piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 31

Minęło parę dni. Te dni zamieniły się w tygodnie, aż w końcu tygodnie zamieniły się w miesiące. Nastał grudzień. Zostały dwa dni do świąt. Postanowiłam pójść dzisiaj do centrum po jakieś prezenty. Tak więc od razu po śniadaniu poszłam pochodzić po sklepach. Do domu wróciłam na kolację obładowana torbami, które zaniosłam do swojego pokoju i upchałam w szafie. Zeszłam na dół i usiadłam na swoim miejscu przy stole. Po posiłku od razu zasnęłam, bo nie wiem czemu, ale po tych zakupach strasznie chciało mi się spać.
Rano obudził mnie hałas dochodzący z dołu. Narzuciłam na siebie szlafrok i szybkim krokirm zeszłam. W salonie stała ogromna choinka, a przy niej z ozdobami w rękach  kręcili się German, Viola, Olga i Ramallo. Uśmiechnęłam się na ten widok.
-Czemu mnie nie obudziliście?-zapytałam opierając się o barierkę.
-Och. Angie wystraszyłaś nas. -powiedziała Viola łapiąc bombkę, która zaczęła wyślizgiwać jej się z rąk.
-Tak słodko spałaś nie chciałem Cię budzić.- teraz to German się udzielił. Spojrzałam na niego wzrokiem jakby zwariował.
-No tato, to już wszystko.... zostało tylko powiesić gwiazdkę.
-Chodź to Cię podniosę i ją zawiesisz.
-Nie.. Wiesz ręce mnie bolą i jeszcze ... mam lęk wysokości...
-Od kiedy?
-Od teraz... Muszę iść po coś do pokoju. Może niech Angie ją powiesi?- zaproponowała stając na schodach.
-Że co?- zapytałam otwierająć usta.
-No to.. Dalej idź.- popchnęła mnie i wpadłam prosto na Germana.
-To jak podnieść Cię?- zapytał podnosząc gwiazdkę do góry.
-Nieee... German.... postaw mnie.... no natychmiast!-krzyknęłam, ale on nic sobie z tego nie robił. Położyłam tą gwiazdkę na czubek i myślałam, że postawi mnie na ziemi, ale nie.- Ekhem... German...
-Słucham?- zapytał, udając głupiego.
-Postaw mnie.- zaczęłam się mu wyrywać. Szczerze to na nic się to nie zdało. W pewnej chwili German zachwiał się i obje wylądowaliśmy na kanapie. Zaczęłam się śmiać. Próbując zejść z Germana wylądowałam na podłodze. Szybko wstałam i spojrzałam na Germana który patrzył na mnie rozbawiony.
-Uznajmy, że tego nie widziałeś.- powiedziałam grożąc mu palcem.
-Hahahaha.. Oczywiście.- powiedział zakładając sobie ręce za głowę.-Idź się przebrać. Dzisiaj czeka nas sprzątanie.-powiedział z tym swoim zwykłym błyskiem w oku. Poszłam na górę. Wygrzebałam z szafy zielone rurki i białą bluzkę 3/4 w kwiatki. Zaczesałam włosy w kitkę i zeszłam na dół. Śniadanie i zaczęły się gruntowne porządki. Kiedy skończyliśmy był już wieczór. Miałam całe rozczochrane włosy. Poszliśmy do kuchni pomóc Oldze w przygotowywaniu potraw. Koło 21 Olga wygoniła mnie i Germana, bo więcej jej przeszkadzaliśmy niż pomagaliśmy. Cali w mące poszliśmy do łazienki gdzie doprowadziliśmy się do się do porządku. Wychodząc z łazienki nie byliśmy już brudni, ale... no właśnie, ale.... byliśmy cali mokrzy. Kiedy przechodziliśmy przez salon i wpadliśmy na Olgę, która na nasz widok, aż się przeżegnała. Byliśmy cali mokrzy. Wygoniła nas do naszych pokoi. Śmiejąc się wchodziliśmy po schodach. Olga mruczała jeszcze pod nosem : ''Normalnie jak dzieci". Narzuciłam na siebie jakąś sukienkę pierwszą z brzegu i zbiegłam na dół... akurat na kolację. Po niej zasnęłam, ale w nocy zaniosłam jeszcze prezety pod choinkę.
Następnego dnia obudził mnie krzyk. Zerwałam się z łóżka i wyjrzałam za drzwi. Na ten sam pomysł wpadł chyba German, bo zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz. Zeszliśmy razem na dół gdzie zobaczyliśmy Violettę siedzącą pod choinką.
-Violu przecież dobrze wiesz, że prezenty będą po kolacji.- spojrzała na nas zawiedziona. Poszła do swojego pokoju.
-A októrej będzie kolacja?-zapytałam kładąc ręce na jego ramieniu.
- O 16.-odpowiedział kładąc mi rękę w talii.- Czyli za dwie godziny.- powiedział mi na ucho.
-To spałam do 14? Czemu mnie nie obudziłeś?
-Bo też o tej wstałem.- powiedział z zażenowaniem drapiąc się po głowie.
-To masz wybaczone.- pocałowałam go w policzek.- Idę się uszykować.-poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam przeglądać rzeczy jakie miałam i szukałam jakiś odpowiednich do okazji. Święta.

Wybrałam jakiąś sukienkę. Może i ona nie była do końca w moim stylu, ale na dzisiaj była idealna. Wyglądałam tak inaczej niż zawsze. O 15:50 zeszłam na dół. Schodząc po schodach czułam na sobie wzrok Germana. Spojrzałam na niego. Zwykły czarny garnitur i krawat w mikołaje. Uśmiechnęłam się.
-Łał ślicznie wyglądasz kochanie.- powiedział całując mnie w czoło.
-Dziękuję.- powiedziałam z rumieńcami na twarzy.
-A więc... zapraszam do stołu.- powiedział i poprowadził mnie do mojego miejsca. Usiedliśmy i czekaliśmy na resztę. Po kolacji otwieraliśmy prezenty.
Violetta dostała błękitną sukienkę na ramiączkach. Wielkiego misia, wielkie pudełko czekoladek i komplet biżuterii. German: komplet krawatów, czapkę mikołaja, bokserki i tableta. Olga: faruszek i jakąś bombonierkę serce, puszyste buty i lokówkę. Ramallo: notatnik, zielony garnitur, buty elfa i uszy do kompletu, do tego babeczki czekoladowe. Ja dostałam czerwoną sukienkę bombkę z rękawem 3/4. Naszyjnik serce i kolczyki do kompletu. Ciasteczka i.... Ostatni prezent ledwo co otworzyłam od razu go zamknęłam z rumieńcami na twarzy.
-Co tam dostałaś?-zapytała Violetta zaglądając mi przez ramię.
-Nie ważne.- odpowiedziałam speszona.
-Oj no powiedz...
-Dostałam jajka aligatora chcesz jedno?- zapytałam żartując.
-Dobra jak nie chcesz to nie mów.- powiedziała zrezygnowana. Najprawdopodobniej ten prezent został zakupiony przez Germana. Koszula nocna. Któtkaaaaa koszula nocna. I co ja mam niby z nią zrobić? Włożyłam ją do szafy a resztę rzeczy położyłam na stole w swoim pokoju. Położyłam się na łóżku. Zasnęłam.


I to na tyle. Rozdział trochę bez sensu, ale nie miałam pomysłu. Nóg nie połamałam, ale strasznie bolą, a raczej bolały, bo już nie jest tak źle. Komentujcie :*

//Angeles

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 30

W drzwiach stała..
-Mamo co Ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona unosząc brwi.
-A to już nie mogę przyjechać do swojej córki i wnuczki?-przekroczyła próg i zamnknęła drzwi.
-No pewnie, że możesz tylko mogłaś zadzwonić.- mruknęłam i z uśmiechem przytuliłam ją.
-No wiem, wiem... ale to wszystko wyszło tak spontanicznie.- powiedziała szybko.
-No dobrze. Chcesz coś zjeść.? Czegoś się napisć?
-Mhm.. Z chęcią.- przeszłyśmy do kuchni. Tam napiłyśmy się kawy i coś zjadłyśmy.
-A właśnie Angie jak tam u Ciebie w sprawach miłosnych?- zapytała.
-A dobrze.- powiedziałam i na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Jesteś z Pablem?- mama zawsze mówiła wszystko prosto z mostu. Czasami mnie to peszyło, albo wprawiało w zakłopotanie. Zresztą tak jak teraz.
-Nie, nie jestem z Pablem.
-Czemu?- zapytała przyglądając mi się.
-Angie coś się stało?- w drzwiach pojawił się zaspany German. Spojrzał w stronę gdzie siedziałyśmy.- Angelika?- całkowicie się już obudził.
-Witaj Germanie.- usłyszałam oschły ton mamy. Chyba jeszcze mu do końca nie wybaczyła.
-Co Ty tutaj robisz?-zapytał robiąc sobie kawę.
-A wiesz wbrew pozorom mam tu rodzinę.
-Dobra, dobra jak coś będę u siebie w gabinecie.-mruknął chyba nie do końca zadowolony z tego, że przyjechała moja mama. Wyszedł i zostałyśmy same.
-Ta więc nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
-Które?-zapytałam głupio.
-To czemu nie jesteś z Pablem.
-Bo mam już kogoś- powiedziałam cicho.
-Kogo? Znam go?
-Można powiedzieć, że nawet bardzo dobrze.
-Kto to, Angie.- chyba się już irytowała.
-No znasz go.
-Pablo nie, no to nie wiem...
-Ugh.. To nie takie trudne.
-Tylko nie mów mi, że to...
-.... że to...
-...German?- nic na to nie odpowiedziałam.- Czyli jednak...Angie jak to w ogóle możliwe?
-No chyba normalnie. Zapytał się, a ja się zgodziłam... To chyba nie jest takie skomplikowane.
-Ale po co Ci to wszystko? Nie dość już nas zranił w przeszłości? Już o tym zapomniałaś?
-Mamo czy ty koniecznie próbujesz mnie do niego zniechęcić? Nie zapomniałam, ale on się zmienił. Naprawdę się zmienił już nie jest taki jak przedtem. Nie zapomiałam i nie zapomnę, ale przecież każdy zasługuje na szansę.
-Angie, Angie...
-Nie mamo... Proszę nie mów już nic więcej na ten temat. Wiem, że uważasz, że tacy ludzie jak on się nie zmieniają, ale to nie tak. Ja w niego wierzę. Kocham go i nawet Ty tego nie zmienisz.- powiedziałam z łzami w oczach.
-Nie jestem pewna czy twoja decyzja jest słuszna, ale ją uszanuję. Ufam Ci Angie i jesteś mądrą kobietą więc napewno nie zrobisz nic głupiego.- powiedziała z uśmiechem i przytuliła mnie.
-Dziękuję mamo,.- wyszeptałam jej do ucha.
-Nie ma sprawy kochanie.-pogładziła mnie po plecach i odsunęła.- Gdzie Violetta?
-U siebie w pokoju.- odpowiedziałam, a ona poszła w tamtym kierunku. Po chwili w kuchni zjawił się uśmiechnięty German.
-Podsłuchiwałeś?- zapytałam mrużąc oczy.
-Nieeee..- odpowiedział. Podszedł do mnie i przytulił. Pochylił się i poczułam jego ciepły oddech tuż przy swoim uchu.- Ja też Cię kocham.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Czyli podsłuchiwałeś.- mruknęłam zrezygnowana.
-Może troszkę.
-Wiesz co Ci powiem.-zadarłam głowę do góry.- Skoro lubisz tak szpiegować to zostań detektywem, byłbyś w tym świetny.- powiedziałam z złośliwym uśmiechem.
-Czyli co inżynierem jestem złym?-zapytał marszcząc czoło.
-Tego nie powiedziałam, ale detektywem też byłbyś świetnym.
-Hm... To już wiemy czym mogę się zająć w wolnych chwilach.
-Ej. Wolne chwile masz już zarezerwowane.
-Tak?
-No tak. Chyba czasami możesz sobie ze mną posiedzieć w wolnych chwilach.- powiedziałam unosząc się na palcach i zarzucając mu ręce na szyję.
-Hm... No tak to wystarczający powód i... całkiem kusząca propozycja.- zbliżył swoją twarz do mojej. Miał mnie pocałować, ale do kuchni wpadły roześmiane mama z Violettą.
-Ups. Chyba przeszkadzamy babciu. Mówiłam, że trzeba było zapukać.- powiedzała Viola z uśmiechem na twarzy. Mama zmierzyła nas wzrokiem, ale nic nie powiedziała. Chyba nawet na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech. Odsunęłam się trochę od Germana z rumieńcami na twarzy. Tak chyba wszystko wraca do normy.

Rozdział należący do tych krótszych, ale dzisiejszym powodem jest to, że mam bal gimnazjalny i byłam u fryzjera, a teraz muszę jeszcze umalować paznokcie. Tańczę poloneza -,- Życzę miłego czytania i... do jutra ;)

//Angeles



środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 29

Tak więc poszliśmy na kolację. Miejsce miało być dla mnie tajemnicą.. no i faktycznie nią było. Nigdy nie byłam w tym lokalu i kiedy zobaczyłam menu z cenami poznałam powód. Tu wszystko było strasznie drogie. Wzięłam coś tańszego jeżeli można to tak nazwać. German złożył zamówienie i zamówił białe wino. Czas miło nam zleciał chociaż niewiele ze sobą rozmawialiśmy, ale sama świadomość tego, że byliśmy tutaj razem była tym co było nam potrzebne. W tej resteuracji był również parkiet. Prawie żadna para nie tańczyła, a i Ci którzy tam byli po chwili się wypalali i schodzili. German wstał i wyciągnął do mnie rękę. Poprowadził mnie właśnie na parkiet i przytulił do siebie. Wolna melodia równa się pretekst do bycia blisko. Słuchając jego rytmicznego bicia serca i powolnej muzyki bujałam się na boki. Czułam się jakbym była w innym świecie. W świecie, w którym nie ma zmartwień i żadnych nie dopowiedzeń. W nim liczyła się tylko ta chwila i to co się działo. Podniosłam głowę i napotkałam jego wzrok. Czekoladowe tęczówki. Ten błysk w oczach za każdym razem kiedy w nie patrzyłam. Podniósł rękę i odgarnął mi włosy za ucho. Uniósł delikatnie mój podbródek i równie delikatnie musnął moje usta jakby się bał, że zaraz się rozsypię. Otworzyłam oczy i spojrzałam na jego twarz, która była tak blisko, że czułam jego oddech na swoich ustach. Odsunęłam się trochę i ruszyliśmy w stronę stolika. German zapłacił za rachunek i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Kiedy byliśmy już na miejscu, zmęczona myślałam już tylko nad tym, żeby położyć się na wygodnym łóżku i zasnął. Miałam już otworzyć drzwi do mojej sypialni kiedy ktoś złapał mnie w pasie i zaniósł do pokoju obok. Postać położyła mnie na łóżku, a po chwili leżała obok mnie.
-Dobranoc- usłyszałam głos Germana tuż przy swoim uchu.
-Dobranoc- powiedziałam i przytuliłam się do niego. Zasnęłam.

