piątek, 28 lutego 2014

Jednorazówka: Pamiętniki Angeles

22 Marca
               
               Cześć pamiętniczku!

     Dopiero dzisiaj Cię dostałam, a już mam tak wiele do opowiedzenia. To może w końcu się przedstawię, albo lepiej zacznę od początku.
    Cześć jestem Angeles Carrara, ale znajomi mówią na mnie po prostu Angie. Czemu? Sama nie wiem, tak jakoś wyszło. Mieszkałam z mamą, która ma na imię Angelicka. Taty niestety nie znam. Czasami mam przebłyski pamięci: wysoki mężczyzna o brązowych włosach i niebieskich oczach, ale czy to może być właśnie mój tata? A może po prostu tęsknie....
Mieszkałam w Madrycie, ale parę miesięcy temu przeprowadziłam się do Buenos Aires. Co mnie tu sprowadziło? Poszukiwanie siostrzenicy. Mój kochany szwagier po śmierci mojej siostry wyjechał z małą jeszcze wtedy Violettą i urwał z nami zupełny kontakt. Można powiedzieć, że się od nas odseperował. Teraz mieszkam w jego domu i o zgrozo... jestem guwernantką.Nikt tak nie wie o tym, że jestem siostrą Marji. Może to i lepiej, ale mam już dość tego kłamstwa. Jednak chyba za daleko zabrnęłam w tym....tym wszystkim.. Od początku tej całej sprawy wspiera mnie mój przyjaciel... Pablo Galindo... Dyrektor Studio Jestem mu wdzięczna za to, że zawsze przy mnie jest kiedy go potrzebuję. Jednak w tych naszych relacjach jest mały problem. Wiem o tym, że Pablo coś do mnie czuje, a ja nie chcę stracić najlepszego przyjaciela, bo gdyby ten nasz "związek" się nie udał to nie było by już tak samo. Znaczący problem stoi też w postaci Germana. German, German... Mój szwagier Zapatrzony w sobie egoista z nieznośną narzeczoną, która mnie nie znosi, sama nie wiem dlaczego. Jest nadopiekuńczym ojcem i prawie na nic nie pozwala Violetcie. Intryguje mnie. Czasami jest taki... okropny... nienawidzę go wtedy, a czasami... jest taki... inny, kochany, taki wesoły... To się zdarza dość rzadko... Kiedy nie ma z nami Jade mierzącej mnie nienawistnym wzrokiem. Co do oczu... German ma podobne do czekolady.... Dodają mu uroku... Od jakiegoś czasu w mojej głowie coraz częściej pojawia się mój szwagier. Ale to chyba nie znaczy, że ja... coś do niego czuję prawda? To na pewno przez to, że zachorowałam na jakąś chorobę psychiczną. Prawdopodobieństwo, że się w nim zakochałam przecież jest równe zero, bo JA miałabym się zakochać w NIM.? Nie to jest absurdalne.
Tak właściwie to czemu ja jeszcze o nim piszę? Trzeba zmienić temat. Pamiętniczku... Moje życie jest dość skomplikowane jak już sam zdążyłeś zauważyć. Będąc z Pablem wiedziałabym na czym stoję, a z Germanem... bym była na niestabilnym gruncie. Będąc z nim zdana byłabym na zmienność... Ughr.... Znowu German! Czemu ciągle tu o nim piszę? Przecież on jest okropny! Ale przecież nie mogę powiedzieć mu prosto w oczy, że Go kocham nie, nie kocham, że go nienawidzę. Wielu kobietą zapewne się podoba, a ja nie chcę być jednorazową przygodą. Czemu nadal o nim piszę? To bez sensu. A więc kolejna zmiana tematu. Tęsknie za mamą. Dawno jej nie widziałam i brakuje mi jej. Moja siostrzenica zmienia się, ale nie tylko ona.... German też.... O proszę bardzo znowu. Czemu jak teraz coś piszę on ciągle się pojawia? Czemu mam ochotę rzucić wszystko, pobiec i pocałować go? Czemu mam ochotę zabić Jade, żeby mieć do niego wolną drogę? Czemu przy nim moje serce tak szybko przy nim bije? O zgrozo... No i się stało. Zakochałam się. Nie nie powiem tego głośno. Kocham Go. Ughr....Nie nie powiem mu tego nigdy w życiu. 
A więc to na tyle. Nic tu więcej dzisiaj nie napiszę bo i tak za chwilę znowu pojawiłoby się tu imię Germana i to byłby już koniec. Załamałabym się chyba. Życz mi szczęścia pamiętniczku.
                                                                                                 Angeles.

To na tyle. Rozdział miał być już w środę, ale niestety nauka mnie przygniotła. Idę skoczyć z mostu ktoś idzie ze mną? Robię listę :D Dobra mam nadzieję, że spodobają się wam moje wypociny. Do zobaczenia :*

//Angeles

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 44

Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Z jednej strony martwiłam się o Germana, ale już obiecałam Pablu, że z nim pójdę. Niepewnie nałożyłam na siebie białe rurki, błękitną tunikę na ramiączkach i do tego ciepłą, ale wyjściową bluzkę. Związałam włosy w kitkę i zeszłam na dół. Poszłam do gabinetu Germana. Weszłam nie pukając. Siedział za biurkiem i ze zmarszczonym czołem przeglądał jakieś papiery. Spojrzał na mnie.
-W czymś mogę Ci pomóc?- zapytał przywołując na twarzy uśmiech.
-Hmm....Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?- podeszłam do biurka i usiadłam naprzeciwko niego.
-Oczywiście... O co chodzi?- zapytał odkładając kartkę.
-Nigdy nie ukrywałbyś czegoś przede mną, prawda?
-Nie, przecież wszystko Ci mówię, jeżeli to jest znaczące.... A skąd takie pytania kochanie?
-Jesteś pewien tego co mówisz?
-Tak... Angie na prawdę nie mam pojęcia o co Ci chodzi..
-Nie okłamałbyś mnie?- ciągnęłam dalej.
-Skądże znowu Angie.... Po co te wszystkie pytania?
-O jakimś ważnym liście też byś mi powiedział?- spojrzałam na niego stukając paznokciami o blat biurka.
-Jaki list?...Ouuu....- z twarzy znikł mu uśmiech.
-I widzisz Germanie... Przed chwilą mówiłeś, że nigdy byś czegoś przede mną nie ukrył i nie okłamałbyś mnie... A teraz co? I powiedz mi teraz jak mam Ci zaufać skoro nie byłeś ze mną szczery w takiej sprawie?... Zawiodłam się na Tobie... Po raz kolejny..-obrzuciłam go wzrokiem i szybko wyszłam z pomieszczenia.
-Angie czekaj!- wyszłam z domu i wpadłam na Pabla stojącego pod drzwiami.
-Idziemy?- zapytał wyciągając rękę w moją stronę.
-Pewnie.-uśmiechnęłam się lekko.
*German*
-Co tu się dzieje German?-zapytał Ramallo otwierając drzwi.
-Angie się na mnie obraziła- powiedziałem odkładając gwałtownie papiery na biurko.
-Coś Ty znowu zrobił?- zapytał mój przyjaciel siadając naprzeciwko mnie.
-Dowiedziała się o tym liście.
-Jakim sposobem?
-Tego nie wiem.
-Mówiłem Ci, żebyś nie zostawiał tego na wierzchu, ale przecież Ty zawsze wiesz wszystko lepiej. Sam jesteś sobie winien Germanie.
-Możesz mnie nie dobijać z łaski swojej?- zapytałem patrząc na niego spod byka.
-Ja Cię nie dobijam tylko mówię prawdę... Prawda tak Cię boli?... Kłamstwo już Cię do reszty pochłonęło?
-O czym Ty mówisz Ramallo?
-O tym, że jakimś dziwnym sposobem lubisz kłamać, a mówienie prawdy przychodzi Ci z ogromnym trudem.
-Próbujesz mnie urazić?
-Nie... Prawda Cię boli?- zapytał patrząc na mnie przenikliwie.
-To nie jest prawda.- zaperzyłem się zaciskając ręce na oparciach fotela.
-Właśnie, że jest... Czemu nie potrafisz jej powiedzieć prawdy? Sam widzisz jakie są tego konsekwencje.
-Bo nie chcę jej stracić, dobra?!?
-Prawdą jej nie stracisz...
-Może i nie stracę, ale boję się, że znając niektóre rzeczy o mnie nie będzie tak jak dawniej.
-A czego miałaby się jeszcze o Tobie dowiedzieć?
-Nie ważne...-powiedziałem odwracając wzrok.
-Czy Ty coś też przede mną ukrywasz?
-Stare czasy... Ale co ja mam teraz z nią zrobić?
-Przeprosić.
-Kiedy to nie jest łatwe...
-Jak nie łatwe?.... Jak nie łatwe?... To jest właśnie bardzo łatwe!
-No chyba jednak nie.... Ona tak łatwo mi teraz nie wybaczy.
-Idioto masz się przecież z nią żenić!!! I to już za niecałe dwa tygodnie! German ocknij się w końcu... Uwierz dobrze Ci radzę... Pogódź się z nią do tego czasu, bo zapewne niektóre z Twoich planów szlag trafi jeżeli nic z tego nie wyjdzie!..
-Dobra, dobra już rozumiem..- powiedziałem unosząc ręce.
-I jak ruszysz się wreszcie?- zapytał wstając i patrząc na mnie z góry.
-Tak, tak... Już coś robię.- powiedziałem wstając i wymijając go.- Pomożesz?
*Angie*
Po kolacji Pablo odprowadził mnie pod dom.
-A więc... Dziękuję Ci bardzo za to, że się zgodziłaś.- powiedział z uśmiechem.
-Nie ma sprawy... Świetnie się z Tobą bawiłam- powiedziałam i przytuliłam go.- Wiesz Pablo... zawsze będę Cię kochała.- powiedziałam odchylając głowę do tyłu i przyglądając mu się.
-Kocham Cię Angie... Od zawsze... Na zawsze... Pamiętaj o tym- powiedział przejeżdżając mi opuszkami palców po policzku. Przymrużyłam oczy.
-To do zobaczenia.-powiedziałam całując go w policzek.
-Do zobaczenia Angie... do zobaczenia...- powiedział i nadal stał w tym samym miejscu. Czułam jego wzrok na sobie. Zniknęłam za drzwiami willi. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Taaaaaa..... Jestem pokłócona z Germanem... Weszłam na górę po schodach i otworzyłam drzwi swojego pokoju. Stałam patrząc na to co się w nim znajdowało z otwartymi szeroko ustami.....

