puść mnie-syknęłam.
-Nie. Muszę Ci to wszystko wyjaśnić-powiedział spokojnie, aczkolwiek z niepokojem w oczach.
-Nie chcę Cię słuchać. Dość już widziałam-zaczęłam się wyrywać, ale nie miałam siły.
-Ona nie jest dla mnie nikim ważnym.
-Nikim ważnym? NIKIM WAŻNYM?- fuknęłam.
-Ona jest moją przyjaciółką.
-Czyli z każdą przyjaciółką się całujesz i obściskujesz?
-Nieee... Ja.. z.. nią.... To nie tak....
-A jak? German nie wciskaj mi żadnych bajek.
-Angie... Między mną a nią nigdy nic nie było.
-Aha... Czyli całowanie uzajesz za nic?
-Nie. To nie tak miało wyglądać-złapał się za głowę.
-German, proszę Cię nie oszukuj mnie. Nie chcę słuchać tych kłamstw. Ja napawdę nie wiem ile jeszcze to wszystko wytrzymam. Muszę Ci coś powiedzieć, ale między nami nic to nie zmieni. Zawiodłam się na Tobie i jak narazie nie chcę Cię widzieć.
-Co takiego chcesz mi powiedzieć?- zapytał patrząc na mnie z lekko uniesionymi brwiami.
-Bo tak jakoś wyszło, że... No... Jestem z Tobą.. W ciąży.Zadowolony ? A teraz daj mi spokój-wyrwałam rękę z jego uścisku. Poszłam do domu zostawiając go samego. Osłupiałego. Zagubionego. Wróciłam do domu gdzie zamknęłam się "na cztery spusty" i rzucając się na sofę zaczęłam płakać w poduszkę. Cały czas czułam wibracje w kieszeni. Zrezygnowana wyciągnęłam w końcu telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- Musisz ciągle do mnie wydzwaniać? - warknęłam do słuchawki.
- Muszę. Angie to prawda? Jesteś w ciąży?
- Nie powiedziałam ci to tylko dla żartu. No raczej, że prawda. Po co miałabym kłamać?
- Czemu prędzej mi o tym nie powiedziałaś?
- Byłeś przecież bardzo zajęty- prychnęłam.
- Pozwól mi to wszystko wyjaśnić.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Juz ci nie wierzę.
- Proszę- powiedział cicho.
- Uh. .. Przyjdź do mnie za 30 minut.
- Już jadę- rozłączyłam się. Ech. Wułaściwie po co się zgodziłam na to spotkanie ? Nie ma już odwrotu. Wstałam z sofy i poszłam do toalety. Jednym powodem było to, że musiałam doprowadzić się do normy, a drugim to, że momentalnie mnie zemdliło. Nie wiem czy kiedyś uda mi się do tego przyczynić. Po tej rutynowej czynności siedziałam sztywno na sofie czekając na jego przyjście. Długo nie kazał na siebie czekać i po około 10 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spieszyć się otworzyłam je. Uniosłam ze zdziwienia brwi. Stał przedemną niby tak zwyczajny, ale jednak jakby coś się w nim zmieniło. W ręce trzymał duży bukiet róż i niepewnie się na mnie spoglądał. Odsunęłam się lekko pozwalając mu wejść. Swoje kroki skierował do salonu. Ja poszłam do kuchnie po wodę do kwiatów.
- Napijesz się czegoś?- zapytałam nie patrząc na niego, ułożyła kwiaty w wazonie.
- Może herbaty, ale to późnej, teraz idiadz- nie do końca spodoba mi się to, że rozkazywał mi w moim własnym domu, ale zrobiłam to co powiedział.
- A więc słucham. .. Jaką bajeczkę tym razem opowiesz ?
- To wszystko przez Samanthe.
- Przez Samanthe? A ty jesteś bez winy?- zapytałam szeroko otwierając oczy.
- No nie, ale gdyby nie ona nie było by tej sytuacji.
- Oj no mniejsza o to, lepiej mu powiedz kim ona jest.
- Samantha jest kuzynka mojego kuzyna, która można powiedzieć, że napaliła się na moje pieniądze.
- Aha- tylko tyle mogłam powiedzieć
- Z tym pocałunkiem... Naprawdę tego nie chciałem. Wykorzystała chwilę. ..
- Wykorzystała chwilę. ? O co w tym chodzi ?
- To, że mieliśmy trudną sytuację. Byłem zamyślony. W sumie nie wiedziałem co robię.
- I to ma usprawiedliwić twoje zachowanie ?- zapytałam zakładając nogę na nogę.
- No nie, ale chcę ci powiedzieć jak było.
- No dobra uznajmy, że sprawę pocałunku juz poniekąd wyjaśniliśmy, a to dzisiaj to co miało być?
- Angie to było tylko przytulenie...
- Przytulenie z dziewczyną, z którą się całowałeś- dokończyłam, precyzując jego wypowiedź.
- No tak, ale.... Angie ty próbujesz obrócić wszystko na moją niekorzyść.
- Inaczej się nie da.
- Nie masz zamiaru mi nigdy wybaczyć ?
- A ty wybaczyłbyś mi gdybyś zobaczył to, że się z kimś całuję?
- No. ..Eeee. .. Nie od razu. Na początku chciałbym zabić tego faceta.
- Więc widzisz. To wcale nie jest takie proste.
-Dobrze, Angie, ale proszę Cię wróć do domu.. Pozwól mi opiekować się sobą i naszym dzieckiem, Angie proszę. ..-powiedział łapiąc mnie za ręce.
- German....
- Proszę Angie, bardzo mi na tym zależy- spojrzałam na niego przygryzając dolną wargę- Gdzie masz swoje rzeczy ?- zapytał w końcu zniecierpliwiony moim brakiem reakcji.
- W sypialni- mruknęłam. Wyszedł. Co ja najlepszego robie? W sumie to ja bym długo nie wytrzymała w takiej sytuacji.
-Chodź- powiedział stając w drzwiach. Nie ruszyłam się z miejsca- wstań kochanie- podszedł do mnie podając rękę. Spojrzałam na nią i niepewnie ją Chwyciłam. Wyszliśmy razem. Podczas drogi do domu żadne z nas się nie odzywało. Po cichu weszłam do willi i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Westchnęłam głośno zamykając drzwi. Opadłam na łóżko. Patrząc się tępo w sufit spędziłam resztę dnia. Zeszłam dopiero na kolację co nie bo byli się od zduszonych okrzyków domowników. Zostałam wyściskana. Warto było wrócić dla tego, żeby dowiedzieć się o tym, że dla kogoś jestem ważna. Kolacja przebiegła w przyjemnej atmosferze, poza napięciem między mną a Germanem. Niepewnie podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. I tak wyszło, że nasze spojrzenia się spotkały co musiało świadczyć o tym, że od jakiegoś czasu przyglądał mi się. Z lekkimi rumieńcami na twarzy spuściłam wzrok na talerz.
- Angie jak skończysz jeść przyjdź do mnie do pokoju musze ci coś opowiedzieć- Violetta mruknęła do mnie i odeszła od stołu. Ramallo i Olga znikli. Zostałam sama z mężem. Bawiłam się widelcem próbując złapać uciekające groszki. W końcu odłożyłam go i wstałam. Chciałam odejść, ale poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam odwrócona w stronę Germana, prawie wpadając w jego objęcia. Odsunęłam się lekko.
- Ile zamierzasz trwać w tej ciszy?- zapytał cicho patrząc z góry na moje usta.
- Ile to będzie tylko możliwe- szepnęłam. Westchnął cicho.
- Mimo wszystko pamiętaj kochanie, że zawsze będę cię kochał i będę się starał o to, żebyś w końcu mi wybaczyła- dotknął dłonią mojego policzka.
- Życzę powodzenia- moje kąciki ust uniosły się do góry. Wysunęłam się z jego objęć i poszłam na górę do pokoju Violetty. Zapukałam do drzwi.
-Angie to ty ? Wejdź- usłyszałam jej krzyk. Weszłam i usiadłam obok niej na łóżku- Wiesz jak bardzo się ciesze, że wróciłaś?