Późny wieczór. Stoję w wielkim holu. Wszystko było urządzone tutaj... tak na bogato. Ubrana byłam w bladoróżową sukienkę do podłogi z koronkowymi białymi rękawami. Sukienka choć nie miała cekinów błyszczała się. Uniosłam ją trochę do góry i na nogach zobaczyłam czarne szpilki. Takich wielkich obcasów nie miałam jeszcze nigdy na sobie. Obok ustawione było wielkie lustro. Uczesana byłam w luźnego koka z loków, a część włosów opadała mi na oczy. Zaczęła grać muzyka. Pojawili się tańczący ludzie. Wszystko było takie... odmienne od tego do czego przywykłam. W moją stronę szedł właśnie jakiś mężczyzna z uwodzicielskim uśmiechem na twarzy. Na jego głowie znajdowała się korona.
-Me lady- wyciągnął w moją stronę rękę. Podałam mu swoją, którą pocałował.-Zatańczysz,pani?-zapytał z iskierkami w oczach. Kiwnęłam głową i zaczęliśmy wirować na parkiecie. 
-A kimże Ty jesteś uroczy młodzieńcze?-zapytałam kiedy tańczyliśmy wolną balladę.
-Jam...Uwierz mi lub nie droga pani, ale jestem Twoim księciem z bajki.
-Na prawdę?- zapytałam unosząc delikatnie brwi- To gdzież podziałeś swego wiernego rumaka?
-W stajni- odpowiedział lekko jakby był przygotowany na to pytanie.
-Znasz odpowiedzi na wszystko?
-Poniekąd- powiedział obracając mną.
-Czymś jeszcze mnie zadziwisz?-zapytałam podnosząc głowę i patrząc w jego oczy.
-Możliwe.- wyciągnął z kieszeni coś małego. Uklękną otwierając małe pudełeczko.-Wyjdziesz za mnie, Angeles?- zapytał, a ja stałam jak zamurowana. Po minięciu pierwszych sekund szoku na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przykucnęłam przed nim.
-Tak- odpowiedziała cicho, ale mężczyzna usłyszał. Podniósł mnie do góry i obrócił parę razy w okół własnej osi. W końcu postawił  mnie na ziemi. Pochylił się nade mną i pocałował.

No takie sny to mi się podobają- pomyślałam przeciągając się. Zobaczyłam obok siebie śpiącego mężczyznę. Poczochrałam mu włosy i wstałam. Poszłam do swojego pokoju gdzie się przebrałam. Zeszłam na dół gdzie miałam w planach napić się czegoś ciepłego, ale realizacje moich planów przerwał dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a w nich stał/a....

Kto mógł stać w drzwiach? Hm.... Tego dowiecie się jutro. ;D Mam do was prośbę. Macie może jakieś śmieszne pomysły na komiks? Mamy na zajęciach artystycznych robić właśnie komiks, z koleżanką mamy już 4 kadry, ale brakuje nam jeszcze 4. Tematyka nie musi być związana z serialem, ale może :D Byłabym Wam bardzo wdzięczna za pomoc. :)  Wiem rozdziały są ostatnio dość krótkie, ale ciągle coś się dzieje i nie mam za bardzo czasu. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba :)  Komentujcie :D ... Jeszcze raz przepraszam, że taki krótki.

//Angeles

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 28

Stałam na szczycie jakiegoś wzgórza. Wiatr igrał z moimi włosami. Spojrzałam na siebie. Ubrana byłam w długą zielono-złotą suknię. Uniosłam ręce do góry. We włosach miałam coś ostrego. Ściągnęłam to. Korona? To chyba był diadem. Włożyłam go z powrotem na głowę i rozejrzałam się dookoła. Za mną stał postawnej budowy zamek. Przede mną była rzeka. Po bokach ciemne lasy. Ja stałam na środku. Na początku obu lasów pojawili się dwaj rycerze w lśniących zbrojach. Jeden na białym, a drugi na czarnym koniu. W rękach trzymali kopie. Nie minął nawet ułamek sekundy,a mężczyźni ruszyli na siebie. Kiedy zderzyli się zderzyli ze sobą bronie dziwna siła odrzuciła mnie do tyłu. Szybko się podniosłam i ruszyłam w ich kierunku. Biały koń uciekł. Czarny pozostał przy swoim właścicielu. Kiedy byłam już przy nich "biały" rycerz zniknął. "Czarny" rycerz pozostał. Zaczął wstawać podpierając się o swojego towarzysza. 
-Kimże jesteś dzielny rycerzu?-zapytałam próbując dostrzec pod hełmem jego twarz.
-Jam piękna królewno jestem kimś, kogo dobrze znasz mi lade.- odpowiedział głębokim i muszę przyznać dość pociągającym głosem.
-I po co te gierki zacny panie?
-A któż powiedział, że to gierki.
-Ty panie jak widać, lubisz się droczyć.- powiedziałam z uśmiechem. Minął już pierwszy szok i przyzwyczaiłam się do tego, że mówię w tym starodawnym języku.-To nakrycie głowy nie przeszkadza Ci wać panie?
-Ani trochę.- powiedział widocznie rozbawiony.
-A może jednak? Dzisiaj tak strasznie gorąco,a w hełmie zapewne strasznie duszno.
-I kto tu mówi o gierkach.- stanął w miejscu, a ja zaczęłam mu się przyglądać.- Nie mogłaś o pani od razu powiedzieć o tym, żebym zdjął mój hełm?- zapytał i dostrzegłam nikły błysk w jego oczach.
-To takie proste?- mruknęłam.- A więc mój szanowny rycerzu. Może mógłbyś zdjąć swe żelazne nakrycie głowy?- zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Skoro pani o to prosi.- powiedział. Zdjął hełm i zobaczyłam....

Co? Co zobaczyłam?- pytałam się sama siebie patrząc w sufit. Czemu w takim momencie? Spojrzałam zrezygnowana na zegarek. Dochodziła 18. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Witaj Angie.- powiedział German wchodząc do mojego pokoju.
-Ooooo czeeeeść..- powiedziałam przeciągając się.
-Spałaś?- zapytał zdziwiony opierając się o drzwi.
-No jak widać- uśmiechnęłam się.- A co Cię do mnie sprowadza?- zapytałam siadająć po turecku na łóżku.
-A, bo wiesz mieliśmy iść na kolację.
-O tak prawda! W nocy nie mogłam spać. To jak widać teraz odsypiałam. O której mielibyśmy wyjść?- przyglądałam mu się. Jego oczy wyglądały bardzo podobnie do oczu tego rycerza.
-Tak właściwie to na 18:30.- powiedział szczerząc zęby.
-Coooo?!? Nie mogłeś tego prędzej powiedzieć?- zapytałam zrywając się z łóżka. Podbiegłam do szafy i zaczęłam w niej wszystko przerzucać.
-Wiesz nie musisz się w ogóle przebierać... Albo moim zdaniem w ogóle w nic nie ubierać.- powiedział zaczynając się śmać.
-Zboczeniec!-krzyknęłam i rzuciłam w niego jakąś sukienką. Spojrzałam na niego i ruszyłam w tamtą stronę. Wzięłam z jego rąk bladoróżową część garderoby.
      
-Idealna.- mruknęłam i poszłam do łazienki gdzie ją nałożyłam. Wyszłam po jakiś pięciu minutach i wróciłam do pokoju gdzie zastałam Germana siedzącego na łóżku z jakąś książką. Miał właśnie ją otworzyć.
-Stój.!- powiedziałam, prawie krzyknęłam wyrywając mu z ręki jak się okazało. Mój pamiętnik. - Chciałeś to przeczytać?- zapytałam siadając obok niego, kładąc swoją własność na kolanach.
-Eeee.. Właściwie to tak... A to jakaś prywatna książka?
-To nie jest w ogóle żadna książka.- warknęłam.- To mój pamiętnik.
-Oł... To przeprasza...- nastąpiła chwila milczenia.- To jak idziemy na tą kolację?- zapytał widocznie chcąc zmienić temat.
-Mhm...- położyłam pamiętnik na szafce nocnej i wyszliśmy....................


I dzisiaj to na tyle.... Nie wiedziałam w ogóle co dzisiaj napisać. Rozdział dość późno, bo byłam na zakupach :) A i wiem, że rozdział do bani, ale życzę miłego czytania. Komentujcie :)

//Angeles

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 27

Kiedy byłam już na miejscu, przed domem zobaczyłam Violettę. Nastolatka od razu wsiadła do samochodu i zapięła pas.
-Dobra o co chodzi?- zapytałam ruszając.
-To auto taty?- próba zmiany tematu?
-Tak....Długa historia, ale teraz opowiadaj.
-A co tu opowiadać miałaś rację...- powiedziała przeczesując włosy palcami.
-Z czym miałam rację?
-No jak mówiłaś o tej powtórce... Tylko teraz było...eee...trochę gorzej.-powiedziała wyglądając przez okno.
-Dużó wypiłaś?-zapytałam spoglądając na nią kątem oka.
-Trochę... Może więcej niż trochę.... ale nie tak dużo.- powiedziała przykładając głowę do szyby.
-Violu... A coś się stało, że dzwoniłaś?
-No chciałam, żebyś po mnie przyjechała.
-No to wiem... A bardziej nieoficjalny powód?
-No, bo chłopacy... trochę za duuuuużo wypili....-muruknęła.
-I co Ci zrobili?
-Em... No w sumie to nic, ale byli za bardzo nachalni...I kiedy miałam już dość ich zachowania zadzwoniłam po Ciebie.
-Hm... No dobrze.. Tylko mamy pewien problem... Miałaś wrócić na noc, a nie w nocy.
-Przepraszam....Trochę się zasiedziałam.- powiedziała patrząc się na swoje kolana.
-Będziemy miały szczęście jeżeli German jeszcze nie wstał.- powiedziałam zamykając samochód kiedy byliśmy już pod domem.
-Co masz na myśli?-zapytała wyciągając rękę do klamki.
-A to, że Twój ojciec jest w salonie i chyba nie spodobałby mu się widok Ciebie wracającej nad ranem z imprezy.- cofnęła ręke.
-Nie mogłaś go uśpić gdzie indziej?-zapytała marszcząc czoło.
-A skąd wiesz, że to ja?
-Ech... Nie ważne...To co teraz robimy?-zapytała.
-Nie mam pojęcia, ale...-spojrzałam na zegarek.- jest 3 nad ranem... Jest nadzieja, że jeszcze śpi.- powiedziałam i otworzyłam drzwi. Faktycznie spał. Pokazałam Violi, żeby weszła, ale cicho. Tak więc zaczęłyśmy się skradać. Kiedy Viola była już na schodach, a ja obok kanapy, mężczyzna zaczął się ruszać. Nie, nie teraz.-pomyślałam i pokazałam siostrzenicy, żeby pędziła do swjego pokoju. Przyklęknęłam obok kanapy i zaczęłam go głaskać po głowie...Jak małe dziecko....Ale pomogło. Uspokoił się i na nowo zasnął. Wstałam i poszłam na górę. Wstąpiłam jeszcze do pokoju Violetty. Kładła się właśnie do łóżka.
-Dziękuję.- powiedziała.
-Nie ma sprawy- uśiechnęłam się lekko.- Ale wiesz, że później i tak rozmowa Cię nie ominie?
-Tak, tak wiem.- powiedziała ziewając.
-Dobranoc.-powiedziałam i wyszłam. Weszłam do swojego pokoju, gdzie od razu rzuciłam się na łóżko. Oczy same zaczęły mi się zamykać. Zasnęłam.
Rano obudził mnie dzwoniący telefon. Odebrałam go.
-Słucham?-powiedziałam zaspanym głosem.
-Zejdziesz na śniadanie? Zaraz spóźnisz się do Studio.- usłyszałam w słuchawce głos Germana. Szybko zerwałam się z łóżka i spojrzałam na zegarek. 8:20. Nie opłaca mi się już iść. Wysłałam wiadomość do Pabla, że dzisiaj mnie nie będzie. Violi też. Po drodze wstąpiłam do jej pokoju. Nastolatka jeszcze spała. Może lepiej. Niech śpi. Zeszłąm na dół gdzie zastałam przy stole Germana i Ramallo. W kuchni krzątała się radosna Olgita. Usiadłam na swoim miejscu.
-Nie mogłeś przyjść? Musiałeś dzwonić?-zapytałam nelewając sobie soku.
-Nie nie mogłem.- powiedział z złośliwym uśmiechem.- A Ty gdzie mi uciekłaś w nocy.?- zapytał przyglądając mi się.
-A wiesz musiałam iść do toalety, a jak już wróciłam Ty spałeś rozłożony na całej kanapie, więc nie chciałam Cię budzić- powiedziałam unikając jego wzroku. Chyba za bardzo w to nie uwierzył, ale nic na to nie powiedział.
-Gdzie ta Violetta.?- zapytał spoglądając na schody.
-Śpi.- powiedziałam spokojnie robiąc sobie kanapkę.
-Jak to śpi.? Dzisiaj ma przecież szkołę.
-Ech.. German... Daj jej dzisiaj spokój. Niech się wyśpi. Napisałam już Pablowi, że nas nie będzie.
-Mhm... Tak właściwie.. To o której ona wróciła z tej wycieczki?
-A wiesz ledwo zasnąłeś, a ona przyszła.- powiedziałam uśmiechając się.
-Czyli mam rozumieć, że dzisiaj masz wolne?- zapytał z błyskiem w oku.
-No tak.
-A masz jakieś plany?
-Nieeee...- odpowiedziałam niepewnie. Co on znowu kombinuje?
-To wieczorem zapraszam Cię na kolację. Zgadzasz się?
-Pewnie. Jak coś to wiesz gdzie mnie znaleźć.- wstałam od stołu, uśmiechnęłam się do niego i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi pokoju Violetty. Akurat się budziła.
-Dzień dobry Angie.- powiedziała przeciągając się.
-Cześć Violu.- usiadłam obok niej na łóżku.- A teraz poproszę szczegółowy wywiad z zabawy.
-Echhh.. Naprawdę chcesz to wszystko wiedzieć?
-Tak. Opowiadaj.
-No więc tak. Pojechałam z dziewczynami do tego domku letniskowego. Na początku było wszystko normalnie. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, słuchaliśmy głośno muzyki, trochę piliśmy. Zabawa jak zabawa. Chłopacy zaczęli się po jakimś czasie dziwnie zachowywać. No i przystawiali się. Miałam już tego dość i zadzwoniłam po Ciebie. A i bardzo Ci dziękuję, że przyjechałaś. A tak właściwie czemu samochód taty?- zapytała z uśmiechem.
-I widzisz jak się kończą takie zabawy? Wiesz nie miałam pod ręką swojego więc zostało mi albo pożyczyć jego, albo pójść na nogach. Zdecydowanie lepsza była ta pierwsza opcja.- powiedziałam zaczynając się śmiać.
-Dziękuję za to, że zawsze mogę na Ciebie liczyć, Angie. Strasznie Cię kocham.- powiedziała przytulając się do mnie.
-Ja Ciebie też Violu. Nawet bardziej.- pocałowałam ją w czoło.