I w końcu jest rozdział :D Przepraszam, że nie było nic w środę, czwartek... we wtorek chyba zresztą też... ale dopiero co skończyły się ferie, a ja mam już dość... Rozdziały będą się teraz w miarę moich możliwość i postaram się jak najczęściej :D a więc tak.... Do usłyszenia :D 

//Angeles

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 43

Spotkajmy się tam gdzie zawsze. Musimy poważnie porozmawiać.
                                        Pablo.
Zrezygnowana wstałam z łóżka. Chwyciłam z szafy jakąś ciepłą, polarową bluzę, bo mimo, że dzisiaj świeciło słońce było zimno. Wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach. Nie zastałam po drodze nikogo. Wyszłam z domu. Wolno ruszyłam w stronę parku. Doszłam do wyznaczonego miejsca po jakiś 10 minutach. Już z daleka zobaczyłam mojego przyjaciela siedzącego na "naszej" ławce. Nosiło miano "naszej" ponieważ zawsze kiedy tu razem przychodziliśmy siadaliśmy właśnie na niej. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
-A więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytałam patrząc się na swoje dłonie.
-Jak widzę od razu przechodzisz do konkretów.- powiedział i wyczułam w jego głosie, że się uśmiechnął. 
-Zawsze taka byłam... no zazwyczaj. Powinieneś to wiedzieć.- powiedziałam unosząc głowę i patrząc prosto w jego oczy.
-Wiem. Może nawet aż za dobrze. To tak... Chciałem z Tobą porozmawiać... Nie... powiedzieć.... Bo Angie chciałem Ci powiedzieć, że wczoraj....eeee... oświadczyłem się Jackie.- powiedział patrząc gdzieś ponad moją głową.
-To wspaniała wiadomość Pablo. Gratulacje.- powiedziałam i z uśmiechem go przytuliłam. Kiedy odsunęłam się od niego zobaczyłam na jego twarzy pewien dziwny grymas.- Coś nie tak?- kiwnął przecząco głową.-Nie jesteś pewien tego czy to dobra decyzja?
-Nigdy nie będę tego pewien w 100%.
-Dlaczego?- spojrzałam na niego przenikliwym wzrokiem, a on odwrócił głowę.- Pablo?- zapytałam delikatnie odwracając dłonią jego twarz tak, żeby na mnie spojrzał. Chwycił moją dłoń w ręce.
-Angie mam do Ciebie pewną prośbę.
-Ech... Jaką?- zapytałam zrezygnowana.
-Pójdziesz dzisiaj ze mną na kolację?
-Wiesz.... myślę, że to zły pomysł...- powiedziałam zabierając swoją dłoń z jego uścisku.
-Dlaczego?
-Bo obydwoje mamy... no Ty masz narzeczoną, a ja narzeczonego.- powiedziałam kręcąc głową.
-Proszę zgódź się... Ten ostatni raz.....
-Ostatni raz?- zapytałam nerwowo zakładając sobie włosy za ucho.
-Ostatni...Więcej nie będę Cię o to prosił... Jeżeli nie będziesz chciała..
-Zgoda...ale jako przyjaciele prawda?-zapytałam.
-Taaaak...- powiedział odwracając twarz na której pojawiły się delikatne rumieńce.
-To o której?-zapytałam wstając.
-O 19 pasuje Ci? Przyszedłbym po Ciebie.- zaproponował stając przede mną.
-Mhm... To do później.- pocałowałam go w policzek i ruszyłam w stronę domu. Wiedziałam, że German będzie zadawał mnóstwo kłopotliwych pytań jak dowiedziałby się o tym, że wychodzę. Z Pablem. Będzie dobrze jeżeli mnie nie zamknie w pokoju, a jego nie poszczuje smokiem. Właśnie... mamy może smoka? Otworzyłam drzwi willi i zamknęłam je za sobą kiedy byłam już w środku. Ruszyłam po cichu przez salon, ale zatrzymałam się słysząc głośną wymianę zdań. Głosy dochodziły z gabinetu Germana. Niepewnie podeszłam do drzwi. Nie powinnam podsłuchiwać. Jednak kiedy usłyszałam swoje imię, ciekawość wygrała.
-.....Ramallo Ty tego nie rozumiesz. Ja muszę to zrobić!
-Nic nie musisz Germanie! Nie zachowuj się jak bohater! Są do właśnie takich spraw zupełnie inni ludzie.
-Nie! Ja muszę to załatwić sam.
-German proszę Cię. Daj sobie pomóc.- powiedział już spokojnie Ramallo.
-Ja muszę to sam załatwić.- usłyszałam poruszenie za drzwiami. Momentalnie odskoczyłam od nich i schowałam się w wolnej przestrzeni między jakąś szafką a ścianą. Wyszli z domu żywo gestykulując. Wyszłam ze swojej kryjówki z mętlikiem w głowie. Otworzyłam drzwi gabinetu i weszłam tam. Podeszłam do biurka i usiadłam na fotelu Germana. Zaczęłam przeglądać papiery na jego biurku. Nie wiem sama dlaczego, ale miałam pewne przeczucie, że coś tu znajdę. Otworzyłam szufladę. Teczki z jakimiś dokumentami. Spojrzałam jeszcze raz na to co było na biurku. Wzięłam do ręki ramkę ze zdjęciem, które przedstawiało mnie, Germana i Violettę. Nie wiedziałam, że tu takie ma. Odłożyłam je na miejsce i zrezygnowana zatopiłam się plecami w oparciu fotelu. Wtedy coś zobaczyłam. Na podłodze leżała zmięta kartka. Podniosłam ją i w miarę możliwości wyprostowałam. To był list.
                                          Witaj Germanie!
 Nie jestem dobry w pisaniu listów, ale mam do Ciebie pewną sprawę. Odpuść sobie Angie. Ona tak na prawdę woli mnie, ale Ty tylko stoisz nam na drodze do szczęścia. Chcesz pogadać w cztery oczy? Spotkajmy się jutro o 16 w parku co Ty na to? Do zobaczenia jutro Germanku... Wiesz nie wiem dlaczego Angie z Tobą jest na prawdę.
                                         Dallas.

-Nie no na prawdę?- zapytałam zrezygnowana i zarazem zła odkładając list na biurko.- Kretyn!- momentalnie wstałam i wyszłam z gabinetu. Wybrałam numer Dallasa i przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo Dallas. Czy Ci do reszty rozum odjęło?- syknęłam do telefonu.
-Oj... Angeles... Co sprawiło, że dobrowolnie do mnie dzwonisz?- zapytał przesłodzonym głosem.
-Czego Ty chcesz od Germana?

-Ukochany już się poskarżył?
-Nie... W ogóle nie miał zamiaru nawet mi o tym mówić..Gdybym nie znalazła tego listu od Ciebie to w ogóle bym nic o tym nie wiedziała.
-Bez urazy Angie, ale to sprawa między mną a Twoim kochasiem.
-Zostaw go w spokoju rozumiesz.
-Zadzwonie do Ciebie jutro przed spotkaniem z tym Twoim Germanem i ustalimy wszystko. Żegnaj Angie.
-Ughr.. Nienawidzę Cię!- krzyknęłam.
-Wiesz na Twoim miejscu bym się jeszcze nad tym zastanowił.- powiedział i się rozłączył. Zła rzuciłam telefon na łóżko. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Jeszcze dzisiaj czekała mnie kolacja z Pablem. Dzień się jeszcze nie skończył, a mój humor już od rana był zepsuty. 

Ech i jest rozdział :D Udało się :D Historia działa swoje :D Dobra na prawdę nie wiedziała co dzisiaj napisać więc wiem, że rozdział może taki.. inny... Dobra nw. Pierwszy dzień szkoły po feriach, a ja już mam dość... Jak ja wytrzymam do Wielkanocy?? A potem jeszcze testy... Ten rok to masakra -,- Do zobaczenia prawdopodobnie jutro :)

//Angeles 

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 42

O 14 poszłam do swojego pokoju. Narzuciłam na siebie białą zwiewną sukienkę wiązaną na szyji. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Przejechałam po ustach różową szminką i zeszłam do salonu. Byłam przed czasem więc podeszłam pod drzwi gabinetu z zamiarem wejścia tam jednak moja ręka zamarła w połowie drogi do klamki. Drzwi były uchylne, a przez szparę mogłam dostrzec sylwetkę Germana i jakiejś kobiety siedzącej naprzeciwko niego. Nie tyle ten widok wydawał mi się podejrzany, ale dziwny. Oparłam się lekko o ścianę i wychyliłam się do przodu, słuchając o czym mówili.
-...jesteś pewien, że mam to zrobić?- zapytała kobieta sympatycznym głosem.
-Jak nigdy. Kiedy mogę się spodziewać Twojej relacji?-zapytał German cały czas patrząc się na tą kobietę.
-Najpóźniej za dwa dni.-odpowiedziała wstając z krzesła, German zrobił to samo.
-Może wpadniesz na kolację?- zapytał ściskając jej dłoń.
-Może innym razem. Przepraszam Germanie, ale mam na dzisiaj inne plany.- powiedziała i ruszyła w stronę drzwi za którymi stałam. Szybko wskoczyłam do kuchni unikając tym samym rozmowy która zapewne czekała by mnie jakby mnie przyłapali. Oparłam się o blat. Kim była to kobieta? Jakie relacje? Nic z tego nie rozumiałam.. Wyszłam z kuchni i wpadłam na Germana, który akurat wchodził.
-O...Angie właśnie Ciebie szukałem...
-Tak?
-Nie zapomniałaś o tym, że zaprosiłem Cię na... randkę?
-A nie... nie... to idziemy?-zapytałam wymuszając na twarzy uśmiech chociaż miałam ochotę go zabić za to, że jeszcze nie powiedział mi kim była to kobieta.
-Niespodzianka.- powiedział mi na ucho i pociągnął za sobą do wyjścia.
-Zawsze niespodzianki.-mruknęłam. Spojrzał się na mnie zdumiony, ale nic nie powiedział. Podjechaliśmy samochodem pod jakiś budynek. Dość duży. Nie miałam jednak nadal pojęcia czego mogę się spodziewać. Kiedy przekroczyliśmy próg zobaczyłam przed sobą ogromne lodowisko.
-Dobra German... Zwariowałeś..
-Co czemu?- zapytał obejmując mnie ramieniem.
-Bo ja nie umiem jeździć.!-powiedziałam strzepując jego rękę z ramion.
-I w czym problem? Nauczę Cię.-spojrzałam na niego niepewnie.
-Chcesz, żebym przed ślubem ponabijała sobie siniaki?
-Niee....Przecież Cię złapie.- westchnęłam zrezygnowana. Podał mi białe łyżwy w moim rozmiarze. Nałożyłam je na nogi i bałam się wstać, żeby już na starcie nie upaść. German złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą na lód. Musiałam ruszać tylko nogami, bo German nie puszczał mojej ręki. W końcu zrezygnowana chciałam się od niego trochę odsunąć i spróbować jeździć sama, ale kiedy tylko puściłam jego rękę moja prawa noga poleciała do góry i zaczęłam upadać. W ostatniej chwili złapał mnie.
-Czy Ty zawsze musisz mnie ratować?- zapytałam podnosząc się.
-To chciałaś upaść? Trzeba było mówić..
-Nie o to chodzi... Przepraszam... Ale czemu nie jesteś ze mną szczery?- zapytałam chwiejnie podchodząc do murku.
-A w czym nie jestem z Tobą szczery?
-Czemu nie powiesz mi kim była ta kobieta, która była u Ciebie zanim wyszliśmy?
-Aaaa... O to Ci chodzi- powiedział uśmiechając się. Spojrzałam na niego i ruszyłam w stronę wyjścia. Jakoś mi się to udało. Zdjęłam łyżwy i nałożyłam swoje buty.
-Angie zaczekaj...- powiedział, ale ja już byłam poza granicami budynku. Wsiadłam do samochodu. Nie chciało mi się iść na nogach i czekałam tylko na niego. Zjawił się po 5 minutach.- Czemu uciekłaś?- nic nie odpowiedziałam.-Nie masz się czym martwić to moja stara znajoma Abby.
-Ale czego od Ciebie chciała?
-Tak dokładnie to ja ją o coś poprosiłem.
-O co?
-Nie mogę powiedzieć... Później się dowiesz.
-Później to znaczy kiedy?
-Prawdopodobnie za 2 dni.- powiedział i ruszył. Dojechaliśmy do domu. Dzień minął dość szybko.
Rano obudził mnie budzik. Wyłączyłam go z nadal zamkniętymi oczami. Postanowiłam dzisiaj trochę dłużej pospać. Ułożyłam się wygodni wtulając twarz w mięciutką poduszkę. Zaczęłam już zasypiać, kiedy...
-ANGIE! Wstawaj śniadanie!-do mojego pokoju wpadła Violetta. Rzuciłam w nią poduszką.- Możesz we mnie rzucać, ale chodź na śniadanie.- powiedziała zaczynając się śmiać.
-Ughr... Będę za 5 minut.- powiedziałam przeciągając się. Violetta wyszła zamykając za sobą drzwi. Chciałam jeszcze pospać, ale chyba nie mam na co liczyć. Wstałam z łóżka i podeszłam ziewając do szafy. Wybrałam sukienkę, której zazwyczaj nie nosiłam, ale teraz nie chciało mi się szukać nic innego.