- To wszystko przez twojego tatę.
- Ech czasami jednak myśli. .
- To co chciałaś mi powiedzieć?
- W sumie to nic takiego, ale jutro Idziesz ze mną do Studio.
- Oł. . Urlop mi się kończy- walnęłam się ręką w głowę.
- Dobra może lepiej się nie bij tylko idź spać- przytuliła mnie. Zrozumiałam, że w miły sposób mnie wyprasza. Cmoknęłam ją w czoło u wyszłam. Chciałam pójść do domu, ale coś ciągnęło mnie na dół. Że szłam wiec ze schodów. Swoje kroki skierowałam do drzwi tarasowych. Powoli wyszłam, przytulając się ręcami, bo mój sweter wcale nie był taki ciepły, a na dworze było chłodno. Poszłam w stronę podświetlanego basenu. Nie wiem czemu. Moje nogi same mnie prowadziły. Stanęłam obok jakiegoś drzewa. Oparłam się o nie i spojrzałam w stronę gdzie rozstawione były leżaki. Na jednym z nich leżał German. Podpierając głowę z tyłu ręcami patrzył się na gwiazdy.
- Nie musisz się chować, przecież nic ci nie zrobię- powiedział nie odwracając się w moją stronę. Ruszyłam w jego stronę i usiadłam obok- Od razu lepiej nie uważasz?- zapytał patrząc na mnie rozbawionymi oczami.
- Może.
-Ale ty dzisiaj rozmow na jesteś- mruknął z uśmiechem.
- A ty za to dzisiaj durnowato się dzisiaj uśmiechasz- powiedziałam zakładając ręce na piersiach.
- Uuuu. .. Cięta jesteś, ale i tak cię kocham- powiedział zaczynając się śmiać .
- M. Nie wiem po co ja tu w ogóle przyszłam. Marnuję tylko czas- zrezygnowana wstałam i miałam zamiar wrócić do domu. Jednak jak można było przewidzieć poczułam jego palce na nadgarstku. Pociągnął mnie w swoją stronę tak, że wylądowałam na jego kolanach. Objął mnie w pasie i nie chciał puścić mimo, że się wyrywałam.
- GERMAN! Jeśli zaraz mnie nie uwolnisz to cie ugryzę!- zagroziłam, strasznie się wiercąc. W końcu zrezygnowałam z prób ucieczki.
- Tak czasem nie lepiej?- wstał powoli starając mnie przed sobą, nadal trzymając w szczelnym uścisku. Uderzyłam go pięściami w klatkę. On tylko zaczął się na to uśmiechać- Moja Ty kochana złośnico- pocałował mnie w czoło, a ja momentalnie zdrętwiałam. Następnie pocałował mnie w czubek nosa. Na samym końcu z szarmanckim uśmiechem przybliżył się do moich ust, na których złożył delikatny pocałunek.
- Nie uśmiechaj się tak głupkowato. To wcale nie oznacza, że Ci wybaczyłam- przygryzłam dolną wargę odeszłam zostawiając go samego w doskonałym humorze.
******************
I w końcu przepisałam kolejny rozdział :D Jednak nie jest ze mną tak źle jak myślałam. Nie wiem co tu więcej napisać... a więc do następnego postu :*
//Angeles
piątek, 25 lipca 2014
piątek, 18 lipca 2014
Rozdział 55
Otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam gdyż oślepiło mnie światło. W końcu przyzwyczaiłam się do ogarniającej mnie bieli pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Podniosłam rękę do góry. Miałam w niej jakieś rurki. Leżałam na łóżku przy którym stała piszcząca maszyna. Byłam w szpitalu. Ciekaw jak długo tu jestem. Wzięłam do ręki telefon, który leżał na szafce nocnej. Nieodebrane połączenia, nieprzeczytane smsy. W końcu sprawdziłam datę. W szpitalu spędziłam tydzień. Chyba byłam w śpiączce, bo zupełnie nic nie pamiętam od chwili tego wypadku. Do mojej sali weszła pielęgniarka.
-O! Obudziła się pani. Proszę się nie ruszać idę po lekarza-powiedziała kobieta z przyjaznym wyrazem twarzy. Po chwili wróciła z wysokim mężczyzną w białym kitlu.
-Dzień dobry-powiedział uprzejmie podchodząc do mojego łóżka i sprawdzając wyniki-Podwyższone ciśnienie.. Dziwne jak na osobę w tak młodym wieku- mruknął sam do siebie-Miała pani wielkie szczęście, że wyszła z tego wypadku bez żadnych poważnych obrażeń. Jednak coś w pani wynikach jest niepokojące.
-Coś ze mną jest nie tak?-zapytałam lekko wystraszona.
-To się okażę.. Ale jak na razie musimy pani zrobić kilka dodatkowych badań-powiedział i wydał polecenia pielęgniarce. Ta zabrała mnie do wskazanych przez lekarza gabinetów i takim sposobem po dwóch godzinach leżałam sama w łóżku patrząc się w sufit. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Violetty.
-Angie! O Matko to naprawdę Ty! Jak ja się o Ciebie martwiłam. Gdzie Ty tak nagle zniknęłaś?
-Violu spokojnie... Ja miałam wypadek. Wpadłam pod samochód. Jestem w szpitalu. Dzisiaj dopiero się obudziłam.
-O nie! Angie zaraz tam u Ciebie będę!- krzyknęła i się rozłączyła.
-Jak miło, że nie powiesz nic Germanowi- mruknęłam cicho do siebie. Ledwo odłożyłam telefon, a do sali wszedł ten sam lekarz co za pierwszym razem.
-Wszystko ze mną dobrze?- zapytałam nie mogąc nic wyczytać z jego twarzy.
-Mam dla pani raczej wesołą wiadomość, którą jednak muszę potwierdzić.. Musi pani pójść ze mną-posłusznie wstałam, ale cicho jęknęłam, bo wszystko mnie bolało.
-Nic pani nie jest?-zapytał zaniepokojony łapiąc mnie w tali.
-To chyba normalne w moim stanie- uniosłam kąciki ust do góry. Przeszliśmy do sali, w której już raz dzisiaj byłam. Lekarz kazał położyć mi się na łóżku i zrobił mi badanie USG.
-Tak jak myślałem... Niech pani spojrzy-pokazał mi ekran.
-Ale o co tu chodzi?- zapytałam nie do końca go rozumiejąc.
-Jest pani w ciąży. Gratulacje.
-Ale, że... CO?!?-zapytałam robiąc wielkie oczy i z niedowierzaniem patrząc się na monitor.
-Wnioskując z tego co teraz widzimy, mogę stwierdzić, że to dopiero 2-3 tydzień-powiedział marszcząc czoło-Proszę niech pani wytrze żel-podał mi chusteczkę. Odprowadził mnie do sali dając zdjęcie USG-Niech się pani tak nie zamartwia wszystko będzie dobrze-powiedział kiedy już położyłam się na łóżku w swojej sali.
-Jaka ze mnie pani. Z tego co widzę to nie jesteś wcale ode mnie taki starszy. Jestem Angie-powiedziałam uśmiechając się.
-A ja Michael- jego twarz rozjaśniła się- To do zobaczenia Angie. Wzywają mnie- uśmiechnął się do mnie ostatni raz i wyszedł. Miałam mętlik w głowie. Byłam w ciąży. To wydawało mi się takie nierealne. Po jakiejś godzinie do sali wpadła Violetta. Szybko schowałam zdjęcie pod poduszkę. Nie chciałam, żeby ktoś o tym już wiedział.
-Angie! Jak ja za Tobą tęskniłam-powiedziała przytulając się do mnie-Co Ci się stało?
-Jak już mówiłam Ci przez telefon miałam małe zderzenie z samochodem-powiedziałam z nikłym uśmiechem. Nieświadomie położyłam sobie jedną rękę na brzuchu. Dobrze, że nic nie stało się dziecku.
-Nic Ci nie jest prawda?-zapytała troskliwie siadając obok mnie.
