niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 59

.....i odsunęłam go od siebie w bok. On zachwiał się i wpadł do fontanny. Na początku zdziwiona patrzyłam się w miejsce gdzie zniknął pod wodą. Jednak kiedy pojawił się z powrotem na powierzchni zaczęłam się śmiać.
-Ale musisz przyznać, że sam to zacząłeś-powiedziałam podając mu rękę kiedy stał już na murku.
-No, ale nigdy nie pomyślałbym o tym, że to skończy się moją kąpielą w fontannie-mruknął przeczesując mokre włosy ręką.
-W to nie wątpię. Wiesz może lepiej wrócimy już do domu żebyś się nie przeziębił i może lepiej dla nas obojga uznajmy, że tej sytuacji nie było-po 20 minutach byliśmy w willi gdzie się rozdzieliliśmy. On poszedł wziąść prysznic. Myślałam, że na dzisiaj ma już dość wody, ale cóż. Ja za to weszłam do pokoju mojego i Germana. Wyszłam na balkon. Wiatr rozwiewał moje włosy, a słońce grzało twarz. Taka pogoda była idealna jak dla mnie. Wróciłam do pomieszczenia. W kieszeni poczułam wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Pablo.
-Cześć-powiedziałam kiedy odebrałam.
-Witaj Angie-usłyszałam rozbawiony głos mojego przyjaciela-Masz może jakieś plany na weekend?
-Zależy o co chodzi.
-Bo wiesz tak sobie pomyślałem... Co byś powiedziała na taki mały wypad za miasto?
-Eee.. Wiesz Pablo, że strasznie Cię lubię, ale, że niby tylko nasza dwójka miałaby jechać?
-Co? Nie, nie Angie. Źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że Ty i German, ja i Jackie... No wiesz taki wypad dorosłych za miasto..
-Aaa.. To już lepiej brzmi- powiedziałam z uśmiechem- porozmawiam na ten temat z Germanem jak wróci do domu i dam Ci znać. Czeeeeść-rozłączyłam się i wyszłam z pokoju. Z łazienki właśnie wychodził Simon. Kiedy wymieniłam się z nim spojrzeniem, wybuchłam śmiechem.
-No dobra nie wiem o co chodzi. Przepraszam za tamtą sytuacje, Możesz już przestać się śmiać?-zapytał a na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
-Wybacz, ale to mnie śmieszy chociaż nie powinno-uspokoiłam się-uznajmy, że to w ogóle nie miało miejsca tak będzie lepiej, a German nie będzie chciał Cię zabić. Ale postawmy sprawę jasno takie coś ma się nigdy więcej nie powtórzyć. Kocham Germana. Nie chcę żebyś zrobił coś co potem może zaszkodzić nam obojgu, bo ostatecznie jakby nie patrzeć jesteśmy rodziną.
-Ja to wszystko rozumiem jednak zawsze mogę mieć jakąś nadzieję nawet najmniejszą.
-Nie. Simon nie komplikuj tego wszystkiego. Nie ma takiej możliwości, że jak i ty kiedyś moglibyśmy być razem.
-Niby czemu? Przecież zawsze może się coś zdarzyć i możesz się rozstać z Germanem i co wtedy.
-Będę z nim związana przez całe życie nawet jeśli by stało się tak jak mówisz.
-Niby czemu? Co Cię by przy nim trzymało?-zapytał robiąc kilka kroków w moją stronę.
-Jestem z nim w ciąży. Będziemy mieli dziecko-odważnie patrzyłam się prosto w jego oczy.
-Że co? Ty w ciąży ? Z nim? Nie sądziłem, że to zdarzy się tak sziybko-uderzył pięścią w ścianę.
-O co Ci chodzi? Nigdy Ci przecież niczego nie obiecywałam.
-Nie chciałem żeby to tak wyszło.. No, bo Ty strasznie mi się spodobałaś. Od naszego pierwszego spotkania. Tak bardzo chciałem żebyś dała mi szanse i kopnęła mojego kuzyna w cztery litery.
-Wiesz, że to nierealne ?
-Mam tego świadomość, ale jak się jest w takim stanie w jakim ja teraz jestem nie myśli się racjonalnie.
-Proszę Cię spróbuj o mnie zapomnieć, bo to nie ma najmniejszego sensu. Będziesz tylko się męczył, bo ja nie zostawię Germana.
-Wiem, wiem. Nie mów mu o tym wszystkim dobrze?
-Niech to zostanie między nami-usłyszałam trzaśnięcie wejściowych drzwi- chyba wrócił. Dobra, do zobaczenia później-pomachałam mu i zeszłam na dół po schodach. Zobaczyłam jak znika w swoim gabinecie więc poszłam tam.
-A Ty co dzisiaj taki zdenerwowany?-zapytałam opierając się o framugę drzwi i skupiając wzrok na jego plecach dopóki nie odwrócił się w moją stronę.
-Powiesz mi co robiłaś w parku z moim kuzynem?-zacisnął dłonie na krańcach biurka.
-Ja... Byłam się z nim przejść.
-Przejść? PRZEJŚĆ? Matko Angie skoro tak mają wyglądać wszystkie Twoje spacery to ja nie wiem czy w ogóle powinnaś wychodzić z domu.
-O co Ci właściwie chodzi?- zapytałam unosząc brwi i gestykulując dłońmi.
-Całowałaś się z Simonem!-krzyknął rzucając jakąś książką w ścianę.
-Nie całowałam się z nim!- odkrzyknęłam.
-Przecież widziałem!
-Czy Ty mnie śledzisz?-zapytałam zszokowana.
-Miałem spotkanie niedaleko parku i akurat jak przejeżdżałem zobaczyłem was.
-Jakbyś widział wszystko to byś wiedział, że do niczego nie doszło-oparłam się o ścianę, bo zaczęło mi się kręcić w głowie.
-Przecież wiem co widziałem. Nie wciskaj mi teraz tych kłamstw.
-Czy Ty naprawdę uważasz, że mogłabym Cię okłamać w takiej sprawie?-przyłożyłam dłonie do ściany i próbowałam się nimi przytrzymać.
-Po prostu nie chcesz mi powiedzieć prawdy-pochylił głowę i spojrzał w stronę okna.
-Kiedy o to chodzi, że mówię Ci prawdę-słyszałam jak w moich żyłach pulsuje krew, a przed oczami obraz zaczął mi się rozmazywać. Zamrugałam szybko oczami żeby wyostrzyć wzrok.
-Mam Ci niby teraz uwierzyć? Kiedy wiem jaki jest Simon. On zawsze chce dopiąć tego co sobie postawił za cel. A wiem, że mu się podobasz. To widać.
-Nie dobrze mi- powiedziałam i osunęłam się po ścianie.
-Angie co się dzieje?- podbiegł do mnie.
-Słabo mi-wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu gdzie położył na kanapie. Przyniósł mi szybko szklankę wody i pomógł mi wypić parę łyków. Oddychałam głęboko. Przymknęłam oczy. Wszystko wróciło do normy po paru minutach.
-Już dobrze? Przepraszam nie chciałem Cię zdenerwować, ale wiem jaki on jest i myślałem, że naprawdę między wami do czegoś doszło.
-Mówię Ci jak było. Do niczego nie doszło, ale Simon chciał się wykąpać w fontannie.
- Dobrowolnie ?
- Ja mu trochę w tym pomogłam - zaśmiał się.
-Nie powinienem tak od razu na ciebie naskakiwać. Zwłaszcza, że jesteś w ciąży i nie powinnaś się denerwować.
- Już spokojnie. Przecież to nie choroba- uniosłam kąciki ust do góry i usiadłam na kanapie. German asekurował mnie żebym nie spadła. Spojrzałam na niego zirytowana.
-Jeszcze raz tak strasznie cię przepraszam. Przeze mnie mogłaś wylądować nawet w szpitalu.
-German nie dramatyzuj. Ja nadal żyję-powiedziałam głaszcząc jego policzek. Uśmiechnął się delikatnie.
-Nigdy do niczego nie dojdzie między tobą a Simonem prawda?-zapytał siadając obok mnie i biorąc w dłonie moją dłoń.
-Przecież dobrze wiesz, że to właśnie ciebie kocham-odpowiedziałam patrząc się w jego oczy.
-Ale zawsze może wyniknąć jakaś sytuacja, w której możesz działać pod wpływem emocji i nawet nieświadomie pozwolić na no nie wiem jakąś formę... no pocałunek.
-German za kogo Ty mnie masz? Jeśli na przykład pokłóciłabym się z tobą to przecież od razu nie pobiegnę do Simona i nie rzucę mu się w ramiona.
-Powiedziałaś, że od razu nie. Więc po jakimś czasie tak?
-Nie łap mnie za słówka kochanie, bo żadne z nas na tym dobrze nie wyjdzie- cmoknęłam go w policzek.-A właśnie mam do Ciebie pewną sprawę.
-Jaką? Chyba nie zmieniłaś zdania?
-Nieee-zaśmiałam się- chodzi o to, że Pablo zaproponował mi wyjazd za miasto....
-ŻE CO? Nie nigdzie z nim sama nie jedziesz-powiedział krzyżując ręce na klatce.
-Nie dałeś mi dokończyć a już się obrażasz. Chodziło mi o to, żebyś Ty pojechał ze mną a on ze swoją dziewczyną. Jak on to ujął, że ma to być tylko taki mały wypad dorosłych za miasto.
-A to już lepiej. To ma być w ten weekend.?
-No tak.
-Nie mam nic w planach więc czemu nie.
-To później do niego zadzwonię- uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy.
-Angie-odwróciłam się w jego stronę.
-Tak?
-Kocham Cię-odpowiedział patrząc na mnie czule. Uśmiechnęłam się do niego.
-Wiem o tym. Ja Ciebie też-podszedł do mnie obejmując mnie. Pocałował moje czoło na co zaczęłam się śmiać. Delikatnie dotknął mojego brzucha. Spojrzałam na jego dłoń a potem uniosłam wzrok na jego twarz. W jego oczach tliły się iskierki.
-Niedługo będziemy już we czwórkę-powiedział opierając swoje czoło o moje.
-Ale muszę coś jeszcze przed tym wiedzieć.
-Co takiego?
-Czy będziesz przy mnie? Boję się, że sama nie dam sobie sama rady.
-A czy ktoś powiedział, że masz się sama z tym wszystkim uporać? Zawsze możesz na mnie liczyć i to się nie zmieni,bo za Tobą szleję i coś czuję, że to się nie zmieni- musnął delikatnie moje wargi. Widziałam jedno. Nie poradziłabym sobie bez niego, bo zdążyłam się już do niego przywiązać. I to strasznie mocno,

Przepraszam, że tak późno, że dopiero teraz dodaje ten rozdział, ale ta nowa szkoła już mnie wykańcza. Tyle zajęć, tyle nauki. Masakra. Postaram się pisać w jakiś mniejszych odstępach czasowych. Kiedy znajdę czas. Dzięki za to, że czytacie te moje posty ;) Powodzenia w school :) I nie zabijajcie mnie jeszcze :D