Włosy leniwie przeczesałam szczotką i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole przy którym wszyscy już siedzieli i kończyli śniadanie. Posmarowałam sobie tosta  dżemem truskawkowy i nalałam do szklanki sok pomarańczowy. Po śniadaniu poszłam do swojego pokoju z zamiarem ponownego zaśnięcia, ale w pokoju na moim łóżku siedział... No raczej leżał German patrzący w sufit z rękami założonymi za głowę. Kiedy weszłam odwrócił się w moją stronę.
-Ile można jeść śniadanie?- zapytał z uśmiechem.
-Chyba nie aż tak długo....
-30 minut... Faktycznie mało...- powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Dobra, dobra... O co chodzi?- zapytałam podchodząc do niego.
-Zapomniałaś co mieliśmy dzisiaj robić?
-Nie... To znaczy tak...
-Oj Angeles, Angeles...- powiedział kręcąc głową.
-No co? Każdemu może się zdarzyć-zaperzyłam się. Położyłam ręce na biodrach i przyglądałam mu się.
-Spokojnie nie chcę się kłócić.- powiedział unosząc dłonie w geście, że się poddaje.- Położyłem na stole parę kuszących ofert. Przejrzyj je i powiedz, które Ci się podobają.- niepewnie podeszłam do stołu i wzięłam z niego jakąś pękatą teczkę. Spojrzałam na Germana wzrokiem : "Więcej tego nie było?" Ten tylko wzruszył ramionami i od nowa położył się na łóżku. Westchnęłam cicho... Położyłam się obok niego i otworzyłam teczkę..
-Pierwsze sale.- powiedział patrząc na to co przeglądam.
-Ta?- wyciągnęłam jedną.
-Jak teraz na to patrzę to myślę, że zbyt banalna.- powiedział drapiąc się po głowie.
-Uh.... A ta?
-Niee... Za mało miejsca...
-To powiesz mi po co to drukowałeś skoro Ci teraz nic nie pasuje?- zapytałam patrząc na niego.
-A co powiesz na to?- zapytał wyciągając jakąś kartkę..

-No jak dla mnie może być...- powiedziałam niepewnie.
-No i widzisz mamy już salę... To teraz tort.- powiedział wyciągając jeszcze grubszy plik kartek. Wbrew pozorom wybór tortów poszedł nam nawet szybko. Wybraliśmy dwa, bo jak German zaczął wyliczać gości doszłam do wniosku, że jeden na pewno nie wystarczy. Wybraliśmy:


Co do zaproszeń mieliśmy mały dylemat, ale w końcu German przystał na mój wybór.. po małej zachęcie 

-A więc to było na dzisiaj na tyle- powiedział German wstając i przeciągając się.- Idę jeszcze zadzwonić do księdza i zamówię to wszystko.. więc ślub możemy wziąć nawet jutro
-Głupi jesteś.- powiedziałam kładąc teczkę na szafce nocnej.
-Ale i tak mnie kochasz.- powiedział szczerząc zęby za co oberwał poduszką.
-To ja... może pójdę to załatwić.- powiedział wskazując na drzwi.
-Dobry wybór.- powiedziałam patrząc jak wychodzi. Ciekawa jestem jaka będzie reakcja mamy jak dostanie zaproszenie. Usłyszałam krótki cichy dzwonek. Dostałam sms'a. Wzięłam telefon do ręki....

I ciąg dalszy prawdopodobnie jutro jeżeli nauczyciele nie ogłupieją i nie pozadawają nam mnóstwa "prac domowych" z których większości i tak nie będzie chciało mi się odrabiać. Przygotowania ^^ Trochę takie jakieś... nie normalne ale czego można było się po mnie spodziewać. Do jutra <chyba> :D

//Angeles

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 41

Lekko uchyliłam drzwi i zobaczyłam siedzącą na łóżku siostrzenicę. Pisała w swoim pamiętniku, z którym się nigdy nie rozstawała.
-O cześć Angie.- powiedziała uśmiechając się i przymykając pamiętnik.
-Hej Violu.- usiadłam obok niej na łóżku.- O czym pisałaś?-zapytałam. Udzielił mi się dobry humor nastolatki.
-O tym co się wczoraj wydarzyło-powiedziała, a mi przemknął przez myśl Dallas, ale szybko wyrzuciłam go z głowy.
-A co się wczoraj wydarzyło?- patrząc na jej zarumienioną twarz.
-Bo ja wczoraj byłam na.... można tak powiedzieć, że na randce...O której tata naturalnie nie ma pojęcia więc nic mu nie mów- zmierzyła mnie proszącym wzrokiem.
-A czy ja mu kiedykolwiek powiedziałam mu coś co mi powiedziałaś w sekrecie? Aż taką gadułą nie jestem. Dalej opowiadaj co się działo... na tej randce.- powiedziałam z uśmiechem.
-To tak. Spotkałam się z Leonem w parku. Spędziliśmy miło czas, a na koniec naszego spotkania, Leon... pocałował mnie... i to było cudowne..- powiedziała z całymi czerwonymi policzkami i szerokim uśmiechem na twarzy.
-Czyli dokonałaś już wyboru?
-Na to wychodzi... A właśnie Angie.... Kiedy mam się szykować na imprezę?- zapytała z błyskiem w oczach.
-Ale jaką imprezę?- zapytałam zastanawiając się o co może jej chodzić.
-Angie nie mów, że zapomniałaś....
-Ale Violu ja nie mam zielonego pojęcia o czym Ty mówisz....- powiedziałam kręcąc głową.
-Ty żartujesz prawda?- zapytała patrząc na mnie jak na wariatkę.
-No na prawdę! O co chodzi?
-O Twój ślub!- krzyknęła zaczynając się śmiać.
-Jaki ślub?
-No Twój i taty! Kiedy będzie?.... Wiesz Angie chyba z Tobą jest coraz gorzej skoro nie pamiętasz o swoich zaręczynach.
-Aaaa... O to chodzi!- na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec.- Wiesz jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, kochanie.... Chyba jednak nie jest ze mną tak źle.- zaperzyłam się, ale po chwili na mojej twarzy od nowa pojawił się uśmiech. Spojrzałam na jej twarz. Ona zawsze jest taka wesoła.
-Ale jak coś to dacie mi znać co nie?
-Nie, Ciebie pominiemy.- powiedziałam z udawaną powagą, ale widząc wyraz jej twarzy zaczęłam się śmiać.- Przecież żartowałam!
-Uf... A już myślałam- powiedziała z powrotem się uśmiechając.
-Na prawdę myślałaś, że mogłabym zapomnieć o swojej ulubionej siostrzenicy?- zapytałam przytulając ją do siebie.
-A ja za to mam najlepszą ciocię na świecie.- powiedziała mocniej mnie przytulając. Pożegnałam się z nią i wyszłam z jej pokoju. Schodząc ze schodów lekko się zachwiałam i przechyliłam do przodu. Spadłabym ze schodów gdyby w ostatniej chwili ktoś nie złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to German. Przytuliłam się do niego plecami i przymknęłam oczy. Odwróciłam się w końcu i zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz.
-Wiesz o co pytała się mnie Twoja córka?- zapytałam.
-Nie... I liczę na to, że mnie oświecisz.
-Pytała się mnie o to... kiedy będzie ślub....
-Jaki ślub?- zapytał unosząc brwi.
-Wiesz, Violetty...
-Co z kim się żeni? O nie ja na to nie pozwolę....- powiedział i już chciał iść do jej pokoju, ale złapałam go za rękę.
-German uspokój się..Jej chodziło o nasz ślub.
-Aaaa... To już lepiej... Wiesz Angie jak dla mnie może on być nawet jutro.- powiedział z rozbrajającym uśmiechem i przyciągnął mnie do siebie.
-Nie za szybko?- zapytałam odchylając głowę do tyłu i przyglądając mu się.
-Wiesz kochanie skoro nie pasuje Ci jutro... Możemy się pobrać, powiedzmy, że... za dwa tygodnie?
-Jak dla mnie może być... ale czy zdążymy zorganizować, to... to wszystko w tak krótkim czasie?
-Dla chcącego nic trudnego.- powiedział głaszcząc mnie po policzku, a  ja zaczęłam się śmiać.
-Więc od jutra zaczyna się organizacja?
-Zgadłaś! To tak trzeba będzie zamówić sale, kościół, potrawy, zaproszenia.......
-.... i wizytę u psychiatry, bo jak tak dalej pójdzie to zwariujemy.- wytknęłam mu język i zeszłam do salonu. Spojrzałam jeszcze na szczyt schodów. German stał oparty o ścianę i przyglądał mi się z uśmiechem.
-To dzisiaj o 15?- zapytałam uśmiechając się do niego.

Rozdział, rozdział... Trochę taki.... dziwny... ale tak już bywa...:D Planują ślub? Ulalala :D Czy w końcu zaplanują? Jak byłam u babci kolega pomógł mi napisać część rozdziału tego ślubnegooo.... A jaką część to może dowiecie się kiedyś... o ile dojdzie do ślubu.:D Wiem piszę zupełnie bez sensu, ale od rana coś ze mną nie tak :D A może nie od rana tylko od samego urodzenia??? :D Dobra nie będę dalej zanudzać :D Do jutra :* 

//Angeles

piątek, 14 lutego 2014

Jednorazówka: Wampirzyca i Wilkołak :D


Wysoka góra na szczycie której znajdował się ogromnej wielkości mroczny zamek. Niebo jarzyło się dzisiejszej nocy od błyskawic, a przejmującą ciszę przeszywały głośne grzmoty. W oknie na szczycie jednej z wielu wysokich wież stała kobieta. Wysoka, szczupła, blondwłosa. W półmroku można było dostrzec złoty odcień jej oczu, które za dnia przybierały jasnozielony kolor. Wraz z bladą karnacją kontrastowały jej pełne usta umalowane na czerwono. Ubrana była w czarną prostą sukienkę do kolan na grubych ramiączkach. Czarne szpilki wydłużały jej zgrabne nogi. Patrzyła w stronę lasu. Normalny człowiek nie dostrzegłby w tej ciemności nic szczególnego, jednak... ona nie była normalną kobietą.
Miała na imię Angeles. W wieku siedemnastu lat zdarzyło się coś co do reszty odmieniło życie nastoletniej ówczas dziewczyny. Chociaż to wydarzyło się wiele lat temu pamiętała to tak dobrze jakby to wszystko wydarzyło się dopiero wczoraj.
Była wtedy naiwną, zakochaną dziewczyną. Kevin- tak właśnie nazywał się obecny chłopak Angeles.-przystojny, błyskotliwy, wzdychały do niego wszystkie dziewczyny ze szkoły, ale on był jej. Ukrywał jednak pewną dość znaczącą tajemnicę.
W pewien ciepły wieczór zaprosił ją na spacer. Zachowywali się jak normalna zakochana para... do czasu.... Stanęli pod wysokim drzewem. Zza chmur wyjrzał księżyc. Księżyc w pełni. Kevin stał się jakiś dziwny. Taki inny niż zawsze. Odgarnął jej włosy do tyłu odsłaniając szyję. Na początku wydawało jej się dość normalne, ale po chwili zmieniła zdanie. Poczuła jakby ukłucie. Nawet tak strasznie nie bolało. Myślała, że to komar. Złapała się w miejsce ugryzienia i na palcach zobaczyła krew. Przed sobą zobaczyła Kevina z ciemnymi wręcz czarnymi oczami i krwią na zębach, albo raczej śnieżnobiałych kłach. To on był wampirem?~przeleciało przez myśl dziewczyny. Obraz przed oczami zaszedł jej mgłą. Chłopak zniknął zostawiając ją samą. Przeszył ją ból rozchodzący się od szyji po całym ciele. Oparła się o drzewo, ale ból nie ustępował. Opadła na ziemię. Wszystko ją przeraźliwie piekło, mięśnie, stawy czuła jakby jej krew wyparowywała. Zwinęła się w kłębek i czekała, aż to minie. Skręcała się z bólu do białego rana. Wszystko wtedy minęło jednak widok słońca był dla niej nie do wytrzymania. Wyczuła w sobie jakąś zmianę. Przemienił ją.... i pozostawił na pastwę losu. Przyrzekła sobie wtedy, że się na nim zemści. Za to, że odebrał jej rodzinę, za to, że odebrał jej normalne życie i za to, że ją zostawił... Samą.
Schowała się w cieniu. Teraz mrok był jej domem. Po paru latach wędrówki po całej kuli ziemskiej znalazła go. Był dokładnie taki sam jak go zapamiętała. Jednak teraz w jego oczach pojawił się lęk. Bał się jej. Jednak nie odpuściła. Zemściła się.
Teraz po tak wielu latach w końcu pogodziła się ze swoją przypadłością. Już na zawsze miała być nieśmiertelną.
Patrzyła teraz ba ten sam las. Dzięki swojemu wyostrzonemu wzrokowi dostrzegła na skraju lasu wilka. Przyglądała mu się przez jakiś czas, aż zwierzę zmieniło się w człowieka. Wysoki brunet o błyszczących oczach podobnych kolorem do czekolady. Mężczyzna miał na sobie jedynie jeansowe spodnie. Jego brzuch i klatka były idealnie wyrzeźbione. Musiał na pewno długo pracować na taki efekt.
Mężczyzna patrzył się prosto w oczy kobiety. Kiwnęli do siebie głowami. Angeles wyszła ze swojego zamku i ruszyła w stronę mężczyzny, który szedł już w jej kierunku. German- bo tak właśnie miał na imię człowiek-wilk porwał swoją ukochaną w objęcia.
Pochodzili z dwóch różnych światów. Zdarzyło się coś co wywróciło ich życie do góry nogami. Połączyła ich miłość. Zakazana miłość. Wampir i wilkołak? Dla ich znajomych to było nie do przyjęcia. Jednak skoro nie mogli być oficjalnie razem postanowili spotykać się w tajemnicy. Nie chcieli stracić tego co ich łączyło. Księżyc w pełni i oni. Cali mokrzy od deszczu złączyli się w pocałunku. Ich historia miała mieć swój ciąg dalszy.......