-Nie, nie wszystko w porządku- uśmiechnęłam się.
-Angie, a możesz mi powiedzieć co się dzieje między Tobą a tatą? Czemu chodzi taki zdenerwowany?
-Nie mam pojęcia- spuściłam wzrok.
-Wiem, że Ty wiesz...-powiedziała patrząc na mnie podejrzliwie.
-Naprawdę nie wiem. Ja jednak zawiodłam się na nim.
-Co Ci zrobił?
-On... On zdradził mnie- powiedziałam cicho, rumieniąc się jednocześnie powstrzymując łzy, które pojawiły się w koncikach moich oczu.
-Co?!?
-Tak... Widziałam to.. Nie chcę o tym rozmawiać...
-Oj Angie... Tata na Ciebie nie zasługuje-powiedziała z łzami w oczach.
-Nie wróce do domu-powiedziałam stanowczym głosem.
-Jak to? Nie Angie wracasz do domu ze mną.
-Nie. Nie chce z nim rozmawiać.
-Angie.
-Violu... Zobaczę, ale nic nie obiecuję. Wybacz, ale muszę iść spać. Jestem zmęczona.
-Przyjdę do Ciebie wieczorem-pogroziła mi palcem. Pocałowała w policzek i wyszła. Zamknęłam oczy i odleciałam. Ze snu wyrwały mnie podniesione głosy. Leniwie uniosłam powieki do góry. Zobaczyłam przed sobą Germana stojącego do mnie tyłem. Szybko zamknęłam z powrotem oczy i słuchałam rozmowy.
-...Nie mogę zrozumieć tego, że jesteś taki lekkomyślny!-usłyszałam głos Violetty.
-Jak śmiesz tak się do mnie odzywać?! Jestem Twoim ojcem i nie pozwolę sobie na takie nieposłuszeństwo!
-Tato! Z całym szacunkiem, ale zachowujesz się jak rozwydrzone dziecko!-krzyknęła zirytowana Violetta. I usłyszałam trzask drzwi. Zostałam sama z Germanem. Głośno opadł na siedzenie z głębokim westchnięciem. Poczułam jego dłoń na swojej, ale nie poruszyłam się chociaż chciało mi się płakać.
-Angie między mną a nią nigdy do niczego nie doszło- do niczego? On jest żałosny. Przecież widziałam na własne oczy- Zawsze będę kochał tylko Ciebie- tylko mnie? Usłyszałam, że wstaje. Poczułam jego oddech na twarzy. Pocałował mnie w czoło. Gdzieś odszedł. Uchyliłam oczy. Stał przy oknie i wyglądał przez nie. Miałam ochotę coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. "Cześć, wszystko Ci wybaczyłam, a na dodatek jestem z Tobą w ciąży" Nie głupia nie jestem. Nagle obrócił się w moją stronę. Wystraszona patrzyłam się nadal niepewnie w jego stronę.
-Angie nawet nie wiesz jak za Tobą tęskniłem-wyciągnął ręce w moją stronę i zrobił krok w przód.
-Nawet się do mnie nie zbliżaj-wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Czemu?-zapytał i z jego twarzy zniknął uśmiech.
-Jeszcze śmiesz się o coś takiego pytać?
-Tak, bo nie wiem czym zawiniłem...
-A może tym, że mnie zdradziłeś?- zapytałam łamiącym się głosem.
-Ja... Angie.. To nie tak..
-Nie! Nie tak! German nie kompromituj się!Wyjdź stąd!- krzyknęłam zdenerwowana.
-Angie wysłuchaj mnie... Proszę..
-Nie Germanie! Wyjdź!- wytarłam łzy spływające po moich policzkach.
-Angie...
-WYJDŹ!-krzyknęłam. W końcu mnie posłuchał i zostawił samą. Po paru minutach do sali weszła pielęgniarka.
-Coś nie tak? Czemu pani płakała? Nie powinna się pani denerwować w tym stanie-powiedziała karcąco. Wstrzyknęła mi jakiś lek.
-Ech.. Pokłóciłam się z mężem.
-Ojej... Ale to nic poważnego prawda? Nie powinien pani niepokoić.
-Chyba jednak tak. Raczej tak prędko się nie pogodzimy.
-A jak tam maluszek?- zapyta patrząc na mnie z uśmiechem.
-Chyba wszystko w porządku- uniosłam kąciki ust do góry. Kobieta wyszła zostawiając mnie samą. Po wypisaniu ze szpitala postanowiłam nie wracać do willi tylko udać się do mieszkania, które zostawiłam na wszelki wypadek. Jak widać jednak dobrze, że go nie sprzedałam. Biorąc pod uwagę to, że nie doznałam żadnych trwalszych uszkodzeń mogłam wyjść ze szpitala po kolejnych pięciu dniach. Violetta wiedziała o mojej decyzji co do mieszkania i jakoś się z nią pogodziła. Prosto ze szpitala pojechała ze mną do domu. Powiedziała ojcu, że nocuje dzisiaj u koleżanki i została u mnie na noc. Zrobiłyśmy popcorn, siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy komedie. Nagle poczułam mdłości i w tempie ekspresowym pobiegłam do łazienki. Wróciłam po około 10 minutach. Violetta patrzyła na mnie niepewnie.
-Angie coś jest z Tobą nadal nie tak?
-Nie, nie wszystko ze mną w porządku, tak mi się wydaje-patrzyła teraz na mnie podejrzliwie.
-Angie, nic przedemną nie ukrywasz prawda?
-Nie, skąd taki pomysł kochanie?-zapytałam nerwowo bawiąc się włosami.
-Mmm.. Jesteś kiepską kłamczuchą-powiedziała interesując się na nowo filmem. Powiem jej, ale to jutro. Zasnęłyśmy parę minut po dwunastej. W nocy raz musiałam odbyć wizytę w toalecie. Wstałyśmy o szóstej. Zrobiłyśmy śniadanie. Nie miałyśmy nic konkretnego w planach.
-Angie powiesz mi w końcu co Ci jest?- zapytała spoglądając na mnie znad szklanki soku.
-Nic POWAŻNEGO naprawdę mi nie jest-powiedziałam uśmiechając się do niej.
-Ale jednak coś. No Angie powiedz mi co Ci dolega. Mogę mieć swoje podejrzenia, ale nie wiem czy coś w nich jest.
-To powiedz to co myślisz, a ja potwierdzę, albo zaprzeczę-nie patrzyłam jej w oczy. Posmarowałam sobie tosta dżemem i ugryzłam kawałek.
-No jest Ci nie dobrze....Jak zauważyłam, nie to, że jesteś gruba czy coś, ale zaczęłaś jeść więcej... Podejrzewam to, że... Jesteś w ciąży. To prawda?-zapytała rumieniąc się.
-Masz rację- powiedziałam spoglądając na nią niepewnie.
-Naprawdę? Będę miała braciszka, albo siostrzyczkę?- zapytała podskakując na krześle bijąc brawo.
-No tak, to właśnie to oznacza-uśmiechnęłam się.
-A jak tata na to zareagował?
-Nic o tym nie wie-powiedziałam cicho.
-Czemu? Angie powinnaś mu powiedzieć.
-Nie potrafię. Zranił mnie.
-Czyli nic mu nie powiesz?- spojrzała na mnie zirytowana.
-Kiedyś powiem... Jednak chyba jeszcze nie teraz.
-Czyli wolisz, żeby żył w niepewności?
-Nic przecież nie podejrzewa, więc to nic nie zmieni.
-Angie. Proszę wróć ze mną i mu powiedz- złapała mnie za obie dłonie.
-No dobrze, ale zrobię to tylko dla Ciebie-uśmiechnęłam się do niej.
-Chodź-pociągnęła mnie za rękę i obie wyszłyśmy z mojego mieszkania kierując się do willi rodziny Castillo.
-O! Obudziła się pani. Proszę się nie ruszać idę po lekarza-powiedziała kobieta z przyjaznym wyrazem twarzy. Po chwili wróciła z wysokim mężczyzną w białym kitlu.