//Angeles


niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 58

Minuta za minutą.Godzina za godziną. Dzień za dniem. Tydzień za tygodniem. Powoli wszystko odchodziło w niepamięć. Byłam po swojej pierwszej takiej wizycie u ginekologa. Dziecko rozwijało się prawidłowo co mnie bardzo cieszyło. Zdjęcie USG trafiło do mojego pamiętnika. Siedziałam po turecku na łóżku w swoim pokoju i kończyłam wpis.:
<<.... i mimo wszystko, mimo to, że tak mnie denerwuję, cieszę się, że to właśnie German będzie ojcem mojego dziecka.>>
Ostatnia linijka została wypowiedziana na głos, właśnie przez mojego męża. Zamknęłam szybko pamiętnik i spojrzałam na niego z wyrzutem.
-Ej! Nie ładnie tak podglądać o czym piszę- zaperzyłam się krzyżując ręce na piersiach.
-Ale skoro pisałaś tam o mnie to mogę- usiadł na łóżku i przyciągnął mnie sobie na kolana.
-W takim razie musiałbyś przeczytać większą połowę jego zawartości-powiedziałam cicho i zaczęłam się śmiać.
-Ooo.. Tak dużo o mnie piszesz? Zgaduję, że same dobre rzeczy-mrugnął do mnie i złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.
-Um.... Niekoniecznie- powiedziałam robiąc przepraszającą minę.
-O własnym mężu? Wiesz Ty co?-zapytał odgarniając mi włosy za ucho.
-No, ale sam wiesz, że do najłatwiejszych ludzi nie należysz.
-A Ty to masz charakter jak aniołek- powiedział kpiącym głosem, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy.
-Nie mówię, że jestem... że mam... No wiem, że ja też mam ciężki charakter więc nie dziw się, że wypisuję o Tobie jakieś nieciekawe rzeczy jeśli mnie zdenerwujesz, bo chyba wolisz to niż miałabym powiedzieć Ci to wszystko w twarz, nie uważasz?
-No w sumie, ale wiesz... Chciałbym wiedzieć o czym myślisz.
-Uwierz, że chyba jednak nie zawsze- wyszeptałam mu cicho do ucha.
-A co chcesz na mnie teraz ponarzekać?-zapytał muskając ustami delikatnie mój policzek.
-Nie. Teraz nie-spojrzałam w jego oczy.
-To dobrze, bo to by przeszkadzało w tym co chcę zrobić.
-A co chcesz zrobić?-zapytałam mrużąc oczy.
-Pocałować cię-wyszeptał stykając się ze mną czołami.
-Więc czemu jeszcze tego nie zrobiłeś?
-Bo zastanawiałem się czy mnie nie pobijesz-uniósł kąciki ust do góry w uśmiechu.
-Bardzo śmieszne-przewróciłam oczami. Ten delikatnie dotknął wargami moich ust. Poczułam jakby przechodził mnie prąd. I tak za każdym razem kiedy mnie całował. Idzie zwariować. Zaplotłam ręce wokół jego szyi i przyciągnęłam go bliżej do siebie.
-Ekhem- usłyszałam chrząkanie od strony drzwi tak jakby przez mgłę. Odsunęłam się na parę milimetrów od Germana i spojrzałam w tamtą stronę.- Nie chciałam wam przeszkadzać, ale przyjechał wuja Simon i no chciał się z Tobą widzieć tato. Czeka w salonie-i wyszła tak szybko jak weszła.
-Ech.. Co jak co, ale ona ma niezwykłe wyczucie czasu- mruknął mój mąż. Pocałował mnie w czoło i posadził na łóżku. Podszedł do drzwi i odwrócił się w moją stronę- postaram się to załatwić w miarę szybko i wracam do ciebie.
-Będę czekała o ile prędzej nie zasnę- zaśmiałam się. Uśmiechnął się lekko i wyszedł zostawiając mnie samą. Siedziałam tak niecałe pięć minut i doszłam do wniosku, że to i tak za dużo. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju kierując się w stronę schodów. Stanęłam na szczycie schodów i oparłam się o barierkę patrząc z góry na salon. German z Simonem siedział na kanapie. Nic nie słyszałam co mnie już trochę zaczynało irytować. Zrezygnowana usiadłam na schodki i oparłam głowę o ścianę. I tak siedziałam, siedziałam, siedziałam aż w końcu chyba zasnęłam.
-Kochanie co Ty tu robisz ?- usłyszałam głos Germana. Ten nie czekając na moją odpowiedź wziął mnie na ręce.
- Siedziałam- powiedziałam zasypanym głosem przecierając oczy.
- Powinnaś chyba powiedzieć, że spałaś- cmoknął mnie w czoło i położył na łóżku.
-Oj no to nie istotny szczegół- mruknęłam wtulając się w jego klatkę. Objął mnie delikatnie zaplatając dłonie na moich plecach.
-A tak szczerze to po co tam poszłaś. ?
- Bo... czego chciał Simon ? - zapytałam nie podnosząc głowy.
-A więc o to chodzi.  Słuchaj Angie nie musiałaś podsłuchiwać...
- I tak nic nie słyszałam- mruknęłam.
-. .. przecież jakbyś zapytała to bym Ci powiedział.
- A więc czego chciał?
-Hmmm... jakby Ci to powiedzieć. ... będzie przebywał w tym domu przez jakiś czas.
-Czyli będzie tu mieszkał ?- zapytałam, a w mojej głowie pojawiły się pewne wątpliwości czy aby ta decyzja była mądra
- No tak. Przez jakiś miesiąc może więcej. A co coś nie tak ?- zapytał całując mnie w czoło.
-Nie. Wszystko dobrze- delikatnie uśmiechnęłam się chociaż i tak tego nie widział, bo było ciemno.
- Idź już może lepiej spać i nie zaprzątaj sobie niczym tej ślicznej główki- pocałował mnie delikatnie w policzek.
- Dobranoc- jeszcze bardziej się do niego przytuliłam i nie wiadomo kiedy zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia, można powiedzieć, że całkowicie wypoczęta. Przeciągnęłam się ziewając. Spojrzałam na połowę Germana z nadzieją, że go tam zastanę, ale jak to się mówi.  Nadzieja jest matką głupich. Jednak umiera ostatnia. Nie było go. Na zegarku wybiła właśnie 6:05. Rozumiem, że jest zapracowany, ale mógłby czasem pospać trochę dłużej.  Niechętnie zwlekłam się z łóżka i ubrałam miętowe spodnie i białą bluzkę z rękawem 3/4. Wyjątkowo włosy zaplotłam w warkocza.  Zeszłam na dół. Z kuchni dochodziły do mnie śpiewy Olgi. Z gabinetu słychać było przytłumione głosy Ramallo i Germana. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić przez tą godzinę.  Wyszłam więc do ogrodu. Usiadłam na huśtawce.
- Też nie możesz spać. ?- przede mną zjawiła się postać Simona.
- Tak jakoś wyszło.  Przyzwyczaiłam się już do tego - powiedziałam tak jakby od niechcenia.  Usiadł obok mnie.
-Zapowiada się słoneczny dzień- spoglądał to na słońce to na mnie.
- Może masz rację, ale zawsze może się coś zmienić- odsunęłam się jeszcze kawałek od niego.
- Jesteś szczęśliwa z Germanem?- wypalił w końcu.
-Skąd takie pytanie ?
-Tak jakoś. A więc ?
-Tak... Jestem z nim... szczęśliwa.... Nie wiem skąd przyszedł ci do głowy pomysł, że może być inaczej- powiedziałam już lekko zdenerwowana. Wstałam i chciałam odejść, ale Simon mnie zatrzymał.- O coś jeszcze chciałaś się zapytać?- zapytałam zabierając rękę z jego uścisku.
- Co Ty w nim widzisz ?
- Nie rozumiem twoich pytań.  Zdawało mi się, że masz dobre kontakty z Germanem, a teraz mam dziwne wrażenie, że próbujesz na siłę mnie do niego zniechęcić- pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Nie o to chodzi. Chcę się tylko dowiedzieć czy aby na pewno on jest dla ciebie odpowiedni.
- A Twoim zdaniem kto jest dla mnie odpowiedni?- patrzyłam na niego spod przymrużonych oczu.
- Tego jeszcze nie wiem- odpowiedział cicho.
-Wybacz Simon, ale mam dość tej rozmowy- spojrzałam na niego jeszcze raz i wróciłam do domu zostawiając go samego.
- Cześć kochanie- kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania zobaczyłam Germana, który się do mnie uśmiechał.
-Cześć- uniosłam kąciki ust do góry.  Podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.- Czemu zawsze musisz tak szybko wstawać? Nie mogę się przy tobie budzić- powiedziałam robiąc smutną minę.
- Angie... wiesz przecież, że muszę pracować- delikatnie dotknął moich włosów.
-Rozumiem- spuściłam głowę.
- Kochanie....- nie dokończył, bo do salonu wparował Simon.
-German ma... oj widzę, że przeszkadzam- zrobił zmieszaną minę.
-Przejdź do gabinetu zaraz z tobą porozmawiam- zrezygnowany cmoknął mnie w czoło i poszedł za swoim kuzynem do pokoju obok. Nic nie przychodziło mi do głowy co mogłabym robić przez ten czas przed śniadaniem. Westchnęłam głęboko. Podeszłam do pianina i przesunęłam dłonią po klawiszach. Zaczęłam grać melodię, a po chwili i śpiewać:
Cómo explicar?
No dejo de pensar en ti,
en nosotros dos...
Cómo escapar?
De una canción
Que hable de tí,
Si eres mi canción.
Puedo vivir como en un cuento,

Si estoy contigo,
Que revive a cada página el Amor...
-Nigdy nie słyszałem jak śpiewasz i szczerze tego żałuję, masz cudowny głos- usłyszałam tuż obok siebie i szybko odwróciłam się w stronę skąd dochodził głos.
-Simon! Wystraszyłeś mnie-powiedziałam wstając od instrumentu.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że tak zareagujesz-chciał do mnie podejść, ale w tej samej chwili z kuchni wyłoniła się Olga.
-O kochanie już tu jesteś-uśmiechnęła się do mnie- byłabyś taka miła i zawołała wszystkich na śniadanie? Wiem nie powinnaś się przemęczać...
-Olgitko spokojnie, już idę- mrugnęłam do niej. Po pięciu minutach wszyscy siedzieli już przy stole i pałaszowali smakołyki przygotowane przez gosposię. Po śniadaniu Violetta poszła do Studio, German z Ramallo na spotkanie, Olga na zakupy... a ja o zgrozo zostałam w domu sama z Simonem.
-Angie co powiesz na  mały spacer?- zapytał próbując odwrócić moją uwagę od czytanej przeze mnie książki. Spojrzałam na niego- Proszęęę... Co Ci szkodzi?-uwierz, że wiele~przeleciało mi przez głowę.
-No dobrze inaczej nie dałbyś mi spokoju-mruknęłam. Wzięłam torebkę i wyszliśmy. Kroki skierowaliśmy do parku gdzie przez parę minut chodziliśmy ścieżkami w zupełnej ciszy. Co mi bardzo odpowiadało.
-Wiesz Twoja osoba od czasu kiedy Cię poznałem strasznie mnie intrygowała- powiedział zerkając na mnie.
-Tak? A to niby dlaczego?
-Bo...W sumie sam nie wiem.... Jesteś taka wyjątkowa w porównaniu do innych kobiet. Nigdy nie spotkałem takiej jak Ty-stanęliśmy przy fontannie.
-Nie uważasz, że to co przed chwilą powiedziałeś jest dość niestosowne?
-Dlaczego?
-Jeszcze się pytasz? Jesteś kuzynem mojego męża jakbyś nie zauważył-powiedziałam odsuwając się od niego, bo z niewiadomych przyczyn znalazł się strasznie blisko.
-A to dlatego nie mogę prawić komplementów kobiecie, która w pełni na nie zasługuje?-pozostawiłam to bez odpowiedzi. On podchodził coraz bliżej. Cofałam się ale w końcu natrafiłam na zimny marmur fontanny. Odgarnął mi włosy za ucho.
-Co Ty chcesz zrobić?-zapytałam cicho próbując go od siebie odsunąć na bezpieczną odległość.
-To co chciałem zrobić już od jakiegoś czasu-powiedział i zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Już wiedziałam co za chwilę nastąpi i nie chciałam do tego dopuścić, ale co ja mogłam teraz zrobić? Zamknęłam oczy iiiiii.......

Kabumbumbumbum xd i co będzie dalej dowiecie się najbliższym czasie w kolejnym rozdziale. :P Tak wiem bardzo cieszycie się z tego powodu xD nie zabijajcie, chce jeszcze żyć xd no przynajmniej JESZCZE XD dochodzę do wniosku, że nie powinnam pisać rozdziałów w nocy, bo wtedy nachodzi mnie taka choroba jak głupawka i właśnie widać w tej notce pod rozdziałem jak na mnie działa, a więc nie owijając w bawełnę... Rozdział powinien się pojawić jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego przy dobrych...eee... wiatrach? xd a jak coś nie pójdzie tak jak chciałam to pojawi się w pierwszym tygodniu września. ;) A więc tak. Życzę wam udanych ostatnich dni wakacji :* 

//Angeles 


piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 57

Dni w domu rodziny Castillo przemijały bez zbędnych rewelacji. Nic się nie działo oprócz prób Germana. Nie narzucał się, nie. Widocznie dobrze to sobie zaplanował, bo z dnia na dzień odczuwałam do niego coraz mniejszą niechęć. Mówiłam sobie, że będę silna i tak szybko mu nie wybaczę, a on powoli łamał mój opór. Ciekawe ile jeszcze wytrzymam w takiej sytuacji.
-A wiesz, że pięknie wyglądasz kiedy tak myślisz o tym jak Cię denerwuję?
-Tego nie wiedziałam- uniosłam kąciki ust do góry. Odepchnęłam się nogami od ziemi i wprawiłam w ruch huśtawkę. German siedział obok mnie.
-To widzisz ujawniłem Ci pewien sekret-objął mnie delikatnie ramieniem.
-Masz jeszcze jakieś rewelacje?-zapytałam próbując zdjąć jego rękę.
-Hm... Od czego by tu zacząć... Jesteś genialna, kochana, uzależniasz od siebie, Twoja osoba potrafi doprowadzić do szaleństwa- przysunął się do mnie, odwracając moją twarz w swoją stronę- Twoja obecność elektryzuje. I uwierz Twój charakter powala na kolana- chciało mi się śmiać. Wykorzystał chwilę mojej słabości i pocałował mnie. Oddawałam pocałunki i strasznie mi się to podobało- I widzisz to jest magia- szepnął cicho. Odgarnął mi włosy za ucho i pocałował w czoło- Kocham Cię złośnico-uśmiechnął się o odszedł.
-Ughr.. Nienawidzę go za to, że tak na mnie działa-zeskoczyłam  huśtawki. Wróciłam do domu gdzie trafiłam na Olgę, przygotowującą stół do obiadu.
-O! Angie! Nigdzie już nie odchodź. Zaraz podam do stołu kochaniutka- uśmiechnęła się.
-Dobrze Olgitko tylko pójdę umyć rączki-pokazałam dłonie i z uśmiechem poszłam do łazienki. Ta kobieta zawsze potrafi poprawić mi humor. Umyłam ręce i poszłam do swojego pokoju. Chwyciłam gruby zeszyt, który był moim pamiętnikiem. I zabrałam się za dokończenie dzisiejszego wpisu.:
  <<... To już staje się naprawdę uciążliwe. Chyba mu wybaczę, bo życie pod jednym dachem w takiej sytuacji wcale nie jest łatwe. Albo nie. Niech się jeszcze pomęczy. Przynajmniej teraz widać, że mu na mnie zależy.>>
-OBIAD!- posiłek w tempie ekspresowym tylko u Olgity. Mogłabym nawet robić w reklamie. Zaśmiałam się pod nosem i zeszłam na dół.
*tydzień później*
-Angie, ale Ty się guzdrasz- mówiła zirytowana Violetta, poganiając mnie- No muszę Cię gdzieś zaprowadzić i jeżeli zaraz nie zaczniesz ruszać szybciej tymi nogami to Cię zawiozę tam autobusem. 
-A jak szybko możesz go załatwić?-zażartowałam. 
-Bardzo szybko, a te żarty zatrzymaj dla siebie jeżeli nie chcesz mnie bardziej zdenerwować- popatrzyła na mnie spod przymrużonych oczu. 
-No dobra, dobra, już spokojnie. Tak właściwie to gdziem my idziemy- rozejrzałam się po ogrodzie, ale żadnej wskazówki nie znalazłam. 
-To ma być niespodzianka. Jeślibym Ci powiedziała to prawiłby mi kazania- przewróciła oczami.
-Aha! Czyli to pomysł Twojego wspaniałego taty! 
-Bingo Angie, ale już i tak jesteśmy spóźnione- złapała mnie za rękę i pociągnęła w głąb ogromnego ogrodu. Mniej więcej na środku ułożony był duży koc. Obok stał podobnych rozmiarów kosz. Violetta ulotniła się, a na jej miejscu znalazł się German z ogromnym bukietem różnokolorowych róż. 
-Piękne róże dla pięknej pani- powiedział wręczając mi bukiet. 
-Musiałeś w to wszystko mieszać Violettę?
-Tak jakoś wyszło. Ja musiałem jeszcze tutaj wszystko uszykować.
-I dlatego wysłużyłeś się córką? Wzorowy tatuś- zakpiłam. 
-Mogłabyś mnie nie obrażać?
-Znowu chcesz się kłócić?-zapytałam unosząc lekko brwi.
-Musisz mnie prowokować? Masz z tego jakąś satysfakcję?
-Nie o to mi chodziło- pokręciłam głową- Nie znoszę Cię takiego... zdenerwowanego, ale w sumie nawet słodko wtedy wyglądasz- jego twarz zmieniła wyraz. Teraz już prawie się uśmiechał.
-No dobrze- wyciągnął do mnie dłoń, którą po chwili niepewnie chwyciłam- Możemy zacząć nasz piknik?
-Chyba nie mamy innego wyjścia.
-Mamy, ale chyba z niego nie skorzystamy kochanie- powiedział z szarmanckim uśmiechem. Usiadł i pociągnął mnie sobie na kolana.
-Zamknij oczy i powiedz AAAAA- z uśmiechem patrzył na moją twarz.
-Ale... To nie jakiś podstęp?- spoglądałam na niego niepewnie.
-Przecież Cię nie otruję-posłał mi oczko.
-Obiecujesz?
-Obiecuję-westchnęłam głośno i zamknęłam oczy otwierając usta.- Zamknij-powiedział. Tak też zrobiłam Poczułam w ustach kwaśny, a zarazem słodki smak. Truskawki nadziewane czekoladą w polewie czekoladowej. Otworzyłam oczy.
-Jeżeli mi powiesz, że sam je zrobiłeś to chyba Cię pocałuję.
-Zawsze marzyłem o karierze kucharza, taka dodatkowa praca- zaczął się śmiać.
-MHM. Tego akurat nie wiedziałam- mruknęłam.
-Nie wiedziałaś, bo przed chwilą to wymyśliłem-kontynuował przerwaną czynność. Do mojej głowy wpadł pewien pomysł. Wyjęłam bitą śmietanę i ... wysmarowałam nią twarz Germana. Momentalnie przestał się śmiać i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Jak mogłaś?
-Nie wiedziałeś o tym, że śmietana dodaje uroku?
-To może wypróbujemy to też na Tobie?- zapytał z błyskiem w oku i zaczął się do mnie zbliżać. Momentalnie wstałam. On za mną.
-German proszę... Niee.
-O teraz jesteś dla mnie taka miła... Ale trochę na to za późno... Chodź tu do mnie- powiedział wyciągając w moją stronę ręce i głupkowato się szczerząc. Zaczęłam biec. Słyszałam, że on jest za mną. Po paru minutach zdyszana oparłam się o drzewo. Wokół mnie nie słyszałam żadnych kroków. Zrezygnowana wyszłam zza drzewa z impentem wpadając na Germana. Wywróciłam go na ziemię, a on pociągnął mnie za sobą. Takim sposobem dopiął swego i ja też była cała ubrudzona.
- Jesteś nie możliwy!- powiedziałam wstając. Spojrzałam się na niego i zaczęłam się śmiać. Powoli wstał i stanął obok mnie.
- Czyli możemy uznać, że topór wojenny został zakopany?- zapytał przyglądając się mi. Podniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka. Ten źle odczytując mój gest zaczął się przybliżać. Odsunęłam się trochę.
-German... Ja naprawdę dobrze się dzisiaj bawiłam, ale nic się nie zmieniło. Nadal jestem rozczarowana twoim zachowaniem i tym, że mimo tak krótko jesteśmy razem ty mnie zdradziłeś. Chciałabym ci wierzyć, że tego nie chciałeś, ale nie potrafię. Zauważyłeś, że w naszym związku nic nie idzie tak jak powinno ? Może popełniliśmy błąd, za szybko podjęliśmy decyzję o małżeństwie.- po moich policzkach popłynęły łzy.- to co do ciebie czuję.. kocham cię, bardzo, ale tym samym to co robisz może mnie zranić ze zdwojoną siłą. Ja nie chcę tego. Więc jeżeli jedyną opcja żeby ocalić nas oboje od ranienia siebie nawzajem jest rozstanie chyba musimy się z tym pogodzić- wytarłam pośpiesznie łzy z policzków i powoli ruszyłam w stronę domu nadal płacząc.
-Angie- usłyszałam delikatny głos z boku- posłuchaj mnie- złapał mnie za ramiona i odwrócił twarzą do siebie.- Ja tak nie chcę. Rozumiem Cię, ale nie mogę na to pozwolić. Za bardzo mi na Tobie zależy, żebym mógł Cię stracić. Jeszcze teraz kiedy mamy zostać rodzicami. Wiem, że popełniłem wiele błędów, z których naturalnie nie jestem dumny, ale jeżeli będzie to konieczne zmienię się... Zrobię wszystko tylko zostań- powiedział lekko drżącym głosem. Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam do niego.- Słyszysz?- szepnął do mojego ucha.
-Co takiego?- zapytałam nie odrywając się od niego.
-Bicie mojego serca. Ono bije dla Ciebie i nawet jeśli ono ustanie... Nadal będę Cię kochał tak samo jak na początku- z pozoru nie jestem podatna na takie teksty, ale nikt jeszcze tak do mnie nie mówił. Z takim uczuciem i taką szczerością. Uśmiechnęłam się szeroko, zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągnęłam go bliżej do siebie i pocałowałam. Co widocznie mu się spodobało. Po tym jak się od niego oderwałam spojrzałam w jego oczy.
-Wybaczam Ci, ale nie chcę więcej takich numerów-pogroziłam mu palcem.
-Obiecuję-powiedział biorąc mnie na ręce. Zaczął się kręcić, a ja śmiałam się mimo tego, że już po krótkim czasie zrobiło mi się nie dobrze- Kocham Cię- szepnął kiedy zakończył szaleńczą zabawę.
-Ja Ciebie też- chociaż czasami sama się sobie dziwię~pomyślałam.