Tak więc pierwsza jednorazówka.. :D Dzisiaj walentynki... Macie jakieś konkretne plany? Ja miałam iść do kina z takim jednym kolegą, ale mama idzie do pracy i mi nie karze maasssaaaakra... :( a tak właściwie to miłego czytania :D 

Ps: Trochę krótka, ale na kartce wydawała się dłuższa :D

//Angeles 

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 40

Rano obudziłam się z przeszywającym bólem w głowie. Momentalnie uderzyły we mnie wszystkie wspomnienia z wczorajszego dnia. Zyskałam przyjaciółkę, ale przeżyłam też koszmar związany z Dallasem. Złapałam się za głowę i zaczęłam masować skronie. Zeszłam z łóżka i podeszłam do szafy. Leniwie zaczęłam przerzucać ciuchy. W końcu zdecydowałam się na czarne rurki i zieloną tunikę z rękawem 3/4. Włosy związałam w wysoką kitkę. Zrobiłam nieco mocniejszy makijaż, żeby ukryć worki pod oczami. W nocy niewiele spałam myśląc o tym wszystkim. Na szyji miałam nadal naszyjnik od Germana. On by mnie nie zranił. Nie zrobiłby czegoś wbrew mojej woli. Dallas był jego zupełnym przeciwieństwem. Zegarek wskazywał 5:10. Po co tak prędko wstałam? Otworzyłam po cichu drzwi i wyjrzałam na korytarz. Nikogo nie było. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam po schodach na dół. Poszłam do kuchni. Nie jadłam kolacji i strasznie burczało mi w brzuchu. Zjadłam kanapkę o wypiłam szklankę soku pomarańczowego. Cieszyłam się, że w drodze powrotnej nikogo nie spotkałam. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Oparłam się o drzwi swojego pokoju. I co ja mam teraz robić? Nie będę przecież całe dnie siedziała w pokoju. Ale przecież nie mogę udawać, że nic się nie stało. Bo stało się i to nawet wiele. Poczułam wibracje telefonu w prawej kieszeni. Wyciągnęłam go szybko i spojrzałam na wyświetlacz. Numer nieznany. Pełna obaw nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
-Słucham?-zapytałam niepewnie.
-Witaj Angeles.-usłyszałam głos Dallasa.
-Czego Ty ode mnie chcesz?- w swoim głosie wyczułam lekką nutkę paniki.
-Czy Ty jesteś naprawdę taka naiwna, że myślisz, że sobie tak prędko odpuszczę? Powiem Ci coś kochanie. Ja, sobie Ciebie nie odpuszczę Angeles. Jeszcze Cię zdobędę. Zobaczysz.- powiedział głosem pełnym przekonania. Ze strachem w oczach przerwałam połączenie. Wyszłam ponownie z pokoju. Tym razem skierowałam się do starego pokoju mojej siostry. Usiadłam na jej łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Nie płakałam, co to to nie. Nie dam mu tej satysfakcji. Po jakimś czasie uspokoiłam się. Odgarnęłam włosy do tyłu i spojrzałam na zdjęcie Marji stojące na szafce nocnej. Moja siostra zawsze chodziła uśmiechnięta. Zawsze też wiedziała jak sobie poradzić nawet w najtrudniejszej sytuacji. Strasznie za nią tęsknie. Po moim policzku spłynęła łza. Niezdarnie ją otarłam. Wstałam i rozejrzałam się po pokoju. Czasami miałam wrażenie jakby ona nadal tu była. Wyszłam z pokoju starannie zamykając drzwi. Wyczułam za sobą czyjąś obecność. Obróciłam się szybko i stanęłam twarzą w twarz z Germanem.
-Angie co się wczoraj stało?- zapytał z troską wymalowaną na twarzy.
-Wszystko Ci opowiem... Tylko nie tutaj.- złapał mnie za rękę i poprowadził do swojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku.
-Opowiedz mi co się wczoraj wydarzyło.-powiedział głaszcząc mnie po policzku na co przymrużyłam oczy. Podobało mi się to.
-Chodzi o to...No spotkałam wczoraj... Dallasa.
-Coś Ci zrobił?-zapytał marszcząc czoło.
-Nie zdążył...-mruknęłam cicho.
-Co to znaczy?
-Nie chcę o tym mówić...-spojrzał na mnie tymi swoimi oczami. Westchnęłam cicho.-To było tak. Wyszłam z domu na spacer. Chciałam pójść do parku, ale zostałam wciągnięta do jakiejś ciemnej ślepej uliczki. Dallas zaczął... no zaczął się do mnie dobierać. Próbowałam odwrócić jego uwagę rozmowę, ale to nie był plan na dłuższą metę jak się okazało. W końcu wyszło tak, że zdesperowana kopnęłam go.. w krocze i wróciłam do domu wpadając na Ciebie. Dzisiaj rano też dzwonił. Mówił, że nie odpuści. German, ja.....- nie dokończyłam, bo znalazłam się w jego ramionach, w których czułam się taka bezpieczna. Powiedziałam mu wszystko chociaż tak naprawdę nie miałam tego w planach.
-Nie musisz się bać. Jestem przy Tobie i nie pozwolę Cię skrzywdzić... Nikomu, a zwłaszcza jemu.- powiedział całując mnie w czoło.
-Wiesz... Jestem chyba prawdziwą szczęściarą, bo Ciebie mam.- powiedziałam przywołując na twarzy delikatny uśmiech.
-I już nigdy Cię nie opuszczę nawet jakbyś miała mnie już serdecznie dość.- odgarnął mi włosy za ucho. Przysunęłam się do niego i go pocałowałam. Ten złapał mnie w pasie i przyciągnął sobie na kolana pogłębiając pocałunek.
-Wiesz, German... Kocham Cię.- powiedziałam, a w jego oczach pojawiły się iskierki. W tej chwili z mojej głowy kompletnie wyleciał Dallas.
-Ale nie tak bardzo jak ja Ciebie.... Zgodzisz się pójść dzisiaj ze mną na... hmmm... randkę?
-Z miłą chęcią.- uśmiechnęłam się szeroko.
-Może być o 15?
-Jestem za.- zaczęłam się śmiać. Pocałowałam go w policzek i wyszłam z jego pokoju. Postanowiłam porozmawiać z Violettą. Dawno nie rozmawiałam z nią... Tak od serca. Zapukałam do drzwi jej pokoju....

I KONIEC. Panna Kamila zwana Angeles powróciła z ferii u babci i napisała rozdział :D Jutro pojawi się pierwsza w moim życiu jednorazówka i mam nadzieję, że nie będzie aż tak beznadziejna. :) A jak tam u was mijają ferie jeśli macie teraz? Jakieś plany na walentynki? :D Życzę miłego czytania :)