Ech... Coś nie miałam pomysłu co napisać. Zimno, zimno, zimno... -,- Wracając ze szkoły parę razy prawie się wywaliłam xD Życzę miłego czytania :) Komentujcie :*

//Angeles

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 26

Rażące światło i głośny dźwięk budzika. Niechętnie otworzyłam oczy, mrużąc je. Wyłączyłam denerwujący zegarek. Czyli już szósta. Pora wstać. Chcąc, nie chcąc zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Zaczęłam w niej przerzucać rzeczy. Nie ta, ta też nie, ooo...w życiu czemu to jest w mojej szafie.? W końcu natrafiłam na beżową sukienkę na ramiączkach do kolan. Luźna, zwiewna...w sam raz. Poszłam do łazienki gdzie przebrałam się, zrobiłam lekki makijaż i włosy uczesałam w koka. Zeszłam na dół gdzie razem z wszystkimi zaczęłam jeść śniadanie.
-Jakie macie plany na dzisiaj?- zapytał German patrząc w naszą stronę.
-Wiesz tato myślałam nad tym, żeby wybrać się z dziewczynami na taką małą wycieczkę po szkole... Nie masz nic przeciwko?- zapytała moja siostrzenica patrząc na ojca proszącym wzrokiem.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł, ale...
-Oh no dobra zapomnij, że w ogóle się Ciebie o to zapytałam.- powiedziała nastolatka zaczynając dubać widelcem w swojej jajecznicy.
-Ale ja nie powiedziałem, że się nie zgadzam.- powiedział zbity z tropu mężczyzna.
-Czyli się zgadzasz?- zapytała Violetta z iskierkami w oczach.
-Tak, ale pod jednym warunkiem... Na noc wracasz do domu.
-Dziękuję, dziękuję- powiedziała ściskając tatę i biegnąc do siebie do pokoju.
-Łał... Mówiąc szczerze nie spodziewałam się tego po Tobie.- przyglądałam mu się teraz uważniej niż zawsze.
-Ech.. Mam nadzieję, że nie będę żałował swojej decyzji.- powiedział marszcząc czoło.- A Ty jakie masz dzisiaj plany?- zapytał patrząc na mnie z uśmiechem na ustach.
-Hm... Pomyślmy... Studio, lekcje, dom i wolne do następnego dnia.
-To skoro masz  wolne, to...
-Co ty znowu kombinujesz?- zapytałam patrząc na niego niepewnie.
-Nic strasznego.- powiedział z tymi swoimi iskierkami w oczach.
-Coś nie jestem tego taka pewna.... O Violu, idziemy już.?-zapytałam kiedy zobaczyłam nastolatkę schodzącą po schodach.
-Tak, tak.-powiedziała radośnie. Wstałam od stołu, pożegnałam się z Germanem i razem z Violettą ruszyłyśmy w stronę Studio.
-Mogę Ci coś powiedzieć?- zapytała po chwili.
-Pewnie o co chodzi?
-Ale nie powiesz tacie? Bo jeszcze zmieniłby decyzję.
-Dobra mów o co chodzi.- powiedziałam w końcu patrząc się na nią.
-No, bo co do tej wycieczki, to mówiłam, że tylko z dziewczynami, ale...
-Jadą też z wami chłopaki.-dokończyłam za nią.
-Skąd wiedziałaś?-zapytała patrząc się na mnie.
-No, bo wiesz.. Twój tata tylko o to by się tak wkurzył.
-Coś w tym jest.- powiedziała udając zamyśloną.
-No widzisz... A tak właściwie gdzie wy jedziecie?- zapytałam, bo dopiero teraz sobie uświadomiłam, że nic o tym nie mówiła.
-A widzisz, bo rodzice Leona mają tu niedaleko taki domek letniskowy. Od jakiegoś czasu w ogóle tam nie jeżdżą więc Leon wpadł na taki pomysł, żeby zrobić taką mini imprezę.
-Mini imprezę mówisz? Ale to nie będzie taka sama impreza jak u nas co nie?
-Um... Nie wiem.. Chłopaki wszystko załatwiają.
-Czyli będzie. Jak byś mogła to nie pij za dużo, jeśli będziecie mieli wyposażenie promilowe. Bo jakby Twój tata zobaczył Cię w takim stanie... To nie chciałabym być wtedy na Twoim miejscu.
-Spokojnie Angie.- powiedziała uśmiechając się.
-No dobrze. A i jeszcze jedno. Nie zrób niczego głupiego.
-O czym mówisz?-zapytała patrząc na mnie swoim rozbawionym wzrokiem.
-Oj nie będę Ci tego tłumaczyć. Dobrze wiesz o czym mówię.
-Nie denerwuj się, bo jeszcze zmienisz się w Jade i co wtedy będzie?
-Uch nawet tak nie chcę sobie tego wyobrażać. Moja głowa nie zniosłaby takiej wizij.- powiedziałam wybuchając śmiechem.
-Angie, obiecuję Ci, że będę grzeczna i jak coś to będę do Ciebie dzwonić.- powiedziała kiedy byłyśmy już pod Studio.
-Ech Violu, Violu.- poszłyśmy na lekcje, bo doszłyśmy razem z dzwonkiem. Wbrew pozorom zajęcia minęły bardzo szybko. Sama wracałam do domu, ale nie śpieszyło mi się. Poszłam drogą przez park, podziwiając to wyjątkowe miejsce. Zawsze kiedy tu byłam wyczuwałam tj. magię. W willi zjawiłam się dopiero na kolację. Nie miałam pojęcia, że spacer zabierze mi tyle czasu. Przy stole siedział sam German. Olgi ani Ramalla nigdzie nie było. To było dość... nie codzienne.
-O w końcu jesteś. Gdzie byłaś tyle czasu? Martwiłem się o Ciebie.- powiedział podchodząc do mnie.
-German spokojnie. Byłam tylko się przejść, no i... trochę straciłam rachubę czasu...Gdzie Olga i Ramallo?- zapytałam rozglądając się po całym domu.
-Gdzieś wyszli... Jakaś kolacja, a może kino... Ramallo może otworzył swoją przestrzeń osobistą..- powiedział z uśmiechem na twarzy.-A właśnie... Pewnie jesteś głodna. Chodź.- poprowadził mnie do stołu, który cały zastawiony był jedzeniem.
-Eeee... German.... Twoja kolacja?
-Nie Twoja.- powiedział z szerokim uśmiechem
-Wiesz... Jeśli miałabym to wszystko zjeść... To chyba bym pękła.- powiedziałam. Chwyciłam kanapkę i przeniosłam się na kanapę. Usiadł obok mnie. Włączyłam telewizor.
-Obejrzymy jakiś film?- zapytałam patrząc się w jego stronę.
-Z Tobą? Zawsze.- powiedział obejmując mnie ramieniem. Niespodziewanie poczułam się senna, moje oczy się zamknęły. Zasnęłam.
Przebudziłam się o 2 nad ranem. Nie wiedziałam dlaczego. Po chwili zorientowałam się, że mój telefon wibruje. Odebrałam go i usłyszałam głos Violetty.
-A-Angie mogłabyś po mnie przyjechać proszę- powiedziała takim głosem, że byłam więcej niż pewna, że coś się stało.
-Co Ci jest?- zapytałam szeptem, żeby nie obudzić Germana.
-Opowiem Ci wszystko jak już będziesz.
-Dobra powiedz mi tylko gdzie mam jechać.- udzieliła mi informacji. Miałam pewien problem. Tutaj nie było mojego samochodu. A może.. Spojrzałam na Germana i wyciągnęłam z jego kieszeni kluczyki. Ten tylko coś wymruczał i przewrócił się na drugi bok. Chwyciłam jakąś ciepłą bluzę i wyszłam z domu. Pojechałam we wskazane miejsce.

No i kolejny rozdział :) Co mogło stać się Violi? Angie prowadząca samochód Germana xD Olga i Ramallo... Coś z tego będzie? :D Komentujcie ;P

//Angeles 

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 25

Mijały dni, tygodnie, aż w końcu te dwa miesiące wakacji dobiegły końca. Dzisiaj miało być rozpoczęcie nowego roku szkolnego w Studio... Już nie 21, ale On Beat. Budzik nastawiony na 6:20 zadzwonił punktualnie. Czasami marzy mi się, żeby z nie wyjaśnionych przyczyn się zepsuł. Wstałam z łóżka. Ziewając podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej jedną z sukienek.

Poszłam do łazienki gdzie wzięłam prysznic, który miałam nadzieję, że mnie rozbudzi. Nałożyłam wcześniej wybraną sukienkę i buty na delikatnym korku. Włosy tylko przeczesałam, bo nie miałam siły nic z nich układać. Zeszłam na dół na śniadanie gdzie zastałam tak jak ja zaspanych domowników. Co było tego skutkiem? Wczoraj do późnej nocy siedzieliśmy w salonie oglądając telewizję i zajadając się popcornem. Po tym jak nasz seans filmowy się zakończył mieliśmy iść spać. Właśnie mieliśmy. Otóż nie poszliśmy tak prędko, bo Germana naszło na jakieś opowiadania. Tak więc w łóżku byłam dopiero koło drugiej i od razu zasnęłam. Viola patrzyła na mnie z nikłym uśmiechem. Usiadłam obok niej i w milczeniu zjedliśmy śniadanie. Pocałowałam Germana w policzek i razem z siostrzenicą poszłyśmy w stronę Studio.
-Angieeee...- powiedziała ziewając- Tobie też tak bardzo chce się spać jak miiiii?
-Nawet bardziej. Wiesz może nie urządzajmy więcej takich "zabaw" jeśli następnego dnia musimy tak wcześnie wstawać?- powiedziałam odgarniając włosy do tyłu.-Ej... a czemu jesteś taka przygnębiona?- spoglądałam na nią niepewnie.
-Z jednej strony to przez zmęczenie, z drugiej... To przez chłopaków. Wiesz jak wrócę teraz do Studio to codziennie będę się widziała z Leonem, Diegiem i Tomasem. A oni ciągle będą się kłócić. Idzie po prostu zwariować.
-To może wybierz jednego... Dasz tym samym znak innym, że jesteś poza zasięgiem. I będziesz szczęśliwa z tym kogo wybierzesz...
-Nie do końca zrozumiałam to co mówisz.. ale mam wybrać jednego?... Tylko jest problem.... Którego?
-Ech Violu w tym Ci już nie pomogę... Sama musisz podjąć tą decyzję.- powiedziałam i weszłyśmy do Studio. Antonio wygłosił przemowę, Pablo jako dyrektor też coś od siebie dołożył i takim oto sposobem rozpoczął się nowy rok szkolny w Studio. Do domu wracałam sama, bo Violetta poszła gdzieś z przyjaciółmi. Wchodząc przez drzwi wpadłam prosto na Germana. Zaczęłam się śmiać sama z siebie. Grunt to dobry humor. Kiedy już stałam stabilnie na swoich nogach spojrzałam na niego.
-Właśnie miałem Cię szukać...
-Tak? To już znalazłeś.. A o co chodzi?
-Hm... A tak... Chciałem Cię zabrać na spacer..
-A z jakiej okazji?- zapytałam patrząc na niego podejrzliwie.
-A czy zawsze musi być jakaś okazja, żeby zabrać swoją dziewczynę na spacer?- zapytał, szeroko się uśmiechając widząc moje zmieszanie.
-No nie....- poszliśmy wolnym krokiem w stronę parku. Nie odezwałam się w tym czasie ani słowem, on zresztą też nie. Usiedliśmy na ławce. Rozglądałam się na wszystkie strony, w końcu zrezygnowana spojrzałam na Germana, który cały czas mi się przyglądał.
-Coś ze mną nie tak, że tak mi się przyglądasz?-zapytałam mrużąc oczy z uśmiechem na twarzy.
-Um... Nie...Tak się tylko zastanawiałem.
-Nad czym?- zapytała przybierając poważną minę, ale po niedługim czasie zaczęłam się śmiać.
-Nad tym kiedy za mnie wyjdziesz...
-Em... A tak na serio?-powiedziałam przestając się śmiać.
-To było na serio. - powiedział z mglistymi oczami, które po chwili się rozjaśniły.- Dobra, nie rozmawiajmy na razie o tym... Chodź na obiad, bo nas zabiją jak się nie zjawimy na czas.- powiedział podając mi rękę.
-Mówiąc zabiją masz na myśli Olgę?
-Skąd to wiesz?- zapytał patrząc na mnie z udawanym zdziwieniem. Na mojej twarzy od nowa pojawił się szeroki uśmiech.

Rozdział dość późno,booo...Babcia, ptakoliczenie <projekt> i w końcu dom. Zimmnnnnooooo -,- Komentujcie :)

//Angeles

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 24

Szumiące morze. Piaszczysta plaża. Palmy. Ognisko i tańczący w okół niego ludzie w spódniczkach z trawy i girlandami na szyji. Stałam na początku ścieżki oświetlonej pochodniami. Ruszyłam nią. Droga wydawała się nie mieć końca. Zaczęłam biec, ale miałam takie wrażenie jakbym w ogóle nie ruszała się z miejsca. Stanęłam i zaczęłam rozglądać się we wszystkie strony. Pomiędzy pochodniami pojawiły się ogromne maski z drewna. Droga zaczęła się zwężać. Grunt pod moimi nogami zaczął się ruszać. Nagle pode mną zrobiła się ogromna dziura. Poczułam, że spadam...