****************************************************************
Rozdział jest. Zabójstwa chyba nie będzie xd jutro wyjeżdżam na kolonie wiec mnie nie będzie. Przez dziewięć dni. A więc.  Postaram się coś napisać. :)
/ / Angeles :*

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 56

Stanęłyśmy przed drzwiami.
-Gotowa?-zapytała łapiąc mnie za rękę.
-Gotowa-kiwnęłam głową. Otworzyłyśmy drzwi i pierwsze co zauważyłyśmy była ckliwa scenka z udziałem Germana i owej kasztanowowłosej kobiety. Stali przytuleni. German spojrzał na mnie z przerażeniem i odsunął od siebie kobietę.
-A ja miałam nadzieję, że jednak się myliłam-spojrzałam na niego z pogardą.
-Angie uwierz to nie tak-powiedział z bezradności opuszczając dłonie.
-German, a jak? Nie rób z siebie idioty ta sytuacja i tak już jest żałosna. Przyszłam powiedzieć Ci coś ważnego, ale widzę, że przeszkadzam..-wyszłam rozczarowana. Wszystko we mnie buzowało.
-Angie! Czekaj!- usłyszałam głos Germana.
-Niby na co?-warknęłam i szłam dalej.
-Angie proszę!-biegł za mną. Poczułam uścisk jego dłoni na swoim przedramieniu.
-Puść mnie-syknęłam.
-Nie. Muszę Ci to wszystko wyjaśnić-powiedział spokojnie, aczkolwiek z niepokojem w oczach.
-Nie chcę Cię słuchać. Dość już widziałam-zaczęłam się wyrywać, ale nie miałam siły.
-Ona nie jest dla mnie nikim ważnym.
-Nikim ważnym? NIKIM WAŻNYM?- fuknęłam.
-Ona jest moją przyjaciółką.
-Czyli z każdą przyjaciółką się całujesz i obściskujesz?
-Nieee... Ja.. z.. nią.... To nie tak....
-A jak? German nie wciskaj mi żadnych bajek.
-Angie... Między mną a nią nigdy nic nie było.
-Aha... Czyli całowanie uzajesz za nic?
-Nie. To nie tak miało wyglądać-złapał się za głowę.
-German, proszę Cię nie oszukuj mnie. Nie chcę słuchać tych kłamstw. Ja napawdę nie wiem ile jeszcze to wszystko wytrzymam. Muszę Ci coś powiedzieć, ale między nami nic to nie zmieni. Zawiodłam się na Tobie i jak narazie nie chcę Cię widzieć.
-Co takiego chcesz mi powiedzieć?- zapytał patrząc na mnie z lekko uniesionymi brwiami.
-Bo tak jakoś wyszło, że... No... Jestem z Tobą.. W ciąży.Zadowolony ? A teraz daj mi spokój-wyrwałam rękę z jego uścisku. Poszłam do domu zostawiając go samego. Osłupiałego. Zagubionego. Wróciłam do domu gdzie zamknęłam się "na cztery spusty" i rzucając się na sofę zaczęłam płakać w poduszkę. Cały czas czułam wibracje w kieszeni. Zrezygnowana wyciągnęłam w końcu telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- Musisz ciągle do mnie wydzwaniać? - warknęłam do słuchawki.
- Muszę.  Angie to prawda? Jesteś w ciąży?
- Nie powiedziałam ci to tylko dla żartu.  No raczej, że prawda. Po co miałabym kłamać?
- Czemu prędzej mi o tym nie powiedziałaś?
- Byłeś przecież bardzo zajęty- prychnęłam.
- Pozwól mi to wszystko wyjaśnić.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Juz ci nie wierzę.
- Proszę- powiedział cicho.
- Uh. .. Przyjdź do mnie za 30 minut.
- Już jadę- rozłączyłam się. Ech. Wułaściwie po co się zgodziłam na to spotkanie ? Nie ma już odwrotu.  Wstałam z sofy i poszłam do toalety. Jednym powodem było to, że musiałam doprowadzić się do normy, a drugim to, że momentalnie mnie zemdliło. Nie wiem czy kiedyś uda mi się do tego przyczynić. Po tej rutynowej czynności siedziałam sztywno na sofie czekając na jego przyjście. Długo nie kazał na siebie czekać i po około 10 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spieszyć się otworzyłam je. Uniosłam ze zdziwienia brwi. Stał przedemną niby tak zwyczajny, ale jednak jakby coś się w nim zmieniło.  W ręce trzymał duży bukiet róż i niepewnie się na mnie spoglądał.  Odsunęłam się lekko pozwalając mu wejść.  Swoje kroki skierował do salonu. Ja poszłam do kuchnie po wodę do kwiatów.
- Napijesz się czegoś?- zapytałam nie patrząc na niego, ułożyła kwiaty w wazonie.
- Może herbaty, ale to późnej, teraz idiadz- nie do końca spodoba mi się to, że rozkazywał mi w moim własnym domu, ale zrobiłam to co powiedział.
- A więc słucham. .. Jaką bajeczkę tym razem opowiesz ?
- To wszystko przez Samanthe.
- Przez Samanthe? A ty jesteś bez winy?- zapytałam szeroko otwierając oczy.
- No nie, ale gdyby nie ona nie było by tej sytuacji.
- Oj no mniejsza o to, lepiej mu powiedz kim ona jest.
- Samantha jest kuzynka mojego kuzyna,  która można powiedzieć, że napaliła się na moje pieniądze.
- Aha- tylko tyle mogłam powiedzieć
- Z tym pocałunkiem... Naprawdę tego nie chciałem. Wykorzystała chwilę. ..
- Wykorzystała chwilę. ? O co w tym chodzi ?
- To, że mieliśmy trudną sytuację.  Byłem zamyślony. W sumie nie wiedziałem co robię.
- I to ma usprawiedliwić twoje zachowanie ?- zapytałam zakładając nogę na nogę.
- No nie, ale chcę ci powiedzieć jak było.
- No dobra uznajmy, że sprawę pocałunku juz poniekąd wyjaśniliśmy,  a to dzisiaj to co miało być?
- Angie to było tylko przytulenie...
- Przytulenie z dziewczyną, z którą się całowałeś- dokończyłam, precyzując jego wypowiedź.
- No tak, ale.... Angie ty próbujesz obrócić wszystko na moją niekorzyść.
- Inaczej się nie da.
- Nie masz zamiaru mi nigdy wybaczyć ?
- A ty wybaczyłbyś mi gdybyś zobaczył to, że się z kimś całuję?
- No. ..Eeee. .. Nie od razu. Na początku chciałbym zabić tego faceta.
- Więc widzisz. To wcale nie jest takie proste.
-Dobrze, Angie, ale proszę Cię wróć do domu..  Pozwól mi opiekować się sobą i naszym dzieckiem,  Angie proszę. ..-powiedział łapiąc mnie za ręce.
- German....
- Proszę Angie, bardzo mi na tym zależy- spojrzałam na niego przygryzając dolną wargę- Gdzie masz swoje rzeczy ?- zapytał w końcu zniecierpliwiony moim brakiem reakcji.
- W sypialni- mruknęłam. Wyszedł. Co ja najlepszego robie? W sumie to ja bym długo nie wytrzymała w takiej sytuacji.
-Chodź- powiedział stając w drzwiach. Nie ruszyłam się z miejsca- wstań kochanie- podszedł do mnie podając rękę. Spojrzałam na nią i niepewnie ją Chwyciłam.  Wyszliśmy razem. Podczas drogi do domu żadne z nas się nie odzywało.  Po cichu weszłam do willi i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Westchnęłam głośno zamykając drzwi. Opadłam na łóżko. Patrząc się tępo w sufit spędziłam resztę dnia. Zeszłam dopiero na kolację co nie bo byli się od zduszonych okrzyków domowników.  Zostałam wyściskana.  Warto było wrócić dla tego, żeby dowiedzieć się o tym, że dla kogoś jestem ważna.  Kolacja przebiegła w przyjemnej atmosferze,  poza napięciem między mną a Germanem. Niepewnie podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.  I tak wyszło, że nasze spojrzenia się spotkały co musiało świadczyć o tym, że od jakiegoś czasu przyglądał mi się.  Z lekkimi rumieńcami na twarzy spuściłam wzrok na talerz.
- Angie jak skończysz jeść przyjdź do mnie do pokoju musze ci coś opowiedzieć- Violetta mruknęła do mnie i odeszła od stołu. Ramallo i Olga znikli. Zostałam sama z mężem.  Bawiłam się widelcem próbując złapać uciekające groszki. W końcu odłożyłam go i wstałam. Chciałam odejść, ale poczułam uścisk na nadgarstku i zostałam odwrócona w stronę Germana, prawie wpadając w jego objęcia.  Odsunęłam się lekko.
- Ile zamierzasz trwać w tej ciszy?- zapytał cicho patrząc z góry na moje usta.
- Ile to będzie tylko możliwe- szepnęłam.  Westchnął cicho.
- Mimo wszystko pamiętaj kochanie, że zawsze będę cię kochał i będę się starał o to, żebyś w końcu mi wybaczyła- dotknął dłonią mojego policzka.
- Życzę powodzenia- moje kąciki ust uniosły się do góry.  Wysunęłam się z jego objęć i poszłam na górę do pokoju Violetty. Zapukałam do drzwi.
-Angie to ty ? Wejdź- usłyszałam jej krzyk.  Weszłam i usiadłam obok niej na łóżku- Wiesz jak bardzo się ciesze, że wróciłaś?
- To wszystko przez twojego tatę.
- Ech czasami jednak myśli. .
- To co chciałaś mi powiedzieć?
- W sumie to nic takiego,  ale jutro Idziesz ze mną do Studio.
- Oł. .  Urlop mi się kończy- walnęłam się ręką w głowę.
- Dobra może lepiej się nie bij tylko idź spać- przytuliła mnie.  Zrozumiałam, że w miły sposób mnie wyprasza.  Cmoknęłam ją w czoło u wyszłam.  Chciałam pójść do domu, ale coś ciągnęło mnie na dół.  Że szłam wiec ze schodów. Swoje kroki skierowałam do drzwi tarasowych.  Powoli wyszłam, przytulając się ręcami,  bo mój sweter wcale nie był taki ciepły, a na dworze było chłodno. Poszłam w stronę podświetlanego basenu. Nie wiem czemu.  Moje nogi same mnie prowadziły.  Stanęłam obok jakiegoś drzewa. Oparłam się o nie i spojrzałam w stronę gdzie rozstawione były leżaki. Na jednym z nich leżał German. Podpierając głowę z tyłu ręcami patrzył się na gwiazdy.
- Nie musisz się chować, przecież nic ci nie zrobię- powiedział nie odwracając się w moją stronę.  Ruszyłam w jego stronę i usiadłam obok- Od razu lepiej nie uważasz?- zapytał patrząc na mnie rozbawionymi oczami.
- Może.
-Ale ty dzisiaj rozmow na jesteś- mruknął z uśmiechem.
- A ty za to dzisiaj durnowato się dzisiaj uśmiechasz- powiedziałam zakładając ręce na piersiach.
- Uuuu. .. Cięta jesteś, ale i tak cię kocham- powiedział zaczynając się śmiać .
- M. Nie wiem po co ja tu w ogóle przyszłam. Marnuję tylko czas- zrezygnowana wstałam i miałam zamiar wrócić do domu. Jednak jak można było przewidzieć poczułam jego palce na nadgarstku. Pociągnął mnie w swoją stronę tak, że wylądowałam na jego kolanach.  Objął mnie w pasie i nie chciał puścić mimo, że się wyrywałam.
- GERMAN! Jeśli zaraz mnie nie uwolnisz to cie ugryzę!- zagroziłam, strasznie się wiercąc. W końcu zrezygnowałam z prób ucieczki.
- Tak czasem nie lepiej?- wstał powoli starając mnie przed sobą, nadal trzymając w szczelnym uścisku.  Uderzyłam go pięściami w klatkę.  On tylko zaczął się na to uśmiechać- Moja Ty kochana złośnico- pocałował mnie w czoło, a ja momentalnie zdrętwiałam.  Następnie pocałował mnie w czubek nosa. Na samym końcu z szarmanckim uśmiechem przybliżył się do moich ust, na których złożył delikatny pocałunek.
- Nie uśmiechaj się tak głupkowato.  To wcale nie oznacza, że Ci wybaczyłam- przygryzłam dolną wargę odeszłam zostawiając go samego w doskonałym humorze.

