-Angie-powiedział niepewnie.- Co się wczoraj stało?
-Nic szczególnego.. Gorszy dzień i tyle.- powiedziałam nie patrząc w jego oczy.
-Wiesz Angie mam takie przeczucie, że coś przede mną ukrywasz.- powiedział mierząc mnie wzrokiem.
-Mówię prawdę.- zaperzyłam się, ale nadal unikałam kontaktu wrokowego z nim. Wiedziałam, że on znał mnie aż za dobrze więc z oczu mógłby wyczytać więcej niż bym sobie tego życzyła.
-Angie powiedz prawdę. Martwię się o Ciebie.- powiedział marszcząc czoło.
-German, ja... Naprawdę nic się nie stało... Muszę iść.- powiedziałam i stałam od stołu. Razem z Violettą poszłyśmy do Studio.
-Angie o czym myślisz?- zapytała nastolatka.
-Słucham? Przepraszam, zamyśliłam się.
-No właśnie o to chodzi. O czym myślałaś?
-O Twoim tacie.- powiedziałam głośno wzdychając.
-Tak? A co sobie o nim myślisz?- zapytał z uśmiechem.
-Że on chyba za dużo o mnie wie.
-Czemu tak uważasz?
-Bo zawsze wie kiedy coś się ze mną dzieje.- powiedziałam.
-Dobra nic z tego nie rozumiem.
-Nie wymagam tego od Ciebie.- powiedziałam z lekkim uśmiechem i pocałowałam ją w czoło. W Studio rozdzieliliśmy się. Po lekcjach wracałam do domu sama. Szłam właśnie przez park kiedy przy mnie zjawił się Dallas.
-Czego chcesz?- zapytałam przystając i kładąc ręce na biodrach.
-Oj Angie nie ładnie tak zwracać się do przyjaciela.
-Przyjaciela? Prawdziwy przyjaciel nie robił by nic przeciwko mojej woli.
-Ale ja nic nie robię. Mam do Ciebie tylko jedno pytanie.
-Jakie?- zapytałam od niechcenia.
-Mam u Ciebie szanse?
-Niestety nie.
-Czemu?
-Bo jestem zaręczona.- powiedziałam.
-Czemu prędzej mi tego nie powiedziałaś?
-Bo nie pytałeś. Zjawiasz się po paru latach. Nie dajesz mi dojść do słowa! To co się dziwisz?
-Wiesz nie spodziewałem się tego po Tobie Angeles, zmieniłaś się.
-Ja się zmieniłam? Ja? To właśnie ja Ciebie nie poznaję. Kiedyś byłeś zupełnie inny- zmierzyłam go wzrokiem i ruszyłam w stronę wyjścia z parku. Złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie.
-Nie! Nigdzie nie pójdziesz!
-Puść mnie!- zaczęłam się wyrywać, ale nie miałam z nim żadnych szans. Był za silny.
-Czemu nie chcesz dać mi szansy? Kiedyś coś nas łączyło zapomniałaś już o tym?
-Nie zapomniałam- mruknęłam przez zaciśnięte zęby- Ale jak to już dobrze określiłeś to co nas łączyło było KIEDYŚ. A czemu nie chcę dać Ci szansy? A wiesz, bo jest taki jeden szczegół... Jestem zaręczona.
-Ale zawsze możesz zrezygnować.
-Jak możesz coś takiego mówić? Gdybym chciała może i bym to zrobiła, ale nie chcę. Kocham Go.- powiedziałam i poczułam jak jego uścisk stawał się mocniejszy. Syknęłam, bo mnie to zabolało.
-Puść mnie! Nie rozumiesz? Czego Ty właściwie odemnie chcesz?
-Zadajesz bardzo ciekawe pytania, do których jest również bardzo łatwa odpowiedź.
-Czyli?- zapytałam nie do końca pewna czy chcę usłyszeć odpowiedź.
-Zawsze próbuję zdobyć to czego nie mogę mieć.
-O co Ci chodzi?
-Skoro ja nie mogę Cię mieć... Tamten gościu też nie będzie Cię miał.
-Dobra teraz naprawdę Cię nie rozumiem.
-Nie musisz nic rozumieć- poczułam się tak jakby świat zaczął się kręcić. Przed tym jak zemdlałam zobaczyłam nad sobą Dallasa.
W końcu otworzyłam oczy i naparła na mnie ciemność. Nadal byłam w parku? Czy to była noc? Próbowałam się podnieść, ale moją głowę przeszył ostry ból. Syknęłam i złapałam się za głowę. Wstałam i zaczęłam iść wzdłuż ściany. Czyli jestem w jakimś pomieszczeniu. Dotarłam w końcu chyba do okna. Zdjęłam z niego materiał i od razu oślepiło mnie światło. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się już do tej jasności ujrzałam w oknie kraty. Przygotowany na wszystko? Teraz mogłam rozejrzeć się po pomieszczeniu. Był to jakiś pokój. Prawdopodobnie gościnny. Znajdowało się tu łóżko, na którym się obudziłam. Mała komoda, a obok niej szafa. Z boku stał stół z dwoma krzesłami. Naprzeciwko łóżka były drzwi. Od razu ruszyłam w ich stronę. Nie wiedziałam czego się spodziewałam, ale miałam przeczucie, że się nie otworzą, co zresztą się spełniło. Szarpałam się z nimi, ale nie ustępowały. Zrezygnowana opadłam na podłogę, a w moich oczach pojawiły się łzy. Czemu zawsze muszę mieć takiego pecha? Podwinęłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami. Czemu on mnie tu zamknął? Przecież nic nie zyska przetrzymując mnie. Spojrzałam w okno. Ciekawe czy zauważyli, że zniknęłam. Tęsknią za mną.? Ile już minęło? Sięgnęłam do kieszeni i poczułam w niej wybrzuszenie. Wyciągnęłam z niej telefon, a w moich oczach pojawiła się nadzieja. Bateria ma ostatnią kreskę. Cóż raz się żyję. Wybrałam numer Germana. Parę sygnałów i odebrał.
-Słucham?
-German. Pomocy!
-Angie gdzie jesteś? Angie?-bateria mi padła. To się nazywa mieć pecha~pomyślałam i podeszłam do okna. Znajdzie mnie?
Coś tak przeczuwałam ten ciąg dalszy... ;/
OdpowiedzUsuńTo trzeba mieć pecha... ;D
Miejmy nadzieję że Sierota znajdzie swą ukochaną! XD
Trzymamy za niego kciuki! :P
Ahahahah... to do jutra!
No widzisz psychopaci są przwidywalni xD
OdpowiedzUsuńMiejmy taką nadzieję, ale po dzisiejszym odcinku chcę skoczyć sobie z dachu... Geralda ughr.....
A ja znowu nie oglądałam dzisiejszego odcinka... co było z geraldą? :(
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, umiesz wzbudzić emocje ^-^ Oj biedna Angie...German ją musi znaleźć! :) czekam na nextaa
Z Geraldą? Otóż nasza kochana sierota oświadczyła się Esme a ta się zgodziła, a jeszcze prędzej powiedział jej że ją kocha a ona mu to samo.... Normalnie masakra są te akcje w kuchni w tym sezonie. W pierwszym bardziej mi odpowiadały :D
UsuńDzięki. :)
suuuper German naprawde musi znależć Angie! No bo chyba nie wezmą jej jako zakładniczke? co nie?
OdpowiedzUsuńEj to nawet ciekawy pomysł :D
UsuńNie wiem jeszcze jak to się potoczy :) Next jutro :)