//Angeles

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 39

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Jackie. Nie powiem zdziwił mnie jej widok.
-Cześć Jackie.-powiedziałam uśmiechając się.-Przyszłaś w jakiejś konkretnej sprawie.?
-Właściwie to tak. Mogłybyśmy chwilę porozmawiać?- zapytała patrząc na swoje buty.
-Pewnie. Wejdź.- przepuściłam ją w drzwiach i ruszyłyśmy w stronę mojego pokoju. Przy schodach zatrzymał nas German.
-Witaj jestem German, a Ty jesteś przyjaciółką Angie?
-Jestem Jackie. Miło mi.- zmierzyła go wzrokiem.
-Dobra German my idziemy do mnie.-przewróciłam oczami i wspięłyśmy się po schodach. Zamknęłam za nami drzwi i usiadłyśmy na łóżku.
-A więc o co chodzi?- zapytałam przyglądając jej się.
-No, bo chodzi o to, że od jakiegoś czasu nie jestem z Pablem...
-Ale na imprezy przychodziliście razem...
-No może i przychodziliśmy, ale jako przyjaciele.-powiedziała cicho.
-A Ty już nie chcesz być tylko przyjaciółką.?
-Dokładnie. Wiem, że w przeszłości mogłam go zranić, ale mi na prawdę na nim zależy. Angie co ja mam zrobić?
-Chyba musisz być na prawdę zdesperowana skoro przychodzisz do mnie z takim problemem. Przecież Ty nawet mnie nie lubisz.
-A kto powiedział, że Cię nie lubię?
-Bo wiesz można było to wywnioskować z Twojego zachowania wobec mnie.- powiedziałam niepewnie patrząc w jej stronę.
-To nie tak. Ja zachowywałam się tak jak się zachowywałam, dlatego, że... no.. ughr... zazdroszczę Ci.. - powiedziała nerwowo odrzucając włosy do tyłu.
-A czego Ty mi zazdrościsz, bo uwierz mi, albo nie... moje życie nie jest wcale takie wesołe.- ~Biorąc pod uwagę Dallasa~pomyślałam.
-Zazdroszczę Ci tego, że ślicznie śpiewasz, z wszystkimi masz dobre kontakty i podobasz się wszystkim chłopakom..
-Wiesz dziękuję za te miłe rzeczy które mówisz, ale ja nie uważam ich za prawdę...- powiedziałam zarumieniona.
-A wiesz czego Ci najbardziej zazdroszczę?-ciągnęła dalej.- Tego, że dla Pabla zawsze będziesz najważniejszą kobietą w życiu...Nigdy nie będzie mnie kochał tak bardzo jak Ciebie.-wyrzuciła z siebie w końcu coś co widocznie długo już ją męczyło.
-Ale wiesz, że Pablo jest dla mnie tylko jak brat, prawda?-zapytałam chcąc się upewnić, że nie bierze mnie jako rywalkę.
-Ale kiedyś byliście razem...
-Kiedyś, Jackie, kiedyś... Teraz jestem z Germanem.. No i jestem z nim zaręczona... Na prawdę, Jackie, nic mnie z Pablem nie łączy.
-A co ja mam zrobić, żeby on do mnie wrócił?-zapytała unosząc i opuszczając dłonie.
-Wiesz... A rozmawiałaś już z nim?
-Nieee..- powiedziała przeciągając.
-Myślę, że właśnie powinnaś z nim porozmawiać. Wtedy będziesz wiedziała na czym stoisz.- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Dziękuję Ci Angie.- powiedziała unosząc do góry kąciki ust.
-Za co?- zapytałam zdziwiona.
-Za to, że mi pomogłaś, mimo to jak Cię traktowałam.
-Uznajmy, że nie było sprawy. Zaczynamy od nowa?-zapytałam wyciągając rękę którą uścisnęła.
-Z miłą chęcią.- szeroko się uśmiechnęła i mnie przytuliła, co było dość dziwne, ale i... miłe. Pożegnałyśmy się i zamknęłam za nią drzwi. Czy ten dzień ma jeszcze dla mnie jakieś niespodzianki? Wyjrzałam przez okno. Taka piękna pogoda, aż szkoda by było ją zmarnować. Wyszłam z domu nie mówiąc o tym nikomu ani słowa. Nie jestem przecież małą dziewczynką. Lekki wietrzyk bawił się moimi włosami plącząc je, a promienie słońca grzały moją twarz. Kierowałam się jak zawsze zresztą do parku. Jednak tam nie dotarłam. Przechodząc obok jakiejś ciemnej uliczki zostałam do niej wepchnięta i przyparta do muru. Zabolały mnie plecy tak mocno, że aż syknęłam z bólu. Na wskutek tego zderzenia ze ścianą zaczęło mi się kręcić w głowie. Po paru sekundach jednak mi przeszło. Dopiero wtedy zorientowałam się, że moje nadgarstki ktoś trzyma. Spojrzałam na twarz tego kogoś i serce mi zamarło.
-Czego Ty chcesz?-syknęłam przez zęby. Na więcej nie mogłam sobie pozwolić, bo ból w nadgarstkach był za bardzo przeszywający.
-Wielu rzeczy chcę moja słodka Angeles, ale w szczególności chcę Ciebie.- wyszeptał mi do ucha, a mnie przeszły ciarki. Nieźle to sobie obmyślił. Uliczka oddalona od drogi głównej, wieczór. Wszystkie szczegóły dopracowane. Miał nade mną przewagę i dobrze o tym wiedział. W porównaniu do jego siły, ja byłam bezbronna.
-Czemu nie możesz zostawić mnie w spokoju?- zapytałam zrozpaczona kiedy zaczynał przybliżać swoją twarz do mojej.
-Wiesz można to ująć tak, że zawsze pragnę tego czego nie mogę mieć, a widzisz tak jest też w Twoim przypadku.
-Nie możesz sobie dać ze mną spokoju. Jest wiele kobiet, świat nie ogranicza się tylko do mnie...Nie jestem przecież jedyna...
-Ale nie wszystkie są takie jak Ty. Takie nie dostępne. Większość chce człowiekowi od razu wskoczyć do łóżka, ale to zabawa na jedną noc, a takie jak Ty... muszę przyznać to wyzwanie... Nigdy nie wiadomo czego można się po kimś takim spodziewać.- powiedział całując mnie po szyji. Zaczynałam się nie na żarty bać tej całej sytuacji. Próbowałam się wyrywać, ale skutkiem tego było to, że przycisnął mnie mocniej do ściany.
-Czemu mi to robisz? Czemu mnie porwałeś? Czemu mnie tu zaciągnąłeś?
-Chyba już Ci udzieliłem odpowiedzi na pierwsze pytanie. Co do porwania.... To na początku nie miało tak wyglądać, ale inaczej przecież byś tam ze mną nie poszła co nie? Czemu Cię tu zaciągnąłem? To proste.. Nie rozumiem czemu prędzej na to nie wpadłaś. Chcę zrobić to czego nie zdążyłem zrobić w tamtym domku.-powiedział i zaczął jedną ręką jeździć mi od brzucha do uda i z powrotem. Zaczęłam płytko oddychać. Co mogłam zrobić jeszcze w takiej sytuacji? Komórki nie wyciągnę, bo nie mam jak. Zresztą kto by się tu zjawił w jakieś dwie minuty. Rozmowa też już nie przejdzie. Czyli co mam się poddać i pozwolić mu zrobić ze mną co zechce? W mojej głowie zaczęły pojawiać się coraz to czarniejsze scenariusze. Myśl Angie MYŚL. To wcale nie jest takie proste w takiej sytuacji w jakiej się znajdowałam. Mogłam komuś powiedzieć, że wychodzę, ale nie...Nawet mi nie przeszło przez głowę, że właśnie dzisiaj może się coś takiego stać. Zaczął ściągać ze mnie bluzkę. Strach ścisnął mi gardło, ale tym samym dodał odwagi, żeby z nim walczyć. Zebrałam w sobie siłę i kopnęłam go w kroczę. Zaczął się zwijać z bólu i mówić coraz to nowe obelgi na mój temat. Ja natomiast zerwałam się szybko z miejsca i pobiegłam w stronę domu. Kiedy tylko otworzyłam drzwi wpadłam prosto na Germana.
-Angie coś Ci się stało? Wyglądasz jakby cię dopiero co morze wyrzuciło na brzeg.-widocznie był w dobrym humorze, ale kiedy zobaczył wyraz mojej twarzy zniknął jego uśmiech.
-Dallas-powiedziałam tylko. Wyminęłam go i zaszyłam się w swoim pokoju. Siedziałam na łóżku patrząc się tępo na przeciwległą ścianę. Właśnie w tej chwili doszłam do wniosku, że nigdy się czegoś tak nie bałam jak myśli, że mogę nie długo znowu spotkać Dallasa. Do czego tym razem się posunie? Dokończy to co zaczął? A może wyląduje teraz przez niego w wariatkowie, bo ludzie uznają, że zwariowałam? Bałam się tego co będzie. Bałam się mojej przyszłości. Z Dallasem na wolności.

Dzisiaj to na tyle. Wyjeżdżam na tydzień do babci i prawdopodobnie przez ten czas nie pojawią się nowe rozdziały. Chyba, że zdarzyłby się jakiś cud to może uda mi się napisać jeden lub dwa. I znowu wprowadziłam Dallasa... Sama nie wiem dlaczego, ale tak wychodzi pisanie rozdziału o 2 nad ranem :D Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało dostać dostęp do internetu u babci. :D Komentujcie :P 

Całuski :*

//Angeles

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 38

*German*
Odwiozłem Angie pod samo Studio. Martwiłem się o nią. Poszłem do swojego gabinetu gdzie zastałem Ramallo przeglądającego jakieś papiery.
-German gdzie Ty byłeś? Dzwonili urzędnicy z Francji w sprawie kontraktu... Nie mów tylko, że zapomniałeś.-powiedział zrezygnowany odkładając kartki na biurko.
-Przepraszam, zupełnie wyleciało mi z głowy.- powiedziałem siadając na swoim krześle.
-Co się ostatnio z Tobą dzieję?- zapytał mierząc mnie wzrokiem.
-Martwię się o nią.
-O kogo? O Violettę? German zrozum ona nie jest już małym dzieckiem....- pewnie ciągnął by tak w nieskończoność ale mu przerwałem.
-Nie mówię o Violetcie. Mi chodziło o Angie..
-Oooo... Naprawdę? A co z nią nie tak?
-No, bo chodzi o to, że po tym porwaniu... No zmieni się... Będzie się bała o to, że znowu może jej się to przytrafić, a ja tego nie chcę... Chcę, żeby była szczęśliwa.
-To trzeba coś zrobić, żeby o tym zapomniała...
-Świetny pomysł Ramallo... Tylko jest mały problem...Ten cały Dallas... Policja go nie złapała... Uciekł im.
-ŻE CO?!?- musiał poprawić okulary, które momentalnie zaczęły mu spadać z nosa.
-To co słyszałeś... Dzwonili dzisiaj rano.. Angie akurat gdzieś wyszła, i jakby się o tym dowiedziała... Ja wiem, ale ona by się nie przyznała.. bałaby się.
-Ale czy myślisz, że to jest wobec niej uczciwe? Zamierzasz jej to powiedzieć?
-W swoim czasie... Napewno jej powiem.
-W swoim czasie? Czyli jak już go złapią i zamkną?
-Właśnie o coś takiego mi chodzi.
-German... Czasami to, aż mi Ciebie szkoda. Rozumiem, że Ci na niej zależy, ale okłamując ją tylko się od niej oddalasz. To Twoja sprawa co robisz ze swoim życiem, ale kiedy chcesz popełnić jakiś błąd muszę Ci to powiedzieć. Powiedz jej prawdę... Nawet jeśli ta prawda jest straszna to ona doceni to, że jesteś z nią szczery.
-Naprawdę tak uważasz?
-Czy gdybym tak nie uważał to bym Ci to mówił?
-No nie. Czyli mam z nią porozmawiać?
-Tak German, tak!
-Jak ją będę odbierał...
-To radzę Ci już jechać, bo kończy lekcje za równe 10 minut.- powiedział spoglądając na zegarek. Zerwałem się z krzesła i ruszyłem w stronę wyjścia stanąłem jeszcze przy drzwiach.
-Dziękuję Ramallo... za wszystko.- i poszedłem do samochodu.

*Angie*
Jeszcze minuta. Może dwie i koniec lekcji. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej. W mojej głowie już od jakiegoś czasu rządził przystojny brunet. Kiedy tylko rozległ się dzwonek z uśmiechem na twarzy wyszłam z klasy, wiedząc, że zaraz się z nim spotkam. Wyszłam przed Studio i musiałam chwilę poczekać, bo zadzwonił i powiedział, że chwilkę się spóźni. Ktoś na mnie wpadł i upuścił coś. Podniosłam jak się okazało jakiś list. Zaadresowany do mnie? Nie lepiej było wysłać go pocztą? Rozerwałam kopertę i wyciągnęłam kartkę ze środka, ale nie zdążyłam nic przeczytać, bo podjechał German.
-Cześć- powiedziałam wsiadając i całując go w policzek.
-Angie, bo musimy o czymś porozmawiać.-powiedział unikając mojego wzroku.
-Słucham?
-Chodzi o to, że... nie wiem jak Ci to powiedzieć.
-Prosto z mostu, German.
-Chodzi o... no chodzi o Dallasa.
-Co z nim?- zapytałam drżącym tonem.
-Nie złapali go...- powiedział cicho, ale ja słyszałam go wyraźnie.
-Co? Nie German powiedz, że to tylko głupi żart.- powiedziałam wyglądając przez okno jakbym spodziewała się zobaczyć go za nim.
-Powiedziałem Ci całą prawdę....- Wyciągnęłam z torebki kartkę z koperty, którą pośpiesznie tam wrzuciłam wsiadając do samochodu.

Angeles nie ładnie tak uciekać. Ale nie martw się niedługo się spotkamy. Przede mną nie uciekniesz. Twój kochaś nie będzie Cię pilnował cały czas.
Dallas.

PS.: Nie wiem nawet po co się podpisuję skoro i tak wiesz kto pisze.

Kiedy skończyłam czytać miałam szeroko otwarte oczy. Czy on mnie śledzi?
-Angie, coś się stało?
-Nie.. To znaczy tak. Stań gdzieś.- powiedziałam wskazując na parking.
-Dobra o co chodzi.?- powiedział wyłączając samochód.
-Czytaj.- podałam mu kartkę
-I co teraz?- zapytał cicho marszcząc czoło.
-Nic. W końcu tak czy siak mnie znajdzie. Nic na to nie poradzimy.
-Angie...Poradzimy sobie.-powiedział łapiąc moje dłonie w swoje.
-Jesteś pewien?- zapytałam nie pewnie.
-Ja będę przy Tobie.- powiedział odgarniając mi włosy za ucho.
-Wiesz... Cieszę się, że Ciebie mam.- uśmiechnęłam się lekko.- Wracamy do domu?
-Pewnie.- powiedział i ruszyliśmy. Po chwili byliśmy już na podjeździe.
-German...Nie mów o tym nikomu.- powiedziałam zamykając drzwi samochodu.
-A czy uważasz, że miałbym komu o tym powiedzieć.?- uśmiechnęłam się do niego i weszliśmy do domu gdzie trafiliśmy na obiad. Wkrótce rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam zrezygnowana otworzyć drzwi.