******************

I w końcu przepisałam kolejny rozdział :D Jednak nie jest ze mną tak źle jak myślałam.  Nie wiem co tu więcej napisać... a więc do następnego postu :*
//Angeles

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 55

Otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam gdyż oślepiło mnie światło. W końcu przyzwyczaiłam się do ogarniającej mnie bieli pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Podniosłam rękę do góry. Miałam w niej jakieś rurki. Leżałam na łóżku przy którym stała piszcząca maszyna. Byłam w szpitalu. Ciekaw jak długo tu jestem. Wzięłam do ręki telefon, który leżał na szafce nocnej. Nieodebrane połączenia, nieprzeczytane smsy. W końcu sprawdziłam datę. W szpitalu spędziłam tydzień. Chyba byłam w śpiączce, bo zupełnie nic nie pamiętam od chwili tego wypadku. Do mojej sali weszła pielęgniarka.
-O! Obudziła się pani. Proszę się nie ruszać idę po lekarza-powiedziała kobieta z przyjaznym wyrazem twarzy. Po chwili wróciła z wysokim mężczyzną w białym kitlu.
-Dzień dobry-powiedział uprzejmie podchodząc do mojego łóżka i sprawdzając wyniki-Podwyższone ciśnienie.. Dziwne jak na osobę w tak młodym wieku- mruknął sam do siebie-Miała pani wielkie szczęście, że wyszła z tego wypadku bez żadnych poważnych obrażeń. Jednak coś w pani wynikach jest niepokojące.
-Coś ze mną jest nie tak?-zapytałam lekko wystraszona.
-To się okażę.. Ale jak na razie musimy pani zrobić kilka dodatkowych badań-powiedział i wydał polecenia pielęgniarce. Ta zabrała mnie do wskazanych przez lekarza gabinetów i takim sposobem po dwóch godzinach leżałam sama w łóżku patrząc się w sufit. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Violetty.
-Angie! O Matko to naprawdę Ty! Jak ja się o Ciebie martwiłam. Gdzie Ty tak nagle zniknęłaś?
-Violu spokojnie... Ja miałam wypadek. Wpadłam pod samochód. Jestem w szpitalu. Dzisiaj dopiero się obudziłam.
-O nie! Angie zaraz tam u Ciebie będę!- krzyknęła i się rozłączyła.
-Jak miło, że nie powiesz nic Germanowi- mruknęłam cicho do siebie. Ledwo odłożyłam telefon, a do sali wszedł ten sam lekarz co za pierwszym razem.
-Wszystko ze mną dobrze?- zapytałam nie mogąc nic wyczytać z jego twarzy.
-Mam dla pani raczej wesołą wiadomość, którą jednak muszę potwierdzić.. Musi pani pójść ze mną-posłusznie wstałam, ale cicho jęknęłam, bo wszystko mnie bolało.
-Nic pani nie jest?-zapytał zaniepokojony łapiąc mnie w tali.
-To chyba normalne w moim stanie- uniosłam kąciki ust do góry. Przeszliśmy do sali, w której już raz dzisiaj byłam. Lekarz kazał położyć mi się na łóżku i zrobił mi badanie USG.
-Tak jak myślałem... Niech pani spojrzy-pokazał mi ekran.
-Ale o co tu chodzi?- zapytałam nie do końca go rozumiejąc.
-Jest pani w ciąży. Gratulacje.
-Ale, że... CO?!?-zapytałam robiąc wielkie oczy i z niedowierzaniem patrząc się na monitor.
-Wnioskując z tego co teraz widzimy, mogę stwierdzić, że to dopiero 2-3 tydzień-powiedział marszcząc czoło-Proszę niech pani wytrze żel-podał mi chusteczkę. Odprowadził mnie do sali dając zdjęcie USG-Niech się pani tak nie zamartwia wszystko będzie dobrze-powiedział kiedy już położyłam się na łóżku w swojej sali.
-Jaka ze mnie pani. Z tego co widzę to nie jesteś wcale ode mnie taki starszy. Jestem Angie-powiedziałam uśmiechając się.
-A ja Michael- jego twarz rozjaśniła się- To do zobaczenia Angie. Wzywają mnie- uśmiechnął się do mnie ostatni raz i wyszedł. Miałam mętlik w głowie. Byłam w ciąży. To wydawało mi się takie nierealne. Po jakiejś godzinie do sali wpadła Violetta. Szybko schowałam zdjęcie pod poduszkę. Nie chciałam, żeby ktoś o tym już wiedział.
-Angie! Jak ja za Tobą tęskniłam-powiedziała przytulając się do mnie-Co Ci się stało?
-Jak już mówiłam Ci przez telefon miałam małe zderzenie z samochodem-powiedziałam z nikłym uśmiechem. Nieświadomie położyłam sobie jedną rękę na brzuchu. Dobrze, że nic nie stało się dziecku.
-Nic Ci nie jest prawda?-zapytała troskliwie siadając obok mnie.
-Nie, nie wszystko w porządku- uśmiechnęłam się.
-Angie, a możesz mi powiedzieć co się dzieje między Tobą a tatą? Czemu chodzi taki zdenerwowany?
-Nie mam pojęcia- spuściłam wzrok.
-Wiem, że Ty wiesz...-powiedziała patrząc na mnie podejrzliwie.
-Naprawdę nie wiem. Ja jednak zawiodłam się na nim.
-Co Ci zrobił?
-On... On zdradził mnie- powiedziałam cicho, rumieniąc się jednocześnie powstrzymując łzy, które pojawiły się w koncikach moich oczu.
-Co?!?
-Tak... Widziałam to.. Nie chcę o tym rozmawiać...
-Oj Angie... Tata na Ciebie nie zasługuje-powiedziała z łzami w oczach.
-Nie wróce do domu-powiedziałam stanowczym głosem.
-Jak to? Nie Angie wracasz do domu ze mną.
-Nie. Nie chce z nim rozmawiać.
-Angie.
-Violu... Zobaczę, ale nic nie obiecuję. Wybacz, ale muszę iść spać. Jestem zmęczona.
-Przyjdę do Ciebie wieczorem-pogroziła mi palcem. Pocałowała w policzek i wyszła. Zamknęłam oczy i odleciałam. Ze snu wyrwały mnie podniesione głosy. Leniwie uniosłam powieki do góry. Zobaczyłam przed sobą Germana stojącego do mnie tyłem. Szybko zamknęłam z powrotem oczy i słuchałam rozmowy.
-...Nie mogę zrozumieć tego, że jesteś taki lekkomyślny!-usłyszałam głos Violetty.
-Jak śmiesz tak się do mnie odzywać?! Jestem Twoim ojcem i nie pozwolę sobie na takie nieposłuszeństwo!
-Tato! Z całym szacunkiem, ale zachowujesz się jak rozwydrzone dziecko!-krzyknęła zirytowana Violetta. I usłyszałam trzask drzwi. Zostałam sama z Germanem. Głośno opadł na siedzenie z głębokim westchnięciem. Poczułam jego dłoń na swojej, ale nie poruszyłam się chociaż chciało mi się płakać.
-Angie między mną a nią nigdy do niczego nie doszło- do niczego? On jest żałosny. Przecież widziałam na własne oczy- Zawsze będę kochał tylko Ciebie- tylko mnie? Usłyszałam, że wstaje. Poczułam jego oddech na twarzy. Pocałował mnie w czoło. Gdzieś odszedł. Uchyliłam oczy. Stał przy oknie i wyglądał przez nie. Miałam ochotę coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. "Cześć, wszystko Ci wybaczyłam, a na dodatek jestem z Tobą w ciąży" Nie głupia nie jestem. Nagle obrócił się w moją stronę. Wystraszona patrzyłam się nadal niepewnie w jego stronę.
-Angie nawet nie wiesz jak za Tobą tęskniłem-wyciągnął ręce w moją stronę i zrobił krok w przód.
-Nawet się do mnie nie zbliżaj-wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Czemu?-zapytał i z jego twarzy zniknął uśmiech.
-Jeszcze śmiesz się o coś takiego pytać?
-Tak, bo nie wiem czym zawiniłem...
-A może tym, że mnie zdradziłeś?- zapytałam łamiącym się głosem.
-Ja... Angie.. To nie tak..
-Nie! Nie tak! German nie kompromituj się!Wyjdź stąd!- krzyknęłam zdenerwowana.
-Angie wysłuchaj mnie... Proszę..
-Nie Germanie! Wyjdź!- wytarłam łzy spływające po moich policzkach.
-Angie...
-WYJDŹ!-krzyknęłam. W końcu mnie posłuchał i zostawił samą. Po paru minutach do sali weszła pielęgniarka.
-Coś nie tak? Czemu pani płakała? Nie powinna się pani denerwować w tym stanie-powiedziała karcąco. Wstrzyknęła mi jakiś lek.
-Ech.. Pokłóciłam się z mężem.
-Ojej... Ale to nic poważnego prawda? Nie powinien pani niepokoić.
-Chyba jednak tak. Raczej tak prędko się nie pogodzimy.
-A jak tam maluszek?- zapyta patrząc na mnie z uśmiechem.
-Chyba wszystko w porządku- uniosłam kąciki ust do góry. Kobieta wyszła zostawiając mnie samą. Po wypisaniu ze szpitala postanowiłam nie wracać do willi tylko udać się do mieszkania, które zostawiłam na wszelki wypadek. Jak widać jednak dobrze, że go nie sprzedałam. Biorąc pod uwagę to, że nie doznałam żadnych trwalszych uszkodzeń mogłam wyjść ze szpitala po kolejnych pięciu dniach. Violetta wiedziała o mojej decyzji co do mieszkania i jakoś się z nią pogodziła. Prosto ze szpitala pojechała ze mną do domu. Powiedziała ojcu, że nocuje dzisiaj u koleżanki i została u mnie na noc. Zrobiłyśmy popcorn, siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy komedie. Nagle poczułam mdłości i w tempie ekspresowym pobiegłam do łazienki. Wróciłam po około 10 minutach. Violetta patrzyła na mnie niepewnie.
-Angie coś jest z Tobą nadal nie tak?
-Nie, nie wszystko ze mną w porządku, tak mi się wydaje-patrzyła teraz na mnie podejrzliwie.
-Angie, nic przedemną nie ukrywasz prawda?
-Nie, skąd taki pomysł kochanie?-zapytałam nerwowo bawiąc się włosami.
-Mmm.. Jesteś kiepską kłamczuchą-powiedziała interesując się na nowo filmem. Powiem jej, ale to jutro. Zasnęłyśmy parę minut po dwunastej. W nocy raz musiałam odbyć wizytę w toalecie. Wstałyśmy o szóstej. Zrobiłyśmy śniadanie. Nie miałyśmy nic konkretnego w planach.
-Angie powiesz mi w końcu co Ci jest?- zapytała spoglądając na mnie znad szklanki soku.
-Nic POWAŻNEGO naprawdę mi nie jest-powiedziałam uśmiechając się do niej.
-Ale jednak coś. No Angie powiedz mi co Ci dolega. Mogę mieć swoje podejrzenia, ale nie wiem czy coś w nich jest.
-To powiedz to co myślisz, a ja potwierdzę, albo zaprzeczę-nie patrzyłam jej w oczy. Posmarowałam sobie tosta dżemem i ugryzłam kawałek.
-No jest Ci nie dobrze....Jak zauważyłam, nie to, że jesteś gruba czy coś, ale zaczęłaś jeść więcej... Podejrzewam to, że... Jesteś w ciąży. To prawda?-zapytała rumieniąc się.
-Masz rację- powiedziałam spoglądając na nią niepewnie.
-Naprawdę? Będę miała braciszka, albo siostrzyczkę?- zapytała podskakując na krześle bijąc brawo.
-No tak, to właśnie to oznacza-uśmiechnęłam się.
-A jak tata na to zareagował?
-Nic o tym nie wie-powiedziałam cicho.
-Czemu? Angie powinnaś mu powiedzieć.
-Nie potrafię. Zranił mnie.
-Czyli nic mu nie powiesz?- spojrzała na mnie zirytowana.
-Kiedyś powiem... Jednak chyba jeszcze nie teraz.
-Czyli wolisz, żeby żył w niepewności?
-Nic przecież nie podejrzewa, więc to nic nie zmieni.
-Angie. Proszę wróć ze mną i mu powiedz- złapała mnie za obie dłonie.
-No dobrze, ale zrobię to tylko dla Ciebie-uśmiechnęłam się do niej.
-Chodź-pociągnęła mnie za rękę i obie wyszłyśmy z mojego mieszkania kierując się do willi rodziny Castillo.

