Dni w domu rodziny Castillo przemijały bez zbędnych rewelacji. Nic się nie działo oprócz prób Germana. Nie narzucał się, nie. Widocznie dobrze to sobie zaplanował, bo z dnia na dzień odczuwałam do niego coraz mniejszą niechęć. Mówiłam sobie, że będę silna i tak szybko mu nie wybaczę, a on powoli łamał mój opór. Ciekawe ile jeszcze wytrzymam w takiej sytuacji.
-A wiesz, że pięknie wyglądasz kiedy tak myślisz o tym jak Cię denerwuję?
-Tego nie wiedziałam- uniosłam kąciki ust do góry. Odepchnęłam się nogami od ziemi i wprawiłam w ruch huśtawkę. German siedział obok mnie.
-To widzisz ujawniłem Ci pewien sekret-objął mnie delikatnie ramieniem.
-Masz jeszcze jakieś rewelacje?-zapytałam próbując zdjąć jego rękę.
-Hm... Od czego by tu zacząć... Jesteś genialna, kochana, uzależniasz od siebie, Twoja osoba potrafi doprowadzić do szaleństwa- przysunął się do mnie, odwracając moją twarz w swoją stronę- Twoja obecność elektryzuje. I uwierz Twój charakter powala na kolana- chciało mi się śmiać. Wykorzystał chwilę mojej słabości i pocałował mnie. Oddawałam pocałunki i strasznie mi się to podobało- I widzisz to jest magia- szepnął cicho. Odgarnął mi włosy za ucho i pocałował w czoło- Kocham Cię złośnico-uśmiechnął się o odszedł.
-Ughr.. Nienawidzę go za to, że tak na mnie działa-zeskoczyłam huśtawki. Wróciłam do domu gdzie trafiłam na Olgę, przygotowującą stół do obiadu.
-O! Angie! Nigdzie już nie odchodź. Zaraz podam do stołu kochaniutka- uśmiechnęła się.
-Dobrze Olgitko tylko pójdę umyć rączki-pokazałam dłonie i z uśmiechem poszłam do łazienki. Ta kobieta zawsze potrafi poprawić mi humor. Umyłam ręce i poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam gruby zeszyt, który był moim pamiętnikiem. I zabrałam się za dokończenie dzisiejszego wpisu.:
<<... To już staje się naprawdę uciążliwe. Chyba mu wybaczę, bo życie pod jednym dachem w takiej sytuacji wcale nie jest łatwe. Albo nie. Niech się jeszcze pomęczy. Przynajmniej teraz widać, że mu na mnie zależy.>>
-OBIAD!- posiłek w tempie ekspresowym tylko u Olgity. Mogłabym nawet robić w reklamie. Zaśmiałam się pod nosem i zeszłam na dół.
*tydzień później*
-Angie, ale Ty się guzdrasz- mówiła zirytowana Violetta, poganiając mnie- No muszę Cię gdzieś zaprowadzić i jeżeli zaraz nie zaczniesz ruszać szybciej tymi nogami to Cię zawiozę tam autobusem.
-A jak szybko możesz go załatwić?-zażartowałam.
-Bardzo szybko, a te żarty zatrzymaj dla siebie jeżeli nie chcesz mnie bardziej zdenerwować- popatrzyła na mnie spod przymrużonych oczu.
-No dobra, dobra, już spokojnie. Tak właściwie to gdziem my idziemy- rozejrzałam się po ogrodzie, ale żadnej wskazówki nie znalazłam.
-To ma być niespodzianka. Jeślibym Ci powiedziała to prawiłby mi kazania- przewróciła oczami.
-Aha! Czyli to pomysł Twojego wspaniałego taty!
-Bingo Angie, ale już i tak jesteśmy spóźnione- złapała mnie za rękę i pociągnęła w głąb ogromnego ogrodu. Mniej więcej na środku ułożony był duży koc. Obok stał podobnych rozmiarów kosz. Violetta ulotniła się, a na jej miejscu znalazł się German z ogromnym bukietem różnokolorowych róż.
-Piękne róże dla pięknej pani- powiedział wręczając mi bukiet.
-Musiałeś w to wszystko mieszać Violettę?