-Dzień dobry-powiedział uprzejmie podchodząc do mojego łóżka i sprawdzając wyniki-Podwyższone ciśnienie.. Dziwne jak na osobę w tak młodym wieku- mruknął sam do siebie-Miała pani wielkie szczęście, że wyszła z tego wypadku bez żadnych poważnych obrażeń. Jednak coś w pani wynikach jest niepokojące.
-Coś ze mną jest nie tak?-zapytałam lekko wystraszona.
-To się okażę.. Ale jak na razie musimy pani zrobić kilka dodatkowych badań-powiedział i wydał polecenia pielęgniarce. Ta zabrała mnie do wskazanych przez lekarza gabinetów i takim sposobem po dwóch godzinach leżałam sama w łóżku patrząc się w sufit. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Violetty.
-Angie! O Matko to naprawdę Ty! Jak ja się o Ciebie martwiłam. Gdzie Ty tak nagle zniknęłaś?
-Violu spokojnie... Ja miałam wypadek. Wpadłam pod samochód. Jestem w szpitalu. Dzisiaj dopiero się obudziłam.
-O nie! Angie zaraz tam u Ciebie będę!- krzyknęła i się rozłączyła.
-Jak miło, że nie powiesz nic Germanowi- mruknęłam cicho do siebie. Ledwo odłożyłam telefon, a do sali wszedł ten sam lekarz co za pierwszym razem.
-Wszystko ze mną dobrze?- zapytałam nie mogąc nic wyczytać z jego twarzy.
-Mam dla pani raczej wesołą wiadomość, którą jednak muszę potwierdzić.. Musi pani pójść ze mną-posłusznie wstałam, ale cicho jęknęłam, bo wszystko mnie bolało.
-Nic pani nie jest?-zapytał zaniepokojony łapiąc mnie w tali.
-To chyba normalne w moim stanie- uniosłam kąciki ust do góry. Przeszliśmy do sali, w której już raz dzisiaj byłam. Lekarz kazał położyć mi się na łóżku i zrobił mi badanie USG.
-Tak jak myślałem... Niech pani spojrzy-pokazał mi ekran.
-Ale o co tu chodzi?- zapytałam nie do końca go rozumiejąc.
-Jest pani w ciąży. Gratulacje.
-Ale, że... CO?!?-zapytałam robiąc wielkie oczy i z niedowierzaniem patrząc się na monitor.
-Wnioskując z tego co teraz widzimy, mogę stwierdzić, że to dopiero 2-3 tydzień-powiedział marszcząc czoło-Proszę niech pani wytrze żel-podał mi chusteczkę. Odprowadził mnie do sali dając zdjęcie USG-Niech się pani tak nie zamartwia wszystko będzie dobrze-powiedział kiedy już położyłam się na łóżku w swojej sali.
-Jaka ze mnie pani. Z tego co widzę to nie jesteś wcale ode mnie taki starszy. Jestem Angie-powiedziałam uśmiechając się.
-A ja Michael- jego twarz rozjaśniła się- To do zobaczenia Angie. Wzywają mnie- uśmiechnął się do mnie ostatni raz i wyszedł. Miałam mętlik w głowie. Byłam w ciąży. To wydawało mi się takie nierealne. Po jakiejś godzinie do sali wpadła Violetta. Szybko schowałam zdjęcie pod poduszkę. Nie chciałam, żeby ktoś o tym już wiedział.
-Angie! Jak ja za Tobą tęskniłam-powiedziała przytulając się do mnie-Co Ci się stało?
-Jak już mówiłam Ci przez telefon miałam małe zderzenie z samochodem-powiedziałam z nikłym uśmiechem. Nieświadomie położyłam sobie jedną rękę na brzuchu. Dobrze, że nic nie stało się dziecku.
-Nic Ci nie jest prawda?-zapytała troskliwie siadając obok mnie.
-Nie, nie wszystko w porządku- uśmiechnęłam się.
-Angie, a możesz mi powiedzieć co się dzieje między Tobą a tatą? Czemu chodzi taki zdenerwowany?
-Nie mam pojęcia- spuściłam wzrok.
-Wiem, że Ty wiesz...-powiedziała patrząc na mnie podejrzliwie.
-Naprawdę nie wiem. Ja jednak zawiodłam się na nim.
-Co Ci zrobił?
-On... On zdradził mnie- powiedziałam cicho, rumieniąc się jednocześnie powstrzymując łzy, które pojawiły się w koncikach moich oczu.
-Co?!?
-Tak... Widziałam to.. Nie chcę o tym rozmawiać...
-Oj Angie... Tata na Ciebie nie zasługuje-powiedziała z łzami w oczach.
-Nie wróce do domu-powiedziałam stanowczym głosem.
-Jak to? Nie Angie wracasz do domu ze mną.
-Nie. Nie chce z nim rozmawiać.
-Angie.
-Violu... Zobaczę, ale nic nie obiecuję. Wybacz, ale muszę iść spać. Jestem zmęczona.
-Przyjdę do Ciebie wieczorem-pogroziła mi palcem. Pocałowała w policzek i wyszła. Zamknęłam oczy i odleciałam. Ze snu wyrwały mnie podniesione głosy. Leniwie uniosłam powieki do góry. Zobaczyłam przed sobą Germana stojącego do mnie tyłem. Szybko zamknęłam z powrotem oczy i słuchałam rozmowy.
-...Nie mogę zrozumieć tego, że jesteś taki lekkomyślny!-usłyszałam głos Violetty.
-Jak śmiesz tak się do mnie odzywać?! Jestem Twoim ojcem i nie pozwolę sobie na takie nieposłuszeństwo!
-Tato! Z całym szacunkiem, ale zachowujesz się jak rozwydrzone dziecko!-krzyknęła zirytowana Violetta. I usłyszałam trzask drzwi. Zostałam sama z Germanem. Głośno opadł na siedzenie z głębokim westchnięciem. Poczułam jego dłoń na swojej, ale nie poruszyłam się chociaż chciało mi się płakać.
-Angie między mną a nią nigdy do niczego nie doszło- do niczego? On jest żałosny. Przecież widziałam na własne oczy- Zawsze będę kochał tylko Ciebie- tylko mnie? Usłyszałam, że wstaje. Poczułam jego oddech na twarzy. Pocałował mnie w czoło. Gdzieś odszedł. Uchyliłam oczy. Stał przy oknie i wyglądał przez nie. Miałam ochotę coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. "Cześć, wszystko Ci wybaczyłam, a na dodatek jestem z Tobą w ciąży" Nie głupia nie jestem. Nagle obrócił się w moją stronę. Wystraszona patrzyłam się nadal niepewnie w jego stronę.
-Angie nawet nie wiesz jak za Tobą tęskniłem-wyciągnął ręce w moją stronę i zrobił krok w przód.
-Nawet się do mnie nie zbliżaj-wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Czemu?-zapytał i z jego twarzy zniknął uśmiech.
-Jeszcze śmiesz się o coś takiego pytać?
-Tak, bo nie wiem czym zawiniłem...
-A może tym, że mnie zdradziłeś?- zapytałam łamiącym się głosem.
-Ja... Angie.. To nie tak..
-Nie! Nie tak! German nie kompromituj się!Wyjdź stąd!- krzyknęłam zdenerwowana.
-Angie wysłuchaj mnie... Proszę..
-Nie Germanie! Wyjdź!- wytarłam łzy spływające po moich policzkach.
-Angie...
-WYJDŹ!-krzyknęłam. W końcu mnie posłuchał i zostawił samą. Po paru minutach do sali weszła pielęgniarka.
-Coś nie tak? Czemu pani płakała? Nie powinna się pani denerwować w tym stanie-powiedziała karcąco. Wstrzyknęła mi jakiś lek.
-Ech.. Pokłóciłam się z mężem.
-Ojej... Ale to nic poważnego prawda? Nie powinien pani niepokoić.
-Chyba jednak tak. Raczej tak prędko się nie pogodzimy.
-A jak tam maluszek?- zapyta patrząc na mnie z uśmiechem.