No i jest rozdział :) Udało mi się go przepisać. Jest sukces :) Wakacje, Wakacje, Wakacje... One potrafią rozleniwić człowieka. Jeszcze ta pogoda... aż nie chce się siedzieć w domu. :D Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się za trzy-cztery dni, bo i tak nie mogę spać po nocach to zrobię coś pożytecznego i przepiszę z kartki rozdziały :D Jak wami mijają wakacje? :D

//Angeles

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 54

-German jak mogłeś ?!?  Do reszty zgłupiałeś?!?- krzyczałam na niego odgarniając włosy z oczu.
-No... Było ciepło i chciałem cię ochłodzić, żebyś się nie przegrzała....
-Oj Ty mi tu nie udawaj niewiniątka Germanie Castillo! To nie był wystarczający powód do tego, żeby wrzucać mnie do wody ! A co byś zrobił gdybym zaczęła się topić?
-No chyba bym cię uratował.
- Chyba?-zapytałam kiedy zrównał ze mną krok.
-Oj no napewno, przecież nie pozwolilbym ci się utopić, Angie....Zimno ci ?-zapytał zdejmując z siebie marynarkę i nakładając mi ją na ramiona.
- Nie wiesz całkiem ciepło... Biorąc pod uwagę to, że jest dość chłodny wiatr, a ja jestem przemoczona do suchej nitki- prychnęłam.
-Nie gniewaj się już na mnie- powiedział cicho obejmując mnie ręką i przyciągając do siebie.
- Ale teraz mam sensowny powód...
- Dobra, dobra... Wiem głupio zrobiłem... możesz się na mnie zemścić... jeżeli chcesz, ale już się na mnie nie gniewaj.
- Hm. Kusząca propozycja, ale wiedz kochanie o tym, że nawet się nie spostrzeżesz kiedy nastąpi zemsta.
- Wiesz... szczerze, czasami to ja się ciebie naprawdę boje...-powiedział z zażenowaniem drapiąc się po głowie.
- Masz czego - zaczęłam się śmiać- ale jak się rozchoruje to ty będziesz się mną zajmował- pogroziłam mu palcem.
-No mogę się poświęcić i robić za Twojego lekarza.
- Wiesz Germanie chyba nie wyraziłam się jasno. Ty nie masz innego wyboru- powiedziałam czochrając mu włosy.
-No, ale przynajmniej będę miał śliczną pacjentkę- powiedział uśmiechając się szeroko.
- Nie słodź już tylko zabierz mnie do tego hotelu zanim naprawdę się rozchoruję- zaczęłam się śmiać.
*******************************
-Wiesz Germanie... mimo, że jesteś taki denerwujący to jednak musi coś w tobie być- powiedziałam zapinając guziki suchej koszuli.
- A co takiego ? - zapytał z szelmowskim uśmiechem przyglądając mi się.
- Wiesz Germanku każdy ma w sobie TO COŚ, ale ty widocznie mass tego więcej niż przeciętni ludzie.
- Czy to ma być dla mnie komplement?- zapytał obejmując mnie od tyłu i kładąc głowę na moim ramieniu.
- W pewnym sensie...
- W pewnym sensie ?
- No, bo to tyczy się również twojej nadprzyrodzonej zdolności denerwowania ludzi, a mnie to już w szczególności- cmoknęłam go w policzek odsuwając się od niego na parę centymetrów.
- Aż taki jestem zły?- zapytał z tajemniczym błyskiem w oczach przysuwając się do mnie bliżej.
-Tak...- odpowiedziałam patrząc się na niego niepewnie.
-Aż tak bardzo potrafię cię zdenerwować?- złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Tak...
-Aż tak bardzo.... masz mnie dość?
-N-nie...-powiedziałam patrząc na jego twarz znajdującą się tuż przy mojej.
-Więc może uznajmy, że kochasz mnie tak bardzo, że mimo tego jak bardzo cię wkurzam, irytuję, denerwuję i yzłoszczę się bez powodu i tak długo bezemnie nie wytrzymasz i wybaczysz mi wszystko...-powiedział zmysłowym szeptem drażniąc moje usta swoim ciepłym oddechem.
-German...-wyszeptałam mrużąc oczy i przyglądając się jego ustą. Moje wargi uniosły się do góry w uśmiechu-... jesteś taki pewny siebie, że nawet nie zauważyłeś, że to JA a nie TY mam nad tobą władzę-powiedziałam oduwając go lekko od siebie.
-Nie to nie możliwe... Że niby Ty? Nademną? Angie nie bądź śmieszna...
-Wątpisz w to ?
-Udowodnij.
-A więc proszę bardzo... To będzie dość krótkie... Uzależniłeś się odemnie. Ciekawa jestem co byś zrobił gdybym powiedziała, że chcę rozwodu?- zapytałam kładąc ręce na biodrach.
-Chyba nigdy czegoś takiego nie powiesz, prawda?
-Teraz to mówię. German nie oszukujmy się. Kocham cię, ale kiedy będę do tego zmuszona, mimo, że będę cierpieć, odejdę od ciebie.
-Wtedy za wszelką cenę starałbym się ciebie odzyskać.
-German mi nie chodziło o to. Dobrze wiedzieć, że starałbyś się, ale czy miałabym wtedy odwagę ci wybaczyć po tym jak mnie zraniłeś? Jeżeli kochasz mnie tak bardzo jak mówisz nigdy nie dasz mi pretekstu do podjęcia takiej decyzji.
- Angie spokojnie. Jesteśmy teraz na naszym miesiącu poślubnym. Czy nie lepiej byłoby rozmawiać o czymś przyjemniejszym niż rozwody?- zapytał przytulając mnie do siebie.
- Może masz rację... Nie przestawaj, tak mi dobrze i szybciej się uspokoję- wyszeptałam w jego klatkę piersiową, kiedy przestał jeździć palcami w górę i w dół po moich plecach.
- Angie ja naprawdę nigdy nie chce cię stracić- wyszeptał mi do ucha. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Więc postarajmy się o to żeby nigdy do tego nie doszło- powiedziałam unosząc głowę do góry gdzie moje usta napotkały jego.
*w niedalekiej przyszłości** powrót do domu*
-German czemu się tak guzdrasz. ? Powinniśmy być w domu ponad pół godziny temu. Pewnie się o nas martwią- powiedziałam głęboko wzdychając wcisnęłam się w fotel.
-Angie spokojnie.  Jeśliby się martwili, zadzwoniliby, jeśli coś by się wydarzyło,  to samo. Jeżeli chcesz żebyśmy bezpiecznie dojechali do domu to nie dramatyzuj, dobrze ?- powiedział bębniąc palcami o kierownicę, patrząc ze skupieniem na drogę,  unikając patrzenia na mnie.
-Genialnie. Ty znowu swoje. Ja wcale nie dramatyzuje. Ty zawsze wszystko wyolbrzymiasz.
- Ja wyolbrzymiam? JA WYOLBRZYMIAM?!? Ja tylko mówię jak jest, a ty nie potrafisz znieść tego kiedy ktoś inny poza Tobą samą ma rację.
- Jesteś okropny- wysyczałam- jak możesz w ogóle coś takiego mówić? Ja się staram. Myślałam, że życie z tobą nie będzie takie trudne, a ty proszę kolejny raz się myliłam- powiedziałam bliska płaczu odpinając pas  i trzaskając drzwiami. Otworzyłam drzwi willi i wpadłam prosto na Violettę, która stała bardzo blisko wejścia.
- Angie! Jak fajnie, że już jesteście- przytuliła mnie z uśmiechem- Gdzie tata ?
- W samochodzie.  Violu nie obraź się, ale jestem zmęczona i musze do toalety- powiedziałam wskazując na schody.
- No pewnie nie ma sprawy. Idź- uśmiechnęłam się do niej i zniknęłam na górze.  Weszłam do łazienki gdzie szybko przepłukałam sobie twarz wodą. Nie lubiłam się z nim kłócić, ale oboje mamy beznadziejne charaktery. Wytarłam twarz ręcznikiem i wyszłam na korytarz. Wpadłam na Germana. Spojrzałam na niego z niepewną miną i lekko się odsunęłam.
- Angie ... przepraszam. Ja nie chciałem. To nie miało tak wyglądać- powiedział cicho, delikatnie dotykając moich ramion i lekko je masując.
- To naprawdę było przykre - powiedziałam opuszczając głowę. 
- Naprawdę przepraszam kochanie. Mam strasznie długi język i nie wiem kiedy się powstrzymać.... wybaczysz mi ? - podniosła głowę i spojrzałam prosto w jego oczy. Uśmiechnęłam się lekko. 
- Oczywiście- powiedziałam przytulając się do niego.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę- pocałował mnie w czubek głowy- pasowałoby zejść do nich na dół- mruknął cicho.
- Pasowałoby, ale czy musimy? - zapytałam podpierając brodę na jego klatce.
- Masz inne plany ? - zapytał z błyskiem w oku.
- Liczyłam na twoją inwencję twórczą- powiedziałam zarzucając mu ręce na szyję. Spojrzałam na niego ze zniecierpliwieniem.  Pochylił się nademną i pocałował delikatnie.  Przymknęłam oczy i oddawałam pocałunki. Ostatecznie na pocałunkach się nie skończyło.
* tydzień później *
-Ech Violu.... dzisiejszy dzień jest taki ładny. Słońce świeci, jest bezchmurne niebo... po prostu raj- narzuciłam na nos okulary przeciwsłoneczne i wyciągnęłam twarz w stronę słońca.
- Angie, Angie, Angie. Co ostatnio się z Tobą dzieje?  Jesteś taka optymistką- powiedziała patrząc na mnie, kiwając głową. 
- Bo sama nie wiem. Tak jakoś wyszło- uśmiechnęłam się.  W Studio rozdzieliłyśmy się. O 15 wróciłam do domu sama, bo Violetta musiała zostać na dodatkowych zajęciach. W domu było strasznie cicho. Jedynie z gabinetu Germana dochodziły głosy.  Jego i co było najdziwniejsze jakiejś kobiety. Zaintrygowało mnie to. Po cichu podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam.  To co zobaczyłam prawie zawaliło mnie z nóg.  Chwyciłam się mocno grami go drzwi. Na biurku siedziała kobieta o kasztanowych włosach. Z tego co widziałam była wysoka i jak na moje oko za skąpo ubrana. Przed nią stał German ona wstała i objęła go ręcami za szyję. Pocałowali się.  W moich oczach pojawiły się łzy.  Nie chciałam juz nic więcej widzieć. Po moich policzkach pociekły słone łzy. Byliśmy małżeństwem tak krótki czas, a on już mnie zdradzał.  Cała się trzęsłam. Jak przez mgle ruszyłam w stronę drzwi.  Wyszłam trzaskając nimi. Usłyszałam, że ktoś za mną wychodzi.  Zaczęłam biec. Nic nie słyszałam, nic nie widziałam. Wpadłam na drogę. Stanęłam i rozejrzałam się na boki. Prosto na mnie jechał samochód. Zamknęłam oczy, usłyszałam pisk opon i po chwili poczułam ból przeszywający całe moje ciało.  Nastała pustka.
********************************************************************************
I to by było na tyle. W końcu ten rozdział.  Inne są napisane tylko nie wiem kiedy je przepisze. :) 

//Angeles  

czwartek, 3 lipca 2014

Jednorazówka: Wspomnienia z dzieciństwa

W fotelu naprzeciwko okna siedziała dorosła kobieta. Trzymała w dłoniach parujący kubek gorącej czekolady. Za oknem szalała zawierucha i padał porywisty deszcz. W takich chwilach cieszyła się, że nie musiała dzisiaj iść do pracy. Taka pogoda była idealna do przemyśleń.
Dziesięcioletnia dziewczynka lepi zamki z piasku. Tu, w piaskownicy codziennie spotykała się ze swoim najlepszym przyjacielem i bawiła się z nim do późnego wieczoru. Często zdarzało się, że wracała cała brudna do domu na co jej mama załamywała ręce i wysyłała ją do natychmiastowej kąpieli. Angelica cieszyła się jednak, że jej córka jest taka szczęśliwa mimo, że tęskni za swoją siostrą, która jeździ po całym świecie dając koncerty. Nie wiedziała jeszcze tego, że Maria po raz kolejny nie zjawi się na jej urodzinach...
              Wizja się zmieniła. Była teraz nastolatką, która wracała w nocy z parku. Właśnie kolejny raz spotkała się z chłopakiem, z którym mama kazała jej urwać kontakt. Co ona mogła poradzić na to, że owy chłopak ją oczarował? Zauroczyła się nim. Co ją pociągało właśnie w takim chłopaku jak on? To, że był starszy? Miał wypasiony samochód? Czy to, że dobrze całował? Ona sama tak naprawdę tego nie wiedziała. Chyba chciała zrobić na złość mamie...Pokazać jej, że ona sama wybiera sobie towarzystwo z jakim się zadaje i ona nie ma na to żadnego wpływu. Dzisiaj czar prysł. Zakończyła związek z chłopakiem, z którym wydawało jej się, że może być na zawsze. Pierwsze zawirowania miłosne, pierwsze rozstania... Jednak teraz nic nie czuła. Czy to znaczy, że tak naprawdę nie kochała tego chłopaka? Czy kiedy się z kimś rozstaje nie czuje się cierpienia? Mama miała rację... Marnowała tylko z nim czas...
         Angeles kończyła dzisiaj osiemnaście lat. To było jej wielkie święto, chociaż nie potrafiła się nim cieszyć tak jak powinna. Jej siostra zginęła. Chociaż ta tragedia miała miejsce parę lat temu, ona nadal miała nadzieję. Chciała ją jeszcze raz przytulić... Tak bardzo za nią tęskniła. Miała szwagra i siostrzenicę, którzy zaszyli się pod ziemię. Nikt nie wiedział gdzie oni przebywają. Zmieniali miejsce zamieszkania jak rękawiczki. Angeles postanowiła, że zaraz po tym dzisiejszym przyjęciu, dla przyjaciół i rodziny wyruszy w świat i ich znajdzie. Nawet gdyby miało ją to wiele kosztować nie podda się. Wiedziała jedno... Będzie walczyła do końca.
             Teraz jej życie nie przypominało wcale normalnego. Jej związki były krótkie, na żadnym z chłopaków szczególnie jej nie zależało. Wielu próbowało ją w sobie rozkochać, ale dla niej to było żałosne. Dla każdego z nich liczyła się tylko uroda, żaden z nich nie chciał poznać jej tak  naprawdę. Ostatnio zdarzyło się coś co wywróciło jej życie do góry nogami czyniąc je bardziej nienormalne niż było dotychczas. Pojawił się mężczyzna...Zupełnie inny...Był dla niej zagadką i to ją w nim intrygowało.Wysoki brunet działał na nią zupełnie inaczej niż wszyscy..To po części ją przerażało... Właśnie... Po części, bo tak jakoś wyszło, że on podobał jej się, a to nie dobrze. Co by było gdyby na jakimś spotkaniu wyznał jej miłość? Powiedziałaby, że go kocha? W domu nauczyła się tego, żeby nie okazywać swoich słabości, a powiedzenie tego co się czuje, a nie chcąc się z tym pogodzić zapewne było jej słabością. Nie chciała już nigdy więcej popełnić błędów z przeszłości. Kiedyś zakochała się w kimś i przez to później popadła w depresję. Od tego czasu to właśnie ona łamała serca. Żaden tak naprawdę nie podobał jej się. Bała się, że kiedy zacznie się angażować, czar pryśnie. German ciągle siedział w jej głowie. Parę razy była gotowa dzwonić do jakiegoś dobrego psychologa, który mógłby udzielić jej pomocy. Jednak zawsze w ostatniej chwili rezygnowała. Dzisiaj miała się z nim spotkać. Z Germanem. Na początku ustalili, że ich spotkania będą się odbywały bez żadnych zobowiązań lecz... Z każdym spacerem, z każdą kolacją, z każdym wyjściem do kina ich nastawienie do siebie zmieniało się. Czy w jej słowniku istnieje takie słowo jak miłość?