I dzisiaj to na tyle. Idę zaraz do kina na 47 roninów czy jakoś tak. Od jakiegoś czasu mam depresję przez te odcinki, a mama jest z tego powodu zadowolona, bo sprzątam xD Komentujcie :D

//Angeles


czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 37

Rano obudziłam się z bolącymi plecami, ale co się dziwić skoro zamiast na łóżku spałam na podłodze. Głowę miałam ułożoną na brzuchu Germana i muszę przyznać było całkiem wygodnie. Uniosłam lekko głowę i z podpartą brodą na jego klatce przyglądałam się jego twarzy. Jednak chyba mu na mnie zależało skoro się tak o mnie martwił. Podniosłam lewą rękę i przyłożyłam do jego policzka. Palcami przejechałam po jego włosach. Podniosłam się z podłogi i podeszłam do łóżka skąd wzięłam poduszkę którą podłożyłam mu pod głowę i koc, którym go przykryłam. Pochyliłam się jeszcze i pocałowałam go w policzek. Zeszłam na dół. Zegarek wskazywał 5 rano. Weszłam do kuchni gdzie zrobiłam kanapki i kawę. To wszystko ułożyłam na tacce i zaniosłam do swojego pokoju. Położyłam na szafce nocnej i przyklęknęłam przy Germanie. Jak by tu go obudzić, żeby nie był na mnie zły.? Pochyliłam się znowu nad nim i musnęłam jego usta. Ten jednak pogłębił pocałunek i przewrócił mnie tak, że znalazłam się pod nim. Spojrzałam na niego rozbawiona.
-Od kiedy już nie śpisz?- zapytałam i chuchnęłam w jego twarz.
-Od jakiejś godziny...- powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
-Oszukałeś mnie.- powiedziałam udając obrażoną.
-Wybacz?- zrobił oczy zbitego pieska.
-Hehehe.. Kocham Cię wariacie.- powiedziałam czochrając jego włosy.
-Ale nie tak jak ja Ciebie moja księżniczko.- pocałował mnie w czoło i pomógł mi wstać.
-Co powiesz na małe śniadanie?- zapytałam przygryzając wargę.
-Ale jest dopiero szósta.- powiedział zrezygnowany.
-Ale śniadanie już do Ciebie przyszło. Widzisz Ty to masz dobrze.- powiedziałam siadając na łóżku po turecku, a on naprzeciwko mnie. Zjedliśmy śniadanie. Muszę przyznać, że takie śniadania z nim sam na sam są nawet.... wesołe. German cały czas się wygłupiał co w ogóle nie jest do niego podobne. Wyszliśmy do ogrodu mijając uśmiechniętą gosposie. Usiedliśmy na drewnianej huśtawce.
-Wiesz... Strasznie mi Ciebie tam brakowało.- powiedziałam kładąc głowę na jego ramieniu.
-Już nigdy nie chcę Cię stracić.- wyszeptał mi do ucha i pocałował w czoło.
-Już nie stracisz- powiedziałam przymykając oczy. Spojrzałam na zegarek, który miał na ręce. 8:40. -O NIE! Zaraz spóźnię się do Studio.!- zerwałam się z miejsca i ruszyłam w stronę drzwi.
-Angie poczekaj!- German chwycił mnie za nadgarstek.- Zaczynasz lekcje o 10. a i zawiozę Cię, bo dzisiaj nie mam żadnych spotkać. Może tak być.?
-Skąd wiesz o której zaczynam lekcje?- zapytałam już uspokojona.
-Pablo dzwonił. - powiedział wymuszając uśmiech.
-A co z Violą?
-Musiała wyjść wcześniej.
-Dobra, a więc mam jeszcze godzinę. I co ja mam teraz robić?-zapytałam przybierając zamyśloną minę.
-Ech.. Ty może lepiej tyle nie myśl.- powiedział z uśmiechem.- Chodź mam dla Ciebie prezent.- pociągnął mnie za sobą do gabinetu. Wyciągnął coś z szuflady, ale nie wiem co. Podszedł do mnie.
-Zamknij oczy.- powiedział.
-A co jeśli coś mi zrobisz?- zapytałam zaczynając się śmiać.
-Oj no jeśli mi ufasz to zamknij oczy.
-Uhm...- zamknęłam. Stanął za mną. Po chwili poczułam coś zimnego na swojej szyji.
-Mogę otworzyć oczy?- zapytałam zaczynając tupać nogą.
-Skoro musisz.
-Ale nie zamienię się w żabę?- zapytałam z uśmiechem.
-Nic mi o tym  nie wiadomo.- otworzyłam oczy i dotknęłam naszyjnika, który teraz był na mojej szyji. Wyszłam z gabinetu i poszłam do łazienki, a German za mną. Stanęłam przed lustrem. Naszyjnik-serce.

-German naprawdę nie musiałeś.- powiedziałam z rumieńcami na twarzy.
-A wiesz.. Ja myślę, że musiałem... Na wystawie nie wyglądał nawet w połowie tak ładnie jak na twojej szyji.- powiedział, a na mojej twarzy pojawiły się większe rumieńce. Przytuliłam się do niego.
-Dziękuję.- wyszeptałam.
-Dla Ciebie wszystko księżniczko.- powiedział z uśmiechem odgarniając mi włosy za ucho. Uśmiechnęłam się.
-Jedziemy?- zapytałam po chwili.
-Pewnie. To czekać na Ciebie na dole?- zapytał wskazując na drzwi.
-Będę za pięć minut.- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Nałożyłam białą spódniczkę i błękitną koszulkę. Przeczesałam włosy i zeszłam na dół. German podwiózł mnie pod Studio.
-Przyjedziesz też po mnie?- zapytałam ciekawa czego mogłam się po nim spodziewać.
-Po Ciebie? Hm... Zawsze.- powiedział z uśmiechem.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za wszystko.- powiedziałam, cmoknęłam go w policzek i wyszłam z samochodu. No to czas zacząć lekcje.

Kolejny rozdział :) Nie wiem co tu napisać, a więc miłego czytania. Kom. :D Ps.: Głosowaliście? http://www.votaidolos.com.ar/ można kilka razy. :D

//Angeles

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 36

Minął chyba cały dzień. Strasznie było tu cicho i nudno. Nie miałam co tu robić. Cały dzień tylko siedziałam i patrzyłam się w okno. German mnie szuka? Najpewniej tak jednak jest mała szansa na to, że mnie znajdzie. Ten dom położony był gdzieś w lesie. Czy tutaj by mnie szukał? Ktoś przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi. Zobaczyłam Dallasa z tacką w ręce.
-Przyniosłem Ci coś do jedzenia.- powiedział stawiając tackę na komodzie przy drzwiach.- Teraz nie będziesz się do mnie odzywała?
-Dziwisz się?- posłałam mu spojrzenie pełne nienawiści- Przetrzymujesz mnie tu wbrew mojej woli!
-Inaczej byś przecież tu nie była.
-Ale właśnie tym straciłeś przyjaciółkę.- powiedziałam odwracając twarz w inną stronę.
-Ja nie chcę być już tylko Twoim przyjacielem, chcę być kimś więcej.
-A ja nie chcę być dla Ciebie już nikim- powiedziałam z pogardą.
-Tak?TAK?!? Jesteś pewna tego co mówisz?
-W 100%- powiedziałam nadal pewna siebie.
-Kiedyś zobaczysz, że ze mną będziesz. W końcu zmiękniesz, a ten Twój narzeczony od siedmiu boleści o Tobie zapomni. Wtedy zostaniesz sama, a ja wspaniałomyślnie zgodzę się z Tobą być.
-Czemu ja tego wcześniej nie dostrzegłam? Jesteś żałosnym egoistą, skupionym tylko na sobie! Wyjdź stąd!- krzyknęłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Skoro tego sobie życzysz, pani.- wyszedł z kpiącym uśmiechem. Zamknął za sobą drzwi i znowu usłyszałam szczęk klucza. Zostałam na nowo zamknięta w mojej samotni. Niech mnie w końcu ktoś znajdzie. Nie wiem ile jeszcze tu wytrzymam.
Minęły kolejne dwa dni. Nikt nie dawał znaku życia. Bałam się, że zostanę tu na długo, a ja chciałam się zobaczyć z Violą, no i z...Germanem. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Na dworze wszystko tętniło życiem, a tu... w tym pokoju jakby wszystko zamarło.
             
                        Hoy algo que tal vez deba decirte
          Es algo que te hace muy, muy bien
          Se siente tan real, esta en tu mente 
          Y diem si eres quien to quieres ser. 

-Wiesz zawsze podobało mi się jak śpiewasz.- powiedział oparty o framugę drzwi Dallas. Spojrzałam na niego przygryzając dolną wargę.- Powiesz coś wreszcie- pokręciłam przecząco głową.- Wiesz to nie miało tak wyglądać.
-A jak?- zapytała w końcu.
-Tak, że miałaś rzucić tego jakiegoś pajaca i zgodzić się być ze mną.
-Nigdy!- syknęłam przez zaciśnięte zęby. Zaczynał mnie już irytować.
-Co Ty w nim widzisz? Co ma on czego nie mam ja?
-On mnie rozumie, jest przy mnie kiedy go potrzebuję....
-Tutaj go jakoś nie widzę.- powiedział złośliwie.
-Bo skąd ma wiedzieć gdzie mnie przetrzymujesz?
-Skoro tak Cię dobrze zna to powinien to wiedzieć.
-Znajdzie mnie.
-Marzenia można mieć... kochanie.- powiedział i wyszedł. To prawda. Nie mogłam w to uwierzyć, ale może tym razem się spełni i zjawi się tu. Koło drzewa zauważyłam czyjś zarys. Wyostrzyłam wzrok i tu blisko domu ujrzałam mężczyznę. Patrzył w okno, w którym stałam. Przyjrzałam mu się. Serce zaczęło mi mocniej bić. Czyli jednak mnie znalazł. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Na dole zaczęło się coś dziać. Po chwili i moje drzwi stanęły otworem. Stali w nich jacyś mężczyźni. Policjanci. Wyminęłam ich i pobiegłam na dół. Nie wiedziałam jednak gdzie jest wyjście. Szybko jednak je zauważyłam i wypadłam na dwór. Zobaczyłam Germana opartego o drzewo i patrzącego na mnie z uśmiechem na twarzy. Pobiegłam w jego stronę i wpadłam prosto w jego ramiona. Ten przytulił mnie mocniej do siebie.
-Wiedziałam, że mnie znajdziesz.- powiedziałam cicho wtulona w jego klatkę.
-Przecież bym Cię nie zostawił- zaczął mnie głaskać po włosach.- Kocham Cię.- powiedział i pocałował mnie w czoło.-Chodź wracamy do domu.- uniósł mnie do góry i zaniósł do samochodu. Kiedy dojechaliśmy do domu wszyscy się na mnie od razu rzucili. Szybko jednaj poszłam do swojego pokoju. Wzięłam jakieś ciuch i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam długi prysznic. Narzuciłam na siebie miętową sukienkę i uczesałam włosy w koka. Poszłam do swojego pokoju gdzie zastałam siedzącego na łóżku Germana. Usiadłam obok niego i nastała długa chwila ciszy.
-Co Ty tak właściwie robiłaś w tamtym domu?- zapytał.
-Dallas....
-Kto?
-Ten... mój były przyjaciel... mnie tam przetrzymywał.
-Czemu?
-Bo nie chciałam Cię rzucić dla niego.- powiedziałam przyglądając mu się szklanymi oczami. Spojrzał na mnie tymi swoimi oczami.
-Ale nic Ci nie zrobił?- zapytał troskliwym tonem.
-Nie nic mi nie zrobił.- powiedziałam i niepewnie się uśmiechnęłam. Chwyciłam jego dłoń.
-Nie myślałaś nad tym żeby mnie zostawić prawda?- zapytał.
-Jak mogłabym zostawić kogoś z kim mam wziąść ślub i mieć dwójkę dzieci?- zapytałam zaczynając się śmiać. German się uśmiechnął.
-Wiesz nad ilością to jeszcze później porozmawiamy.- powiedział i zaczął mnie łaskotać. Ta nasza zabawa skończyła się na tym, że w całym moim pokoju walały się pióra z poduszek, a my leżeliśmy na środku i spaliśmy.