Wylądowałam na czymś miękkim. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leże na trawie. Sprężystej i wygodnej, pokrytej po części śniegiem. Niechętnie wstałam z niej i mrużąc oczy rozejrzałam się dookoła. Niebo zaczęło się rozjaśniać. Na środku stało jeziorko, a na nim dwa łabędzie budzące się ze snu. Drzewa pokryte były czapkami śniegu. Ciepłego śniegu. Jakaś anomalia pogodowa? Zaczęłam iść w stronę ławeczki znajdującej się przy jeziorku. Wraz z zmniejszającą się odległością zaczęła materializować się na niej postać. Kiedy byłam już na miejscu patrzyłam na mężczyznę o czekoladowych oczach ledwo dostrzegalnych w półmroku. Usiadłam obok niego i parzyłam na zmagania łabędzi. Spojrzałam w kierunku mężczyzny i napotkałam jego wzrok. Jego ręka powędrowała do moich włosów nieświadomie wywołując u mnie tym samym dreszcze. Otworzyłam oczy, które na chwilę zamknęłam. Spojrzałam w stronę, w którą patrzył mężczyzna. Łabędzie z szyj utworzyły serce. Ech... Takie romantyczne miejsce.... Z właściwą osobą. Mój towarzysz wstał i wskoczył do jeziorka. Przerażona patrzyłam na kręgi na wodzie, które po nim zostały. Podjęłam desperacką decyzję i wskoczyłam za nim. Nie mogłam się wynurzyć. Zaczęło mi brakować powietrza. Coś pociągnęło mnie w stronę dna... Tonęłam?

Upadłam na proste nogi. Przez chwilę czułam tak jakby stłumiony ból, który szybko przeszedł. Było bardzo ciemno. Stałam w wąskim pomieszczeniu z mnóstwem drzwi. Czy to jest jakaś normalna szkoła? Rozległ się dzwonek i pode mną usłyszałam tupot wielu nóg. Zrobiłam krok. Nikłe światło ukazało się na końcu korytarza, ale od razu znikło. W okół mnie zaczęły się pojawiać jakieś cienie. Odczułam pewien niepokój. Czy one powinny tu być? Szybkim krokiem poszłam w stronę drzwi, ale cienie nie odpuszczały i leciały za mną. Serce mocno mi biło i tętno przyśpieszyło swój rytm. Kiedy dotarłam do drzwi czułam się tak jakby całe powietrze, włączając w to i cienie naparło na mnie i ciągnęło w jakimś nieokreślonym kierunku. Straciłam przytomność.

Obudziłam się nie wiem po jakim czasie, ale siedziałam na jakimś wygodnym krześle. Takich jak to na którym właśnie siedziałam było wiele. Na wprost mnie znajdował się wielkich rozmiarów biały materiał, na którym wyświetlane są filmy. Wszędzie tu było czuć popcorn. Czy to jest w ogóle możliwe, żebym była teraz w kinie? Cała sala zapełniona była ludźmi. Takimi jakimiś bez życia. Czy tylko dla mnie to jest dość dziwne? Próbowałam wstać i wyjść, ale nie mogłam w ogóle się ruszyć z miejsca. Zaczęłam nerwowo ruszać się na swoim siedzeniu. Poczułam jakiś uścisk na moich nadgarstkach. Wszyscy ludzie z tego kina szli w moją stronę. Teraz naprawdę odczuwałam strach. Poczułam się tak jakby ziemia mnie pochłaniała...

Upadłam na moje łóżko. Czy ten koszmar dobiegł już końcu? Rozejrzałam się. Miałam jakieś przemeblowanie o którym nic nie wiedziałam? Szafa, komoda i inne meble stały na swoich starych miejscach, ale były takie jakieś inne. Na podłodze leżały jakieś zabawki. Ktoś przyjechał do nas z wizytą z małymi dziećmi? Obok mnie spał zadowolony German. Ułożyłam się wygodnie na łóżku z mętlikiem w głowie. Nagle ktoś wpadł do mojego... a może naszego pokoju. Obróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam dwie dziewczynki. Jedna wyglądała na 7 lat, a druga coś koło 5. Obydwie wydawały mi się znajome, chociaż nigdy w życiu nie widziałam ich na oczy.
-MAMO!TATO!Clara zabrała mi lalkę!- krzyknęła ta młodsza zaczynając płakać.Mamo?Tato?
-A wcale, że nie. To Lily mi ją zabrała, a ona jest moja.-broniła się ta starsza.
-Ja chcę się pobawić tą lalką!-Lily próbowała wyrwać siostrze lalkę. 
-Ale ona jest moja.- dziewczynka przytuliła ją do siebie.
-To może pobawicie się nią razem?- zapytał zaspanym głosem German.
-W sumie... Czemu nie? Chodź Lily. Mam ich więcej.- powiedziała Clara ciągnąc ją za sobą. Na twarzy młodszej dziewczynki pojawił się szeroki uśmiech.
-Mamo?-rzuciłam w przestrzeń, kiedy drzwi się zamknęły.
-Nie mów, że zapomniałaś o tym, że mamy dwie córki.- zaczęło mi się kręcić w głowie. Poczułam, że wracam... do rzeczywistości.

Zlana potem usiadłam na łóżku szybko oddychając. Co to miało być? Najbardziej to zadziwił mnie ten ostatni sen. Czemu śniły mi się dzieci? I na dodatek MOJE dzieci. Czy jak wszystkie z moich dotychczasowych snów ma jakieś przesłanie?

Dzisiaj rozdział napisany bardziej w tych snach. :) Geralda -,- Prawie się poryczałam to widząc... i jeszcze smutna mina Angie... Ta Esme pocałowała go specjalnie! Angie jeszcze śpiewała "Verte de lejos" coś mam takie przeczucie, że przez ten cały sezon będzie mi jej szkoda. Dobra, a teraz coś wesołego... Najlepsza była reakcja Germana jak Angie i Pablo mówili o nim xD Komentujcie :)

//Angeles

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 23

Razem z Germanem zrobiliśmy potrzebne zakupy i obładowani chyba w dziesięć pękatych toreb wróciliśmy do domu. Kiedy poinformowałam Violettę o zabawie, nastolatka od razu zaczęła obdzwaniać znajomych. Ja też napisałam do Pabla podając mu wszystkie informacje. Na 18 wszystko było już gotowe. Goście mieli zjawić się dopiero za godzinę. Poszłam do pokoju gdzie nałożyłam jedną z moich wielu sukienek, ale bardziej wieczorową.

 Do salonu zeszłam razem z dzwonkiem do drzwi. Nie było wśród osób, które przyszły kogoś kogo bym nie znała. Francesca, Camila, Marco, Broduey, Diego, Leon, Maxi, Tomas, Natalia i jeszcze wielu przyjaciół Violetty. Zjawił się też Pablo, a z nim Jackie. Czyżby znowu byli razem? Głośna muzyka, bawiące się nastolatki. Po niecałej godzinie straciłam kontrolę nad wszystkim co się działo. Wszyscy robili już co chcieli. Wszędzie leżały butelki po napojach alkoholowych. Nie mam pojęcia skąd one się tu wzięły. Takiego zaopatrzenia ja na pewno nie kupowałam. Koło 00:00 zabawa trwała w najlepsze. German z Pablem gdzieś zniknęli. Nastolatkowie rozeszli się po całym domu. Od tego wszystkiego zaczęła boleć mnie głowa. Poszłam do kuchni. Wzięłam z szafki jakąś tabletkę przeciwbólową. Przecisnęłam się i poszłam do swojego pokoju, ale niestety ktoś już tam był. I niby ja mam potem sprzątać cały ten bałagan? Tak więc zamknęłam drzwi i poszłam do pokoju Germana. Tam było pusto. Rzuciłam się na jego łóżko i od razu zasnęłam.
Obudziłam się parę minut po 6. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka zaspana. Poszłam na chwilę do pokoju skąd wzięłam jeansowe spodenki i białą bokserkę, w które się przebrałam, po wzięciu prysznica. Zeszłam na dół gdzie zastałam kompletny bałagan. Ludzie leżeli gdzie popadnie, a przy nich paczki po chipsach i butelki po sokach i alkoholu. Zrezygnowana zaczęłam szukać wszystkich. Tak więc najpierw poszłam do łazienki. Tam w wannie leżała Olga w stroju baletnicy, a pod prysznicem spał Ramallo cały wymalowany czerwoną szminką i stanikiem nałożonym na koszulę. Nie no co tu się działo? Zamknęłam drzwi i poszłam do pokoju Violetty. Właścicielka leżała na podłodze w stroju Czerwonego Kapturka, a obok niej Leon w stroju wilka. W jej szafie leżeli popisani mazakami Camila z Maxim. Na balkonie Francesca i Marco w poszarpanych ubraniach. Poszłam do gabinetu Germana. Na biurku leżał właściciel pomieszczenia w mojej czerwonej sukience. Był umalowany moimi kosmetykami i ssał kciuk. Zaczęłam się śmiać. Poszłam do ogrodu. Na huśtawce spała Jackie w kolorowej peruce i miotłą w dłoni. W basenie do połowy zanurzony leżał Pablo z torbą papierową na głowie. Pod drzewem leżała moja mama ubrana jak mała dziewczynka.... Chwila, chwila... Co tu robi moja mama?!? Zszokowana wróciłam do domu. Ludzie z salonu się zmyli, a więc położyłam się na kanapie i włączyłam jakiś film. Po jakiś dwóch godzinach z gabinetu wyszedł German trzymając się za głowę. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni po tabletki. Podałam mu je i do tego jakiś sok do popicia.
-Główka boli?- zapytałam głaszcząc go po włosach.-Ślicznie wyglądasz w mojej sukience.- zaśmiałam się, a on spojrzał na siebie i krzyknął przerażony. Pobiegł szybko do swojego pokoju. Wrócił po 30 minutach w spodniach od garnituru i rozpiętej koszuli pod szyją.
-Co się wczoraj działo?- zapytał przytulając mnie do siebie.
-Eeee... Chyba za dużo wypiliście. Ja nie wiem jakim cudem, ale niektórzy poznajdowali się w dziwnych miejscach... I nie jest Ci wstyd, że rozpijasz nieletnich.
-Oj no oni nie są nieletni... Niektórzy mają już po osiemnaście lat....
-A Twoja córka?
-A co z nią nie tak?
-Dobra nie ważne. Głodny jesteś?- zapytałam zrezygnowana.
-Nawet nie wiesz jak.
-To chodź. Zrobimy Ci coś.- zaprowadziłam go do kuchni. Kiedy już zjadł poszliśmy do salonu. Zjawili się tam Pablo i Jackie, a za nimi mama. Podałam im tak jak Germanowi coś na ból głowy.
-Chyba wczoraj za mocno zaszaleliśmy- powiedział Pablo drapiąc się po głowie.
-Chyba? Pablo zobacz jak tu wygląda... eeee... No i jak WY wyglądacie.- powiedziałam machając rękami.
-Angie spokojnie.- powiedział German łapiąc mnie za dłonie. W tej chwili po schodach zeszli Ramallo z Olgą, którzy wyglądali jakby chciało im się wymiotować.
-Chodź może pójdziesz się uspokoić.- powiedział i pociągnął mnie za sobą do swojego pokoju. Usiadłam tam na łóżku i podwinęłam nogi pod brodę.
-Ta impreza to kompletna porażka.- powiedziałam w końcu.
-No, nie było tak źle...
-Ty w ogóle siebie słyszysz? Pamiętasz coś z wczoraj?-zapytałam przyglądając mu się.
-Tylko początek zabawy. Potem chyba już odleciałem. I jakim cudem znalazłem się w Twojej sukience.?
-Nie mam pojęcia. A od kiedy ssiesz kciuk?-zapytałam śmiejąc się.
-Ja ssę kciuk?-zapytał robiąc się cały czerwony.
-No akurat dzisiaj tak. Nie wiem jak to z Tobą jest.- cmoknęłam go w rozpalony policzek.- No spokojnie już. Ja nic nie mówię.- on na to złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie na kolana.
-Ładnie to tak się ze mnie śmiać?- zapytał z złośliwym uśmiechem.
-Nawet bardzo.- zaśmiałam się. Po chwili pochyliłam się nad nim i pocałowałam. Pewnie ta chwila trwała by dłużej, ale do pokoju weszła Violetta. Kiedy nas zobaczyła od razu się wycofała z tajemniczym uśmiechem.
-Czyli czas zacząć zero prywatności.- mruknął German, a ja z uśmiechem rzuciłam w niego poduszką.


Ech... Odcinki są dość dołujące, ale przynajmniej pisząc rozdziały jest trochę zabawy ;D Jade pracuje w chińskiej resteuracji xD To się nazywa coś...  Komentujcie ;P

//Angeles 

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 22

Stałam pod ogromną wieżą. Noc. Rozświetlone miasto. Owa wieża nadawała blasku wszystkiemu dookoła. Do mojej głowy przyszła jedna myśl. Paryż. Wieża Eifla. Z bliska robiła ogromne wrażenie. Dosłownie. Weszłam do windy i wjechałam na sam szczyt. Kiedy drzwi otworzyły się uderzył we mnie wiatr. Moje włosy latały we wszystkie strony, a sukienka unosiła się do góry. Podeszłam do barierki i wyjrzałam przez nią. Widok był na prawdę zaskakujący. W pewniej chwili za bardzo się wychyliłam i poczułam, że zaraz spadnę. W ostatniej chwili ktoś chwycił mnie w pasie i wciągnął z powrotem. Szybko odwróciłam się i wylądowałam w ramionach mężczyzny. Spojrzałam na jego twarz.
-German?-zapytałam z uśmiechem.
-A spodziewałaś się kogoś innego?-ten jego słodki głosik.
-Nie.... Ale zdziwił mnie Twój widok.Co tutaj robisz?-zapytałam z błyskiem w oku.
-Hmmm... Kolacja dla dwojga?-wskazał na stolik. Mogłabym przysiąc, że jeszcze przed chwilą go nie było. Usiadłam na jednym z krzeseł, a on naprzeciwko mnie. Co chwilę spoglądałam na niego. Kiedy skończyliśmy jeść, wstał i podał mi rękę. Znikąd zaczęła płynąć muzyka. Wolna ballada. Przytuliłam się do niego i tak bujaliśmy się na boki. Podniosłam głowę i popatrzyłam na jego twarz, która była bardzo blisko mojej. Pochylił się i pocałował mnie. Poczułam, że się unoszę..

Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Pierwszy raz mój sen nie zaczynał się ani nie kończył jakoś strasznie. Może ten dzień nie będzie taki zły? Wstałam i podeszłam do szafy, z której jak zawsze wygrzebałam jakieś ciuchy do ubrania. Dzisiaj mój wybór padł na szare leginsy i błękitną koszulkę na ramiączkach z falbankami. Włosy związałam w kitkę. Na dół zjechałam po poręczy schodów i jakimś cudem nic sobie nie złamałam. Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem, a ja... ja miałam wrażenie, że dzisiaj jest mój dzień. Usiadłam przy stole z uśmiechem na twarzy. Czułam na sobie wzrok domowników.
-Em... Angie wszystko z Tobą w porządku?- zapytałam szeptem Viola.
-Tak, tak... A czemu coś miało być nie tak?
-No, bo... Jesteś dzisiaj jakaś inna.
-Może troszkę, ale chyba mogę być szczęśliwa co nie?- zapytałam i napiłam się soku.
-Dobra ja już nic nie mówię.- powiedziała śmiejąc się. Odeszła od stołu i poszła do swojego pokoju.
-Coś się stało? Ktoś Ci coś dosypał do czegoś?- zapytał German uważnie mi się przyglądając.
-Eeee... Nie, ale bardzo podobał mi się mój dzisiejszy sen więc mam dobry humor. Wiesz muszę z kimś poważnie porozmawiać. Do zobaczenia później.-powiedziałam, pocałowałam go w policzek i wyszłam odprowadzona jego spojrzeniem. Dobrze wiedziałam o tym, że mojego przyjaciela o tej godzinie mogę spotkać w parku. I nie myliłam się. Podeszłam do niego.
-Pablo możemy porozmawiać?- zapytałam niepewnie siadając obok.
-Skoro musimy.- powiedział zrezygnowany spoglądając na mnie.
-Wiesz tamta sytuacja... To nie miało tak wyglądać... Ja Cię kocham, ale wiesz jak przyjaciela i... proszę zrozum to, że chcę...chcę być z Germanem...- powiedziałam patrząc na swoje dłonie.
-Ech, Angie.. Przykro mi z tego powodu, że nigdy nie będę z Tobą. Chcę, żebyś była szczęśliwa, a skoro bycie z nim Ci to daje.. To ja nie będę Ci robił problemów- powiedział wywołując na twarz lekki uśmiech, ale wyszedł mu grymas. Przytuliłam go.
-Dziękuję.- powiedziałam.-Wiesz mam pewien pomysł... Zadzwonię do Ciebie jeśli będzie to już pewne... Muszę lecieć.- powiedziałam i szybko poszłam w stronę domu. Bez pukania weszłam do gabinetu Germana. Akurat rozmawiał z kimś przez telefon. Kiedy zobaczył, że weszłam, powiedział, że oddzwoni.
-A więc o co chodzi?-zapytał z uśmiechem.
-No, bo.... ja mam taki pomysł....
-Jaki?
-Co powiesz na zorganizowanie tj. małej zabawy?- zapytałam niepewnie zamykając oczy.
-Skoro tak Ci na tym zależy to się zgadzam.
-Naprawdę? Jej! To teraz chodź trzeba zrobić zakupy i wszystkich powiadomić.- powiedziałam ciągnąc go za rękę.
-Ale... Co????- zapytał zdziwiony, ale z miną zbitego psa poszedł za mną.


Hm... I jak wyjdzie z tą imprezą? To możliwe, że będzie bardzo cieeeekawe.... ;D Ughrrr.... Oglądam właśnie kolejny odcinek i krew mnie zalewa! Kolejny pocałunek Geraldy!!! Ciekawa jestem czy jak tak dalej będzie to mój telewizor przetrwa te ostrzały długopisami ;D Komentujcie ;)                                                Ps: Wiem krótki, ale następny będzie dłuższy :)

//Angeles

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 21

-A-ale...
-Och. Angie co ale? Zawsze jest jakieś ale.- mruknął przyciągając mnie do siebie tak, że wylądowałam mu na kolanach.
-Bo ja nie chcę znowu przez Ciebie cierpieć. Jaką mogę mieć pewność, że znowu mnie nie zdradzisz? Skąd mam mieć pewność, że znowu mnie nie zranisz?- zapytałam nie pewnie spoglądając na niego kątem oka.
-Jeżeli znowu miałbym Cię stracić nie wiem co bym wtedy zrobił...Angie...
-German...
-Nie poczekaj chwilę i posłuchaj co Ci powiem i dopiero wtedy podejmiesz decyzję. A więc Angie. Miałem już wszystko ułożone to co Ci powiem, ale wszystko nagle wyleciało z mojej głowy. Będę improwizować. Wiesz już przecież o tym, że bardzo mi na Tobie zależy. Kocham Cię i nic już na to nie poradzę. Jesteś... wiem, że to banalne.... ale całym moim światem. Nigdy nie pomyślałbym, że poczułbym coś takiego, ale jednak wszystko się zmienia. Odkąd Cię poznałem moje życie się zmieniło. I muszę powiedzieć, że na lepsze. Zawsze marzyłem o tym, żeby tak na prawdę się w kimś zakochać i nie ukrywam, że to się stało. Każdy ma swoje słabości. Ja też ich parę mam. Nie lubię mówić o tym co do kogo czuję, ale nie chcę Cię stracić i dlatego Ci to mówię. Koch...
-Też Cię kocham.- powiedziałam i cicho westchnęłam patrząc teraz prosto w jego oczy.
-To czemu nie chcesz dać nam znowu szansy?-zapytał zakładając mi włosy za ucho.
-A kto powiedział, że nie chcę?
-Czyli jednak?
-Hmmm... Niech się zastanowię. Tak chcę znowu z Tobą być... Cieszysz się?- zapytałam z uśmiechem patrząc na iskierki w jego oczach. Odpowiedzi nie usłyszała, bo swoją radość okazał w całkiem nie werbalny sposób. Już dawno nie czułam się tak wspaniale. Tęskniłam za dotykiem jego ust na swoich. Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie spojrzałam na niego przygryzając dolną wargę.
-Nie pozwolę już nigdy na to, żeby ktoś nas znowu rozdzielił.-powiedział, a jego oczy od nowa rozbłysły. Miałam coś odpowiedzieć, ale ktoś wszedł do gabinetu. Szybko zeskoczyłam z jego kolan i spojrzałam w stronę drzwi z rumieńcami na twarzy. W drzwiach stał Ramallo z Violettą. Moja siostrzenica cały czas się śmiała, a przyjaciel Germana patrzył na nas na nas rozbawiony.
-Co tu się działo?- zapytała Violetta.
-Nic?
-Wiesz Angie jakoś Ci nie wierzę.-powiedziała wytykając język.
-Dobra i tak tu nic nie zdziałam.- puściłam oczko Germanowi i wyszłam kierując się w stronę swojego pokoju. Jednak nie na długo zostałam sama, bo wpadła moja siostrzenica.
-A więc znowu jesteście razem?
-No, a jak myślisz?
-Że tak- na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
-No to dobrze myślisz.- powiedziałam unosząc kąciki ust do góry.
-Nawet nie wiesz Angie jak się cieszę.- powiedziała przytulając mnie do siebie.
*German*
Zostałem sam w gabinecie z Ramallo, który usiadł na przeciwko mnie.
-No w końcu! Ile trzeba było na to czekać?!- powiedział mój przyjaciel z uśmiechem na twarzy.
-To nie było takie łatwe. Dobrze o tym wiesz. Powiem Ci coś. Boję się o to, że znowu ją zawiodę i stracę już na zawsze.- powiedziałem chowając twarz w dłoniach
-German. Jeśli ona na prawdę tak Cię kocha jak widać to nawet jakbyś był skończonym idiotą, ona by Ci wybaczyła.- powiedział.
-Tak wiem... Ale wybaczyć a zapomnieć to dwie różne sprawy.
-Dobra, powiem Ci tak. Kochasz ją, prawda? A więc nie rób nic głupiego to jej nie stracisz.! Ona Ci ufa nie zawiedź jej. Stracone zaufanie jest trudniej odbudować niż coś innego.
-Czemu mi potrafisz dać takie rady, a sam jeszcze nie ułożyłeś sobie życia miłosnego?- zapytałem patrząc na niego z uśmiechem.
-No,bo...eee... ja sam nie wiem.- powiedział dziwnie zaczynając się jąkać.
-Pogadaj z nią w końcu. Coś czuję, że ona z chęcią by z Tobą była.
-Tak to, to wiem. Chyba w końcu to zrobię. Dzięki przyjacielu.
-Nie to ja Tobie dziękuję. Zawszę mogę na Ciebie liczyć i dzięki Twoim radą w końcu jestem... jestem szczęśliwy.
Ramallo spojrzał na mnie z uśmiechem i wyszedł. Wziąłem do ręki jakiś kontrakt, ale nie mogłem się na niczym skupić, bo w moich myślach pojawiała się ciągle blond włosa kobieta, która dość często pojawiała się w mojej głowie. Jak to dobrze, że w końcu wszystko się ułożyło.

Ech... Germangie pogodzone.! Ale czy na długo? Czy tylko u mnie dzisiaj jest tak strasznie ślizgo.? Pewnie przeszkadzałoby mi to, ale dzięki temu nie poszłam dzisiaj do szkoły ;D Życzę miłego czytania ;) Komentujcie ;P ;*

//Angeles

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 20

Stoję na z pozoru pustej plaży. Niebo usiane gwiazdami i księżyc w pełni. Z oddali zobaczyłam światło. Poszłam w tamtym kierunku. Na pniu drzewa siedział mężczyzna z gitarą w ręce. Był bardzo podobny do Germana, a może to tylko złudzenie. Obok niego na trawie po turecku siedział drugi mężczyzna uderzająco podobny do Pabla z uqulele w dłoniach. Przy wielkim ognisku rozłożony był koc, a na nim stały zapachowe świeczki. Spojrzałam zdziwiona na mężczyzn, którzy na początku jakby nie zauważyli mojego przyjścia. Na kocu leżały jakieś kartki. Wzięłam je do ręki i zaczęłam przeglądać. Nuty i teksty piosenek. Wszystkie je doskonale znałam, oprócz jednej. Napisał ją chyba jeden z tych mężczyzn. Popatrzyłam na nich kątem oka i dostrzegłam, że jeden z nich przygląda mi się uważnie, a drugi jest jakby w innym świecie. Podeszłam do mężczyzny z gitarą. Podałam mu nuty, a on zaczął grać. Była to piękna piosenka, o utraconej miłości i tęsknocie za ukochaną osobą. Kiedy skończył miałam łzy w oczach. Zaczęłam przyglądać mu się uważnie i dostrzegłam błysk w jego spojrzeniu, kiedy na mnie patrzył. Tylko jedna osoba miała tak charakterystyczne i wyjątkowe oczy, w które potrafiłam patrzeć bez końca. Od kiedy ON tak świetnie piszę? Mężczyzna wstał, chwycił mnie za rękę i odgarnął włosy do tyłu. Przeszły mnie dreszcze. Przytuliłam się do niego, ale nagle wszystko zaczęło znikać, on też więc wylądowałam na ziemi... Nic z tego nie rozumiem....
Mgła.Gęsta mgła. Mnóstwo drzew, na pierwszy rzut oka niewidocznych. Las? Co ja tu robię? Przecież przed chwilą byłam na plaży... Zaczęłam nerwowo rozglądać się na wszystkie strony. Nie znałam tego miejsca- to było więcej niż pewne. Zgubiłam się? Niepewnie ruszyłam w jednym z kierunków. W okół słyszałam kroki, jakby ktoś za mną szedł. To pewnie jakieś złudzenie spowodowane tym, że strasznie się bałam. To na pewno jakieś małe zwierzątko, a moja wyobraźnia to wszystko wyolbrzymia. Po paro minutowym marszu byłam więcej niż pewna, że ktoś za mną idzie. Schowałam się za jednym z drzew, czekając tylko na to, aż owa osoba mnie znajdzie. Zdradliwe bicie serca z nie wielkim trudem zdradzi moją kryjówkę. Nagle wszystko ucichło. Drzewa nie szumiały, liście nie trzeszczały. Zupełnie nic. Pustka. Ta cisza wcale mnie nie ucieszyła, dodała tylko takiego horrorowego uroku. Zaraz coś wyskoczy i...
-AAAAAA!- krzyknęłam głośniej niż chciałam kiedy coś dotknęło mojego ramienia. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam człowieka. Mężczyznę z kapturem na głowie. Złapał mnie i unieruchomił, więc nie mogłam wykonać, żadnych ruchów. Zaczęłam się szarpać, ale na nic to się nie zdało. Z głowy zsunął mu się tylko kaptur i ujrzałam znajomą twarz. Na widok, której uleciał cały mój strach. Wiedziałam, że ta osoba, nie zrobi mi nic złego. Wręcz przeciwnie. Czekoladowe oczy mężczyzny zawsze były dla mnie ukojeniem i nadzieją na to, że będzie lepiej. Zaczął się do mnie przybliżać. Chciałam tego, żeby mnie pocałował, ale do tego nie doszło, bo.....