Jej. Miałam nadzieję, że teraz będę miała więcej czasu a tu suprise :/ Mam dla was na razie tą jednorazówkę jednak rozdział powinien pojawić się za jakieś trzy/cztery dni. Przepraszam, że tak długo. :/ A tak ogólnie to udanych wakacji :D 

//Angeles

czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 53

-Kim pan jest?
-Ja? Mam na imię Simon-powiedział błyskając olśniewającym uśmiechem.
-No dobrze, ale to nie wyjaśnia tego co pan tutaj robi.
-Jestem kuzynem Germana Castillo. Mieszka tutaj prawda?
-Tak, ale teraz pracuje... Zresztą niech pan sam się przekona... Ja muszę już iść. Do widzenia-wyminęłam go i wyszłam przez furtkę.
-A kim Ty jesteś?-usłyszałam jego cichy głos. Ten mężczyzna...Coś w nim był takiego co chyba mi się spodobało. Ale przecież nie powinno. Angie ogarnij się. Dopiero wyszłaś za mąż, a już w Twojej głowie pojawił się ktoś inny. I to na dodatek kuzyn Twojego męża. Po prostu świetnie.
Do willi wróciłam dopiero wieczorem po długim samotnym spacerze. Kiedy tylko otworzyłam drzwi uderzył w moje uszy czyjś głośny śmiech. Zdziwiona odwiesiłam torebkę na haczyk i weszłam do salonu gdzie na kanapie siedział German i ten jego kuzyn.
-O Angie. Gdzie byłaś tyle czasu?-poczułam, że nowo przybyły mężczyzna mierzy mnie wzrokiem.
-Byłam się przejść-powiedziałam cicho patrząc na Germana trochę speszona nasilającym się przenikliwym spojrzeniem jego kuzyna.
-A..O....Właśnie Angie.. To jest mój bliski kuzyn Simon...-mężczyzna wstał i pocałował mnie w wierzch dłoni.
-A to moja żona Angeles, lub jak kto woli w skrócie Angie-teraz spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
-Żona?-mruknął cicho lustrując mnie od dołu do góry.
-Tak. Żona-powiedziałam przytulając się do Germana. Sama nie wiem co chciałam tym udowodnić.
-Cóż. Szkoda, że nie mogłem pojawić się na Twoim ślubie Germanie. Nie wiedziałem, że masz taką śliczną żonę. Mam do Ciebie prośbę. Mógłbym się u was zatrzymać na jakiś czas?-zapytał Germana patrząc się na mnie. Zaczynało mnie to już irytować.
-Pewnie. My i tak dzisiaj wylatujemy więc możesz pomóc Oldze i Ramallo w opiece na Violettą.
-Oczywiście.
-Dobra ja muszę iść się przygotować. Widzimy się na kolacji-cmoknęłam męża w policzek i poszłam do swojego pokoju. Oparłam się o drzwi. Odetchnęłam i podeszłam do łóżka gdzie ułożone były moje ciuchy na podróż. Tak więc z dość niewygodny strój zmieniłam na wygodny. Nałożyłam na siebie luźną białą sukienkę na ramiączkach za kolana i do tego dżinsowa katana. Włosy związałam jedynie w wysoką kitkę. Postanowiłam nie wychodzić z pokoju. Nie chciałam spotkać się z Simonem sam na sam. Usiadłam więc na parapecie i wyglądałam przez okno. Po nieokreślonym czasie do mojego pokoju wpadła Violetta.
-Angie! Ja mam chyba zwidy! Czy mój wuja naprawdę przyjechał?-powiedziała siadając obok mnie.
-Chodzi Ci o Simona?-kiwnęła głową-A coś z nim nie tak? Nie lubisz go?
-Nie to, że go nie lubię... Tylko jak dla mnie sprawie wrażenie... No,nie wiem jak to powiedzieć... Złego człowieka. Tak o takie określenie mi chodziło.
-Czemu według Ciebie jest zły?-zapytałam patrząc na nią przenikliwym wzrokiem.
-Bo...Mi się tak wydaje...Nie potrafię Ci odpowiedzieć na to pytanie dlaczego-powiedziała z lekko zaróżowionymi policzkami.
-No dobrze. Wiesz ja go jeszcze nie znam więc nie mam zielonego pojęcia jaki on jest. Więc na razie wierzę Ci na słowo.
-KOLACJA!!-usłyszałyśmy krzyk Olgi dobiegający z dołu.
-Zawsze mnie zastanawiało to skąd Olga ma tyle siły w płucach. Tyle krzyczy, a jeszcze nie straciła głosu-powiedziałam cicho Violetcie kiedy schodziłyśmy ze schodów na co ona wybuchła śmiechem. Skutkiem tego było to, że wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę.
-Eeee...Czy czasem nie mieliśmy jeść kolacji?-zapytałam wymijając ich i siadając na swoim miejscu. Inni uczynili to samo. Po kolacji odwieźli nas na lotnisko i tam się żegnaliśmy.
-Też mogę Cię przytulić?- usłyszałam głos przy swoim prawym uchu, kiedy wypuściłam z objęć Violettę.
-No...Raczej tak-powiedziałam wzruszając ramionami. Simon przytulił mnie do siebie.
-Wiesz Angie... Ja zawsze stawiam na swoim-wyszeptał mi do ucha odsuwając się kawałek ode mnie.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi.
-Dowiesz się w swoim czasie. Ale możesz mieć pewność co do tego, że na całym świecie nie wiele jest kobiet takich jak Ty co zdecydowanie dodaje Ci jeszcze więcej uroku-powiedział puszczając mi oczko i odszedł pożegnać się z kuzynem. Po pożegnaniach wsiedliśmy z Germanem do samolotu wyruszając w naszą podróż do Grecji. Od dziecka zawsze bałam się latać...Od czasu kiedy wypadek miała moja siostra.. Miałam takie przeczucie, że samolot spadnie o się rozbije, a ja razem z nim. I tak za każdym razem kiedy gdzieś leciałam. Teraz przynajmniej było jedno pocieszenie. Był przy mnie German. Kiedy wystartowaliśmy poczułam, że zapadam się w fotel. Mój mąż chwycił mnie za rękę uśmiechając się. Cała podróż minęła mi nad wyraz spokojnie bez zbędnych, nie przyjemnych wrażeń. I takim oto sposobem o 6:30 wylądowaliśmy na lotnisku w Grecji. Taksówką dojechaliśmy do hotelu. Wyglądał jak pałac. Taki grecki, nietypowy pałac. Kiedy tylko weszłam do pokoju i zobaczyłam łóżko ogarnęła mnie senność. Jak w pół śnie położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się tego samego dnia po południu. Przeciągnęłam się, wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Germana nie było w pokoju ale zauważyłam go w ogrodzie. Oparłam się o barierkę i patrzyłam na niego z uśmiechem.
- Długo już nie śpisz? - usłyszałam jego głos tak jakby z daleka.  ,
- Od niedawna. A Ty co już próbujesz ode mnie uciec?-zapytałam krzyżując ręce na piersiach. 
-Od Ciebie? Kochanie nie żartuj sobie. Przed Tobą i tak nie da się ukryć, a co dopiero uciec nawet jeżeli bardzo by się tego chciało.
- Eeej! German! Ty sobie żartujesz.  Prawda?
- No oczywiście.  Przecież gdybym miał Cię dość to bym się z Tobą nie żenił. - powiedział uśmiechając się.
-UM. ..- mruknęłam robiąc nie wyraźną minę. Wróciłam do pokoju zostawiając go samego.
- Ej Angie... Co się dzieje.?
-Nic. - powiedziałam i nastąpiła chwila ciszy.  Usłyszałam otwierające się drzwi i do pokoju wpadł German. 
- Obraziłaś się na mnie? Powiedziałem coś nie tak ? - zapytał podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona.
- Nie. - powiedziałam cicho wzdychając- Nie rozumiem tylko jednej rzeczy.  Co jest we mnie takiego, że wybrałeś właśnie mnie a nie kogoś innego?
- W Tobie Angie? Ty cała jesteś wyjątkowa kochanie. Jedyna w swoim rodzaju. I to właśnie wyróżnia cię z pośród innych. Po za tym to właśnie ciebie kocham a nie kogoś innego- powiedział ujmując moją twarz w dłonie. Spojrzałam prosto w jego oczy. Wiele razy zastanawiałam się co on tak naprawdę myśli. Nie wiedziałam jednak tego, że wszystko kryje się właśnie w jego oczach. Moje kąciki ust uniosły się do góry.
-Wiesz kocham cię wariacie.  Mimo, że czasami jesteś egoistą, skończonym ignorantem, zapatrzony w siebie...
- Skończyłaś?-zapytał patrząc na mnie krzywo.
- Szczerze to nie a coś nie tak ?- zrobiłam minę niewiniątka.
- Wiesz ja ci tu takie miłe rzeczy mówię a ty mnie obrażasz.
- Ale ja cię nie obrażam tylko mówię szczerą prawdę.
-M. Mogłaś się z tym powstrzymać.
- Oj no wiem, ale lubię dużo mówić jak mnie coś najdzie. - powiedziałam szczerząc zęby.
- Moja Ty kochana gaduło. - pocałował mnie w czoło.-Co powiesz na małą wycieczkę po mieście?-zapytał odgarniając mi włosy za ucho.
-Co powiem? Wiesz miałam tyle planów, ale chyba znajdę dla Ciebie godzinkę-mrugnęłam do niego i podeszłam do szafy wyciągając sukienkę.-Zaraz wracam-zamknęłam za sobą drzwi łazienki. Wyszłam po pięciu minutach gotowa do wyjścia.-A więc gdzie mnie zabierasz mój książę?-zapytałam z uśmiechem łapiąc go pod rękę.
-W planach jest spacer i kolacja, a gdzie to się dowiesz później. A teraz... Teraz zdaj się na mnie.

Rozdział po mojej długiej nie obecności. Nie bijcie! Chcę jeszcze pożyć :P Nie miałam pomysłu co napisać. Niby zbliża się koniec roku szkolnego, a i tak jest wiele do zrobienia. Muszę jeszcze zaliczać jakieś "nabożeństwa majowe" co mnie strasznie BARDZO cieszy. :/ Cóż postaram się napisać kolejny rozdział szybciej.. I to na tyle. Ucałowania od panny Angeles, która ostatnio się coś rozleniwiła :*