No i Germi , Germanek, lub jak ktoś woli Sietota, odnalazł swoją ukochaną xD  Nie wiem dlaczego, ale teraz te odcinki mnie załamują. Po co wprowadzili kogoś takiego jak esmeralda <zamierzony efekt małej litery :D>. ? Kom.? :D

//Angeles

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 35

Rano ta sama rutyna co zawsze, kiedy musiałam iść do Studio. Wstałam, a raczej zwlekłam się z łóżka. Wyjęłam z szafy szare leginsy i białą wełnianią bluzkę. Włosy związałam w kucyka i zeszłam na śniadanie. Przy stole panowała milcząca atmosfera, ale czułam na sobie wzrok Germana. Spojrzałam na niego kątem oka. Martwił się, ale co ja mam mu powiedzieć? Mój stary przyjaciel się do mnie dobierał? Nie to odpada. Violetta poszła po telefon i torebkę, tym samym zostwiając nas samch.
-Angie-powiedział niepewnie.- Co się wczoraj stało?
-Nic szczególnego.. Gorszy dzień i tyle.- powiedziałam nie patrząc w jego oczy.
-Wiesz Angie mam takie przeczucie, że coś przede mną ukrywasz.- powiedział mierząc mnie wzrokiem.
-Mówię prawdę.- zaperzyłam się, ale nadal unikałam kontaktu wrokowego z nim. Wiedziałam, że on znał mnie aż za dobrze więc z oczu mógłby wyczytać więcej niż bym sobie tego życzyła.
-Angie powiedz prawdę. Martwię się o Ciebie.- powiedział marszcząc czoło.
-German, ja... Naprawdę nic się nie stało... Muszę iść.- powiedziałam i stałam od stołu. Razem z Violettą poszłyśmy do Studio.
-Angie o czym myślisz?- zapytała nastolatka.
-Słucham? Przepraszam, zamyśliłam się.
-No właśnie o to chodzi. O czym myślałaś?
-O Twoim tacie.- powiedziałam głośno wzdychając.
-Tak? A co sobie o nim myślisz?- zapytał z uśmiechem.
-Że on chyba za dużo o mnie wie.
-Czemu tak uważasz?
-Bo zawsze wie kiedy coś się ze mną dzieje.- powiedziałam.
-Dobra nic z tego nie rozumiem.
-Nie wymagam tego od Ciebie.- powiedziałam z lekkim uśmiechem i pocałowałam ją w czoło. W Studio rozdzieliliśmy się. Po lekcjach wracałam do domu sama. Szłam właśnie przez park kiedy przy mnie zjawił się Dallas.
-Czego chcesz?- zapytałam przystając i kładąc ręce na biodrach.
-Oj Angie nie ładnie tak zwracać się do przyjaciela.
-Przyjaciela? Prawdziwy przyjaciel nie robił by nic przeciwko mojej woli.
-Ale ja nic nie robię. Mam do Ciebie tylko jedno pytanie.
-Jakie?- zapytałam od niechcenia.
-Mam u Ciebie szanse?
-Niestety nie.
-Czemu?
-Bo jestem zaręczona.- powiedziałam.
-Czemu prędzej mi tego nie powiedziałaś?
-Bo nie pytałeś. Zjawiasz się po paru latach. Nie dajesz mi dojść do słowa! To co się dziwisz?
-Wiesz nie spodziewałem się tego po Tobie Angeles, zmieniłaś się.
-Ja się zmieniłam? Ja? To właśnie ja Ciebie nie poznaję. Kiedyś byłeś zupełnie inny- zmierzyłam go wzrokiem i ruszyłam w stronę wyjścia z parku. Złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie.
-Nie! Nigdzie nie pójdziesz!
-Puść mnie!- zaczęłam się wyrywać, ale nie miałam z nim żadnych szans. Był za silny.
-Czemu nie chcesz dać mi szansy? Kiedyś coś nas łączyło zapomniałaś już o tym?
-Nie zapomniałam- mruknęłam przez zaciśnięte zęby- Ale jak to już dobrze określiłeś to co nas łączyło było KIEDYŚ. A czemu nie chcę dać Ci szansy? A wiesz, bo jest taki jeden szczegół... Jestem zaręczona.
-Ale zawsze możesz zrezygnować.
-Jak możesz coś takiego mówić? Gdybym chciała może i bym to zrobiła, ale nie chcę. Kocham Go.- powiedziałam i poczułam jak jego uścisk stawał się mocniejszy. Syknęłam, bo mnie to zabolało.
-Puść mnie! Nie rozumiesz? Czego Ty właściwie odemnie chcesz?
-Zadajesz bardzo ciekawe pytania, do których jest również bardzo łatwa odpowiedź.
-Czyli?- zapytałam nie do końca pewna czy chcę usłyszeć odpowiedź.
-Zawsze próbuję zdobyć to czego nie mogę mieć.
-O co Ci chodzi?
-Skoro ja nie mogę Cię mieć... Tamten gościu też nie będzie Cię miał.
-Dobra teraz naprawdę Cię nie rozumiem.
-Nie musisz nic rozumieć- poczułam się tak jakby świat zaczął się kręcić. Przed tym jak zemdlałam zobaczyłam nad sobą Dallasa.
W końcu otworzyłam oczy i naparła na mnie ciemność. Nadal byłam w parku? Czy to była noc? Próbowałam się podnieść, ale moją głowę przeszył ostry ból. Syknęłam i złapałam się za głowę. Wstałam i zaczęłam iść wzdłuż ściany. Czyli jestem w jakimś pomieszczeniu. Dotarłam w końcu chyba do okna. Zdjęłam z niego materiał i od razu oślepiło mnie światło. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się już do tej jasności ujrzałam w oknie kraty. Przygotowany na wszystko?  Teraz mogłam rozejrzeć się po pomieszczeniu. Był to jakiś pokój. Prawdopodobnie gościnny. Znajdowało się tu łóżko, na którym się obudziłam. Mała komoda, a obok niej szafa. Z boku stał stół z dwoma krzesłami. Naprzeciwko łóżka były drzwi. Od razu ruszyłam w ich stronę. Nie wiedziałam czego się spodziewałam, ale miałam przeczucie, że się nie otworzą, co zresztą się spełniło. Szarpałam się z nimi, ale nie ustępowały. Zrezygnowana opadłam na podłogę, a w moich oczach pojawiły się łzy. Czemu zawsze muszę mieć takiego pecha? Podwinęłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami. Czemu on mnie tu zamknął? Przecież nic nie zyska przetrzymując mnie. Spojrzałam w okno. Ciekawe czy zauważyli, że zniknęłam. Tęsknią za mną.? Ile już minęło? Sięgnęłam do kieszeni i poczułam w niej wybrzuszenie. Wyciągnęłam z niej telefon, a w moich oczach pojawiła się nadzieja. Bateria ma ostatnią kreskę. Cóż raz się żyję. Wybrałam numer Germana. Parę sygnałów i odebrał.
-Słucham?
-German. Pomocy!
-Angie gdzie jesteś? Angie?-bateria mi padła. To się nazywa mieć pecha~pomyślałam i podeszłam do okna. Znajdzie mnie?

Ech. No i psychopata ciąg dalszy.... Rozdział pisany na dodatkowych z historii :D 

//Angeles

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 34

Po tygodniu zrobiłam testy. Zamknęłam się w łazience. Stałam oparta o zlew. W ręce trzymałam test, ale bałam się na niego spojrzeć. W końcu westchnęłam i opuściłam wzrok. Wynik negatywny. Odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na swoje odbicie. Byłam strasznie blada. To ze strachu? Wszystko możliwe. Tylko czeko tak naprawdę się bałam.? Czy nowej roli? Tego, że stałabym się matką? Sama tak naprawdę nie wiem. Według mnie to dziecko... To za szybko. Otworzyłam drzwi i wyszłam. Było cicho. W domu chyba nikogo nie było. Postanowiłam przejść się na spacer. Szłam właśnie w stronę parku kiedy zatrzymał się obok mnie jakiś samochód. Wysiadł z niego jakiś mężczyzna i przyglądał mi się z uśmiechem na twarzy.

-Witaj Angeles.- powiedział głębokim głosem.
-Witaj.... kimkolwiek jesteś.- powiedziełam. Mężczyzna wydawał mi się znajomy, tylko nie mogłam sobie przypomnieć kim był.
-To już mnie nie pamiętasz? Słabą masz pamięć. Przyjaciel, którego zostawiłaś samego w Madrycie.
-Dallas? O Boże Dallas to naprawdę ty!- krzyknęłam przytulając się do niego.
-Hej, hej Angie, bo mnie zaraz udusisz.- powiedział zaczynając się śmiać.
-Przepraszam- powiedziałam odsuwając się od niego.-Kiedy tu przyjechałeś?
-A już dawno, ale jakoś nie mogłem na Ciebie trafić, a tu dzisiaj czary mary i jesteś. Przejedziemy się?- zapytał otwierając mi drzwi. Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy. Jechaliśmy przez jakiś czas w ciszy. W końcu stanął koło lasu.
-Czemu tu przyjechaliśmy.?- zapytałam rozglądając się dookoła.
-Żebyśmy mogli w spokoju porozmawiać.- powiedział przyglądając mi się, co mnie osobiście trochę irytowało..
-Mhm...To o czym chciałeś porozmawiać?- zapytałam patrząc się na swoje paznokcie.
-Oj o wszystkim Angie. Co tam się u Ciebie działo?
-A wiesz wszystko jest w jak najlepszym porządku. Mam rodzinę...
-Ale nie masz męża?
-Nie, ale....
-Uf to dobrze.- spojrzałam na niego zirytowana.
-Dobrze?- zapytałam patrząc na niego nie pewnie.
-No tak, bo będę mógł Cię bezkarnie podrywać.- przejechał sobie ręką po włosach.- Przecież żartowałem- powiedział kiedy spojrzałam na niego z iskrami w oczach. Położył mi rękę na udzie i zaczął robić tak jakby masaż.
-Co Ty wyprawiasz?- zapytałam zamykając oczy. Z jednej strony chciałam go spoliczkować, a z drugiej podobało mi się to.
-Mały masażyk nikomu jeszcze nie zaszkodził.- powiedział z uwodzicielskim uśmiechem.
-Przestań!- krzyknęłam kiedy zaczął posuwać się za daleko. Odepchnęłam jego ręce.
-Ej! Nie podobało Ci się?- zapytał przybliżąjąc się.
-Nie.- powiedziałam cicho.- Odwieź mnie tam z kąd mnie zabrałeś.- rozkazałam patrząc przez szybe.
-Boisz się mnie?- zapytał będąc bardzo blisko mnie. To prawda ta sytuacja mnie przerażała, ale przecież mu tego nie powiem.
-Nie. Wcale. Ale muszę już wracać do domu. Odwieź mnie.- powiedziałam.
-Tak prędko.?
-Jeżeli zaraz nie ruszymy, wyjdę i pójdę na nogach.
-OK. OK. Już jedziemy.- powiedział z szelmowskim uśmiechem. Wysiadłam koło parku, nie mówiąc ani słowa pożegnania. Poszłam do domu nigdzie nie zatrzymując się po drodze. W korytażu stał German z Ramallem o czymś zawzięcie rozmawiając. Kiedy zobaczyli, że weszłam German przybrał zaniepokojony wyraz twarzy.
-Angie coś się stało?- zapytał marszcząc czoło.
-Nie.- powiedziałam, wyminęłam go i poszłam do swojego pokoju, gdzie zamknęłam się na klucz. Usiadłam na łóżku i patrzyłam się w okno. Czemu ja tylko przyciągam kłopoty. Słyszałam pukanie do drzwi i zdenerwowany głos Germana. Nie chciałam jednak z nikim rozmawiać. Zasnęłam.