-Tak jakoś wyszło. Ja musiałem jeszcze tutaj wszystko uszykować.
-I dlatego wysłużyłeś się córką? Wzorowy tatuś- zakpiłam.
-Mogłabyś mnie nie obrażać?
-Znowu chcesz się kłócić?-zapytałam unosząc lekko brwi.
-Musisz mnie prowokować? Masz z tego jakąś satysfakcję?
-Nie o to mi chodziło- pokręciłam głową- Nie znoszę Cię takiego... zdenerwowanego, ale w sumie nawet słodko wtedy wyglądasz- jego twarz zmieniła wyraz. Teraz już prawie się uśmiechał.
-No dobrze- wyciągnął do mnie dłoń, którą po chwili niepewnie chwyciłam- Możemy zacząć nasz piknik?
-Chyba nie mamy innego wyjścia.
-Mamy, ale chyba z niego nie skorzystamy kochanie- powiedział z szarmanckim uśmiechem. Usiadł i pociągnął mnie sobie na kolana.
-Zamknij oczy i powiedz AAAAA- z uśmiechem patrzył na moją twarz.
-Ale... To nie jakiś podstęp?- spoglądałam na niego niepewnie.
-Przecież Cię nie otruję-posłał mi oczko.
-Obiecujesz?
-Obiecuję-westchnęłam głośno i zamknęłam oczy otwierając usta.- Zamknij-powiedział. Tak też zrobiłam Poczułam w ustach kwaśny, a zarazem słodki smak. Truskawki nadziewane czekoladą w polewie czekoladowej. Otworzyłam oczy.
-Jeżeli mi powiesz, że sam je zrobiłeś to chyba Cię pocałuję.
-Zawsze marzyłem o karierze kucharza, taka dodatkowa praca- zaczął się śmiać.
-MHM. Tego akurat nie wiedziałam- mruknęłam.
-Nie wiedziałaś, bo przed chwilą to wymyśliłem-kontynuował przerwaną czynność. Do mojej głowy wpadł pewien pomysł. Wyjęłam bitą śmietanę i ... wysmarowałam nią twarz Germana. Momentalnie przestał się śmiać i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Jak mogłaś?
-Nie wiedziałeś o tym, że śmietana dodaje uroku?
-To może wypróbujemy to też na Tobie?- zapytał z błyskiem w oku i zaczął się do mnie zbliżać. Momentalnie wstałam. On za mną.
-German proszę... Niee.
-O teraz jesteś dla mnie taka miła... Ale trochę na to za późno... Chodź tu do mnie- powiedział wyciągając w moją stronę ręce i głupkowato się szczerząc. Zaczęłam biec. Słyszałam, że on jest za mną. Po paru minutach zdyszana oparłam się o drzewo. Wokół mnie nie słyszałam żadnych kroków. Zrezygnowana wyszłam zza drzewa z impentem wpadając na Germana. Wywróciłam go na ziemię, a on pociągnął mnie za sobą. Takim sposobem dopiął swego i ja też była cała ubrudzona.
- Jesteś nie możliwy!- powiedziałam wstając. Spojrzałam się na niego i zaczęłam się śmiać. Powoli wstał i stanął obok mnie.
- Czyli możemy uznać, że topór wojenny został zakopany?- zapytał przyglądając się mi. Podniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka. Ten źle odczytując mój gest zaczął się przybliżać. Odsunęłam się trochę.
-German... Ja naprawdę dobrze się dzisiaj bawiłam, ale nic się nie zmieniło. Nadal jestem rozczarowana twoim zachowaniem i tym, że mimo tak krótko jesteśmy razem ty mnie zdradziłeś. Chciałabym ci wierzyć, że tego nie chciałeś, ale nie potrafię. Zauważyłeś, że w naszym związku nic nie idzie tak jak powinno ? Może popełniliśmy błąd, za szybko podjęliśmy decyzję o małżeństwie.- po moich policzkach popłynęły łzy.- to co do ciebie czuję.. kocham cię, bardzo, ale tym samym to co robisz może mnie zranić ze zdwojoną siłą. Ja nie chcę tego. Więc jeżeli jedyną opcja żeby ocalić nas oboje od ranienia siebie nawzajem jest rozstanie chyba musimy się z tym pogodzić- wytarłam pośpiesznie łzy z policzków i powoli ruszyłam w stronę domu nadal płacząc.