//Angeles

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 52

Po paru godzinach przygotowań w salonie stały trzy ogromne walizki, w których z trudem zmieściły się wszystkie nasze rzeczy. Opadłam wyczerpana na sofie odgarniając włosy z czoła.
-Nie mogłaś mnie zawołać? Zniósłbym te walizki za Ciebie...-powiedział German przyklękając przy mnie.
-Sama chciałam to zrobić-mruknęłam siadając po turecku.
-A co jest, albo byłoby w tym złego gdybym Ci pomógł?
-W sumie to nic, ale ucierpiałyby na tym moja samoocena, samokrytyka i moje ambicje-powiedziałam zaczynając się śmiać.
-Wiesz jesteś nadzwyczajnie uparta... Jednak pamiętaj, że zawsze jestem przy Tobie i zawsze będę gotów, aby Ci pomóc we wszystkim-powiedział siadając obok mnie i całując w policzek.
-Od kiedy to jesteś taki.... No właśnie taki jak teraz?-zapytałam z uśmiechem patrząc na jego twarz.
-Od kiedy? Prawdę mówić sam nie wiem, ale całe moje życie wywróciło się do góry nogami odkąd Cię poznałem. Wiesz co? Znasz to uczucie kiedy zmieniasz się pod wpływem tej jednej, jedynej osoby? W moim przypadku właśnie tak było-kiedy skończył mówić na moich policzkach były rumieńce.
-Nie przesadzaj Germanie, nikt nie może mieć na nikogo, aż tak wielkiego wpływu.
-Jak widać może... Muszę iść załatwić ostatnie sprawy związane z naszą podróżą. Widzimy się na kolacji-pocałował mnie w czoło i poszedł do swojego gabinetu zostawiając mnie samą. Chwyciłam leżącą obok poduszkę i przyciągnęłam ją do siebie. Przytuliłam ją do siebie.
-Angie co się stało?-zapytała Violetta siadając obok z zaniepokojoną miną patrząc na mnie.
-Wszystko w porządku Violu. Tylko w ostatnim czasie wszystko jest dla mnie takie dziwne. Mogę nawet powiedzieć, że takie nierealne. Odkąd jestem z Twoim tatą czuję się jakbym żyła czyimś życiem. Jakbym to co przeżyła, przeżył ktoś inny... Wiem. Bredzę. Nie wie co się ostatnio ze mną dzieje-powiedziałam odrzucając włosy do tyłu i spoglądając na nią z nieśmiałym uśmiechem.
-Angie nie bredzisz, mówisz tylko to co myślisz i bardzo tą cechę w Tobie cenię. Masz dziwne objawy, których w sumie sama kiedyś doświadczyłam. Niestety recepty na tą chorobę lekarstwa się nie znajdzie. Chyba nawet nie istnieje. To co czujesz jest właśnie skutkiem tego Twojego przeczucia, że zwariowałaś. Objawy doskonale opisują ten stan. Kochasz, kochasz, kochasz. To uczucie góruje w Twoim życiu i bez niego nie możesz żyć. Nigdy nie zaprzeczaj temu, bo i tak to nic nie da. Dobra koniec zabawy w psychologa. Postawmy sprawę jasno. Bredzisz, bo jesteś po uszy zakochana. Krótko, zwięźle i na temat. Może trzeba było Ci to powiedzieć od razu niż robić wywody-powiedziała z zażenowaniem.
-Ech Violu, Violu... A skąd ja mam wiedzieć, że to jest prawdą?
-A stąd, że akurat w tym przypadku wiem co mówię Angie-wyszczerzyła zęby.
-Na prawdę. Wiesz ta sytuacja jest trochę dziwna. Bo Ty nastoletnia dziewczyna doradza mi, dorosłej kobiecie i w sumie muszę chyba powiedzieć, że masz rację. Wiesz Vilu... Miłość jest jak...hmmm...Karuzela. Od nadmiaru wrażeń można łatwo zwymiotować. Nigdy się nie wie na czym się stoi. To wszystko jest zbyt skomplikowane, żeby o tym spokojnie mówić.
-Angie powinnaś się cieszyć, a nie zamartwiać. Jedziesz na swój miesiąc poślubny więc nie rozumiem dlaczego masz taką minę...
-Bo... Sama zobacz. To wszystko dzieje się tak szybko. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ktoś kogo bardzo dobrze znamy zmienił się nie do poznania, a my nawet nie zorientowaliśmy się kiedy to się stało-powiedziałam patrząc na nią.
-Mówisz o tacie? Wiesz powiem Ci szczerze, że on już dawno zaczął się zmieniać pod Twoim wpływem
-Ale ja przecież nic takiego nie robiłam. Jak mogłam na niego wpływać nie mając o tym zielonego pojęcia?
-Nie wiem, ale Ty jakimś cudem to zrobiłaś. Coś jest w Tobie takiego magicznego co sprawia, że jest przy Tobie zupełnie inny.
-Hm. Miło słyszeć coś takiego, ale ja nie uważam....No nie sądzę, żeby było we mnie coś...Wyjątkowego...
-A ja uważam, że Ty cała jesteś wyjątkowa-odpowiedział męski głos.
-German. Ty nie miałeś pracować? Od kiedy nas słuchasz?-zapytałam oburzona krzyżując ręce na piersiach.
-Miałem pracować, ale wasza rozmowa była o wiele ciekawsza.
-Weź może lepiej wyjdź zanim coś Ci zrobię.
-Oj tylko mnie ni bij, ale wiesz... Jakbyś mnie pobiła nie byłbym już taki przystojny jak teraz-uśmiechnął się szeroko.
-Ale taki skromny pozostaniesz zawsze-powiedziałam patrząc na niego kątem oka.
-Ten mój urok osobisty. Przyznaj, że to Cię we mnie pociąga-w jego oczach pojawił błysk. Moja twarz. nie wiadomo kiedy przybrała czerwony kolor. Schowałam głowę między kolanami.
-Wiesz miałbyś trochę przyzwoitości i nie rozmawiał o takich sprawach przy swojej córce?
-Jest już dorosła.
-Nie pozwalasz jej na nic a teraz jest dorosła i może tego wszystkiego słuchać? Wiesz ja Ciebie czasami na prawdę nie rozumiem-wstałam i poszłam schodami na górę.
-Co ją ugryzło?-usłyszałam głos Germana.
-Co ją ugryzło? Tato dziwisz się?Podsłuchujesz nas a potem się dziwisz, że się na Ciebie gniewa? Tato wiem o tym, że jesteś mądry i w ogóle, ale czasami zachowujesz się jak dziecko...-usłyszałam trzask drzwi i zapadła cisza. Co ja najlepszego zrobiłam? Wyjrzałam przez barierkę.
-German...-spojrzał w moją stronę-Przepraszam za to co powiedziałam, trochę mnie poniosło.
-Angie nie masz mnie za co przepraszać. Nie powinienem was podsłuchiwać. Wybaczysz mi?
-Tobie? No nie wiem...Oczywiście-zbiegłam ze schodów i rzuciłam mu się w ramiona.
-I jak tu ich zrozumieć? Najpierw się kłócą a za chwilę już godzą. To po co ja się tyle produkowałam? Ale cóż..Szczęścia-powiedziała Violetta oparta o futrynę drzwi wejściowych-I tak wiedziałam, że się pogodzicie-zniknęła za drzwiami kuchni. Spojrzałam na jego roześmianą twarz.
-Nie ładnie tak podsłuchiwać. Kto ją tak wychował?
-Wiesz Germanie mam pewne podejrzenia skąd wziął się ten jej nawyk.
-Skąd?
-Odziedziczyła po tatusiu-cmoknęłam go w policzek i szybko wyszłam z salonu. Wyszłam z domu. Kiedy miałam wyjść przez furtkę ktoś mnie nią uderzył. Zachwiałam się lekko cofając do tyłu.
-Oj przepraszam panią bardzo...Nie chciałem- poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Uniosłam głowę i spojrzałam prosto w czyjeś lazurowe oczy.
-Kim? Kim pan jest?- zapytałam lekko się odsuwając od nieznajomego.
-Ja? Ja jestem....

I kimże może okazać się ten pan??? Jeszcze nie wiem ale może coś wymyślę. :P Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału, ale jestem na skraju wyczerpania....Prawdopodobnie next pojawi się dopiero po moich testach gimnazjalnych :( Idę się załamać....Muszę się w końcu wziąść za naukę :( Tsaaa...Zwariowałam :) To miłego czekania i szóstek w szkole :P Wracam za jakieś dwa tygodnie :*

//Angeles

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 51

Przed rozpoczęciem czytania tego oto rozdziału zalecana jest wizyta u psychologa lub dobrego psychiatry. Rozdział ten może zawierać treści mogące doprowadzić do uszczerbku psychicznego osoby czytającej. Ps: Ostrzegałam :P

Roześmiani stanęliśmy przed domem. 
-Wiesz to chyba najbardziej szalona rzecz jaka zrobiłam w całym swoim życiu-powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-To jeszcze nie koniec niespodzianek-powiedział unosząc mnie do góry.
-Co Ty wyprawiasz?-zapytałam z niepewnym uśmiechem.
-Przenoszę Cię przez próg-sprawnym ruchem otworzył drzwi.
-Może mnie teraz postawisz?-zapytałam kiedy staliśmy już dłuższą chwilę w korytarzu.
-Nie ma takiej opcji-powiedział kręcąc głową. Zaczął wchodzić po schodach. Wniósł mnie do swojego pokoju gdzie ułożył mnie na łóżku.
-Idziemy spać?-zapytałam przeciągając się.
-Nie do końca o tym myślałem-położył się obok mnie przyciągając mnie do siebie.
-Wiem nie wiem dlaczego się dziwię.... Mogłam się przecież tego po Tobie spodziewać-przymknęłam oczy kiedy poczułam jego dłonie na swoich plecach. Dotknęłam opuszkami palców jego twarzy. Zrezygnowany przekręcił nas tak, że znalazł się nade mną. Uniosłam brwi do góry parząc na jego twarz, na której pojawił się urzekający uśmiech. Pochylił się i musnął delikatnie moje usta. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam go bliżej do siebie. Zaczął całować mnie po szyi. Zamknęłam oczy odchylając głowę do tyłu, tym samym odsłaniając mu do dyspozycji większy obszar. Palcami dotykałam jego naprężonych mięśni na brzuchu. Drżącymi dłońmi odpięłam mu guziki koszuli i zsunęłam ją z niego. Rozwiązał moje włosy, które opadły kaskadą na poduszkę. Zsunął ze mnie sukienkę, która wylądowała na podłodze. Złączył swoje usta z moimi. Zaczął mi jeździć ręką po brzuchu robiąc ślaczki. Westchnęłam cicho w jego usta. Ten wydawał się być tym faktem zadowolony. Jego ręka znalazła się na moim udzie. Krew zaczęła buzować w moich żyłach. Mogłam śmiało powiedzieć, że byłam już całkowicie rozbudzona. Z łatwością pozbyłam się jego spodni. Na wskutek czego oboje byliśmy w samej bieliźnie. Rozpiął mi stanik, który jak pozostałe nasze rzeczy, wylądował na podłodze. Znowu złączyliśmy się w pocałunku. Zjechał swoimi dłońmi wzdłuż mojej talii zatrzymując je na biodrach. Zaczął lizać moje sutki przerywając co chwilę by nabrać powietrza, drażniąc tym samym wrażliwe na dotyk piersi. Całując coraz niżej zdjął moje majtki. Poczułam jego ciepły oddech na swoim kroczu. Przyśpieszyłam oddech czując jego poczynania. Zmięłam w dłoniach fragmenty prześcieradła czując narastające z każdą chwilą podniecenie. Byłam już blisko dojścia jednak nie pozwolił mi na to. Przeniósł się z powrotem w górę całując mnie w usta. Pozbył się swoich bokserek. Spojrzał przez chwilę w moje oczy i wpił się na nowo w moje usta. Odsunął swoją twarz na parę milimetrów od mojej. Poczułam pewien ucisk w podbrzuszu i jego w sobie. Jęknęłam cicho podając biodra do przodu pozwalając mu wejść głębiej. Narzucił jeden rytm. Po paru sekundach poczułam rozchodzące się po całym moim ciele ciepło. German opadł na miejsce obok mnie i oboje uspokajaliśmy oddech.
-Łał... to była szalona noc-powiedziałam zmęczonym głosem przytulając się do niego.
-Nie da się ukryć kochanie-pocałował mnie w czoło, obejmując ramieniem. Poczułam, że moje powieki opadają zasnęłam.
Obudziłam się leniwie unosząc powieki do góry. Na pierwszym planie pojawiła się uśmiechnięta twarz Germana. Jeszcze spał. Jestem mężatką?Dziwne. Nigdy nie myślałam o tym, że zwiążę się z kimś tak na zawsze. Nałożyłam na siebie koszulę Germana i  wyszłam z jego pokoju udając się do swojego. Wyciągnęłam z szafy jakąś sukienkę i poszłam wziąć prysznic. Po paru minutach stałam już całkowicie ubrana przed lustrem. Przejechałam błyszczykiem po ustach i zeszłam na dół.
-Ooo...Angie- powiedziała Viola cicho chichocząc. Usiadłam obok niej przy stole i zaczęłam robić sobie kanapkę.
-Coś ze mną nie tak?-zapytałam patrząc czy nie poplamiłam sobie czymś sukienki.
-Nie...Wszystko z Tobą w porządku. Tylko myślałam, że nie zobaczę Cię tak prędko-powiedziała z uśmiechem nalewając sobie soku.
-Niby czemu?
-Bo...Mmm...Myślałam, że byłaś zajęta czymś.... Związanym z tatą-powiedziała a na moich policzkach zaczęły pojawiać się rumieńce.
-Co masz na myśli?
-A już nie ważne... Miałam iść was zawołać na śniadanie, ale nie chciałam przeszkadzać-powiedziała wstając od stołu.
-Dobra, dobra nie mam pojęcia o czym Ty teraz do mnie mówisz-powiedziałam już całą czerwona.
-Oj Angie... Przecież wiesz o co mi chodzi...Inaczej nie przypominałabyś teraz pomidora-mrugnęła do mnie i poszła do swojego pokoju. Kanapka, która była w połowie drogi do moich ust opadła na talerz. Czy ona wie więcej niż mi się wydaje?
-O czym myślisz?-zapytał German siadając obok.
-O tym, że jednorożce na prawdę istnieją.
-Co?!?-zapytał krztusząc się kawą, którą właśnie pił.
-A i o tym, że przed domem widziałam smoka...-powiedziałam robiąc minę myśliciela.
-Dobra Angie... Jadłaś dzisiaj coś podejrzanego?
-Nie... Raczej nie, ale wiesz dzisiaj pod prysznicem widziałam krasnoludka-powiedziałam szeptem.
-Idziemy do lekarza.
-Ale po co? On jest czarodziejem?
-Może najpierw chodź się przewietrzysz....pociągnął mnie za sobą na zewnątrz-Lepiej?
-Czy te drzewa wyglądają jak lizaki?
-Wybacz mi to co teraz zrobię-mruknął biorąc mnie na ręce i zaniósł w stronę basenu.
-Geeeermmmaaaaannn....Niiiieeee wrzuuucajjj mnie doo teeejjj lawyyyyy-powiedziałam i wpadłam z pluskiem do wody-Ty do reszty zwariowałeś?Chciałeś mnie utopić?-zapytałam wychodząc cała mokra z basenu.
-Już z Tobą lepiej?
-A było coś ze mną nie tak?-zapytałam wyciskając wodę z włosów.
-No...eee... Teraz coś...Bredziłaś-powiedział gestyulując.
-Weź sobie nie żartuj-mruknęłam patrząc na niego spod byka-I to był dobry powód do tego, żeby mnie utopić?
-Ale ja wcale nie chciałem Cię utopić....Chciałem Cię no...Otrzeźwić.
-Dobra,dobra....Uznajmy, że nie było sytuacji... Dzięki za  kąpiel, ale była zbędna...Idę się przebrać...-zrezygnowana opuściłam ręce i wróciłam do willi. Szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju gdzie się przebrałam i wysuszyłam włosy.
-Nie gniewasz się?-zapytał stając w drzwiach.
-Nie-odpowiedziałam krótko nie patrząc na niego.
-Wiesz mam inne wrażenie-powoli zaczął do mnie podchodzić.
-Mylisz się-powiedziałam odwracając się od niego.
-Uh...-spuścił głowę- Jeden dzień jesteśmy małżeństwem, a ja już coś schrzaniłem...
-German spokojnie... Nie jestem na Ciebie zła-powiedziałam łagodnie, odwracając się i patrząc na niego.
-Na prawdę?
-Na prawdę-powiedziałam z uśmiechem przytulając się do niego.
-Chodź mam dla Ciebie bardzo ważną niespodziankę.
-Jaką?-zapytałam z błyskiem w oku.
-Zobaczysz-powiedział prowadząc mnie do gabinetu.
-Po co tu przyszliśmy?-zapytałam podchodząc do biurka.
-Zobacz co jest w kopercie-powiedział podając mi ją. Niepewnie otworzyłam i wyciągnęłam z niej...
-Bilety? Do Grecji? Na prawdę? Z jakiej okazji?-zadawałam pytania jak karabin maszynowy.
-Tak bilety. Lecimy do Grecji. Na prawdę. Nasz miesiąc poślubny-cierpliwie odpowiadał.
-Ale..Jak? Kiedy?
-Jak? To chyba samolotem, a kiedy? To...eee... dzisiaj w nocy-powiedział lekko speszony.
-Dzisiaj? W nocy? German Ty do reszty zwariowałeś? Musimy się przecież jeszcze spakować. Nie mogłeś mi tego powiedzieć prędzej?-zapytałam z wyrzutem. Odgarnęłam włosy do tyłu.
-Chciałem Ci zrobić niespodziankę.
-A zamiast niej załatwiłeś mi pracę na cały dzień ... Jesteś taki kochany-powiedziałam z sarkazmem-Dobra. Idę nas spakować-zrezygnowana wzruszyłam ramionami.
-Pomóc Ci?-zapytał.
-Żebyś coś zepsuł? Poradzę sobie-podeszłam do niego i cmoknęłam w policzek.-Życz mi szczęścia...


