niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 54

-German jak mogłeś ?!?  Do reszty zgłupiałeś?!?- krzyczałam na niego odgarniając włosy z oczu.
-No... Było ciepło i chciałem cię ochłodzić, żebyś się nie przegrzała....
-Oj Ty mi tu nie udawaj niewiniątka Germanie Castillo! To nie był wystarczający powód do tego, żeby wrzucać mnie do wody ! A co byś zrobił gdybym zaczęła się topić?
-No chyba bym cię uratował.
- Chyba?-zapytałam kiedy zrównał ze mną krok.
-Oj no napewno, przecież nie pozwolilbym ci się utopić, Angie....Zimno ci ?-zapytał zdejmując z siebie marynarkę i nakładając mi ją na ramiona.
- Nie wiesz całkiem ciepło... Biorąc pod uwagę to, że jest dość chłodny wiatr, a ja jestem przemoczona do suchej nitki- prychnęłam.
-Nie gniewaj się już na mnie- powiedział cicho obejmując mnie ręką i przyciągając do siebie.
- Ale teraz mam sensowny powód...
- Dobra, dobra... Wiem głupio zrobiłem... możesz się na mnie zemścić... jeżeli chcesz, ale już się na mnie nie gniewaj.
- Hm. Kusząca propozycja, ale wiedz kochanie o tym, że nawet się nie spostrzeżesz kiedy nastąpi zemsta.
- Wiesz... szczerze, czasami to ja się ciebie naprawdę boje...-powiedział z zażenowaniem drapiąc się po głowie.
- Masz czego - zaczęłam się śmiać- ale jak się rozchoruje to ty będziesz się mną zajmował- pogroziłam mu palcem.
-No mogę się poświęcić i robić za Twojego lekarza.
- Wiesz Germanie chyba nie wyraziłam się jasno. Ty nie masz innego wyboru- powiedziałam czochrając mu włosy.
-No, ale przynajmniej będę miał śliczną pacjentkę- powiedział uśmiechając się szeroko.
- Nie słodź już tylko zabierz mnie do tego hotelu zanim naprawdę się rozchoruję- zaczęłam się śmiać.
*******************************
-Wiesz Germanie... mimo, że jesteś taki denerwujący to jednak musi coś w tobie być- powiedziałam zapinając guziki suchej koszuli.
- A co takiego ? - zapytał z szelmowskim uśmiechem przyglądając mi się.
- Wiesz Germanku każdy ma w sobie TO COŚ, ale ty widocznie mass tego więcej niż przeciętni ludzie.
- Czy to ma być dla mnie komplement?- zapytał obejmując mnie od tyłu i kładąc głowę na moim ramieniu.
- W pewnym sensie...
- W pewnym sensie ?
- No, bo to tyczy się również twojej nadprzyrodzonej zdolności denerwowania ludzi, a mnie to już w szczególności- cmoknęłam go w policzek odsuwając się od niego na parę centymetrów.
- Aż taki jestem zły?- zapytał z tajemniczym błyskiem w oczach przysuwając się do mnie bliżej.
-Tak...- odpowiedziałam patrząc się na niego niepewnie.
-Aż tak bardzo potrafię cię zdenerwować?- złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Tak...
-Aż tak bardzo.... masz mnie dość?
-N-nie...-powiedziałam patrząc na jego twarz znajdującą się tuż przy mojej.
-Więc może uznajmy, że kochasz mnie tak bardzo, że mimo tego jak bardzo cię wkurzam, irytuję, denerwuję i yzłoszczę się bez powodu i tak długo bezemnie nie wytrzymasz i wybaczysz mi wszystko...-powiedział zmysłowym szeptem drażniąc moje usta swoim ciepłym oddechem.
-German...-wyszeptałam mrużąc oczy i przyglądając się jego ustą. Moje wargi uniosły się do góry w uśmiechu-... jesteś taki pewny siebie, że nawet nie zauważyłeś, że to JA a nie TY mam nad tobą władzę-powiedziałam oduwając go lekko od siebie.