-Angie- usłyszałam delikatny głos z boku- posłuchaj mnie- złapał mnie za ramiona i odwrócił twarzą do siebie.- Ja tak nie chcę. Rozumiem Cię, ale nie mogę na to pozwolić. Za bardzo mi na Tobie zależy, żebym mógł Cię stracić. Jeszcze teraz kiedy mamy zostać rodzicami. Wiem, że popełniłem wiele błędów, z których naturalnie nie jestem dumny, ale jeżeli będzie to konieczne zmienię się... Zrobię wszystko tylko zostań- powiedział lekko drżącym głosem. Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam do niego.- Słyszysz?- szepnął do mojego ucha.
-Co takiego?- zapytałam nie odrywając się od niego.
-Bicie mojego serca. Ono bije dla Ciebie i nawet jeśli ono ustanie... Nadal będę Cię kochał tak samo jak na początku- z pozoru nie jestem podatna na takie teksty, ale nikt jeszcze tak do mnie nie mówił. Z takim uczuciem i taką szczerością. Uśmiechnęłam się szeroko, zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągnęłam go bliżej do siebie i pocałowałam. Co widocznie mu się spodobało. Po tym jak się od niego oderwałam spojrzałam w jego oczy.
-Wybaczam Ci, ale nie chcę więcej takich numerów-pogroziłam mu palcem.
-Obiecuję-powiedział biorąc mnie na ręce. Zaczął się kręcić, a ja śmiałam się mimo tego, że już po krótkim czasie zrobiło mi się nie dobrze- Kocham Cię- szepnął kiedy zakończył szaleńczą zabawę.
-Ja Ciebie też- chociaż czasami sama się sobie dziwię~pomyślałam.
****************************************************************
Rozdział jest. Zabójstwa chyba nie będzie xd jutro wyjeżdżam na kolonie wiec mnie nie będzie. Przez dziewięć dni. A więc. Postaram się coś napisać. :)
/ / Angeles :*
Nareszcie się pogodzili aww suotko genialne czekam na next
OdpowiedzUsuń:D Dzięki :*
UsuńNo nareszcie...! Rozdział! XD A końcówka - "- Kocham cie (...) - Ja ciebie też- chociaż czasami sama się sobie dziwię..." - najlepsza ! :D Angie jak zawsze rozwala systemy. Eh... no i co miała zrobić xd wybaczyła mu w końcu. Faceci zdecydowanie za dobrze mają! XD A Vilu jaka nerwowa ! ^^ Czyli wszystko po staremu ;) O! To miłego eee... pobytu na koloniach ! No oczywiście czekamy na twoja twórczość i.. pa?! Pa. Xd
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny *.* cudny itd.
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
Bita śmietana hmm... haha xD
czekam na next!!!
I tak wg zapraszam do siebie ;)
dzięki :*
UsuńWpadłam na twojego bloga przez przypadek i przeczytałam całeego . Jest GENIALNY !! A rozdział ? WSPANIAŁY !! I nareszcie Germangie w zgodzie *o*
OdpowiedzUsuńCudo , po prostu cudoo ;]
Zapraszam do siebie :
http://dirarybyangie.blogspot.com/
Pozdrawiam :]
dziękuję :*
Usuńwpadnę jak znajdę czas :)
Rozdział - cudo :****
OdpowiedzUsuńNEXT <3 NEXT <3 NEXT <3 NEXT <3
NEXT <3 NEXT <3 NEXT <3 NEXT <3
dzięki :*
UsuńRozdział jest genialny jak wszystkie!!! Czekam na next i zapraszam do mnie dopiero zaczynam ale się rozkręci
OdpowiedzUsuńhttp://angiegermangermangie.blogspot.com/
dziękuję :*
UsuńWpadnę jak znajdę czas ;)
47 year old Software Consultant Perry Ruddiman, hailing from Aldergrove enjoys watching movies like "Out of Towners, The" and Worldbuilding. Took a trip to Muskauer Park / Park Muzakowski and drives a Fox. Odwiedz strone glowna
OdpowiedzUsuń