No to tak. Ta scena z nocy poślubnej....Eeee....Never....Nigdy więcej. Nie znoszę opisywać takich sytuacji xD Ale czytać na innych blogach to co innego :D Nie wiem dlaczego, ale jak przepisywałam tą scenkę cały czas się śmiałam. Dobra nie będę się rozpisywała, bo już po 00:00 więc zaczyna mi odwalać. :D macie namiary na dobrego psychiatrę?? :D Coś mam przeczucie, że jutro w szkole będę nieprzytomna xD Do zobaczenia.... See you soon :D :D Wiecie jakie jest moje ulubione słówko po hiszpańsku? Nada-czyli nic :D :D Nie wiem dlaczego :D 

//Angeles

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 50

W nocy nie mogłam spać. Przekręcałam się tylko z boku na bok. Wizja ślubu przerażała mnie. Już na zawsze będę tylko z jednym mężczyzną, ale z mężczyzną, którego kocham. W końcu nie wytrzymałam i wstałam z łóżka. Zegarek wskazywał 5:02. Narzuciłam sobie na ramiona jakąś bluzę Germana. Zeszłam na dół. Swoje kroki skierowałam do kuchni. Mimo, że nie byłam głodna zrobiłam sobie kanapkę. Nie mogłam nic przełknąć. Zrezygnowana odłożyłam prawie całą kanapkę na bok. Wypiłam całą szklankę soku. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Fryzjera miałam zamówionego na 8. Mam  jeszcze dużo czasu do tej godziny. Weszłam na górę po schodach i skierowałam się do pokoju mojej siostry. Ostatnio dość często o niej myślałam. Usiadłam na krześle przed lustrem. Wydawało mi się jakby ktoś za mną stał, ale jak się obróciłam nikogo nie zauważyłam. Chyba zwariowałam.
-Siostrzyczko...Prawdopodobnie mam coś nie tak z głową, bo mówię do kogoś kogo od dawna nie ma wśród żywych, ale mam takie wrażenie jakbyś tu była. Dzisiaj mój ślub. Może to dziwnie zabrzmi, ale żenię się z Twoim mężem. Nienawidzisz mnie, prawda? Ale już nie cofnę tego wszystkiego co się wydarzyło. Wiesz o wiele trudniej jest mówić to Tobie niż komukolwiek innemu. Może to dlatego, że boję się Twojej reakcji? Dobra powiem Ci prosto z mostu. German jest kimś wyjątkowym. Ja, zakochałam się w nim. Każdego dnia kocham go jeszcze bardziej mimo, że tyle razy mnie już zawiódł. Czy to właśnie jest miłość? Marjo czy myślisz, że mogę z nim być szczęśliwa do końca? Czym myślisz, że nigdy mnie nie zdradzi? Nigdy mu się nie znudzę? A może w jego wypadku to tylko krótkotrwałe zauroczenie, które po jakimś czasie minie? Dopadły mnie chyba właśnie wątpliwości przedmałżeńskie. Słuchając siebie samej chyba bym zwariowała. Jak Ty to wytrzymujesz? Boję się tego ślubu. To nie ma nic wspólnego z kimkolwiek. Boję się, że coś nie wyjdzie, że ktoś zepsuje mi ten dzień, że... sama nie wiem... Boję się wszystkiego. Przecież wszystko może się wydarzyć. Mam mnóstwo czarnych scenariuszy... Dasz mi jakiś znak? Czy mogę już swobodnie pogodzić się z tym, że jestem wariatką, która mówi sama do siebie?-rozejrzałam się po pokoju. Nic się nie stało. Czyli zwariowałam.
-Angie? Czemu nie śpisz?-zapytał zaspany męski głos.
-Nie...Nie mogłam.
-Chodź położysz się jeszcze na chwilę...Może jeszcze zaśniesz...
-Warto spróbować..-wróciłam z Germanem do pokoju. Otuliło mnie błogie ciepło kiedy tylko moja głowa znalazła się na poduszce. Nie wiem nawet kiedy, ale zasnęłam.
Stałam w jakimś pustym, jasnym pomieszczeniu. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że jestem tu kompletnie sama. Przede mną pojawiła się postać.
-Maria?-zapytałam zdziwiona.-Co Ty tutaj robisz?
-Przyszłam Cię odwiedzić siostrzyczko-jej głos brzmiał jak echo.
-A-ale dlaczego? Przez te wiele lat nie dawałaś znać, a teraz się zjawiłaś... Tak nagle.
-Prosiłaś o znak, a więc jestem-powiedziała z nieznikającym uśmiechem na twarzy.
-Cieszę się, że tu jesteś, ale czemu dopiero teraz? Czemu Cię nie było, kiedy tak bardzo Cię potrzebowałam?-zapytałam ze łzami w oczach.
-Moja malutka Angeles.. Ja przecież zawsze przy was byłam. Nigdy nie zostawiłam was samych, Nawet nie wiesz jak ciężko jest patrzeć na swoją rodzinę i nie móc zamienić z nią ani słowa. I wtedy nadchodzi ta smutna prawda, że ja tak naprawdę już nie istnieje...
-Przestań, Mario słyszysz? Masz przestać i to natychmiast. Dla nas wszystkich Ty nadal istniejesz mimo, że nie możemy Cię zobaczyć nadal jesteś w naszych sercach.
-Ty zawsze byłaś taka kochana-powiedziała robiąc gest jakby chciała mnie przytulić, ale w ostatniej chwili się powstrzymała-Co do tego co dzisiaj mówiłaś...Angie ja nie potrafię się na Ciebie gniewać... Szczerze nie mam o co... Chcę, żebyś była szczęśliwa i to jest dla mnie najważniejsze. Jeżeli to właśnie German sprawia, że masz uśmiech na twarzy nie mam nic do powiedzenia.. Życzę wam tylko szczęścia...Czasami Ci się dziwie.. Tyle razy poważnie działa Ci na nerwy, a Ty nadal z nim jesteś. Jak Ty to wytrzymujesz?
-Wiesz to może przez to, że nie chcę go stracić.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym być teraz z wami.. Przy Tobie w tak ważnym dla Ciebie dniu.
-Czyli to wszystko co się teraz dzieje, tak naprawdę nie jest naprawdę?
-To wszystko dzieje się w Twojej głowie, ale skąd wniosek, że nie dzieje się naprawdę?
-Nic z tego nie rozumiem.
-Mam tego świadomość... Powiedzmy to tak... To dzieję się naprawdę, ale takie zjawisko nie ma prawa istnieć. Są jednak pewne wyjątki. Przykładem może być to, że jestem właśnie w Twoim śnie.
-Od razu lepiej-powiedziałam z uśmiechem.
-Na mnie już chyba czas. Mam nadzieję, że jeszcze uda nam się kiedyś spotkać. Nie bój się tego ślubu. Wyobraź sobie, że będę szła przy Tobie. Możliwe, że poczujesz się po tym lepiej.
-Nie odchodź jeszcze.. Tęsknie za Tobą.
-Niestety muszę... Ja za Tobą bardziej siostrzyczko-powiedziała i znikła.
Błyskawicznie otworzyłam oczy. To było dziwne. Zegarek wskazywała 7:40. Szybko wstałam z łóżka i nałożyłam na siebie byle co. Zbiegłam na dół. Zabrałam ze sobą Violettę i poszłyśmy do fryzjera. Całe szczęście przyjmował niedaleko i jakimś cudem zdążyłyśmy. Do domu wróciłyśmy po 9. Nie czułam swoich włosów. Miałam w nich chyba za dużo lakieru. Przytyłam chyba przez niego z pięć kilogramów. Kiedy przekroczyłyśmy próg willi zobaczyłyśmy moją mamę stojącą przy sofie. Z nie wyraźną miną rozmawiała z Germanem.
-BABCIA!-krzyknęła moja siostrzenica i wpadła w ramiona mojej mamy.
-Violu!-powiedziała przytulając swoją wnuczkę. Spojrzała na mnie ponad ramieniem Violetty. W jej oczach z niewiadomych przyczyn pojawiły się łzy.
-Angie...-powiedziała łamiącym głosem ruszając w moją stronę.
-Mamo...-przytuliłam ją do siebie.
-Jak się czujesz? Wszystko w porządku?-pytała przyglądając się mojej twarzy.
-T-tak wszystko w porządku-powiedziałam powoli.
-Nie powinnaś się już ubierać?-zapytała.
-A która godzina?-poczułam się tak jakby coś ściskało mi wnętrzności.
-Chyba coś koło 10 kochanie...
-Chyba zaraz zwymiotuję-powiedziałam zatykając sobie usta dłońmi.
-Może lepiej nie wymiotuj...Chodź pomogę Ci-chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do mojego pokoju-Gdzie masz sukienkę?-zapytała rozglądając się po pomieszczeniu.
-W szafie-powiedziałam siadając na łóżku.
-Piękna jest. Na co czekasz? Wstawaj z tego łóżka i nakładaj ją-powiedziała wciskając mi sukienkę w ręce. Po pięciu minutach jakoś udało mi się z nią uporać. Mama zapięła mi zamek i stanęłam przed lustrem. Podała mi buty i spojrzała na mnie niepewnie.
-Jesteś pewna, że po tym ślubie nadal będziesz żywa?
-Mam nadzieję-powiedziałam wstając chwiejnie z łóżka. Mam wpięła mi we włosy welon i byłam już gotowa.
-Jesteś już taka dorosła...Teraz się żenisz...Niedługo postanowisz założyć rodzinę...Zostanę babcią...Angie, moja malutka Angie... Wychodzi za mąż..-powiedziała moja mama ze łzami w oczach.
-Mamo..Proszę nie płacz...Bo ja też się popłaczę i się rozmarzę-powiedziałam podnosząc głowę do góry hamując napływające mi do oczów łzy.
-Już... Już dobrze...Po prostu jestem z Ciebie taka dumna, z tego, że w końcu ułożyłaś sobie życie... Naturalnie mogłaś z kimś innym....
-Mamooo...
-Ja tylko mówię... ale skoro z nim jesteś szczęśliwa... to i ja jestem...
-Przytulisz mnie?-zapytałam cicho. W ramionach mamy poczułam się tak jakbym nadal była dzieckiem. Sama osoba mamy dawała mi zawsze poczucie bezpieczeństwa. Nie wyobrażam sobie tego, że kiedyś mogłabym ją stracić.
-Chyba musimy się powoli zbierać-powiedziała, a moje serce zaczęło szybciej bić.Nie mogłam ruszyć się z miejsca.
-Będziesz przy mnie?-wypaliłam kiedy mama była już przy drzwiach.
-Ja zawsze przy Tobie jestem Angie-uśmiechnęła się do mnie.
*********************************************************************************
Stałam przed ogromnymi drzwiami kościoła. Cała się trzęsłam. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Tak właściwie czemu się denerwuję? Przecież teoretycznie ślub to tylko zmiana nazwiska, ale przecież nie tylko... ślub to związanie się z kimś na całe życie. Organista zaczął grać na pianinie "Marsz Mendelsona". Wszyscy zwrócili oczy w moją stronę, a ja stałam jak sparaliżowana. Raz, dwa, trzy... Zrobiłam mały krok, potem drugi i trzeci i jakimś sposobem szłam w stronę ołtarza. Parę razy zachwiałam się jednak chyba nikt tego nie zauważył. Czułam się tak jakby moje ciało szło samo, a dusza była gdzieś obok. Ocknęłam się z transu i chwyciłam wyciągniętą w moją stronę dłoń Germana. Wszystko co mówił ksiądz przelatywało przez moją głowę, nic z tego nie rozumiałam.
-Czy ktoś z tu obecnych zna jakiś powód dla którego Ci zakochani nie mogą być razem? Niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki.-głos dotarł do mnie jakby przez mgłę. Machinalnie odwróciłam się i spojrzałam na wszystkich zgromadzonych. Pablo miał minę jakby miał zaraz zwymiotować. Zdawało mi się, że dostrzegłam zarys sylwetki Dallasa, ale chyba mi się to przewidziało. Posłałam Germanowi delikatny uśmiech.
-A więc nie przedłużając, powtarzajcie za mną...-German odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-Ja German Castillo, biorę sobie Ciebie Angeles Carraro za żonę i ślubuję Ci miłość...wierność ...i uczciwość małżeńską i, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci-mrugnął do mnie na co miałam ochotę zacząć się śmiać... Co się ze mną dzieję?
-Ja..Angeles Carrara, biorę sobie Ciebie Germanie Castillo za męża.... i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i, że..... Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci-skończyłam z uśmiechem.
-Dobrze, a teraz obrączki...-powiedział ksiądz.
-Angeles... Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego...-powiedział German wkładając mi na palec obrączkę. Spojrzałam na nią, a potem z powrotem w jego oczy.
-Germanie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego-teraz to ja założyłam mu na palec złoty krążek.Nadal przyglądałam się jego twarzy trzymając go za ręce.
-Co Bóg złączył, człowiek nie rozłączy...-dalsze słowa do mnie nie docierały. Stałam tam zahipnotyzowana patrząc się w Jego oczy.-...Możesz pocałować Pannę Młodą-powiedział ksiądz z uśmiechem patrząc na Germana. Temu nie trzeba było tego wiele razy powtarzać. Przysunął się do mnie i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Rozległy się brawa. Powoli odsunęliśmy się od siebie, patrząc na zgromadzonych ludzi. Chwyciłam wyciągniętą dłoń German i wybiegliśmy z kościoła. Nie zwracałam uwagi na to, że w tych szpilkach mogłam złamać nogę. Liczyła się tylko ta chwila. Od teraz jestem mężatką! Kiedy tylko przekroczyliśmy próg kościoła zostaliśmy obrzuceni ryżem. Wsiedliśmy roześmiani do samochodu, który prowadził Ramallo i pojechaliśmy na salę.
*********************************************************************************
Tańczyłam przytulona do Germana. Odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam na jego twarz. Dochodziła druga, a ja już nie miałam na nic siły. Chciałam się położyć i zasnąć. Byłam wykończona tym dniem. Miałam jednak świadomość tego, że ta noc tak szybko się nie skończy.
-Jak się czujesz?-zapytał obracając mną dookoła.
-Poza tym, że teraz mi nie dobrze, to jestem zmęczona...-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-A jak czujesz się z tym, że teraz jesteś panią Castillo?-zapytał przyciągając mnie do siebie.
-Jak się czuję? Sama nie wiem.... Dziwnie...
-Czemu?
-Bo czuję, że nic tak naprawdę się nie zmieniło w moim życiu. Nadal jest takie same jak było przed ślubem... Zmieniłam tylko nazwisko... Nic innego się nie zmieniło...
-Co powiesz na to, żebyśmy się urwali z reszty zabawy?
-A ładnie to tak zostawić gości samych?-zapytałam marszcząc czoło.
-No wiesz... W ten jeden dzień można-wyszeptał mi do ucha-Chodź...-chwyciłam jego dłoń.....................

I oto przed wami ten ślubny rozdział.. Miałam napisać jeszcze noc poślubną , ale nie jestem jeszcze do tego psychicznie nastawiona xD Tzn... Ona jest już napisana, ale nie chce mi się jej przepisać xD Leń jestem i tyle :P Nie ma to jak pisanie rozdziału o 23 w nocy xD Do zobaczenia :* :* A i Angie miała taką sukienkę, ładna?: