poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 20

Stoję na z pozoru pustej plaży. Niebo usiane gwiazdami i księżyc w pełni. Z oddali zobaczyłam światło. Poszłam w tamtym kierunku. Na pniu drzewa siedział mężczyzna z gitarą w ręce. Był bardzo podobny do Germana, a może to tylko złudzenie. Obok niego na trawie po turecku siedział drugi mężczyzna uderzająco podobny do Pabla z uqulele w dłoniach. Przy wielkim ognisku rozłożony był koc, a na nim stały zapachowe świeczki. Spojrzałam zdziwiona na mężczyzn, którzy na początku jakby nie zauważyli mojego przyjścia. Na kocu leżały jakieś kartki. Wzięłam je do ręki i zaczęłam przeglądać. Nuty i teksty piosenek. Wszystkie je doskonale znałam, oprócz jednej. Napisał ją chyba jeden z tych mężczyzn. Popatrzyłam na nich kątem oka i dostrzegłam, że jeden z nich przygląda mi się uważnie, a drugi jest jakby w innym świecie. Podeszłam do mężczyzny z gitarą. Podałam mu nuty, a on zaczął grać. Była to piękna piosenka, o utraconej miłości i tęsknocie za ukochaną osobą. Kiedy skończył miałam łzy w oczach. Zaczęłam przyglądać mu się uważnie i dostrzegłam błysk w jego spojrzeniu, kiedy na mnie patrzył. Tylko jedna osoba miała tak charakterystyczne i wyjątkowe oczy, w które potrafiłam patrzeć bez końca. Od kiedy ON tak świetnie piszę? Mężczyzna wstał, chwycił mnie za rękę i odgarnął włosy do tyłu. Przeszły mnie dreszcze. Przytuliłam się do niego, ale nagle wszystko zaczęło znikać, on też więc wylądowałam na ziemi... Nic z tego nie rozumiem....
Mgła.Gęsta mgła. Mnóstwo drzew, na pierwszy rzut oka niewidocznych. Las? Co ja tu robię? Przecież przed chwilą byłam na plaży... Zaczęłam nerwowo rozglądać się na wszystkie strony. Nie znałam tego miejsca- to było więcej niż pewne. Zgubiłam się? Niepewnie ruszyłam w jednym z kierunków. W okół słyszałam kroki, jakby ktoś za mną szedł. To pewnie jakieś złudzenie spowodowane tym, że strasznie się bałam. To na pewno jakieś małe zwierzątko, a moja wyobraźnia to wszystko wyolbrzymia. Po paro minutowym marszu byłam więcej niż pewna, że ktoś za mną idzie. Schowałam się za jednym z drzew, czekając tylko na to, aż owa osoba mnie znajdzie. Zdradliwe bicie serca z nie wielkim trudem zdradzi moją kryjówkę. Nagle wszystko ucichło. Drzewa nie szumiały, liście nie trzeszczały. Zupełnie nic. Pustka. Ta cisza wcale mnie nie ucieszyła, dodała tylko takiego horrorowego uroku. Zaraz coś wyskoczy i...
-AAAAAA!- krzyknęłam głośniej niż chciałam kiedy coś dotknęło mojego ramienia. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam człowieka. Mężczyznę z kapturem na głowie. Złapał mnie i unieruchomił, więc nie mogłam wykonać, żadnych ruchów. Zaczęłam się szarpać, ale na nic to się nie zdało. Z głowy zsunął mu się tylko kaptur i ujrzałam znajomą twarz. Na widok, której uleciał cały mój strach. Wiedziałam, że ta osoba, nie zrobi mi nic złego. Wręcz przeciwnie. Czekoladowe oczy mężczyzny zawsze były dla mnie ukojeniem i nadzieją na to, że będzie lepiej. Zaczął się do mnie przybliżać. Chciałam tego, żeby mnie pocałował, ale do tego nie doszło, bo.....

...Obudziłam się wyrwana ze snu natarczywym dzwonieniem budzika. Szybko usiadłam na łóżku. Czemu? Czemu w takim momencie? Rzuciłam zła zegarek w jeden z kątów pokoju. Rozwalił się na miliony kawałeczków. I po co on mnie budził? Pożyłby jeszcze na ten swój sposób. Wstałam zrezygnowana z łóżka i podeszłam do szafy. Nałożyłam błękitne spodnie rurki i białą koszulkę na ramiączkach. Włosy związałam w koka i stanęłam przed lustrem. Już trzy razy pojawił się w moim śnie. Czy nie wystarcza mu już to, że ciągle go widzę to jeszcze musi mnie nawiedzać w snach. A może to jakiś znak? Może powinnam mu tamto wybaczyć i zacząć wszystko od nowa? Nie ma już Esmeraldy, Jade wyprowadziła się choć nie obyło się to bez wielu zbędnych kłótni. Ale co mam zrobić z Pablem? On jest moim przyjacielem. Najlepszym. Bratem. Nie chcę go stracić, ale nie mogę z nim być. Napisałam do niego: Pablo, wiem głupio wyszło, ale to nie tak. Zrozum jesteś dla mnie jak brat. Nie czuję do Ciebie tego co Ty do mnie. Przykro mi z tego powodu, ale nic na to nie poradzę. Pozwól mi być szczęśliwą. Nie chcę Cię stracić. Angie.
Schowałam telefon do kieszeni i zeszłam do salonu. Śniadanie już minęło więc poszłam do kuchni gdzie zrobiłam sobie kanapkę. Kiedy zjadłam poszłam w stronę gabinetu Germana. Nie pewnie zapukałam i weszłam. 
-German, bo ja muszę Ci coś powiedzieć.
-Słucham.- powiedział podpierając głowę na dłoniach. Usiadłam na rogu biurka i spojrzałam na niego.
-Ja już tak nie mogę. Co mam zrobić z tym, że w nocy już trzeci raz chyba w tym tygodniu śnił się mi pewien mężczyzna?
-Hmmm.... A kim jest ten szczęściarz?- zapytał obojętnie, ale widać, że mu się to nie podobało.
-Pewnie znasz... Wysoki, brunet, o czekoladowych oczach i trzeba przyznać bywa urokliwy.- powiedziałam patrząc w okno.
-Uznajmy, że kojarzę... A więc to nie dobrze, że o tym kimś śnisz?
-No właśnie nie.! A więc opowiesz mi jakiś z tych snów?
-Może lepiej nie. I co ja mam teraz zrobić? Do psychologa chyba nie pójdę..
-Wróć do mnie....- powiedział łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na niego z dość niepewnym wyrazem twarzy.

Coś mnie wzięło i bardzo spodobało mi się pisanie snów. Mam nadal je wstawiać czy nie? Jak myślicie? Next prawdopodobnie jutro ;) Komentujcie ;*

//Angeles

5 komentarzy:

  1. Możesz dodawać sny bo piszesz je bardzo ciekawie i realistycznie ;) a rozdział boski *-* I niech się Angie zgodzi! <3
    PS. Pewnie napisze do ciebie na emalia dopiero w czwartek bo teraz jestem zawalona nauką -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialneeeee !!!
    Te sny ci wychodzą wprost fantastycznie !!
    Germangieeee !!! <333 *♡*
    Czekam na kolejnyyy :3

    OdpowiedzUsuń