-Chyba wszystko w porządku- uniosłam kąciki ust do góry. Kobieta wyszła zostawiając mnie samą. Po wypisaniu ze szpitala postanowiłam nie wracać do willi tylko udać się do mieszkania, które zostawiłam na wszelki wypadek. Jak widać jednak dobrze, że go nie sprzedałam. Biorąc pod uwagę to, że nie doznałam żadnych trwalszych uszkodzeń mogłam wyjść ze szpitala po kolejnych pięciu dniach. Violetta wiedziała o mojej decyzji co do mieszkania i jakoś się z nią pogodziła. Prosto ze szpitala pojechała ze mną do domu. Powiedziała ojcu, że nocuje dzisiaj u koleżanki i została u mnie na noc. Zrobiłyśmy popcorn, siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy komedie. Nagle poczułam mdłości i w tempie ekspresowym pobiegłam do łazienki. Wróciłam po około 10 minutach. Violetta patrzyła na mnie niepewnie.
-Angie coś jest z Tobą nadal nie tak?
-Nie, nie wszystko ze mną w porządku, tak mi się wydaje-patrzyła teraz na mnie podejrzliwie.
-Angie, nic przedemną nie ukrywasz prawda?
-Nie, skąd taki pomysł kochanie?-zapytałam nerwowo bawiąc się włosami.
-Mmm.. Jesteś kiepską kłamczuchą-powiedziała interesując się na nowo filmem. Powiem jej, ale to jutro. Zasnęłyśmy parę minut po dwunastej. W nocy raz musiałam odbyć wizytę w toalecie. Wstałyśmy o szóstej. Zrobiłyśmy śniadanie. Nie miałyśmy nic konkretnego w planach.
-Angie powiesz mi w końcu co Ci jest?- zapytała spoglądając na mnie znad szklanki soku.
-Nic POWAŻNEGO naprawdę mi nie jest-powiedziałam uśmiechając się do niej.
-Ale jednak coś. No Angie powiedz mi co Ci dolega. Mogę mieć swoje podejrzenia, ale nie wiem czy coś w nich jest.
-To powiedz to co myślisz, a ja potwierdzę, albo zaprzeczę-nie patrzyłam jej w oczy. Posmarowałam sobie tosta dżemem i ugryzłam kawałek.
-No jest Ci nie dobrze....Jak zauważyłam, nie to, że jesteś gruba czy coś, ale zaczęłaś jeść więcej... Podejrzewam to, że... Jesteś w ciąży. To prawda?-zapytała rumieniąc się.
-Masz rację- powiedziałam spoglądając na nią niepewnie.
-Naprawdę? Będę miała braciszka, albo siostrzyczkę?- zapytała podskakując na krześle bijąc brawo.
-No tak, to właśnie to oznacza-uśmiechnęłam się.
-A jak tata na to zareagował?
-Nic o tym nie wie-powiedziałam cicho.
-Czemu? Angie powinnaś mu powiedzieć.
-Nie potrafię. Zranił mnie.
-Czyli nic mu nie powiesz?- spojrzała na mnie zirytowana.
-Kiedyś powiem... Jednak chyba jeszcze nie teraz.
-Czyli wolisz, żeby żył w niepewności?
-Nic przecież nie podejrzewa, więc to nic nie zmieni.
-Angie. Proszę wróć ze mną i mu powiedz- złapała mnie za obie dłonie.
-No dobrze, ale zrobię to tylko dla Ciebie-uśmiechnęłam się do niej.
-Chodź-pociągnęła mnie za rękę i obie wyszłyśmy z mojego mieszkania kierując się do willi rodziny Castillo.
No i jest rozdział :) Udało mi się go przepisać. Jest sukces :) Wakacje, Wakacje, Wakacje... One potrafią rozleniwić człowieka. Jeszcze ta pogoda... aż nie chce się siedzieć w domu. :D Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się za trzy-cztery dni, bo i tak nie mogę spać po nocach to zrobię coś pożytecznego i przepiszę z kartki rozdziały :D Jak wami mijają wakacje? :D
//Angelesniedziela, 6 lipca 2014
Rozdział 54
-German jak mogłeś ?!? Do reszty zgłupiałeś?!?- krzyczałam na niego odgarniając włosy z oczu.
-No... Było ciepło i chciałem cię ochłodzić, żebyś się nie przegrzała....
-Oj Ty mi tu nie udawaj niewiniątka Germanie Castillo! To nie był wystarczający powód do tego, żeby wrzucać mnie do wody ! A co byś zrobił gdybym zaczęła się topić?
-No chyba bym cię uratował.
- Chyba?-zapytałam kiedy zrównał ze mną krok.
-Oj no napewno, przecież nie pozwolilbym ci się utopić, Angie....Zimno ci ?-zapytał zdejmując z siebie marynarkę i nakładając mi ją na ramiona.
- Nie wiesz całkiem ciepło... Biorąc pod uwagę to, że jest dość chłodny wiatr, a ja jestem przemoczona do suchej nitki- prychnęłam.
-Nie gniewaj się już na mnie- powiedział cicho obejmując mnie ręką i przyciągając do siebie.
- Ale teraz mam sensowny powód...
- Dobra, dobra... Wiem głupio zrobiłem... możesz się na mnie zemścić... jeżeli chcesz, ale już się na mnie nie gniewaj.
- Hm. Kusząca propozycja, ale wiedz kochanie o tym, że nawet się nie spostrzeżesz kiedy nastąpi zemsta.
- Wiesz... szczerze, czasami to ja się ciebie naprawdę boje...-powiedział z zażenowaniem drapiąc się po głowie.
- Masz czego - zaczęłam się śmiać- ale jak się rozchoruje to ty będziesz się mną zajmował- pogroziłam mu palcem.
-No mogę się poświęcić i robić za Twojego lekarza.
- Wiesz Germanie chyba nie wyraziłam się jasno. Ty nie masz innego wyboru- powiedziałam czochrając mu włosy.
-No, ale przynajmniej będę miał śliczną pacjentkę- powiedział uśmiechając się szeroko.
- Nie słodź już tylko zabierz mnie do tego hotelu zanim naprawdę się rozchoruję- zaczęłam się śmiać.
*******************************
-Wiesz Germanie... mimo, że jesteś taki denerwujący to jednak musi coś w tobie być- powiedziałam zapinając guziki suchej koszuli.
- A co takiego ? - zapytał z szelmowskim uśmiechem przyglądając mi się.
- Wiesz Germanku każdy ma w sobie TO COŚ, ale ty widocznie mass tego więcej niż przeciętni ludzie.
- Czy to ma być dla mnie komplement?- zapytał obejmując mnie od tyłu i kładąc głowę na moim ramieniu.
- W pewnym sensie...
- W pewnym sensie ?
- No, bo to tyczy się również twojej nadprzyrodzonej zdolności denerwowania ludzi, a mnie to już w szczególności- cmoknęłam go w policzek odsuwając się od niego na parę centymetrów.
- Aż taki jestem zły?- zapytał z tajemniczym błyskiem w oczach przysuwając się do mnie bliżej.
-Tak...- odpowiedziałam patrząc się na niego niepewnie.
-Aż tak bardzo potrafię cię zdenerwować?- złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Tak...
-Aż tak bardzo.... masz mnie dość?
-N-nie...-powiedziałam patrząc na jego twarz znajdującą się tuż przy mojej.
-Więc może uznajmy, że kochasz mnie tak bardzo, że mimo tego jak bardzo cię wkurzam, irytuję, denerwuję i yzłoszczę się bez powodu i tak długo bezemnie nie wytrzymasz i wybaczysz mi wszystko...-powiedział zmysłowym szeptem drażniąc moje usta swoim ciepłym oddechem.
-German...-wyszeptałam mrużąc oczy i przyglądając się jego ustą. Moje wargi uniosły się do góry w uśmiechu-... jesteś taki pewny siebie, że nawet nie zauważyłeś, że to JA a nie TY mam nad tobą władzę-powiedziałam oduwając go lekko od siebie.
-Nie to nie możliwe... Że niby Ty? Nademną? Angie nie bądź śmieszna...
-Wątpisz w to ?
-Udowodnij.
-A więc proszę bardzo... To będzie dość krótkie... Uzależniłeś się odemnie. Ciekawa jestem co byś zrobił gdybym powiedziała, że chcę rozwodu?- zapytałam kładąc ręce na biodrach.
-Chyba nigdy czegoś takiego nie powiesz, prawda?
-Teraz to mówię. German nie oszukujmy się. Kocham cię, ale kiedy będę do tego zmuszona, mimo, że będę cierpieć, odejdę od ciebie.
-Wtedy za wszelką cenę starałbym się ciebie odzyskać.
-German mi nie chodziło o to. Dobrze wiedzieć, że starałbyś się, ale czy miałabym wtedy odwagę ci wybaczyć po tym jak mnie zraniłeś? Jeżeli kochasz mnie tak bardzo jak mówisz nigdy nie dasz mi pretekstu do podjęcia takiej decyzji.
- Angie spokojnie. Jesteśmy teraz na naszym miesiącu poślubnym. Czy nie lepiej byłoby rozmawiać o czymś przyjemniejszym niż rozwody?- zapytał przytulając mnie do siebie.
- Może masz rację... Nie przestawaj, tak mi dobrze i szybciej się uspokoję- wyszeptałam w jego klatkę piersiową, kiedy przestał jeździć palcami w górę i w dół po moich plecach.
- Angie ja naprawdę nigdy nie chce cię stracić- wyszeptał mi do ucha. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Więc postarajmy się o to żeby nigdy do tego nie doszło- powiedziałam unosząc głowę do góry gdzie moje usta napotkały jego.
*w niedalekiej przyszłości** powrót do domu*
-German czemu się tak guzdrasz. ? Powinniśmy być w domu ponad pół godziny temu. Pewnie się o nas martwią- powiedziałam głęboko wzdychając wcisnęłam się w fotel.
-Angie spokojnie. Jeśliby się martwili, zadzwoniliby, jeśli coś by się wydarzyło, to samo. Jeżeli chcesz żebyśmy bezpiecznie dojechali do domu to nie dramatyzuj, dobrze ?- powiedział bębniąc palcami o kierownicę, patrząc ze skupieniem na drogę, unikając patrzenia na mnie.
-Genialnie. Ty znowu swoje. Ja wcale nie dramatyzuje. Ty zawsze wszystko wyolbrzymiasz.
- Ja wyolbrzymiam? JA WYOLBRZYMIAM?!? Ja tylko mówię jak jest, a ty nie potrafisz znieść tego kiedy ktoś inny poza Tobą samą ma rację.
- Jesteś okropny- wysyczałam- jak możesz w ogóle coś takiego mówić? Ja się staram. Myślałam, że życie z tobą nie będzie takie trudne, a ty proszę kolejny raz się myliłam- powiedziałam bliska płaczu odpinając pas i trzaskając drzwiami. Otworzyłam drzwi willi i wpadłam prosto na Violettę, która stała bardzo blisko wejścia.
- Angie! Jak fajnie, że już jesteście- przytuliła mnie z uśmiechem- Gdzie tata ?
- W samochodzie. Violu nie obraź się, ale jestem zmęczona i musze do toalety- powiedziałam wskazując na schody.
- No pewnie nie ma sprawy. Idź- uśmiechnęłam się do niej i zniknęłam na górze. Weszłam do łazienki gdzie szybko przepłukałam sobie twarz wodą. Nie lubiłam się z nim kłócić, ale oboje mamy beznadziejne charaktery. Wytarłam twarz ręcznikiem i wyszłam na korytarz. Wpadłam na Germana. Spojrzałam na niego z niepewną miną i lekko się odsunęłam.
- Angie ... przepraszam. Ja nie chciałem. To nie miało tak wyglądać- powiedział cicho, delikatnie dotykając moich ramion i lekko je masując.
-No... Było ciepło i chciałem cię ochłodzić, żebyś się nie przegrzała....
-Oj Ty mi tu nie udawaj niewiniątka Germanie Castillo! To nie był wystarczający powód do tego, żeby wrzucać mnie do wody ! A co byś zrobił gdybym zaczęła się topić?
-No chyba bym cię uratował.
- Chyba?-zapytałam kiedy zrównał ze mną krok.
-Oj no napewno, przecież nie pozwolilbym ci się utopić, Angie....Zimno ci ?-zapytał zdejmując z siebie marynarkę i nakładając mi ją na ramiona.
- Nie wiesz całkiem ciepło... Biorąc pod uwagę to, że jest dość chłodny wiatr, a ja jestem przemoczona do suchej nitki- prychnęłam.
-Nie gniewaj się już na mnie- powiedział cicho obejmując mnie ręką i przyciągając do siebie.
- Ale teraz mam sensowny powód...
- Dobra, dobra... Wiem głupio zrobiłem... możesz się na mnie zemścić... jeżeli chcesz, ale już się na mnie nie gniewaj.
- Hm. Kusząca propozycja, ale wiedz kochanie o tym, że nawet się nie spostrzeżesz kiedy nastąpi zemsta.
- Wiesz... szczerze, czasami to ja się ciebie naprawdę boje...-powiedział z zażenowaniem drapiąc się po głowie.
- Masz czego - zaczęłam się śmiać- ale jak się rozchoruje to ty będziesz się mną zajmował- pogroziłam mu palcem.
-No mogę się poświęcić i robić za Twojego lekarza.
- Wiesz Germanie chyba nie wyraziłam się jasno. Ty nie masz innego wyboru- powiedziałam czochrając mu włosy.
-No, ale przynajmniej będę miał śliczną pacjentkę- powiedział uśmiechając się szeroko.
- Nie słodź już tylko zabierz mnie do tego hotelu zanim naprawdę się rozchoruję- zaczęłam się śmiać.
*******************************
-Wiesz Germanie... mimo, że jesteś taki denerwujący to jednak musi coś w tobie być- powiedziałam zapinając guziki suchej koszuli.
- A co takiego ? - zapytał z szelmowskim uśmiechem przyglądając mi się.
- Wiesz Germanku każdy ma w sobie TO COŚ, ale ty widocznie mass tego więcej niż przeciętni ludzie.
- Czy to ma być dla mnie komplement?- zapytał obejmując mnie od tyłu i kładąc głowę na moim ramieniu.
- W pewnym sensie...
- W pewnym sensie ?
- No, bo to tyczy się również twojej nadprzyrodzonej zdolności denerwowania ludzi, a mnie to już w szczególności- cmoknęłam go w policzek odsuwając się od niego na parę centymetrów.
- Aż taki jestem zły?- zapytał z tajemniczym błyskiem w oczach przysuwając się do mnie bliżej.
-Tak...- odpowiedziałam patrząc się na niego niepewnie.
-Aż tak bardzo potrafię cię zdenerwować?- złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Tak...
-Aż tak bardzo.... masz mnie dość?
-N-nie...-powiedziałam patrząc na jego twarz znajdującą się tuż przy mojej.
-Więc może uznajmy, że kochasz mnie tak bardzo, że mimo tego jak bardzo cię wkurzam, irytuję, denerwuję i yzłoszczę się bez powodu i tak długo bezemnie nie wytrzymasz i wybaczysz mi wszystko...-powiedział zmysłowym szeptem drażniąc moje usta swoim ciepłym oddechem.
-German...-wyszeptałam mrużąc oczy i przyglądając się jego ustą. Moje wargi uniosły się do góry w uśmiechu-... jesteś taki pewny siebie, że nawet nie zauważyłeś, że to JA a nie TY mam nad tobą władzę-powiedziałam oduwając go lekko od siebie.
-Nie to nie możliwe... Że niby Ty? Nademną? Angie nie bądź śmieszna...
-Wątpisz w to ?
-Udowodnij.
-A więc proszę bardzo... To będzie dość krótkie... Uzależniłeś się odemnie. Ciekawa jestem co byś zrobił gdybym powiedziała, że chcę rozwodu?- zapytałam kładąc ręce na biodrach.
-Chyba nigdy czegoś takiego nie powiesz, prawda?
-Teraz to mówię. German nie oszukujmy się. Kocham cię, ale kiedy będę do tego zmuszona, mimo, że będę cierpieć, odejdę od ciebie.
-Wtedy za wszelką cenę starałbym się ciebie odzyskać.
-German mi nie chodziło o to. Dobrze wiedzieć, że starałbyś się, ale czy miałabym wtedy odwagę ci wybaczyć po tym jak mnie zraniłeś? Jeżeli kochasz mnie tak bardzo jak mówisz nigdy nie dasz mi pretekstu do podjęcia takiej decyzji.
- Angie spokojnie. Jesteśmy teraz na naszym miesiącu poślubnym. Czy nie lepiej byłoby rozmawiać o czymś przyjemniejszym niż rozwody?- zapytał przytulając mnie do siebie.
- Może masz rację... Nie przestawaj, tak mi dobrze i szybciej się uspokoję- wyszeptałam w jego klatkę piersiową, kiedy przestał jeździć palcami w górę i w dół po moich plecach.
- Angie ja naprawdę nigdy nie chce cię stracić- wyszeptał mi do ucha. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Więc postarajmy się o to żeby nigdy do tego nie doszło- powiedziałam unosząc głowę do góry gdzie moje usta napotkały jego.
*w niedalekiej przyszłości** powrót do domu*
-German czemu się tak guzdrasz. ? Powinniśmy być w domu ponad pół godziny temu. Pewnie się o nas martwią- powiedziałam głęboko wzdychając wcisnęłam się w fotel.
-Angie spokojnie. Jeśliby się martwili, zadzwoniliby, jeśli coś by się wydarzyło, to samo. Jeżeli chcesz żebyśmy bezpiecznie dojechali do domu to nie dramatyzuj, dobrze ?- powiedział bębniąc palcami o kierownicę, patrząc ze skupieniem na drogę, unikając patrzenia na mnie.
-Genialnie. Ty znowu swoje. Ja wcale nie dramatyzuje. Ty zawsze wszystko wyolbrzymiasz.
- Ja wyolbrzymiam? JA WYOLBRZYMIAM?!? Ja tylko mówię jak jest, a ty nie potrafisz znieść tego kiedy ktoś inny poza Tobą samą ma rację.
- Jesteś okropny- wysyczałam- jak możesz w ogóle coś takiego mówić? Ja się staram. Myślałam, że życie z tobą nie będzie takie trudne, a ty proszę kolejny raz się myliłam- powiedziałam bliska płaczu odpinając pas i trzaskając drzwiami. Otworzyłam drzwi willi i wpadłam prosto na Violettę, która stała bardzo blisko wejścia.
- Angie! Jak fajnie, że już jesteście- przytuliła mnie z uśmiechem- Gdzie tata ?
- W samochodzie. Violu nie obraź się, ale jestem zmęczona i musze do toalety- powiedziałam wskazując na schody.
- No pewnie nie ma sprawy. Idź- uśmiechnęłam się do niej i zniknęłam na górze. Weszłam do łazienki gdzie szybko przepłukałam sobie twarz wodą. Nie lubiłam się z nim kłócić, ale oboje mamy beznadziejne charaktery. Wytarłam twarz ręcznikiem i wyszłam na korytarz. Wpadłam na Germana. Spojrzałam na niego z niepewną miną i lekko się odsunęłam.
- Angie ... przepraszam. Ja nie chciałem. To nie miało tak wyglądać- powiedział cicho, delikatnie dotykając moich ramion i lekko je masując.
- To naprawdę było przykre - powiedziałam opuszczając głowę.
- Naprawdę przepraszam kochanie. Mam strasznie długi język i nie wiem kiedy się powstrzymać.... wybaczysz mi ? - podniosła głowę i spojrzałam prosto w jego oczy. Uśmiechnęłam się lekko.
- Oczywiście- powiedziałam przytulając się do niego.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę- pocałował mnie w czubek głowy- pasowałoby zejść do nich na dół- mruknął cicho.
- Pasowałoby, ale czy musimy? - zapytałam podpierając brodę na jego klatce.
- Masz inne plany ? - zapytał z błyskiem w oku.
- Liczyłam na twoją inwencję twórczą- powiedziałam zarzucając mu ręce na szyję. Spojrzałam na niego ze zniecierpliwieniem. Pochylił się nademną i pocałował delikatnie. Przymknęłam oczy i oddawałam pocałunki. Ostatecznie na pocałunkach się nie skończyło.
* tydzień później *
-Ech Violu.... dzisiejszy dzień jest taki ładny. Słońce świeci, jest bezchmurne niebo... po prostu raj- narzuciłam na nos okulary przeciwsłoneczne i wyciągnęłam twarz w stronę słońca.
- Angie, Angie, Angie. Co ostatnio się z Tobą dzieje? Jesteś taka optymistką- powiedziała patrząc na mnie, kiwając głową.
- Bo sama nie wiem. Tak jakoś wyszło- uśmiechnęłam się. W Studio rozdzieliłyśmy się. O 15 wróciłam do domu sama, bo Violetta musiała zostać na dodatkowych zajęciach. W domu było strasznie cicho. Jedynie z gabinetu Germana dochodziły głosy. Jego i co było najdziwniejsze jakiejś kobiety. Zaintrygowało mnie to. Po cichu podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. To co zobaczyłam prawie zawaliło mnie z nóg. Chwyciłam się mocno grami go drzwi. Na biurku siedziała kobieta o kasztanowych włosach. Z tego co widziałam była wysoka i jak na moje oko za skąpo ubrana. Przed nią stał German ona wstała i objęła go ręcami za szyję. Pocałowali się. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałam juz nic więcej widzieć. Po moich policzkach pociekły słone łzy. Byliśmy małżeństwem tak krótki czas, a on już mnie zdradzał. Cała się trzęsłam. Jak przez mgle ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłam trzaskając nimi. Usłyszałam, że ktoś za mną wychodzi. Zaczęłam biec. Nic nie słyszałam, nic nie widziałam. Wpadłam na drogę. Stanęłam i rozejrzałam się na boki. Prosto na mnie jechał samochód. Zamknęłam oczy, usłyszałam pisk opon i po chwili poczułam ból przeszywający całe moje ciało. Nastała pustka.
********************************************************************************
I to by było na tyle. W końcu ten rozdział. Inne są napisane tylko nie wiem kiedy je przepisze. :)
//Angeles
czwartek, 3 lipca 2014
Jednorazówka: Wspomnienia z dzieciństwa
W fotelu naprzeciwko okna siedziała dorosła kobieta. Trzymała w dłoniach parujący kubek gorącej czekolady. Za oknem szalała zawierucha i padał porywisty deszcz. W takich chwilach cieszyła się, że nie musiała dzisiaj iść do pracy. Taka pogoda była idealna do przemyśleń.
Dziesięcioletnia dziewczynka lepi zamki z piasku. Tu, w piaskownicy codziennie spotykała się ze swoim najlepszym przyjacielem i bawiła się z nim do późnego wieczoru. Często zdarzało się, że wracała cała brudna do domu na co jej mama załamywała ręce i wysyłała ją do natychmiastowej kąpieli. Angelica cieszyła się jednak, że jej córka jest taka szczęśliwa mimo, że tęskni za swoją siostrą, która jeździ po całym świecie dając koncerty. Nie wiedziała jeszcze tego, że Maria po raz kolejny nie zjawi się na jej urodzinach...
Wizja się zmieniła. Była teraz nastolatką, która wracała w nocy z parku. Właśnie kolejny raz spotkała się z chłopakiem, z którym mama kazała jej urwać kontakt. Co ona mogła poradzić na to, że owy chłopak ją oczarował? Zauroczyła się nim. Co ją pociągało właśnie w takim chłopaku jak on? To, że był starszy? Miał wypasiony samochód? Czy to, że dobrze całował? Ona sama tak naprawdę tego nie wiedziała. Chyba chciała zrobić na złość mamie...Pokazać jej, że ona sama wybiera sobie towarzystwo z jakim się zadaje i ona nie ma na to żadnego wpływu. Dzisiaj czar prysł. Zakończyła związek z chłopakiem, z którym wydawało jej się, że może być na zawsze. Pierwsze zawirowania miłosne, pierwsze rozstania... Jednak teraz nic nie czuła. Czy to znaczy, że tak naprawdę nie kochała tego chłopaka? Czy kiedy się z kimś rozstaje nie czuje się cierpienia? Mama miała rację... Marnowała tylko z nim czas...
Angeles kończyła dzisiaj osiemnaście lat. To było jej wielkie święto, chociaż nie potrafiła się nim cieszyć tak jak powinna. Jej siostra zginęła. Chociaż ta tragedia miała miejsce parę lat temu, ona nadal miała nadzieję. Chciała ją jeszcze raz przytulić... Tak bardzo za nią tęskniła. Miała szwagra i siostrzenicę, którzy zaszyli się pod ziemię. Nikt nie wiedział gdzie oni przebywają. Zmieniali miejsce zamieszkania jak rękawiczki. Angeles postanowiła, że zaraz po tym dzisiejszym przyjęciu, dla przyjaciół i rodziny wyruszy w świat i ich znajdzie. Nawet gdyby miało ją to wiele kosztować nie podda się. Wiedziała jedno... Będzie walczyła do końca.
Teraz jej życie nie przypominało wcale normalnego. Jej związki były krótkie, na żadnym z chłopaków szczególnie jej nie zależało. Wielu próbowało ją w sobie rozkochać, ale dla niej to było żałosne. Dla każdego z nich liczyła się tylko uroda, żaden z nich nie chciał poznać jej tak naprawdę. Ostatnio zdarzyło się coś co wywróciło jej życie do góry nogami czyniąc je bardziej nienormalne niż było dotychczas. Pojawił się mężczyzna...Zupełnie inny...Był dla niej zagadką i to ją w nim intrygowało.Wysoki brunet działał na nią zupełnie inaczej niż wszyscy..To po części ją przerażało... Właśnie... Po części, bo tak jakoś wyszło, że on podobał jej się, a to nie dobrze. Co by było gdyby na jakimś spotkaniu wyznał jej miłość? Powiedziałaby, że go kocha? W domu nauczyła się tego, żeby nie okazywać swoich słabości, a powiedzenie tego co się czuje, a nie chcąc się z tym pogodzić zapewne było jej słabością. Nie chciała już nigdy więcej popełnić błędów z przeszłości. Kiedyś zakochała się w kimś i przez to później popadła w depresję. Od tego czasu to właśnie ona łamała serca. Żaden tak naprawdę nie podobał jej się. Bała się, że kiedy zacznie się angażować, czar pryśnie. German ciągle siedział w jej głowie. Parę razy była gotowa dzwonić do jakiegoś dobrego psychologa, który mógłby udzielić jej pomocy. Jednak zawsze w ostatniej chwili rezygnowała. Dzisiaj miała się z nim spotkać. Z Germanem. Na początku ustalili, że ich spotkania będą się odbywały bez żadnych zobowiązań lecz... Z każdym spacerem, z każdą kolacją, z każdym wyjściem do kina ich nastawienie do siebie zmieniało się. Czy w jej słowniku istnieje takie słowo jak miłość?
Dziesięcioletnia dziewczynka lepi zamki z piasku. Tu, w piaskownicy codziennie spotykała się ze swoim najlepszym przyjacielem i bawiła się z nim do późnego wieczoru. Często zdarzało się, że wracała cała brudna do domu na co jej mama załamywała ręce i wysyłała ją do natychmiastowej kąpieli. Angelica cieszyła się jednak, że jej córka jest taka szczęśliwa mimo, że tęskni za swoją siostrą, która jeździ po całym świecie dając koncerty. Nie wiedziała jeszcze tego, że Maria po raz kolejny nie zjawi się na jej urodzinach...
Wizja się zmieniła. Była teraz nastolatką, która wracała w nocy z parku. Właśnie kolejny raz spotkała się z chłopakiem, z którym mama kazała jej urwać kontakt. Co ona mogła poradzić na to, że owy chłopak ją oczarował? Zauroczyła się nim. Co ją pociągało właśnie w takim chłopaku jak on? To, że był starszy? Miał wypasiony samochód? Czy to, że dobrze całował? Ona sama tak naprawdę tego nie wiedziała. Chyba chciała zrobić na złość mamie...Pokazać jej, że ona sama wybiera sobie towarzystwo z jakim się zadaje i ona nie ma na to żadnego wpływu. Dzisiaj czar prysł. Zakończyła związek z chłopakiem, z którym wydawało jej się, że może być na zawsze. Pierwsze zawirowania miłosne, pierwsze rozstania... Jednak teraz nic nie czuła. Czy to znaczy, że tak naprawdę nie kochała tego chłopaka? Czy kiedy się z kimś rozstaje nie czuje się cierpienia? Mama miała rację... Marnowała tylko z nim czas...
Angeles kończyła dzisiaj osiemnaście lat. To było jej wielkie święto, chociaż nie potrafiła się nim cieszyć tak jak powinna. Jej siostra zginęła. Chociaż ta tragedia miała miejsce parę lat temu, ona nadal miała nadzieję. Chciała ją jeszcze raz przytulić... Tak bardzo za nią tęskniła. Miała szwagra i siostrzenicę, którzy zaszyli się pod ziemię. Nikt nie wiedział gdzie oni przebywają. Zmieniali miejsce zamieszkania jak rękawiczki. Angeles postanowiła, że zaraz po tym dzisiejszym przyjęciu, dla przyjaciół i rodziny wyruszy w świat i ich znajdzie. Nawet gdyby miało ją to wiele kosztować nie podda się. Wiedziała jedno... Będzie walczyła do końca.
Teraz jej życie nie przypominało wcale normalnego. Jej związki były krótkie, na żadnym z chłopaków szczególnie jej nie zależało. Wielu próbowało ją w sobie rozkochać, ale dla niej to było żałosne. Dla każdego z nich liczyła się tylko uroda, żaden z nich nie chciał poznać jej tak naprawdę. Ostatnio zdarzyło się coś co wywróciło jej życie do góry nogami czyniąc je bardziej nienormalne niż było dotychczas. Pojawił się mężczyzna...Zupełnie inny...Był dla niej zagadką i to ją w nim intrygowało.Wysoki brunet działał na nią zupełnie inaczej niż wszyscy..To po części ją przerażało... Właśnie... Po części, bo tak jakoś wyszło, że on podobał jej się, a to nie dobrze. Co by było gdyby na jakimś spotkaniu wyznał jej miłość? Powiedziałaby, że go kocha? W domu nauczyła się tego, żeby nie okazywać swoich słabości, a powiedzenie tego co się czuje, a nie chcąc się z tym pogodzić zapewne było jej słabością. Nie chciała już nigdy więcej popełnić błędów z przeszłości. Kiedyś zakochała się w kimś i przez to później popadła w depresję. Od tego czasu to właśnie ona łamała serca. Żaden tak naprawdę nie podobał jej się. Bała się, że kiedy zacznie się angażować, czar pryśnie. German ciągle siedział w jej głowie. Parę razy była gotowa dzwonić do jakiegoś dobrego psychologa, który mógłby udzielić jej pomocy. Jednak zawsze w ostatniej chwili rezygnowała. Dzisiaj miała się z nim spotkać. Z Germanem. Na początku ustalili, że ich spotkania będą się odbywały bez żadnych zobowiązań lecz... Z każdym spacerem, z każdą kolacją, z każdym wyjściem do kina ich nastawienie do siebie zmieniało się. Czy w jej słowniku istnieje takie słowo jak miłość?
Jej. Miałam nadzieję, że teraz będę miała więcej czasu a tu suprise :/ Mam dla was na razie tą jednorazówkę jednak rozdział powinien pojawić się za jakieś trzy/cztery dni. Przepraszam, że tak długo. :/ A tak ogólnie to udanych wakacji :D
//Angeles
Subskrybuj:
Posty (Atom)