-Nie to nie możliwe... Że niby Ty? Nademną? Angie nie bądź śmieszna...
-Wątpisz w to ?
-Udowodnij.
-A więc proszę bardzo... To będzie dość krótkie... Uzależniłeś się odemnie. Ciekawa jestem co byś zrobił gdybym powiedziała, że chcę rozwodu?- zapytałam kładąc ręce na biodrach.
-Chyba nigdy czegoś takiego nie powiesz, prawda?
-Teraz to mówię. German nie oszukujmy się. Kocham cię, ale kiedy będę do tego zmuszona, mimo, że będę cierpieć, odejdę od ciebie.
-Wtedy za wszelką cenę starałbym się ciebie odzyskać.
-German mi nie chodziło o to. Dobrze wiedzieć, że starałbyś się, ale czy miałabym wtedy odwagę ci wybaczyć po tym jak mnie zraniłeś? Jeżeli kochasz mnie tak bardzo jak mówisz nigdy nie dasz mi pretekstu do podjęcia takiej decyzji.
- Angie spokojnie. Jesteśmy teraz na naszym miesiącu poślubnym. Czy nie lepiej byłoby rozmawiać o czymś przyjemniejszym niż rozwody?- zapytał przytulając mnie do siebie.
- Może masz rację... Nie przestawaj, tak mi dobrze i szybciej się uspokoję- wyszeptałam w jego klatkę piersiową, kiedy przestał jeździć palcami w górę i w dół po moich plecach.
- Angie ja naprawdę nigdy nie chce cię stracić- wyszeptał mi do ucha. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Więc postarajmy się o to żeby nigdy do tego nie doszło- powiedziałam unosząc głowę do góry gdzie moje usta napotkały jego.
*w niedalekiej przyszłości** powrót do domu*
-German czemu się tak guzdrasz. ? Powinniśmy być w domu ponad pół godziny temu. Pewnie się o nas martwią- powiedziałam głęboko wzdychając wcisnęłam się w fotel.
-Angie spokojnie.  Jeśliby się martwili, zadzwoniliby, jeśli coś by się wydarzyło,  to samo. Jeżeli chcesz żebyśmy bezpiecznie dojechali do domu to nie dramatyzuj, dobrze ?- powiedział bębniąc palcami o kierownicę, patrząc ze skupieniem na drogę,  unikając patrzenia na mnie.
-Genialnie. Ty znowu swoje. Ja wcale nie dramatyzuje. Ty zawsze wszystko wyolbrzymiasz.
- Ja wyolbrzymiam? JA WYOLBRZYMIAM?!? Ja tylko mówię jak jest, a ty nie potrafisz znieść tego kiedy ktoś inny poza Tobą samą ma rację.
- Jesteś okropny- wysyczałam- jak możesz w ogóle coś takiego mówić? Ja się staram. Myślałam, że życie z tobą nie będzie takie trudne, a ty proszę kolejny raz się myliłam- powiedziałam bliska płaczu odpinając pas  i trzaskając drzwiami. Otworzyłam drzwi willi i wpadłam prosto na Violettę, która stała bardzo blisko wejścia.
- Angie! Jak fajnie, że już jesteście- przytuliła mnie z uśmiechem- Gdzie tata ?
- W samochodzie.  Violu nie obraź się, ale jestem zmęczona i musze do toalety- powiedziałam wskazując na schody.
- No pewnie nie ma sprawy. Idź- uśmiechnęłam się do niej i zniknęłam na górze.  Weszłam do łazienki gdzie szybko przepłukałam sobie twarz wodą. Nie lubiłam się z nim kłócić, ale oboje mamy beznadziejne charaktery. Wytarłam twarz ręcznikiem i wyszłam na korytarz. Wpadłam na Germana. Spojrzałam na niego z niepewną miną i lekko się odsunęłam.
- Angie ... przepraszam. Ja nie chciałem. To nie miało tak wyglądać- powiedział cicho, delikatnie dotykając moich ramion i lekko je masując.
- To naprawdę było przykre - powiedziałam opuszczając głowę. 
- Naprawdę przepraszam kochanie. Mam strasznie długi język i nie wiem kiedy się powstrzymać.... wybaczysz mi ? - podniosła głowę i spojrzałam prosto w jego oczy. Uśmiechnęłam się lekko. 
- Oczywiście- powiedziałam przytulając się do niego.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę- pocałował mnie w czubek głowy- pasowałoby zejść do nich na dół- mruknął cicho.
- Pasowałoby, ale czy musimy? - zapytałam podpierając brodę na jego klatce.
- Masz inne plany ? - zapytał z błyskiem w oku.
- Liczyłam na twoją inwencję twórczą- powiedziałam zarzucając mu ręce na szyję. Spojrzałam na niego ze zniecierpliwieniem.  Pochylił się nademną i pocałował delikatnie.  Przymknęłam oczy i oddawałam pocałunki. Ostatecznie na pocałunkach się nie skończyło.
* tydzień później *
-Ech Violu.... dzisiejszy dzień jest taki ładny. Słońce świeci, jest bezchmurne niebo... po prostu raj- narzuciłam na nos okulary przeciwsłoneczne i wyciągnęłam twarz w stronę słońca.
- Angie, Angie, Angie. Co ostatnio się z Tobą dzieje?  Jesteś taka optymistką- powiedziała patrząc na mnie, kiwając głową. 
- Bo sama nie wiem. Tak jakoś wyszło- uśmiechnęłam się.  W Studio rozdzieliłyśmy się. O 15 wróciłam do domu sama, bo Violetta musiała zostać na dodatkowych zajęciach. W domu było strasznie cicho. Jedynie z gabinetu Germana dochodziły głosy.  Jego i co było najdziwniejsze jakiejś kobiety. Zaintrygowało mnie to. Po cichu podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam.  To co zobaczyłam prawie zawaliło mnie z nóg.  Chwyciłam się mocno grami go drzwi. Na biurku siedziała kobieta o kasztanowych włosach. Z tego co widziałam była wysoka i jak na moje oko za skąpo ubrana. Przed nią stał German ona wstała i objęła go ręcami za szyję. Pocałowali się.  W moich oczach pojawiły się łzy.  Nie chciałam juz nic więcej widzieć. Po moich policzkach pociekły słone łzy. Byliśmy małżeństwem tak krótki czas, a on już mnie zdradzał.  Cała się trzęsłam. Jak przez mgle ruszyłam w stronę drzwi.  Wyszłam trzaskając nimi. Usłyszałam, że ktoś za mną wychodzi.  Zaczęłam biec. Nic nie słyszałam, nic nie widziałam. Wpadłam na drogę. Stanęłam i rozejrzałam się na boki. Prosto na mnie jechał samochód. Zamknęłam oczy, usłyszałam pisk opon i po chwili poczułam ból przeszywający całe moje ciało.  Nastała pustka.
********************************************************************************
I to by było na tyle. W końcu ten rozdział.  Inne są napisane tylko nie wiem kiedy je przepisze. :) 

//Angeles  

5 komentarzy:

  1. tyyyyyyy jak mogłaś tak krótki czas i zdrada no wiesz jeżeli to esmeralda to masz 2 opcje
    1 : czarny grób
    2 : zadźganie badylem
    Nie ale na serio to świetnie napisałaś rozdział czekam na mam nadzieje szybkieo nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli jeżeli to nie jest esmeralda to będę żyć ? Xd
      A takto wybieram opcje 2 :D
      Dziękuję :D

      Usuń
  2. Dziewczyno!! Zdrada??? Wisz co? :)
    A na serio to świetny czekam na next i zapraszam do mnie.
    Dopiero zaczynam sle się rozkręci
    http://germangie-mojahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakoś wyszło. I nie nie wiem co xd
      Dziękuję :*
      Wpadnę ;)

      Usuń