Dallas prawdopodobnie jeszcze kiedyś się pojawi, ale narazie spokój... No tak jakby... :D Byłam dzisiaj u dentysny i myślałam, że zaraz zejdę. Masakra -,- Nie znoszę dentystów. :/ Ale już nie długo Viola :D Oglądaliście wczoraj TwitCama Clary? Pod koniec mówiła po angielsku :D Kom. :*

//Angeles

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 33

-Tak- powiedziałam cicho.- Oczywiście, że tak- z uśmiechem rzuciłam się w jego ramiona. Oboje znaleźliśmy się na trawie głośno się śmiejąc. German skorzystał z okazji i mnie pocałował co zresztą z chęcią odwzajemniłam.
-Wiesz znam chyba lepsze miejsce.- powiedział wstając i pomagając mi. Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę domu.
-Jesteś pewien, że chcesz zostawić ich tu samych?- zapytałam niepewnie.
-Domu mi chyba od razu nie rozwalą.
-Nie byłabym tego, aż taka pewna.- powiedziałam powątpiewająco.
-Na serio chcesz się teraz tym przejmować?- zapytał stając i łapiąc mnie w pasie.
-Nieeee?
-Dobra odpowiedź- powiedział z uśmiechem.
-Mam coś na twarzy, że tak mi się przyglądasz?- zapytałam zirytowana.
-No, bo...- nie dokończył, bo mnie pocałował.
-Widzę, że przechodzisz do konkretów kochanie.- powiedziałam w przerwach między pocałunkami. Wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni. Swojej sypialni. Delikatnie ułożył mnie na łóżku.
-Czy facetom chodzi tylko o jedno?- zapytałam patrząc na niego jak podchodzi do drzwi.
-Większości tak, ale wiesz... nie wszystkim.
-A Ty do których się zaliczasz?- zapytałam z uśmiechem patrząc jak zamyka drzwi na klucz.
-To już pytanie bardziej do Ciebie.- wyszczerzył zęby i znalazł się obok mnie. Przyciągnął mnie do siebie, a raczej na siebie. Zaczęłam się śmiać,ale mój śmiech został szybko zagłuszony przez pocałunek. Jego ręce zaczęły jeździć po całym moim ciele na co czułam się tak jakby przechodził przeze mnie prąd. Było to nawet przyjemne uczucie. Nie wiem jakim sposobem, ale po jakimś czasie byliśmy w dość dwuznacznej sytuacji. Tak więc te noc spędziłam z Germanem, a zasnęłam wtulona w jego klatkę piersiową.
Rano obudziłam się tak jak zasnęłam. Przy Germanie. Ech...To sen? Chyba nie.... A przynajmniej mam taką nadzieję. Podniosłam rękę na której znajdował się teraz pierścionek. Na dodatek zaręczynowy. Czyli nasz związek wkroczył na wyższy poziom. Na samą myśl o tym, że German jest moim narzeczonym na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Podniosłam lekko głowę i zaczęłam mu się przyglądać. Zamknięte oczy i ta nie winna mina. Tak słodko spał, że nie miałam serca, żeby go obudzić. Pocałowałam go delikatnie w policzek i owinięta prześcieradłem wyszłam z jego pokoju kierując się do łazienki gdzie wzięłam krótki prysznic. Wysuszyłam włosy i w ręczniku poszłam do swojego pokoju gdzie nałożyłam na siebie białe rurki i jasnoróżową koszulkę na grubych ramiączkach. Do tego jeansową katanę i buty na koturnie. Włosy związałam w kitkę i wróciłam na chwilę do pokoju Germana. Oparłam się o framugę i parzyłam jak właśnie zakłada koszulę. Co jak co, ale umięśniony to on był. Nawet nie zauważyłam kiedy podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Kiedy się ocknęłam, uśmiechnęłam się próbując zamaskować tym samym moje zmieszanie.
-Widzę, że już wstałeś.
-No to dobrze widzisz.- odpowiedział podchodząc do mnie i delikatnie przyciągając do siebie.
-Może chodźmy zrobić jakieś śniadanie... Co Ty na to?-zapytałam chwytając go za rękę i ciągnąc za sobą na dół.
-Chyba innego wyjścia nie mam.- powiedział zrezygnowany. Weszliśmy do kuchni po drodze lawirując między śpiącymi jeszcze ludźmi. Podeszłam do lodówki i zaczęłam wyciągać potrzebne produkty do kanapek. Kiedy już miałam zamknąć drzwi lodówki poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce i pocałunek na szyji.
-German.... Nawet w kuchni?- zapytałam cicho nadal stojąc tak jak stałam.
-A co innych obchodzi co my robimy?-zapytał odwracając mnie do siebie.
-No wiesz myślę, że Violettę bardzo by to zainteresowało, a o Oldze to już nawet nie wspomnę.- powiedziałam z nikłym uśmiechem na ustach. Jego twarz z niewiadomych przyczyn zrobiła się bledsza- Oj Germanku, Germanku co z Ciebie wyrośnie.- powiedziałam z szerokim uśmiechem wyswobadzając się z jego uścisku i biorąc się za robienie kanapek.
Ten dzień minął zaskakująco szybko i nim się obejrzałam była kolacja. Po niej jak zawsze miałam zamiar udać się do swojego pokoju, ale zostałam wciągnięta do jakiegoś innego.
-Dobra Angie mów mi tu zaraz co jest między Tobą a tatą? Bo już w takie bajeczki, że nic takiego między wami nie ma, nie uwierzę. A więc?- Violetta i te jej mnóstwo pytań. Edycja limitowana.
-No to tak... Pierwsza sprawa...Skąd wiesz, że niby między nami jest coś poważniejszego?
-Po pierwsze wczorajszy napis z fajerwerków, po drugie nie jestem już dzieckiem... Widzę jak się zachowujecie A pozatym byliście parą więc.....
-Wiesz Violu, trochę dziwnie się czuję rozmawiając z Tobą na takie tematy- powiedziałam lekko zażenowana.
-No dobra, dobra, ale odpowiedz mi na jeszcze dwa pytania.
-Tylko dwa?
-Tak dwa. A więc pierwsze. Zgodziłaś się?
-Tak.- odpowiedziałam , a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Teraz drugie. Gdzie zniknęliście po tym jak tata Ci się oświadczył?-zapytała patrząc na mnie podejrzliwie.
-Naprawdę muszę odpowiedzieć na to pytanie?- zapytałam zdając sobie sprawę z tego, że jestem tj. przyparta do muru.
-No nie musisz, ale wiesz wtedy zostają moje wyobrażenia co mogliście robić, a to jest chyba gorsze.- powiedziała z tajemniczym uśmiechem.
-Wiesz Violu... Czasami to zaczynam się Ciebie bać... No więc chciałaś wiedzieć co robiliśmy... A więc pomyśl sobie co mogą robić dorośli ludzie i uznaj to za odpowiedź.. A teraz muszę już iść.... Dobranoc...- powiedziałam i szybkim krokiem wyszłam z jej pokoju chcąc uniknąć dalszej rozmowy na ten temat. No na pewno jeszcze tego by brakowało, żebym zaczęła jej teraz opowiadać teorię o kwiatkach i pszczółkach, albo o innych przykładach. Usłyszałam jeszcze jak krzyczy:
-Czyli będę miała rodzeństwo?!?!?- kiedy to usłyszałam stanęłam jak wryta za drzwiami jej pokoju. Do teraz nawet o tym nie pomyślałam, ale przecież nie... nie jestem w ciąży prawda? Jednego byłam pewna. Gdyby się jednak okazało, że jednak jestem... Moje życie wywróciłoby się do góry nogami.

I to na tyle. Zasiana nutka niepewności... I co teraz będzie dalej.? Będzie w ciąży czy nie będzie? Oto jest pytanie.  Jak ja lubię trzymać w niepewności...:D Ale lubicie mnie.. ..co nie? Dzisiaj urodziny obchodzi Clara! Ja z całego serca życzę Jej wszystkiego co najlepsze. *_* Szkoda, że nie znam jej osobiście :/ Komentujcie :*

I dwa zdjęcia Clary :D Czy tylko ja uważam, że ona jest śliczna? *_*
//Angeles



sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 32

Mijał dzień za dniem. Skończyły się święta, ale już jutro miał być Sylwester. Violetta zaprosiła paru swoich znajomych, ja zresztą też. Miałam jednak pewne wątpliwości. A co jeśli ta impreza będzie taką samą porażką jak poprzednia? Szybkim krokiem zeszłam do salonu gdzie czekał na mnie zniecierpliwiony German.
-Co Ty tak długo robiłaś w tym pokoju.?- mieliśmy iść na zakupy i miałam tylko na chwilę pójść do swojego pokoju, ale trochę dłużej zajęło mi szukanie telefonu niż się tego spodziewałam.
-Tak bardzo Cię to ciekawi to trzeba było pójść ze mną- powiedziałam z przekąsem.
-Oj no nie denerwuj się... Tylko się zapytałem.
-Ale ja się nie denerwuję.- zaperzyłam się.
-Dobra, dobra to idziemy?- zapytał chyba chcąc uniknąć kłótni.
-Pewnie... Poczekaj... Nałożę kurtkę.- mruknęłam zrezygnowana. Chwycił mnie za rękę i tak chodziliśmy po sklepach wszystko stopniowo kupując. Biedny Germanek zgłosił się do noszenia wszystkich toreb, ale chyba nie myślał, że będzie ich tak dużo. W końcu zlitowałam się nad nim i wzięłam z dwie torby. W domu byliśmy po ok. 3 godzinach. Wszystkie rzeczy zanieśliśmy do kuchni. W domu nikogo nie było. Violetta przygotowywała się na zabawę u swoich przyjaciółek, a Olga... nasza Olgita chyba urzekła naszego Ramalla, bo właśnie teraz była u niego w domu i tą wycieczkę on sam jej zaproponował. Mam takie dziwne wrażenie, że on, albo już są razem, albo od dzisiaj będą. Zostaliśmy w domu tylko ja i German. Goście mieli przyjść na 20, a już była 14.. German pozbył się mebli z salonu tzn. poustawiał je pod ścianą tak, że środek został pusty. Ja zajęłam się układaniem wszystkiego na talerzach, potem to wszystko łącznie z napojami i szklankami ustawiłam na stole do tego przeznaczonym. Z boku stała wielka wieża, a obok niej stos płyt. Kiedy skończyliśmy przygotowania była 18. Rozeszliśmy się do swoich pokoi w celu przygotowania się do zabawy. A ja jak to ja nie wiedziałam w co się ubrać.
W końcu wybrałam czarną cekinową sukienkę na ramiączkach do połowy ud. Do tego czarne szpilki. Włosy wyjątkowo dzisiaj wyprostowałam. Zrobiłam nieco mocniejszy makijaż dodając do tego trochę blasku. No i już byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek 19:50. Wyszłam z pokoju kierując się do salonu. Kiedy German mnie zobaczył stanął jak wryty, a na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech.
-Wiesz co Ci powiem? Albo raczej zapytam.... Czemu Ty jesteś taka ładna? - zapytał kiedy stanęłam obok niego. Widocznie chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale rozległ się dzwonek do drzwi. Wybiła 20. Zaczęła się zabawa. W domu zjawiło się ponad 50 osób. Połowy z nich nie znałam. Muzyka głośno grała, wszyscy dobrze się bawili. W zaskakującym tempie zniknęły wszystkie napoje. Nie wiem czemu pozwoliłam Germanowi kupić parę procentowych. Chyba do reszty zgłupiałam. Zostały jeszcze szampany, które chłodziły się w lodówce. German praktycznie nie opuszczał mnie nawet na krok, co z jednej strony było uroczę, ale z drugiej strasznie denerwowało. Na godzinę przed 00:00 gdzieś zniknął, co było dość dziwne, ale bawiłam się dalej starając się nie myśleć o tym co może teraz robić. Parę minut przed nadejściem Nowego Roku wszyscy wyszli do ogrodu. Nigdzie nie było widać Germana, co zaczęło mnie już martwić. Może jeszcze przyjdzie. Dwie minuty do dwunastej, a go nadal nie ma. Ten człowiek potrafi działać mi na nerwach. Minuta... Ughr... Dobra skoro go nie ma to niech lepiej zostanie tam gdzie teraz jest, bo nie ręczę za siebie. 00:00 Nowy Rok. Wybuch fajerwerek, radosne okrzyki i śpiewy, ale coś tu było nie tak. Na niebie pojawił się napis.... Taki napis, którego zupełnie się  nie spodziewałam.:

WYJDZIESZ ZA MNIE, ANGIE?

To jakiś durny żart? Zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony szukając sprawcy, ale nikt nie wydał mi się na tyle podejrzany. Poczułam na swoich biodrach czyjeś dłonie, które odwróciły mnie do siebie. Przede mną stał German. Po chwili ukląkł i wyjął małe pudełeczko.
-A więc, Angie... Wyjdziesz za mnie?- zapytał z tym swoim czarującym uśmiechem.
-Ten napis to też Twoja sprawka?- zapytałam wskazują na niebo.
-Taaaak... A co nie podoba się?- zapytał niemrawo.
-Nie.. Jest śliczny...- spojrzałam na niego... postarał się....
-Zgodzisz się?- zapytał z nadzieją. Głęboki wdech iiiiii.....

I jaka będzie odpowiedź Angie? To prawdopodobnie jutro... Jednak zrobiłam jeszcze jedną zabawę u nich w domu ;D Zgodzi się? Nie zgodzi? Oto jest pytanie. Życzę  miłego Czytania ;D Kom. ;*

//Angeles