...Obudziłam się wyrwana ze snu natarczywym dzwonieniem budzika. Szybko usiadłam na łóżku. Czemu? Czemu w takim momencie? Rzuciłam zła zegarek w jeden z kątów pokoju. Rozwalił się na miliony kawałeczków. I po co on mnie budził? Pożyłby jeszcze na ten swój sposób. Wstałam zrezygnowana z łóżka i podeszłam do szafy. Nałożyłam błękitne spodnie rurki i białą koszulkę na ramiączkach. Włosy związałam w koka i stanęłam przed lustrem. Już trzy razy pojawił się w moim śnie. Czy nie wystarcza mu już to, że ciągle go widzę to jeszcze musi mnie nawiedzać w snach. A może to jakiś znak? Może powinnam mu tamto wybaczyć i zacząć wszystko od nowa? Nie ma już Esmeraldy, Jade wyprowadziła się choć nie obyło się to bez wielu zbędnych kłótni. Ale co mam zrobić z Pablem? On jest moim przyjacielem. Najlepszym. Bratem. Nie chcę go stracić, ale nie mogę z nim być. Napisałam do niego: Pablo, wiem głupio wyszło, ale to nie tak. Zrozum jesteś dla mnie jak brat. Nie czuję do Ciebie tego co Ty do mnie. Przykro mi z tego powodu, ale nic na to nie poradzę. Pozwól mi być szczęśliwą. Nie chcę Cię stracić. Angie.
Schowałam telefon do kieszeni i zeszłam do salonu. Śniadanie już minęło więc poszłam do kuchni gdzie zrobiłam sobie kanapkę. Kiedy zjadłam poszłam w stronę gabinetu Germana. Nie pewnie zapukałam i weszłam. 
-German, bo ja muszę Ci coś powiedzieć.
-Słucham.- powiedział podpierając głowę na dłoniach. Usiadłam na rogu biurka i spojrzałam na niego.
-Ja już tak nie mogę. Co mam zrobić z tym, że w nocy już trzeci raz chyba w tym tygodniu śnił się mi pewien mężczyzna?
-Hmmm.... A kim jest ten szczęściarz?- zapytał obojętnie, ale widać, że mu się to nie podobało.
-Pewnie znasz... Wysoki, brunet, o czekoladowych oczach i trzeba przyznać bywa urokliwy.- powiedziałam patrząc w okno.
-Uznajmy, że kojarzę... A więc to nie dobrze, że o tym kimś śnisz?
-No właśnie nie.! A więc opowiesz mi jakiś z tych snów?
-Może lepiej nie. I co ja mam teraz zrobić? Do psychologa chyba nie pójdę..
-Wróć do mnie....- powiedział łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na niego z dość niepewnym wyrazem twarzy.

Coś mnie wzięło i bardzo spodobało mi się pisanie snów. Mam nadal je wstawiać czy nie? Jak myślicie? Next prawdopodobnie jutro ;) Komentujcie ;*

//Angeles

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 19

Obudziłam się rano z dziwnym przeczuciem, że wczoraj coś straciłam. Ale to może moja chora wyobraźnia? Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wygrzebałam spódniczkę i jakąś bokserkę.
Przeczesałam włosy i zeszłam na śniadanie. Wszyscy już tam byli. Violetta patrzyła na mnie z uśmiechem, a German obrzucał mnie co chwila badawczym spojrzeniem. Eh... Ciekawe ile jeszcze wytrzymam w tej sytuacji. Znając moją silną wolę to przy pierwszej okazji wymięknę. Nie zorientowałam się nawet kiedy zostałam z nim sama przy stole.
-I jak Ci się spało?-zapytał popijając kawę.
-A wiesz, że nawet dobrze- powiedziałam uśmiechając się.- A Tobie?
-Można powiedzieć, że pół nocy nie spałem...
-Czemu?-zapytałam unosząc brwi.
-A nie ważne może kiedyś się dowiesz... Myślałem o kimś... Um.. Angie, bo wiem, że jesteśmy teraz przyjaciółmi więc co powiesz na taki wieczorny spacer?
-Z chęcią, ale tylko jako przyjaciele co nie?
-Mhm..- powiedział, niepewnie się do mnie uśmiechnął i wyszedł do swojego gabinetu. Nie ma w tym nic złego... Co nie? Ale co ja mam zrobić z Pablem? Przez salon przechodził właśnie przyjaciel mojego szwagra.
-Ramallo! Moglibyśmy porozmawiać?- zapytałam.
-Tak pewnie. Chodź może do ogrodu, tam będzie spokojnie.- tak więc poszliśmy tam i usiedliśmy na huśtawce.-A więc o co chodzi?
-Mogłabym Cię prosić o dyskrecję?- pokiwał głową.- Chodzi mi o to, że.. no.. mam pewien problem. Chodzi o to, że nie wiem co mam zrobić, bo boję się, że mogę podjąć złą decyzję.
-Chodzi o Germana, prawda?
-Po części tak, no bo jest też Pablo.
-I w czym ten Twój problem, Angeles?
-No, bo tak, spotkałam się z Pablo i on ma teraz nadzieję na związek, a German... to już inna sprawa... ciągle o nim myślę i doszło nawet do tego, że śnił mi się w nocy. A teraz nie wiem co robić z tym wszystkim.
-Ja nie będę Ci mówił co masz robić, moje zdanie znasz.... Ale powiem Ci tak słuchaj serca, ono nigdy Cię nie zawiedzie.
-Wiesz Ramallo, mówisz mi to samo co ja Violetcie..- powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-A więc widzisz... Sama dokładnie wiesz co masz zrobić.- powiedział uśmiechając się.- Życzę powodzenia.- i odszedł zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. Chyba właśnie podjęłam decyzję... Wyjęłam telefon i napisałam do Pabla, żeby wpadł pod mój dom za 5 minut. Po chwili już był. Przeszliśmy do salonu.
-Pablo, bo muszę Ci coś powiedzieć.
-Co takiego?
-Bo patrz, w związku nas... To na razie nic z tego nie będzie. Chcę, żebyśmy byli tylko przyjaciółmi, bo wtedy jest nam lepiej. Może kiedyś się to zmieni. Zawsze byłeś dla mnie jak brat.
-Ech rozumiem...- powiedział smutno.- Życzę Ci szczęścia. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedział, pocałował mnie w polik i wyszedł. Chyba dobrze robię? Zostało mi jeszcze porozmawiać z Germanem, ale to podczas spaceru. W moim pokoju spędziłam resztę dna. Przed wyjściem nałożyłam jedną z moich ulubionych sukienek.

Do tego jeansową katanę. German przyszedł do mojego pokoju. Poszliśmy do parku. Dobrze się razem bawiliśmy, ale czułam się trochę niezręcznie. Usiedliśmy na ławce. I nastąpiłam tzw. chwila cichy.
-I jak się czujesz w strefie przyjaźni?-zapytał spoglądając na mnie.
-Mmmm.. Nie najgorzej, ale musimy poważnie porozmawiać.
-O czym?- zapytał widocznie zaciekawiony przyglądając mi się.
-Otychnaszychrelacjach.- powiedziałam zdecydowanie za szybko.
-Co?- zapytał śmiejąc się.
-No chodzi o to... no... o te relację między nami.- powiedziałam speszona.
-A co z nimi nie tak?
-No właśnie chodzi o to, że nic nie jest tak..
-Czyli o co chodzi?
-Możesz mi powiedzieć co tak naprawdę do mnie czujesz?
-Nie jestem przyzwyczajony do wyznawaniu uczuć, ale .... dla Ciebie zrobię wyjątek... Bardzo zależy mi na Tobie... no i jesteś dla mnie całym światem...- spojrzał mi w oczy.- Kocham Cię..
-Ale ostatnim razem jak coś między nami było zdradziłeś mnie... Czemu?
-To nie tak... Wszyscy chcą zawsze coś zrobić, żeby nas rozdzielić.
-Ale ja nie wiem czy mogę Ci zaufać, a jeśli to się powtórzy to co wtedy?
-Tylko czemu nie chcesz mi zaufać? Ja Cię kocham i dlatego nie mógłbym Cię już więcej zranić. Rozumiesz to?- chwycił mnie za ręce i patrzył głęboko w oczy jakby widział to co się we mnie działo.
-Nie. Ja już nic nie rozumiem.- powiedziałam odwracając wzrok.
-Tak mocno mi na Tobie zależy, a wszyscy robią wszystko naprzeciw. Może mogłabyś dać mi szanse?
-Chciałabym, ale widocznie nie możemy być razem.
-Proszę... Zróbmy wszystkim naprzeciw i bądźmy razem... Kocham Cię.- powiedziałam przybliżając się do mnie. Moje serce zaczęło bić szybciej. Był już bardzo blisko mnie kiedy usłyszałam, że ktoś do nas podszedł. Spojrzałam na tą osobę i ujrzałam Pabla.
-A więc to tak.. Angie, odmówiłaś mi, bo chciałaś być z nim..?- zapytał smutno.
-Pablo to nie tak...- momentalnie wstałam z ławki.
-Dobra nie tłumacz się. Widzę, że nic dla Ciebie nie znaczę.- powiedział, odwrócił się i poszedł w stronę swojego domu.
-Nie!Pablo....-powiedziałam opadając z powrotem na ławkę. Z moich oczu popłynęły łzy. German szybko je otarł. Próbował objąć mnie ramieniem, ale odsunęłam się od niego. -German przepraszam, ale dzisiaj nie mam już nastroju na żaden spacer... Możemy wrócić do domu?
-Pewnie chodź- powiedział. Wróciliśmy do domu. Pobiegłam od razu do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Dlaczego wszystko musi być takie skomplikowane? Kiedy myślałam, że podjęłam dobrą decyzję okazało się, że przez nią stracę ważną dla mnie osobę. Czemu miłość jest taka... taka.... chyba nie dla mnie. Zapadłam w niespokojny sen.

W tamtym rozdziale trochę Pangie w tym Germangie. :D Ciekawe jak ułoży się życie miłosne Angie... ;) Komentujcie ;P

//Angeles

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 18

Zimny wieczór. Szłam trzęsąc się przez park. Chuchałam zawzięcie w dłonie, żeby je ogrzać. Co mnie napadło, że wyszłam w taki ziąb w koszulce na ramiączkach? Przez swoją niezdarność wpadłam na kogoś.
-Prze-e-epraszam.- powiedziałam szczękając zębami.
-Nic się nie stało.-usłyszałam czyiś głos i poczułam, że coś opada na moje ramiona. Momentalnie zrobiło mi się cieplej. Spojrzałam na tą osobę, ale nie dostrzegłam twarzy.
-Jak mogę Ci się odwdzięczyć?-zapytałam wtulając się w ciepłą marynarkę. Nie usłyszałam odpowiedzi, bo owa postać przybliżyła się do mnie i teraz znajdowałam się w ramionach mężczyzny. Przeszły mnie przyjemne, ciepłe dreszcze. Coś tu jest nie tak. Nie zdążyłam się zorientować kiedy zatonęłam w pocałunku z "nieznajomym".Kiedy odsunęliśmy się od siebie spojrzałam prosto w oczy mężczyzny. Nie mogłam ich nigdy z nikim innym pomylić. Dobrze wiedziałam do kogo należą. Czy to może być jakiś znak?

Momentalnie usiadłam na łóżku. Chyba zasnęłam. Ale czy ten sen czegoś mi nie uświadomił? Czy źle robię idąc na spotkanie z Pablem? Pablo! Spojrzałam na zegarek. 17:50. Szybko zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do szafy. Wygrzebałam jedną z sukienek i szybko ją nałożyłam. Przeczesałam włosy i zeszłam na dół akurat z dzwonkiem do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Pabla. Poszliśmy do jakiejś resteuracji. Miło spędziliśmy tam czas. Na koniec naszej tj. randki mój przyjaciel? odprowadził mnie do domu.
-Angie i co teraz będzie?-zapytał kiedy byliśmy już pod drzwiami.
-Ale z czym?
-Z nami?
-Ech.. Pablo naprawdę świetnie się z Tobą bawiłam, ale muszę się jeszcze nad tym zastanowić.
-Jeśli będzie trzeba to będę na Ciebie czekał.- powiedział zakładając mi włosy za ucho. Zaczął się do mnie przybliżać, ale odsunęłam się. Pożegnałam i weszłam do domu. Oparłam się o drzwi. Nic. Czyżby sen.... Miał rację?
-Coś się stało?- zapytał German marszcząc czoło.
-Nie... To znaczy tak...Ale przecież Ciebie to nic nie obchodzi, prawda?- zapytałam ze spuszczoną głową.
-Nie prawda.
-Jak to?- spojrzałam na niego.
-Bo, ja.... Strasznie mi głupio... To co zrobiłem było nie wybaczalne wiem, ale... chyba wtedy byłem kompletnym idiotą skoro pozwoliłem na to, że Cię straciłem.
-A gdzie Jade?- zapytałam jakby od nie chcenia.
-Poszła na zakupy.- powiedział z grymasem na twarzy.
-A czego ode mnie oczekujesz?
-Tego, żebyś do mnie wróciła...- powiedział tak cicho, że ledwo go słyszałam.
-Jak Ty to sobie wyobrażasz?
-Mmmm....No..eeee.... Bylibyśmy znowu razem, bo nie mogę już na niczym się skupić. Ciągle myślę o Tobie..
-Wiesz wpadnij do mnie za pół godziny to porozmawiamy.- powiedziałam i wyminęłam go. Poszłam do pokoju. Chwyciłam ręcznik i piżamę i poszłam wziąść prysznic. Przeczesałam włosy i wróciłam do pokoju. Ledwo zdążyłam wszystko odłożyć na fotel kiedy mój szwagier.... właśnie szwagier wszedł. Lekko uśmiechnęłam się w jego stronę.
-A więc o czym chciałaś porozmawiać?- zapytał opierając się o framugę drzwi. Usiadłam po turecku na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie.
-No nie dosłownie ja chciałam coś mówić. Chciałam Ci dać szansę i wysłuchać co masz do powiedzenia.-powiedziałam przygryzając dolną wargę.
-A co chciałabyś wiedzieć. Wszystko Ci już powiedziałem.- odparł patrząc się na swoje dłonie.
-Po co tak naprawdę sprowadziłeś tu Jade?- zapytałam. Przyglądając mu się z ciekawością.
-Nie rozumiem tego pytania. Przecież mówiłem Ci, że obiecałem jej pomóc.
-Taaaak? A nie dlatego, żebym była zazdrosna?
-Nie, nie nic z tych rzeczy.
-Mhm... Ok. German wiem, czego chcesz.. ale ja nie mogę do Ciebie wrócić jeszcze nie teraz... Może kiedyś.... ale na razie możemy być tylko przyjaciółmi?- zapytałam niepewnie.
-Możemy spróbować, ale to nie będzie takie łatwe... A więc... Życzę słodkich snów... Przyjaciółko.- powiedział pocałował mnie w policzek i wyszedł. Opadłam momentalnie na poduszki. Co ja najlepszego wyprawiam? Powinnam być z Pablem czy jak w tym śnie z Germanem? Zasnęłam. Przynajmniej wtedy nie myślałam o tym wszystkim.

I to by było na tyle... Co teraz będzie? Germangie czy Pangie? ;)

//Angeles

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 17

Tak jak powiedział mój...były chłopak następnego dnia w domu pojawiła się Jade i od razu zaczęła się kleić do Germana. Widząc to momentalnie zrobiło mi się nie dobrze więc weszłam do kuchni zostawiając ich samych. Zastałam tam smutną gosposię.
-Olgo, co się stało?- zapytałam podchodząc do niej.
-Wiesz co się stało..
-No właśnie nie wiem i dlatego pytam się Ciebie.. Czemu jesteś smutna.?
-Bo to nie powinno tak być!-krzyknęła przytulając się do mnie.
-Ale... Co nie powinno tak być?- zapytałam całkowicie zbita z tropu.
-Teraz w szafkach będą się walały torebki z zieloną herbatą od której robi mi się już nie dobrze, a do tego jeszcze ONA tu wróciła i będzie znowu skrzeczała...
-Mówisz o Jade? To nie nasz wybór German sam o tym zdecydował.
-Ale ona w ogóle nie powinna się tutaj pojawić. Pan German powinien być nadal z Tobą.
-Ja uważam to już za skończony temat.- powiedziałam beznamiętnym tonem.
-Przede mną nic nie ukryjesz Angeles. Pamiętaj o tym pamiętaj.- i wyszła z pomieszczenia zostawiając mnie samą. Co to miało znaczyć?
-O, Angie dobrze, że Cię widzę... Co tu robi Jade?- do kuchni weszła Violetta.
-Ech, Violu... Wychodzi na to, że mieszka.
-CO?!?Nie, nie, nie... Powiedz, że to jakiś mało śmieszny żart.-spojrzała na mnie proszącym wzrokiem.
-Nie mogę.- skrzywiłam się.- Bo to prawda.
-Uch... Znowu wróci to co było? Znowu będzie taka nie znośna i będzie ciągle chciała mnie gdzieś wyciągać?Wiesz nie mogę się zdecydować gdzie najpierw z nią pójdę... Spa, fryzier czy wariatkowo.- prychnęła nastolatka, ale po chwili zaczęła się śmiać, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.-A więc tak Angie, od teraz musimy trzymać się zawsze razem, żeby nie zwariować, zgadzasz się?- zapytała wyciągając do mnie rękę, którą uścisnęłam i przytuliłam siostrzenicę.-Wiesz nie mam pojęcia po co tata ją tutaj sprowadził.....
-Ja mam takie dziwne wrażenie, że chce mi zrobić na złość.
-A niby czemu? Bo nie jesteście razem? To nie jest żaden sensowny powód.
-Ale najechałam mu na ambicję.Teraz sprowadził tu tą piszczałkę, żeby mnie wyprowadzić z równowagi. Żebym była o nią zazdrosna i do niego wróciłam. On jest zbyt dumny, żeby powiedzieć mi to wszystko w prost.- powiedziałam czując, że krew zaczyna we mnie buzować.
-Em... Angie nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie, ale Ty aż za dobrze nie znasz taty?
-Może troszkę.- powiedziałam uspokajając się i patrząc na nią z uśmiechem.
-Tylko jeśli Jade znowu miałaby być moją macochą to coś Ci zrobię.
-A czemu mi?- zapytałam patrząc na nią zdziwiona.
-No, bo nie jesteś teraz z tatą i ona ma do niego wolną drogę.
-Nie pomyślałam o tym- powiedziałam robiąc wielkie oczy.
-Zamierzasz coś z tym zrobić?-zapytała nastolatka z nadzieją.
-Nie...
-Jak to nie?
-Po prostu... Może robić co chcę.- powiedziałam spojrzałam na smutną twarz Violetty i wyszłam z domu. Jak zawsze kiedy coś było nie tak poszłam w moje stałe miejsce w parku. Już z daleka widziałam siedzącego na ławce Pabla. Usiadłam obok i nastąpiła chwila milczenia.
-Jak się trzymasz?- zapytał w końcu spoglądając na mnie.
-Nawet dobrze po za tym, że Jade zepsuła mi dzisiaj humor wprowadzając się.
-Szczerzę Ci współczuję.- powiedział widocznie się nad czymś zastanawiając.
-Ja sobie zresztą też.- spojrzałam w końcu na niego i zanim zdążyłam się zorientować pocałował mnie. Zdziwiona tą sytuacją oddawałam pocałunki. Po wszystkim spojrzałam na niego niepewnie, a on widocznie zastanawiał się czy dostanie teraz za to w twarz.
-Pablo....
-Tak wiem nie powinienem był tego robić....
-Pablo...
-Tak, tak wiem jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-PABLO!- krzyknęłam w końcu zirytowana.- Czy ja na Ciebie krzyczałam? Nie, a więc nie rozumiem dlaczego się tłumaczysz.
-Nie jesteś zła?- zapytał patrząc na mnie jakbym była kosmitą.
-Nie
-Hm.... Chyba warto zaryzykować.- powiedział cicho i spojrzał od nowa na mnie.- Umówisz się ze mną?
-Pewnie. Wpadnij po mnie o 18.- pocałowałam go w policzek i poszłam do domu. Przy drzwiach czekał na mnie German.
-Gdzie Ty byłaś tyle czasu.? Z kim się spotkałaś? Co robiłaś?- zadawał pytania jak karabin maszynowy.
-Chyba nie muszę Ci się tłumaczyć gdzie chodzę i co ważniejsze z kim i co z tym kimś robię, a więc..- wyminęłam go i poszłam do swojego pokoju gdzie położyłam się na łóżku i patrzyłam tępo w sufit. Czy na pewno dobrze robię?

Dzisiaj prędzej :) Miałam w szkole zdjęcia, o których kompletnie zapomniałam, ja to mam pamięć :D < do szkoły >. Komentujcie nawet jeśli jest tragiczne ;)

//Angeles

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 16

Momentalnie odsunęłam się od niego. Stanęłam zmieszana obok łóżka i dziwnie na niego spojrzałam.
-Co Ty wyprawiasz? Najpierw całujesz się z Esmeraldą, a teraz chcesz ze mną?German jesteś...
-Geeermiiiii... Nie zostawiłam u Ciebie mojego stanika....Ups... Przepraszam,że przeszkadzam.-do pokoju wparowała roześmiana Esmeralda.
-Stanika??-spojrzałam na niego zszokowana.-STANIKA?!? German jesteś skończonym idiotą! Jeśli zaraz nie oddasz mi tego klucza to wyjdę przez okno. Nie zamierzam spędzić ani minuty dłużej w jednym domu z Tobą. To ja wam już nie przeszkadzam...Zakochani-powiedziałam z błyskawicami w oczach.Chwyciłam kluczyki z szafki i ruszyłam w stronę drzwi. Odwróciłam się jeszcze w ich stronę.- A prawie bym zapomniała...German... Z nami koniec... Możesz być już spokojnie z Esme..-powiedziałam z sarkazmem. Otworzyłam drzwi i wyszłam. Skierowałam się w stronę parku. Tam zawsze jako tako, ale się uspokajałam. Opadłam na moją ulubioną ławkę i schowałam twarz w dłoniach. Co ja takiego zrobiłam, że spotkałam takiego kretyna?
-Angie coś nie tak?- usłyszałam męski głos za sobą.
-Tak.- uniosłam głowę i spojrzałam na mojego przyjaciela.- Nic nie jest w porządku.
-Opowiadaj.
-A co tu opowiadać. Mój kochany EKS chłopak zdradził mnie z Esme... Nic tylko się cieszyć.
-Oł... Nie wiedziałem... Przykro mi.- powiedział przytulając mnie.
-A wiesz co jest w tym najgorsze? Chyba byłam w nim naprawdę zakochana, bo gdyby było inaczej to ta jego zdrada by tak nie bolała co nie?
-Wiesz Angie... On dla mnie zawsze był skończonym dupkiem, który w ogóle na Ciebie nie zasługuje.- uniosłam głowę i spojrzałam znowu na niego.
-Pablo? Skoro on na mnie nie zasługuje to kto? Wiesz ja jakoś tak wysoko się nie cenie.
-Nie o to mi chodziło. Chodziło mi o to, że może byłoby lepiej jakbyś była z kimś innym.
-Na przykład z kim?
-Ze mną
-Eeee... Nie obraź się, ale to chyba nie jest odpowiedni moment. Właśnie przed chwilą z kimś zerwałam i narazie nie chcę się z nikim wiązać.-powiedziałam wstając.
-No dobrze, ale nadal jesteśmy przyjaciółmi co nie?
-Pewnie- powiedziałam przytulając go.
-Wiesz może dzisiaj przenocujesz u mnie? Obejrzymy jakiś film czy coś..
-OK. Tylko uważaj na siebie, bo jak coś nie ręczę za siebie.- powiedziałam grożąc mu palcem. Poszliśmy do niego i urządziliśmy sobie tj. dzień maratonów filmowych. O 1 w nocy zaczęłam już zasypiać z głową opartą na ramieniu Pabla. Telefon wyłączyłam od razu po opuszczeniu willi więc nawet nie wiedziałam czy ktoś się tam w ogóle o mnie martwi, a może to i lepiej?
Następnego dnia wstałam dość wcześnie i przypuszczam, że to właśnie od tego bolała mnie głowa. Wzięłam jakąś tabletkę. Włączyłam telefon. 28 połączeń nieodebranych od Germana, 15 sms'ów od Violi. Mam nadzieję, że przynajmniej policji w to nie zamieszali. Pablo jeszcze spał więc po cichu wyszłam z domu zostawiając mu małą karteczkę z informacją, że wyszłam. Poszłam pewnym krokiem w stronę domu Germana. Ciekawa jestem jak się bawili kiedy mnie nie było. Ciekawe czy Esmeralda dobrała się już do Germana.... A tak właściwie czemu mnie to tak ciekawi? Może przecież robić co chcę. Weszłam do domu, ale nikogo nie widziałam, zresztą zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. No, ale to naprawdę było dziwne. Otwarty dom, a w środku nikogo nie ma. Aż się prosi, żeby go okraść. Czy wszyscy zrobili się, aż tak lekkomyślni? Wróciłam z kuchni do korytarza i usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Do domu weszli wszyscy jego mieszkańcy. Kiedy mnie zobaczyli stanęli jak wryci.
-Coś się stało? Dlaczego zostawiliście otwarty dom?
-Bo... My.... Eeeee... Nie odbierałaś telefonów to poszliśmy Cię szukać.
-O jak miło.. Esmeralda Ci się już znudziła?- zapytałam opryskliwie.
-Ugh... Angie zrozum wreszcie, że nic między nią, a mną nigdy nie będzie.- momentalnie wszyscy się stamtąd ulotnili i zostaliśmy sami.
-Tak? A co miała oznaczać ta akcja ze stanikiem?
-Chyba coś jej się w głowie poprzewracało, bo ja nigdy z nią nie spałem.
-Łał to ona musi mieć naprawdę bardzo wybujałą wyobraźnię, skoro część jej bielizny wylądowała u Ciebie- powiedziałam z sarkazmem.
-Ale....
-Co ale? Znowu będziesz wszystkiemu zaprzeczał?
-No dobra. Posłuchaj mnie chwilę. To prawda raz doszło między nami do pocałunku, ale to z jej inicjatywy...
-I gdybym tam nie weszła nie mam pewności czy nie doszło by do czegoś więcej.- mruknęłam cicho.
-Nie doszłoby. Uwierz mi nigdy między nią, a mną nie było niczego więcej po za tym co widziałaś.
-Wiesz jakoś nie potrafię Ci uwierzyć.
-A mogłabyś spróbować?
-Może i bym mogła, ale nie chce. Nadal mam was przed oczami i myślisz, że to tak łatwo zapomnieć?
-Nie, ale co mogę na to poradzić, że ciągle o Tobie myślę.?
-German...- powiedziałam nad wyraz spokojnie.- Zapomniałabym o czymś... Esmeralda nadal tu przebywa?
-Eee... Właściwie to już nie.. Nie mogłem przecież pozwolić na to, żeby taka sytuacja się powtórzyła. A drugim powodem było to, że chyba jeszcze nie chcę mieć rozwalonego domu.
-A czemu miałby być rozwalony?
-No, bo po tym wszystkim... Wy dwie w jednym domu to by była III wojna światowa.- powiedział, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech, który prawie od razu zmienił się w grymas.-Ale za jakiś czas może przyjechać tu Jade..- powiedział zamykając oczy.
-JADE?!? Ty chyba sobie ze mnie żartujesz?- powiedziałam i od nowa powróciła moja złość.
-Nie, nie żartuję. Kiedyś obiecałem jej, że pomogę jej jeśli będzie tego potrzebowała.
-Nie no naprawdę Cię teraz nie rozumiem. To tak. Najpierw sprowadzasz tu Esmeraldę. Niby koleżankę, księgową, z którą się całujesz. Potem mnie przepraszasz za to i liczysz na jeszcze jedną szansę, a teraz sprowadzasz JĄ. Twoją niedoszłą żonę, która nadal Cię kocha i ma szanse na związek z Tobą. Jeżeli to ma tak wyglądać nie mamy o czym rozmawiać. ŻEGNAM.- powiedziałam, obrzuciłam go smutnym spojrzeniem i wyszłam do ogrodu. Czemu jestem taka nerwowa? Może Violetta miała rację... Zmieniłam się?

Uf... I kolejna kłótnia Germangie.... Jade powraca? Co z tego wyniknie? Czy zajdzie coś między nią, a Germanem.? :) Szczerze mnie to też ciekawi :D Komentujcie :P :*

//Angeles

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 15

-Ekhem...-chrząknęłam, ale na nic to się nie zdało.-Ekhem!- chrząknęłam głośniej już zirytowana. W końcu oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie. Esmeralda wyglądała na zadowoloną z siebie, a German był jakby speszony.
-Angie to nie tak...- zaczął się tłumaczyć, ale mu przerwałam.
-Nie, German. Może lepiej nic nie mów. Jak widać już wybrałeś.- obrzuciłam go i Esmeraldę pogardliwym wzrokiem.
-Ale to nie tak...Angie proszę wysłuchaj mnie.
-Wiesz nie mam ochoty słuchać Twoich kolejnych kłamstw.Oboje jesteście żałośni.- powiedziałam i wyszłam z jego pokoju kierując się do siebie. Wrzuciłam parę rzeczy do wielkiej torebki i wyszłam. Zeszłam na dół i szłam w stronę drzwi wyjściowych, ale ktoś mnie zatrzymał i obrócił do siebie. Stanęłam teraz twarzą w twarz z Germanem.
-Czego Ty jeszcze ode mnie chcesz?- zapytałam przez zaciśnięte zęby.
-Daj mi się wytłumaczyć...
-Tak i zapewne w tych swoich tłumaczeniach powiesz, że to nie Twoja wina itp. itd.
-Nie, Angie to nie tak...
-Czyli tego chciałeś?
-Nie,przecież bym Cię nie zdradził..
-A jednak to zrobiłeś.!- powiedziałam zaczynając się wyrywać.-Puść mnie wreszcie!
-Nie...
-Jak to nie? Idź sobie do tej swojej Esmeraldy.!
-Angie, przestań...- próbował mnie uspokoić... Tak łatwo powiedzieć trudniej zrobić.
-Nie uspokajaj mnie. Puść mnie, bo chcę wyjść z tego domu!
-Nigdzie nie pójdziesz...-powiedział spokojnie.
-Nie będziesz mi rozkazywał...-syknęłam zła.
-No to uznaj, że to nie jest rozkaz tylko prośba..
-Gdzieś mam te Twoje prośby... Zostaw mnie w spokoju... Jak tak ma wyglądać nas związek to....
-Proszę nie kończ..- powiedział zamykając oczy.
-A niby czemu? Wiesz Ty mnie zraniłeś więc czemu ja nie mogę powiedzieć tego co myślę?
-Możesz mówić to co myślisz, ale nie odchodź stąd.
-Chyba jestem dorosła i potrafię sama podejmować decyzje co do miejsca mojego zamieszkania.- powiedziałam biorąc głęboki wdech.- Puścisz mnie wreszcie?
-A uspokoiłaś się?
-Można tak powiedzieć, ale nadal jestem na Ciebie zła, za to co mi zrobiłeś.- puścił mnie ale nadal stał za blisko. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi, ale wyprzedził mnie i zagrodził mi wyjście.-Co Ty wyprawiasz?- zapytałam próbując go wyminąć.
-Nie chcę Cię wypuścić z domu...
-Ale po co Ci tu dwie kobiety. Jedna Ci wystarczy... a więc... przepuść mnie..
-Możemy chociaż porozmawiać?
-Przecież rozmawialiśmy...Wiesz mam Cię już serdecznie dość- powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju zamykając się na klucz i rzucając na łóżko. Jak on mógł mi to zrobić? Ja mu ufałam i się na nim zawiodłam.
-Angie! Otwórz!
-Odejdź nie chcę z Tobą rozmawiać- krzyknęłam wycierając łzy, które nie wiem kiedy zaczęły płynąć z moich oczu.
-Proszę...- powiedział zrezygnowany uderzając w drzwi.-Wiem jestem skończonym idiotą, ale czasu nie cofnę... Co ja mam zrobić, żebyś mi to wybaczyła? Angie? Uch.. Porozmawiamy później? Nie chcę Cię stracić...- nic na to się nie odzywałam. Byłam nim rozczarowana. Łzy płynęły, a ja nie potrafiłam ich już powstrzymać. Zakochałam się w nim.Wiedziałam, że nigdy nic dobrego z tego nie będzie. Myślałam, że będąc z nim w końcu będę szczęśliwa, myślałam, że nie będę już cierpiała z jego powodu. Czemu musiałam aż tak się do tego pomylić? Do mojego pokoju parę razy ktoś pukał, ale się nie odzywałam... Nie miałam już przez nich dzisiaj humoru. Zasnęłam o 4 rano. Chociaż i tak nie spałam długo, bo wstałam o 6. Przebrałam się. Nałożyłam jeansowe spodenki i czarną bokserkę. Kolczyki piórka, a włosy związałam w koka. Nałożyłam baleriny i wyszłam niepewnie z pokoju rozglądając się czy kogoś nie ma. Poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kawę i kanapkę. Szybko uwinęłam się ze śniadaniem i poszłam w stronę drzwi wyjściowych. Były zamknięte, a klucza nigdzie nie było. Czemu on mnie tu zamknął? Wszystko we mnie buzowało ze złości. Poszłam do jego pokoju.
-German! Czemu drzwi są zamknięte? Ja chcę wyjść!- krzyknęłam nie zważając na to, że go obudzę. Spojrzał na mnie zamglonymi oczami, które po chwili się rozjaśniły na mój widok.
-eeee... co?
-Czemu zamknąłeś drzwi? Ja chcę wyjść. Daj mi klucz...-zarządałam podchodząc do niego.
-Nie.- odpowiedział zadziornie.
-German. Nie żartuj. Dawaj ten klucz.- powiedziałam prze zacisnęte zęby.
-Nadal nie.- powiedział, chwycił mnie i pociągnął do siebie do łóżka.
-Co Ty wyprawiasz?-zapytałam patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
-Przepraszam..- powiedział przybliżając się do mnie.

I co będzie dalej dowiecie się jutro... Pogodzić ich czy nie? Oto jest pytanie. Podobał wam się dzisiejszy odcinek? Mi najbardziej Angie. Jeremiasz i Podemos *_* Komentujcie :*

//Angeles

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 14

Minęło już parę dni. Wszystko było w porządku. No po za tym, że Esmeradla spędzałam w willi rodziny Castillo coraz więcej czasu, co nie do końca mi odpowiadało. Czułam się chyba zagrożona. Zazdrosna? Aż tak mi na nim zależało? Ubrałam ciemne jeansowe spodnie, czerwoną koszulkę na ramiączkach. Związałam włosy i zeszłam na dół na śniadanie. Nie zdziwił mnie nawet ten fakt, że przy stole siedziała "przyjaciółka" Germana i wesoło z nim rozmawiała. Dobry humor momentalnie ze mnie wyparował. W ciszy zjadłam śniadanie i odeszłam od stołu. Drzwi do pokoju Violetty były otwarte. Zajrzałam i zobaczyłam nastolatkę piszącą coś w pamiętniku.
-Violu? Mogę się Ciebie o coś zapytać?- zapytałam opierając się o framugę drzwi.
-Pewnie... O co chodzi?- zapytała spoglądając na mnie z ciekawością.
-No, bo zastanawia mnie co sądzisz o tej całej Esmeraldzie.- powiedziałam tak jakoś bez żadnych emocji.
-A co jesteś o nią zazdrosna?- zapytała patrząc na mnie z uśmiechem.
-Nie... Tak tylko pytam.- powiedziałam cicho.
-Hm... Co o niej sądzę? No jest całkiem miła i taka... pozytywna. Ciągle się uśmiecha, ale.....- zawachała się.
-Co, ale?- zapytałam patrząc się na nią.
-Ale chyba ona coś... no wiesz... do taty...
-co?- zapytałam niepewnie.
-No, jeżeli nie to, to może czegoś od niego chce i może mieć z tego jakieś korzyści, ale czy to możliwe?.... ANGIE! Gdzie idziesz?- nie wytrzymałam i wszyłam. Postawnowiłam wyjść do ogrodu. Świeże powietrze może trochę ostudzi te emocje, które w tej chwili odczuwałam. Złość? Może trochę. Zazdrość? No, a jak byłam strasznie zazdrosna. Rezygnacja? Może trochę, ale... przecież nikogo nie można zmusić do miłości. Spojrzałam na zegarek. Była 15. Czyli już po obiedzie. Nie byłam głodna, ale weszłam do domu. Akurat ze schodów schodziła Violetta.
-Co powiesz na spacer? Dawno razem nie wychodziłyśmy....
-Pewnie Angie.- powiedziała i z uśmiechem chwyciła mnie pod rękę. Poszłyśmy w stronę parku.-Wiesz co Ci powiem?- zagadnęła po chwili.- Nawet jeśli Esmeralda coś czuje do taty to i tak nic z tego by nie było...
-A czemu tak uważasz?
-No, bo on kocha Ciebie..
-Ale wiesz uczucia mogą się zmienić..
-Akurat w tej sytuacji szczerze w to wątpię..- powiedziała kiwając przecząco głową.- Angie, jeśli będziesz wszystkiemu zaprzeczać i zgrywać pesymistkę to... nie wiem... ale odkąd pojawiła się Esmeralda jesteś jakaś inna niż zawsze. Nie wiem czy to jej osoba tak na Ciebie wpływa czy to, że zbliżyła się tak blisko do taty, ale nie możesz tak wszystkim się przejmować. Ja chcę, żebyś była taka jak przed pojawieniem się jej.
-Violu... ja... przecież się nie zmieniłam... nadal przecież jestem tą samą Angeles.- powiedziałam i poczułam łzy w kącikach oczu, którym nie pozwoliłam płynąć.
-Angie... Ja i tak zawszę będę Cię kochała mimo wszystko.. Pamiętaj o tym- powiedziała i przytuliła się do mnie.
-Kocham Cię Violu. Jesteś najlepsza. Zawsze poprawisz mi humor.- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Nie gniewaj się, ale umówiłam się z koleża.... kolegą na spotkanie..- powiedziała.
-Tak pewnie idź... Ja już wrócę do domu. Miłej randki.- powiedziałam posyłając jej podejrzliwe spojrzenie. Tak jak powiedziałam ruszyłam w drogę powrotną. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Wydawało się, że nikogo nie ma. W kuchni? Nikogo nie ma. W gabinecie Germana... Też nie.. Jadalnia, salon też nie... No to wychodzi, że jestem sama. Zrezygnowana poszłam do pokoju mojego chłopaka w celu pożyczeniu jakiejś książki. Nie spodziewałam się tam nikogo spotkać więc weszłam bez pukania. Wchodząc do środka prawie na kogoś wpadłam. Spojrzałam przed siebie. To co zobaczyłam w środku sprawiło, że z głowy kompletnie wyleciała mi książka. German.... Esmeralda... Całowali się...


Czemu ja to zrobiłam? Nie wiem, ale jestem strasznie zła na Germana za to, że tak olewa Angie i kręci coś z tą Esmeraldą. Ale u mnie to chyba nie potrwa tak długo. :) Komentujcie :P

//Angeles

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 13

Wstałam dość wcześnie nawet jak na mnie. Była dopiero 5. Godzinę poleżałam jeszcze w łóżku i patrzyłam się w mój ciekawy sufit zrobiony z paneli. Wstałam niechętnie i wygrzebałam z szafy białą zwiewną sukienkę na ramiączkach do połowy ud. Nałożyłam do tego jasno jeansową katanę. Włosy związałam w koka i nałożyłam buty na koturnie. Zeszłam na dół gdzie pomogłam Oldze robić śniadanie. Kiedy byliśmy już po posiłku postanowiłam pójść się przejść. Poszłam do parku gdzie zastałam przygnębionego Pabla siedzącego na "naszej ławce".
-Ej... coś się stało?- zapytałam siadając obok.
-Czemu moje życie jest takie beznadziejne?- zapytał patrząc na nie smutnym wzrokiem.
-Co się stało? Opowiadaj. Mam czas.
-No, bo.... Rozstałem się z Jackie, bo dowiedziałem się, że mnie zdradziła z niejakim Davidem. Jeszcze prędzej straciłem kobietę, którą naprawdę kochałem na rzecz kogoś innego... Czemu ja mam takiego pecha?
-Jeszcze wszystko się ułoży- powiedziałam z niepewnym uśmiechem.
-Naprawdę w to wierzysz?
-Zawsze trzeba mieć nadzieję.. Dobra chodź...
-Gdzie?
-Zabieram Cię na koktajl... Co myślałeś, że pozwolę Ci tu siedzieć samemu i użalać się nad sobą?- pociągnęłam go za sobą, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Kiedy byliśmy już na miejscu zamówiłam dla siebie koktajl truskawkowy, zresztą dla Pabla też, bo wiedziałam, że go lubi. Dawno z nim nie rozmawiałam tak.. o wszystkim i o niczym... i muszę przyznać, że miło spędziłam z nim czas. Do domu wróciłam gdzieś tak na godzinę przed kolacją. Uśmiech znikł mi z twarzy kiedy zobaczyłam przed sobą Germana rozmawiającego z jakąś kobietą. Stanowczo była za ładna.
-O Angie. Jak miło, że wróciłaś.- powiedział z uśmiechem.- To jest Esmeralda moja nowa księgowa.- przedstawił mi ową kobietę. Kasztanowe włosy do ramion, szczupła sylwetka.... Czy ta kobieta naprawdę była księgową?
-Witam- powiedziała posyłając mi wymuszony uśmiech i ściskając dłoń.
-Dzień dobry.- nie wiedziałam co mogłabym więcej powiedzieć, bo jej osoba jakoś mi się nie podobała.- Mhmm... German moglibyśmy chwilę porozmawiać?- zapytałam spoglądając na mężczyznę.
-Tak pewnie.- przeszliśmy do kuchni.
-Po co Ci księgowa? Ramallo przecież zajmuje się takimi sprawami.- powiedziałam.
-Bo potrzebna jest mu pomoc. On się do tego nie przyzna, ale ja wiem swoje.
-German, on nie jest Tobą.
-Co miałaś na myśli?
-Nie nic nie ważne... -powiedziałam spuszczając wzrok na podłogę.
-Porozmawiamy później. Muszę jeszcze omówić parę spraw z Esmeraldą.- pocałował mnie w policzek i wyszedł. Poczułam dziwne uczucie. Pierwszy raz od dawna czułam się opuszczona. Taka samotna jak nigdy. Miałam dziwne przeczucie, że przez tą kobietę stanie się coś złego... No i na pewno się nie mylę w związku z tym. Jak się okazało, nowa księgowa została z nami na kolacji. Miałam wrażenie, że ona flirtuje z Germanem, a jemu się to chyba podobało. Zła powiedziałam, że nie jestem głodna i poszłam do swojego pokoju. Może nie powinnam jednak zostawiać ich samych? Ale co miałam poradzić na to, że byłam rozczarowana zachowaniem mojego chłopaka.? Zasnęłam, ale nie był to jeden ze spokojnych snów. Śnił mi się German... z Esmeraldą.

Brak weny... i z tego wyszedł ten nudnawy rozdział. Jutro postaram się napisać ciekawszy. Po obejrzeniu dzisiejszego odcinka jestem mega zdołowana. Czy tylko ja jestem na tyle nie normalna, że rzucałam długopisami w Tv podczas tej akcji German-Esmeralda w kuchni?;D Komentujcie :P 

//Angeles